rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przyznam się, że mam duży problem z oceną książek Anchee Min. Jej powieści są dla mnie bardzo nierówne - raz chce się je rzucić w kąt i nigdy do nich nie wracać, by po następnych kilku czy kilkunastu stronach nie móc się oderwać od czytania. Nie inaczej jest z "Dzikim Imbirem", który poza pięknym tytułem, równie urzekającą okładką i generalnie ciekawym pomysłem na opowieść, niewiele ma do zaoferowania.

Zacznijmy od mocnej strony książki, a więc jej fabuły. Historia rozgrywa się w Chinach w okresie rewolucji kulturalnej przeprowadzonej przez Mao i jego popleczników. Dwie dorastające na naszych oczach przyjaciółki - tytułowa Dziki Imbir i będąca narratorką Jawor - próbują osiągnąć sukces w nowej trudnej rzeczywistości, co dla nich oznacza zostanie prawdziwymi maoistkami. Na ich drodze czeka jednak wiele przeciwności - począwszy od "reakcyjnego" pochodzenia Dzikiego Imbiru, przez brutalną komendantkę Czerwonej Gwardii, aż po Zimozielonego, chłopaka z sąsiedztwa stopniowo oczarowującego obie przyjaciółki. Wszystko to jednak sprawi, że Dziki Imbir będzie coraz bardziej uparcie dążyła do zajęcia miejsca w partii, poświęcając i raniąc bliskie sobie osoby. Jak daleko się posunie w tej grze o szacunek społeczeństwa i o utracone poczucie własnej wartości? Czy w końcu osiągnie upragniony cel? A może cały ten wysiłek okaże się niewiele wart?

Ciekawa historia o dążeniu do spełnienia marzeń, koniecznym temu poświęceniu bratnich dusz, o dojrzewaniu w trudnych warunkach i po prostu o życiu w Chinach za rządów Mao staje się jednak miejscami trudna do przebrnięcia. Na około dwustu stronach zbyt wiele miejsca zajmują cytaty z przemówień Przewodniczącego Mao. Domyślam się, że miało to służyć ukazaniu jak wielką rolę odgrywała ta postać w życiu dorastającej młodzieży, która poddając się sianej przez władze propagandzie "zaczynała święcie wierzyć, że uratował ich i ochraniał Przewodniczący Mao". Jednak czytanie kolejnych ustępów bywało nużące, a ponieważ są to całe akapity sprzecznego ideologicznie z moimi przekonaniami, pompatycznego i ubranego w "mądre" słowa komunistycznego bełkotu, nie miałam żadnych skrupułów najzwyczajniej w świecie ich opuszczać.

Same bohaterki również nie wzbudzają większej sympatii - ot, dwie zwykłe dziewczyny, może nie tyle głupie, co raczej nieobyte (co w świetle czasów, w jakich przyszło im żyć, nie jest dziwne). Ich marzenia są dla mnie zupełnie niezrozumiałe, zachowanie - często dziecinnie naiwne lub też przerysowane... Może życie w zupełnie innej rzeczywistości uczyniło mnie nieczułą, jednak te dwie dziewczyny po prostu mnie nie przekonują.

Dla mnie jest to książka, po której nie spodziewałam się szczególnych zachwytów i tylko dlatego nie rozczarowałam się. Ogólnie po Min sięgam zwykle wtedy, gdy nie mam nic lepszego pod ręką. To niestety taka "zapchaj-dziura", stąd nie polecam szczególnie gorąco. Niemniej czytałam i gorsze powieści, na które autorzy chyba nie mieli pomysłu, stąd "Dzikiego Imbiru" nie trzeba zupełnie skreślać ze swojej listy przyszłych lektur.

Przyznam się, że mam duży problem z oceną książek Anchee Min. Jej powieści są dla mnie bardzo nierówne - raz chce się je rzucić w kąt i nigdy do nich nie wracać, by po następnych kilku czy kilkunastu stronach nie móc się oderwać od czytania. Nie inaczej jest z "Dzikim Imbirem", który poza pięknym tytułem, równie urzekającą okładką i generalnie ciekawym pomysłem na opowieść,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezbyt popularna w Polsce powieść autorstwa Mario Puzo - "Sześć grobów do Monachium", swą złą sławę zawdzięcza prawdopodobnie przekroczeniu pewnych granic czy schematów, jakimi charakteryzuje się typowy thriller. To, co otrzymujemy, może budzić mieszane uczucia i, nie zaprzeczę, z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.

