Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Simon Stålenhag
Źródło: https://www.salomonssonagency.se/simon-stalenhag
8
8,6/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, pozostałe
Urodzony: 20.01.1984
Szwedzki artysta-malarz, ilustrator, autor oraz muzyk i współtwórca gier komputerowych. Znany i doceniany przede wszystkim poprzez jego dystopijne powieści ilustrowane "Tales from the Loop" i "The Electric State".https://www.simonstalenhag.se/
8,6/10średnia ocena książek autora
32 przeczytało książki autora
72 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Tajemnice Pętli: Spoza Czasu
Simon Stålenhag, Rickard Antroia
9,0 z 2 ocen
7 czytelników 0 opinii
2021
Tajemnice Pętli: Maszyny, nasi przyjaciele i inne tajemnice
Simon Stålenhag, Nils Hintze
7,3 z 3 ocen
11 czytelników 0 opinii
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Tales from the Loop Simon Stålenhag
7,8
Okładka tego albumu spowodowała, że zrobiłem coś po raz pierwszy: zamówiłem tę książkę na grubo przed oficjalnym wejściem do sprzedaży. Czekałem na dostawę z niecierpliwością i obawą, czy aby ten chronologicznie pierwszy album Stålenhaga będzie równie dobry jak „The Electric State”. Już pierwsze pobieżne przeglądniecie książki rozwiało moje obawy.
Autor „Tales from the Loop” musiał chyba wychować się w pobliżu złomowiska lub jakiejś opuszczonej ruiny fabrycznej. Obrazy Szweda tchną nostalgią postindustrialnych krajobrazów. Wiele z nich, ale bynajmniej nie wszystkie, to ilustracje do historii chłopca, którego rodzice pracują w „The Loop”, największym przyśpieszaczu cząstek elementarnych świata. Prawie niepostrzeżenie, małymi krokami, Stålenhag wciąga czytelnika w swój alternatywny świat, w którym w latach 40-tych XX-go wieku doszło do kolejnej rewolucji przemysłowej: odkrycie efektu magnetrinowego umożliwiło konstrukcję nowej generacji pojazdów – wielkich, nieco podobnych do starych sterowców statków, utrzymujących się bez pomocy skrzydeł lub zbiorników z gazem w powietrzu. Dla bohatera książki widok takiego pojazdu należy do zwykłych wydarzeń dnia. Jednak te bardzo realistyczne obrazy albumu niepokoją. Czasami zdają się być ilustracjami z nieprzyjemnego snu, w którym śniący dobrze zdaje sobie sprawę z istnienia jakiegoś zagrożenia – ale w żaden sposób nie potrafi określić jego źródła.
Ten podprogowy niepokój, sprawnie potęgowany przez obrazy, w których surowa szwedzka natura kontrastuje z najnowocześniejszymi wytworami inżynierii, towarzyszy lekturze nieustannie. Impresje Stålenhaga, pozornie luźno ze sobą powiązane historie, połączone jedynie osobą głównego bohatera, są technicznie doskonałe, bardzo sprawnie kombinując luźno prowadzony pędzel z hiperrealistycznie oddanymi maszynami, robotami i instalacjami przemysłowymi. Kreska nie jest aż tak doskonała jak w „The Electric State”, gdzie ma się czasami wrażenie oglądania fotografii – ale to nie zarzut, lecz jedynie stwiedzenie faktu.
Stålenhag potęguje nierzeczywisty nastrój poprzez wplecenie wątku o... dinozaurach. Tak, te prastare gady mają swoje uzasadnienie w tak dziwnym miejscu jak Loop. Ale jak łączą się one ze szwedzką prowincją? Cóż, będziecie musieli przeczytać sami. Ode mnie otrzymacie jedynie małą zajawkę stylu, w jakim utrzymany jest ten album:
„Piątego listopada 1994 roku Loop zakończył pracę. Następnego dnia dostaliśmy trądzik. Krajobraz się zmienił, to było widać. Żółte wozy ministerstwa energii zniknęły z ulic. Przedsiębiorstwa państwowe zostały sprywatyzowane i przemianowane. Ale nas to zbytnio nie obchodziło – w końcu mieliśmy dosyć własnych problemów z tłustą cerą i mutacją głosu.”
Das Labyrinth. Ein illustrierter Roman Simon Stålenhag
8,5
Talent Szweda dojrzewa – w kolejnej odsłonie prac Stålenhaga tekst nie jest już tylko skromnym dodatkiem do wspaniałych grafik. Tym razem, podobnie jak to już miało miejsce w albumie „The Electric State”, pisana historia refugium „Kungshall” jest pełnowartościową częścią całego dzieła. Powiem nawet więcej: bez przeczytania tego tekstu nie da się tak naprawdę zrozumieć poszczególnych ilustracji.
Akcja rozwija się niespiesznie, ale charakterystyczne dla autora „podskórne” uczucie niewyjaśnionego zagrożenia towarzyszy lekturze już od pierwszych stron. Stålenhag nie tylko buduje napięcie, ale umiejętnie je dawkuje. Czytelnik oddycha czasami z ulgą, ale nigdy nie może uwolnić się od niejasnego przeczucia zbliżającego się nieszczęścia. Koniec opowieści jest dramatyczny, niektóre obrazy bardzo drastyczne. „Labirynt” jest historią dla dorosłych i daleko mu do lekko sielankowych klimatów z wcześniejszych opowieści Szweda z cyklu Pętli.
Paleta barw jest tym razem ograniczona i bardzo mroczna. Dominuje kolor zielonkawo-szary, co ma swoje naukowe uzasadnienie. Jaskrawe kolory świateł pojazdów, urządzeń technicznych czy fosforyzujące elementy mundurów kontrastują tym mocniej z burym tłem.
Obrazy Stålenhaga są graficznym odpowiednikiem opowiadań Stephena Kinga – podobnie jak mistrz horroru Szwed ponownie udowadnia, że groza może tkwić w dosłownie każdym rodzaju przedmiocie.