Opowiadania zawierają sześć historii, w tym wyśmienity "Szynel". Fani grozy kojarzyć mogą klimatycznego "Wija", który w ogóle się nie zestarzał. Ba, zyskuje przy drugim czytaniu.
Trzech młodzianów (teolog, mówca i filozof) opuszcza seminarium. Nocą błądzą w lesie i trafiają do zapuszczonej osady, gdzie przyjmuje ich gburowata starucha. W tym momencie historia przełącza się na filozofa Bruta Choma, resztę bohaterów Gogol wyrzuca poza fabułę, gdzie pozostaną prawie do samego jej końca. Gdy jakiś czas później starucha umiera, wspomnienie nocy spędzonej w chacie dopada Choma. Ostatnie życzenie zmarłej zmusza go do spędzenia trzech nocy przy trumnie i odprawienia modłów za jej (nieboszczki, nie trumny) duszę. Tutaj kolejny raz objawia się geniusz Gogola.
Dreszcze grozy przeplatają się z niezwykłą lekkością z jaką prowadzona jest narracja. Sceny straszne kontrastują z zabawnymi („Pozostawszy sam, filozof spałaszował natychmiast karasia, obejrzał plecione ściany chlewa, kopnął w ryj ciekawą świnię, która wyjrzała zza przegródki, i położył się na prawym boku”). Jakby tego było mało, ta zwyczajna, zdawałoby się, opowiastka grozy stanowi piękną metaforę walki z pokusami, na które wystawiony jest każdy z nas. Ma też walory dokumentalne, stanowi bowiem zapis tradycyjnej ukraińskiej ludowej opowieści, przekazywanej z pokolenia na pokolenie przez Kozaków. Mistrzostwo!
Absolutnym i niepodważalnym klasykiem jest "Nos": surrealistyczne dziełko, w którym Gogol splata losy cyrulika Iwana Jakowlewicza oraz asesora kolegialnego Kowalewa, który sam siebie zwał majorem.
Gogol miał zresztą obsesję na punkcie tej części twarzy. Sam był posiadaczem długiego nosa, podobno potrafił go dotknąć czubkiem języka. Bał się pijawek i robaków. Tak go opisywał Nabokov:
"Był chłopcem słabowitym, trzęsącym się, myszowatym. Miał wiecznie brudne ręce i tłuste włosy, z ucha ciągle ciekła mu ropa. Obżerał się słodyczami, rzadko się mył i nosił brudną bieliznę. Nie dziwota, że uczniowie unikali dotykania książek, które przedtem czytał i drwili z niego przy każdej okazji".
Wracając jednak do treści opowiadania. Pewnego dnia podczas śniadania Jakowlewicz znajduje w bochenku chleba nos. Żona oskarża go o celowe odcięcie nosa jednemu z klientów.
Tymczasem Kowalew chcąc sprawdzić jak się ma pryszczyk, którego zauważył dzień wcześniej, sięga po lusterko. Z przerażeniem konstatuje, iż z jego twarzy zniknął kluf. Zamiast niego zupełnie gładkie miejsce! Wkrótce ruchliwy nos nabywa cech ludzkich; zaczyna pokazywać się na mieście, jeździ dorożką, a zrozpaczony Kowalew staje do walki z biurokracją i tępotą społeczną, motywowany szlachetnym celem, to jest odzyskaniem własnego nosa. I znów: niesamowita lekkość i poczucie humoru Gogola sprawia, że jesteśmy zauroczeni i natychmiast dajemy się porwać absurdalnej fabule, w której nosy robią, co chcą. Kowalew kilka razy przypominać będzie, że co jak co, ale znajomości to on ma: Czechtyriewa – wdowa po radcy stanu, Pałagieja Grigoriewna Podtoczina – sztabs-oficerowa…
W "Nosie" Gogol kolejny raz rozpoczyna opowiadanie od wprowadzenia głównego, zdawałoby się, bohatera, by zepchnąć go na drugi plan i zasłonić nową postacią, która kradnie całe show.