Główny bohater, Michael Rogan, to amerykański weteran II Wojny Światowej. Cudem ocalały, po dziesięciu latach znajduje on w sobie dość sił, by zemścić się na siedmiu oprawcach, którzy tuż przed końcem wojny torturowali go w monachijskim Pałacu Sprawiedliwości. Wyrusza do Europy z niezłomnym zamiarem dotarcia do nieznanych mu z nazwisk członków przesłuchującej go rady i osobistego wymierzenia im sprawiedliwości. Zmagając się z raną, jaką jest zastąpiony srebrną blaszką ubytek w czaszce - namacalną pamiątką po wydarzeniach sprzed lat, poznaje piękną i oderwaną od rzeczywistości Rosalie. Beznamiętnie odkrywając szczegóły misji Michaela zostaje ona jego kochanką i pomocnicą. Wiedząc jednak, że kolejne zabójstwa mogą doprowadzić policję do nowo poznanego mężczyzny, próbuje go nakłonić do zaniechania zemsty.

"Sześć grobów do Monachium" to dawka dobrego, lecz bardzo mrocznego kryminału, której bohaterowie - ludzie naznaczeni przeżyciami ze swojej przeszłości - w swym cierpieniu zdają się paradoksalnie wyzuci ze wszelkich uczuć. Wrażenie to potęguje wartka akcja i dość ogólny zarys kolejnych scen. Taka konstrukcja powieści pozwala skupić się nie na krwawych opisach kolejnych mordów, lecz na motywach kierujących głównym bohaterem. Kolejnym niewątpliwym plusem książki jest zupełny brak oceny moralnej Michaela Rogana przez narratora, dzięki czemu sylwetka bohatera zostaje zawieszona pomiędzy wymierzającą sprawiedliwość ofiarą a bezlitosnym zabójcą.

Zdecydowanie polecam - książka rzeczywiście trzyma w napięciu i nie pozwala na długo się oderwać od lektury, a przy tym zdecydowanie nie jest to płytki kryminał, lecz historia zmuszająca do przemyślenia możliwości jednoznacznej oceny postępowania każdego człowieka.

Niezbyt popularna w Polsce powieść autorstwa Mario Puzo - "Sześć grobów do Monachium", swą złą sławę zawdzięcza prawdopodobnie przekroczeniu pewnych granic czy schematów, jakimi charakteryzuje się typowy thriller. To, co otrzymujemy, może budzić mieszane uczucia i, nie zaprzeczę, z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.

Główny bohater, Michael Rogan, to amerykański...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Boga biorę na świadka, Boga biorę na świadka, że Jankesi nie pokonają mnie nigdy. Przetrwam to wszystko, a jak wojna się skończy, nigdy w życiu nie będę więcej głodna. Ani ja, ani nikt z moich bliskich. Choćbym miała kraść i zabijać – Bóg mi świadkiem, że nigdy więcej głodna nie będę."

Jeden z najbardziej znanych cytatów w historii kina, pochodzący właśnie z drugiego tomu powieści Margaret Mitchell, chyba najlepiej oddaje atmosferę, jaka panuje w tej części opowieści o losach Scarlett O'Hary.

Akcja rozpoczyna się w skąpanej słońcem Atlancie tuż przed końcem oblężenia przez Jankesów pod dowództwem generała Shermana. W takich okolicznościach główna bohaterka musi zmierzyć się z zupełnie innym światem niż ten, do którego była przygotowywana jako mała dziewczynka. W tej nowej rzeczywistości nie ma miejsca na beztroskie życie, jakie wiodła przed wojną. Przegrana przez Konfederatów sprawa przynosi głód, śmierć najbliższych, brak pieniędzy i samotność. Scarlett zmierzając się z kolejnymi przeciwnościami staje się z niesfornej kokietki zimną, wyrachowaną kobietą, która nie cofa się przed niczym, by utrzymać przy życiu siebie i rodzinę, a także by nie dopuścić do sprzedaży rodzinnego majątku - Tary.

Główny wątek - beznadziejna miłość Scarlett do Ashleya - zostaje więc mocno zagłuszona przez inne problemy i wydarzenia. Wprawdzie pamięć o ukochanym jest wciąż obecna w życiu bohaterki, jednak zostaje zepchnięta na dalszy plan, dzięki czemu dość często powieść traci charakter romansu i staje się historią młodej niedoświadczonej kobiety, która musi zmierzyć się z nową, okrutną rzeczywistością. Łączenie tych dwóch stylów wraz z pobudzającymi wyobraźnię opisami życia w powojennej Georgii czyni tę opowieść niezwykle wciągającą.

Dodatkowym atutem są tu też barwne postaci, których nie sposób jednoznacznie podzielić na złych i dobrych. Każdy jest tu mieszanką najróżniejszych cech, które w zależności od okoliczności mogą stać się wadą lub zaletą. Sama zresztą bohaterka - samolubna, egoistyczna, wybuchowa i naruszająca obyczaje Scarlett - wzbudza jednak w czytelniku pewną sympatię, ponieważ jest zaradna, odważna i konsekwentnie dąży do celu, którego idea jest przecież szlachetna - zapewnić sobie i bliskim spokojny byt.

