Socks_Chaser

Profil użytkownika: Socks_Chaser

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
6
Przeczytanych
książek
6
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
7
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Pegazica, listonoszka, samozwańcza hipsterka, homoseksualistka, leń. Optymistyczna, lekko zrzędliwa klacz narzekająca na ceny książek i lubiąca wszystko co związane z nicnierobieniem.

Opinie


Na półkach: , ,

Do tej recenzji zabierałam się już kilka miesięcy temu. Mimo iż przeczytałam tę książkę prawie rok temu, to dopiero teraz naszła mnie jakaś ochota, by ją wreszcie zrecenzować.

Recenzja zawiera spoilery. Nie czytaj, jeśli nie chcesz sobie zepsuć zabawy.

Uniwersum Metro 2033 to projekt autorstwa Dmitrija Głuchowskiego. Stanowi on rozszerzenie świata przedstawionego w Metro 2033. Inni pisarze mogą pisać własne książki, które rozwijają uniwersum. Ich akcja toczy się w Obwodzie Kaliningradzkim, Włoszech, Anglii, Krakowie, Warszawie. Niestety, nie wszystkie trzymają poziom pierwowzoru. Nie wszystkie też trzymają się miejsca akcji - Metra. W niektórych książkach tytułowe metro pojawia się dopiero w połowie książki, a w niektórych nawet wcale. Wtedy też miejscem akcji są np. podziemne schrony.

Jedną z książek należących do "Uniwersum Metro 2033" są "Ciemne Tunele" autorstwa Siergieja Antonowa. Jest to druga z kolei książka z Uniwersum, lecz w Polsce została wydana dopiero w kwietniu 2015.

Standardowo - wygląd. "Ciemne Tunele" rozmiarami nie powalają. Mógł to być jeden z powodów, dla których właśnie do "Ciemnych Tuneli" były dodawane "Szepty Zgładzonych", fanowski zbiór opowiadań. Nie oznacza to jednak, że książka Siergieja Antonowa jest malutka - na 324 stron, co jest dość dobrym wynikiem.

Okładka dzieli "styl" z innymi książkami z "Uniwersum Metro". Na pierwszym planie znajduje się ważniejsza postać, główny bohater, na dalszym zaś - miasto. Okładka prezentuje się bardzo dobrze, postać jest nieźle narysowana. Z tyłu mamy za to fragment mapy metra, patronów medialnych krótki opis mający zachęcić do lektury oraz krótka opinia autora Metro 2033.

No i zaglądamy do środka...

Założenia świata są opisane już w Metro 2033, lecz myślę, że wypadałoby trochę opisać co i jak. Fabuła dotyczy życia ludzi, którzy na skutek wojny atomowej byli zmuszeni, by schronić się w Moskiewskim metrze. Niestety, człowiek głupi, więc szybko zaczęły się walki o stacje, zaczęły się tworzyć frakcje, które ze sobą rywalizują. Sytuacji nie poprawiają też mutanty mające w zwyczaju atakować mieszkańców. Jednak w postapokaliptycznym świecie to człowiek jest największym zagrożeniem.

Założenia świata są same w sobie niezwykle ciekawe i interesujące. Interesuje nas jednak fabuła Ciemnych Tuneli.

Nie ma co tracić czasu na funkcjonowanie świata, gdyż ma to sens, jeśli mówimy o Metro 2033. Krótko - ludzie zorganizowali sobie życie dosyć nieźle. Mają agregaty prądotwórcze, hodują grzyby, świnie, często też jedzą np. szczury. Stacje mają swoich naczelników, dowódców, są chronione przez uzbrojone oddziały. Jak dla mnie... nie ma się o co przyczepić.