„Major” Kowalew mimo swych wad, wzbudza nieco sympatii i litości. Nie udaje mu się jednak przekonać prawie nikogo do swej osobistej tragedii. Co nas, czytelników, dziwi – wszak musi być coś wart człowiek, który co czwartek bywa u wdowy Czechtyriewej, a sztabs-oficerowa Podtoczina jest jego dobrą znajomą.
Jak słusznie zauważa amerykański pisarz George Saunders w swojej intrygującej analizie opowiadań rosyjskich pt. "Kąpiel w stawie podczas deszczu" dziwna logika tego opowiadania nie jest skutkiem błędu ani przekory, nie jest też banalna ani przypadkowa, lecz oddaje prawdziwą logikę wszechświata: tak właśnie toczy się życie, chociaż nie umiemy tego dostrzec z równą jak Gogol przenikliwością.
:W przedpokoju zobaczył lokaja swego, Iwana, który leżąc na poplamionej skórzanej kanapie pluł w sufit i dość celnie trafiał w to samo miejsce. Taka obojętność sługi rozwścieczyła go; uderzył Iwana kapeluszem po głowie, dodając: - Zawsze się, świnio, głupstwami zajmujesz!"
Prześmieszna jest scena, gdy w redakcji gazety pozbawionego nosa Kowalewa częstują tabaką, której on przecież powąchać już nie może.
Jeśli chodzi o "Opowieść o tym, jak się pokłócił Iwan Iwanowicz z Iwanem Nikiforowiczem", zdradzę w sekrecie, iż opowiada ona o tym, jak Iwan Nikiforowicz pokłócił się z Iwanem Iwanowiczem.
A że panowie kłócą się ciekawie, historia trzyma bardzo wysoki poziom. Eskalacja nienawiści i gniewu ex-przyjaciół rozpryskuje się w pył w starciu z machiną rosyjskiej biurokracji. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że Nikiforowicz nazwał Iwanowicza gęsiorem. Po tym pożałowania godnym incydencie sąsiedzi zrywają ze sobą stosunki, udają, że się nie znają, prawią złośliwości i piszą na siebie donosy do sądu (w tym samym czasie).
Sprawa idzie do apelacji. I dopiero gdy Iwan Iwanowicz otrzymuje radosną wiadomość, o tym, że sprawa rozpatrzona będzie jutro, dopiero wówczas wychodzi na świat boży. Niestety, w ciągu dziesięciu lat od owej chwili sąd zawiadamiać go będzie codziennie, że sprawa zostanie rozstrzygnięta jutro.
Opowiadanie kończy się słynnym zwrotem: „nudno jest na tym świecie, proszę państwa”.
Gorzej wypada "Powóz". Ciekawie rozwijającą się akcję (oficer i członek powiatowej arystokracji Czertokucki zaprasza do siebie na obiad generała i kilku oficerów, lecz dzień wcześniej popija ostro, po czym zasypia i budzi się na kilka minut przed przyjazdem gości) psuje zaskakująco miałkie zakończenie.
Radzę jak najszybciej nadrobić braki i zapoznać się z Gogolem. W przeciwnym razie od razu powiadomię wdowę po radcy stanu Czechtyriewą oraz sztabs-oficerową Podtoczinę, które – tak się składa – są moimi dobrymi znajomymi.
Kto nie czytał Gogola, ten gęsior i kropka.
***
Pełna recenzja tutaj: https://bit.ly/3WOvjSC
Opowiadania zawierają sześć historii, w tym wyśmienity "Szynel". Fani grozy kojarzyć mogą klimatycznego "Wija", który w ogóle się nie zestarzał. Ba, zyskuje przy drugim czytaniu.
Trzech młodzianów (teolog, mówca i filozof) opuszcza seminarium. Nocą błądzą w lesie i trafiają do zapuszczone...
Rozwiń
Zwiń