Ten, kto rozpoczął już swoją przygodę z "Przeminęło z wiatrem", czytając ten tom z pewnością się nie zawiedzie. Mimo wielu stron, jakie zajmuje ta powieść, nie staje się ona nużąca czy kontynuowana "na siłę", bez pomysłu. Jest natomiast wręcz przeciwnie - z każdą odwróconą kartką chce się dalej śledzić losy Scarlett i z każdą coraz bardziej żałujemy, że nieubłaganie zbliżamy się do końca.

"Boga biorę na świadka, Boga biorę na świadka, że Jankesi nie pokonają mnie nigdy. Przetrwam to wszystko, a jak wojna się skończy, nigdy w życiu nie będę więcej głodna. Ani ja, ani nikt z moich bliskich. Choćbym miała kraść i zabijać – Bóg mi świadkiem, że nigdy więcej głodna nie będę."

Jeden z najbardziej znanych cytatów w historii kina, pochodzący właśnie z drugiego tomu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałoby się rzec "któż nie zna burzliwej historii Scarlett O'Hara?". Ale chwileczkę... czy naprawdę każdy zna tę opowieść? Nie wątpię, że nie istnieje wiele osób, które nie kojarzyłyby tytułu jednego z najbardziej znanych przedstawicieli kina lat 30. Jednak pokolenie ludzi filmów w technice 3d niezbyt chętnie sięga po ekranizacje bez dwójki z przodu w roku produkcji. Trzy całkiem spore tomy z gatunku melodramatu również nie wyglądają zachęcająco na półce w bibliotece. Patrząc na nie chce się uciec gdzie pieprz rośnie, bo przecież w definicję melodramatu wpisały się skromne bohaterki, zbyt nieśmiałe, by wyznać swoje uczucia przystojnemu kawalerowi. Czytanie ponad tysiąca stron takich rozterek nie jest czymś, co łatwo przełknąć komuś nie przyzwyczajonemu do, za przeproszeniem, "romansideł".

Przyznam szczerze, że "Przeminęło z wiatrem" straszyło mnie z półki w bibliotece dokładnie 5 lat. Po raz pierwszy zetknęłam się z tytułem przeglądając streszczenia lektur w jednym z licealnych opracowań. Historia od razu wydała mi się warta bliższego poznania. Ciekawy pomysł na fabułę, która mogła się zmieścić na góra 400 stronach. Dobra propozycja na pierwsze wrześniowe wieczory, kiedy nauki jeszcze nie ma, ale można się wykręcić rzekomymi lekcjami od wieczornych porządków. Cały entuzjazm wyparował jednak, gdy zobaczyłam właśnie te trzy tomy. Przed oczami stanęły mi niczym mickiewiczowskie rozlazłe opisy każdego szczegółu, ckliwe sceny miłosne i akcja rozwlekła tak, że uśpiłaby każdego. Stanowczo podziękowałam.

Jak więc stało się, że w końcu przeczytałam i, co najważniejsze, uważam tę opowieść za najlepszą od dłuższego czasu? Pewnie odpowiem podobnie jak większość czytelników - obejrzałam film, który w pełni zasługuje na te wszystkie nagrody, jakie zdobył.

"Przeminęło z wiatrem" nie jest stereotypowym melodramatem, w którym bohaterka rumieni się z byle powodu. Scarlett jest rozpieszczoną, egoistyczną dziewczyną, która wykorzystuje swoją urodę i umiejętności konwersacji z młodymi mężczyznami, by zdobyć jak największą liczbę adoratorów. Zakochuje się młodzieńczą romantyczną miłością w niedalekim sąsiedzie - Ashleyu Wilkesie, który jednak żeni się z kuzynką Melanią ku rozpaczy Scarlett. Miłosnym rozterkom dziewczyny przygląda się z drwiną Rett Butler, który nie kryje swoich wad i otwarcie przyznaje się, że nie należy do dżentelmenów (z których zresztą kpi). Cała ta historia rozgrywa się na tle wojny secesyjnej, w gorącej scenerii Georgii.

Nie chcąc zdradzać szczegółów (choć pewnie i tak każdy, kto sięga po tę książkę doskonale zna zakończenie), powiem tylko co czyni tę opowieść wspaniałą. Przede wszystkim są to barwne postaci, które nie są tak nieskalane wadami jak w wielu książkach. Ba! - zarówno Scarlett jak i Rett należą przecież do osób, które omija się szerokim łukiem. Autorka nie zapomniała również, że każdy człowiek to mozaika różnych cech - i tych dobrych, i złych. Kolejnym aspektem, który sprawił, że całość czyta się bardzo dobrze to fantastyczna akcja - wcale nie rozwlekła. Cały czas coś się dzieje i nawet kiedy natrafiamy na opisy bitew czy upalnych pełnych wyczekiwania na wiadomości z frontu popołudni, nie nudzimy się. Równie dobrze napisane są dialogi, które potrafią rozbawić do łez. Cięte riposty Scarlett na sarkastyczne uwagi Retta, pełne humoru sceny, a także ujawniane przez narratora myśli bohaterki (nie zawsze mądre) - można byłoby wypisać mnóstwo cytatów, a jednak tracą one na wartości bez asysty całego tekstu.