Fabuła książki kręci się wokół Anatolija, młodego anarchisty ze stacji Wojkowska. Anarchiści urządzili się nieźle - mają własną siłownię na przykład. Więc siedzą sobie, jedzą, piją... aż tu nagle okazuje się, że komuchy mają niecne plany! Anarchiści postanawiają coś z tym zrobić. Anatolij staje na czele grupy żołnierzy i prowadzony przez zbuntowanego komunistycznego grubaska - Nikitę - idzie ratować Metro. Niestety, okazuje się, że cała sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Komuniści zamierzają stworzyć nadczłowieka, który nie będzie myślał, będzie odporny na ból, promieniowanie, miał nadludzką siłę oraz brak uczuć. Taki nadczłowiek miał pomóc komunistom w zdobyciu całego Metra, a później Moskwy, Rosji aż w końcu pewnie całego świata. Antagoniści, tacy przewidywalni.

Jeśli chodzi o fabułę, to nie jest źle, ani też dobrze. Razi w oczy to, że to kolejna opowieść o ratowaniu świata, oraz głupi pomysł dotyczący superżołnierzy. Kompletnie nie pasuje to do Metra. I tak, wiem, że w Metro 2033 też było nieźle. Ale tam były niebezpieczne mutanty, człowiek, który został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Za to w Ciemnych Tunelach mamy laboratoria, niecne eksperymenty złych doktorów, plany, które zakładają ekspansję na powierzchnię... litości. Ale mimo wszystko, nie jest to fabuła okropna. Co więcej, potrafi wciągnąć, zainteresować. Moim zdaniem zawiódł wybór tematyki, która może i jest interesująca, lecz bardziej by pasowała do książki sensacyjnej, niż postapokaliptycznego świata gdzie wszyscy ledwie wiążą koniec z końcem.

Teraz przechodzimy do bohaterów. Już zacieram kopytka i ucieszona oblizuję usta...

Bohaterowie są. I tyle. Książka jest napisana narracją trzecioosobową. Narrator jest wszechwiedzący, może opisywać uczucia wszystkich bohaterów. Autor jednak tego nie wykorzystał. Książka skupia się bardziej na przemyśleniach głównego bohatera, podczas gdy o charakterze postaci pobocznych świadczą ich wypowiedzi, zachowanie, co przez wzgląd na długość książki, wielkość czcionki (im większa, tym mniej tekstu do czytania na stronie) nie pozwala wyrobić sobie porządnego zdania. Anatolij jest postacią ciekawą, mimo iż odrobinę głupiutką. Ma jednak jedną ciekawą cechę, o której powiem później. Tola zwraca uwagę na dziwne zachowanie Nikity, lecz nie próbuje z nim zrobić czegoś więcej. Nikita coś kręci, prowadzi grupę na stację, potem na spotkanie gdzie jakiś facio chce omówić wszystko przy jedzeniu. Co robi grupa? Jedzą. Tola jest zaintrygowany pojawieniem się Michaiła, który, jak się później okaże, jest jednym z antagonistów, lecz zamiast dać kolegom jakiś cichy, ale zrozumiały znak, że lepiej nie jeść, to postanawia usiąść razem z nimi, i samemu rozważać scenariusze, które mogą spotkać jego i resztę drużyny. Jakiś kulawy stary dziad łazi tunelami, żuje zielsko, i każe opuścić broń - Anatolij opuszcza. Z czasem bohater się zmienia, do wykonania zadania dochodzi chęć zemsty, lecz ja miałam trudności z wyłapaniem tego. Jest to zwyczajnie niezbyt dobrze oddane. Oprócz Anatolija jest też Krab, postać pojawiająca się bardziej w połowie książki. Jest on odrobinę nieudanym elementem komicznym. Krab jest ubrany jak gościu, który próbuje udawać mafioza. Wiecie, płaszcz, kapelusz... Optymista, często błaznował, pod koniec pojawia się jego metamorfoza, podczas której bezinteresownie postanawia pomóc dla głównego bohatera. Można go lubić, można go nienawidzić, ja byłam do niego nastawiona raczej pozytywnie.