Czytanie takiej książki to prawdziwa przyjemność. Wspaniała lektura, niezbyt zobowiązująca, a jednak należąca do kanonu, który każdy czytelnik powinien znać. W połączeniu ze znakomitym filmem to w pełni zasłużone 4 gwiazdki.

Chciałoby się rzec "któż nie zna burzliwej historii Scarlett O'Hara?". Ale chwileczkę... czy naprawdę każdy zna tę opowieść? Nie wątpię, że nie istnieje wiele osób, które nie kojarzyłyby tytułu jednego z najbardziej znanych przedstawicieli kina lat 30. Jednak pokolenie ludzi filmów w technice 3d niezbyt chętnie sięga po ekranizacje bez dwójki z przodu w roku produkcji. Trzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy sięgałam po tę książkę leżącą na półce z nowościami w bibliotece, myślałam, że będzie to kolejna saga o rodzinie mieszkającej w nieznanym mi z żadnych opowiadań kraju. Niestety przeciętny Polak nie wie zbyt wiele o Nigerii, jedynie kojarzy jakieś fakty czy obrazy z magazynów podróżniczych. Miała to być jeszcze jedna "zapchaj-dziura" wakacyjnej nudy. I może właśnie dlatego, że nie oczekiwałam wiele po tej książce, przypadła mi ona do gustu.

Historia, jaką proponuje nam Chimamanda Ngozi Adichie, balansuje między początkiem a końcem lat 60. ubiegłego wieku. W ten sposób autorka pokazuje kontrast jaki pojawia się nie tylko w stylu życia, ale przede wszystkim w sposobie myślenia bohaterów, wynikający z toczącej się w latach 1967-1970 wojnie pomiędzy Nigerią a Biafrą. Tytułowa połówka żółtego słońca widniała wówczas na opaskach przy mundurach żołnierzy walczących o niepodległość Biafry oraz na jej fladze i miała symbolizować wspaniałą przyszłość tego kraju.

Główni bohaterowie to osoby związane silnymi więzami emocjonalnymi, nawet jeśli początkowo wydają się sobie obce. Należą do nich siostry - Olanna i Kainene - dobrze wykształcone, należące do bogatej rodziny bliźniaczki, które jednak bardzo się od siebie różnią, zarówno charakterem jak i wyglądem. Kainene wiąże się z Brytyjczykiem Richardem, niespełnionym pisarzem próbującym napisać swoją powieść życia o Nigerii. Natomiast Olanna wybiera cichą egzystencję u boku Obenigba - profesora matematyki, idealisty i rewolucjonisty. Ich losy splatają się z życiem młodego służącego Ugwu, który dorastając w domu Obenigba i Olanny, uczy się dostrzegać rzeczywistość taką jaką jest. Historia tych postaci ukazane są na tle strasznej wojny, której stają się uczestnikami. Poza własnymi rodzinnymi tragediami muszą zmierzyć się ze śmiercią, głodem, coraz gorszymi warunkami życia, strachem o najbliższych...

Książka jest niezwykle wciągająca. W dialogi wkradają się całe zwroty w języku Ibo, co buduje atmosferę gorącej Afryki. Opisy dramatów spotykanych na każdym kroku podczas wojny są precyzyjnie dopracowane - nie mówią zbyt wiele, pozwalają jednak ze szczegółami wyobrazić sobie przerażenie, jakie wywołuje u bohaterów. Mimo wszystko książkę czyta się naprawdę sprawnie i szybko, w napięciu czekając na finał zmagań bohaterów z rzeczywistością, z którą musieli się zmierzyć.

Książkę polecam szczególnie na upalne letnie dni. Nie jest to propozycja, która pozwoli miło i beztrosko spędzić urlop, jednak nieoparty urok opowieści ze środka Afryki można docenić tylko w atmosferze lipcowych upałów.

Kiedy sięgałam po tę książkę leżącą na półce z nowościami w bibliotece, myślałam, że będzie to kolejna saga o rodzinie mieszkającej w nieznanym mi z żadnych opowiadań kraju. Niestety przeciętny Polak nie wie zbyt wiele o Nigerii, jedynie kojarzy jakieś fakty czy obrazy z magazynów podróżniczych. Miała to być jeszcze jedna "zapchaj-dziura" wakacyjnej nudy. I może właśnie...

więcej Pokaż mimo to