Są to chyba jedyne postaci, o których można napisać coś więcej. Pamiętacie grupę głównego bohatera? Oni nie istnieją. Serio. Mam taką teorię, że Anatolij ciągnął za sobą taczkę, na której postawiono kilka kartonów wyciętych na kształt ludzkich sylwetek i opisanych imieniem. No, oprócz Koli, chociaż mu do płaskiego kartonu wiele nie brakowało. Dlaczego te postaci nie istnieją? Ponieważ tak jest. Niby gdzieś siedzą, niby gdzieś idą, ale nie ma żadnych rozmów między nimi. Raz czy dwa któryś z nich coś powiedział, Kola trochę poudawał Karatekę. Inne emocje jak zwrócenie uwagi na dziwny dźwięk lub jedzenie były wykonywane przez wszystkich na raz. Nie dziwi więc fakt, że trudno było przejąć się ich stratą. Po wielkiej wyżerce bohaterowie postanowili uciec, lecz szybko ich ścięło. Postanowiono zrobić z nich superżołnierzy. Kola od razu zaczął walczyć, więc go załatwili, Tola był odporny (OCZYWIŚCIE!) więc go wywalili tam gdzie Kolę, czyli na śmietnik. Grupa Anatolija pojawia się pod koniec, gdzie Tola musi z nimi walczyć. Tu też nie mają oni wielu rzeczy do zrobienia, oprócz śmierci. Gdy jeden z nich rozpoznaje Anatolija, Krab musi wszystko zepsuć, po czym sam ginie, zabrany przez jakiegoś latającego mutanta i zrzucony z wysokości.

Oprócz grupy kartonów pojawia się też Arszynow. Facet lubi rozwalać, strzelać, jest przyjacielem Anatolija. Da się go lubić, mimo iż pojawia się na początku i na końcu. Pojawiają się też główni źli, czyli Michaił Andriejewicz i Nikita. Ten pierwszy to typowy wzór na złego doktora numer 126. Przy pierwszym spotkaniu mówi o tym, jak wielki i w ogóle super jest komunizm, później okazuje się profesorem Korbutem - tym, co stoi za wszystkimi eksperymentami. Cieszy się i zaciera łapy na widok nowych obiektów do eksperymentów. Typowy elegancik, nosi długie włosy, podczas wyżerki strzela typową gadkę, jaka to frakcja komuchów jest super. Nikita to brzydki, paskudny, głupi i obleśny grubas, przydupas Michaiła. Jednak gdy już przychodzi co do czego, to potrafi np. piznąć Anatolija tak, że ten traci przytomność. Ich dwóch czekaj jednak śmierć pod koniec opowieści.

Jest też Jelena, miłość Anatolija, którą poznaje na stacji komunistów. Młoda Komsomołka, ślepo wierzy w ideologię komunistyczną, pod koniec książki strzela też durną gadkę, o czym będzie później.

Pojawiają się też postaci poboczne takie jak dowódca satanistów nazywany Szponem, Król złodziei oraz dowódca pokojowo nastawionych mutantów. Pełnią oni jednak rolę taką jak NPC w grach MMORPG. Zachodzisz do takiego, on ci strzela gadkę, daje nowy znacznik na mapie, a my ruszamy dalej. Najbardziej jest to widoczne w przypadku dowódcy mutantów, Dżabdara. Jest to "człowiek wąż", którego postać nie jest pokazana, gdyż znajduje się w ciemnym rogu pokoju. Mimo ciekawego pomysłu pojawia się ledwie na kilka stron, by wskazać dalszą drogę dla głównego bohatera.

Mimo tych wad znalazło się miejsce dla plusa. I to jakiego! Anatolij nie daje sobie w kaszę dmuchać. W Ciemnych Tunelach nie ma sytuacji, gdy bohater patrzy na czyjąś krzywdę, i stara się to przetrzymać, zignorować dla dobra misji. Na stacji satanistów, gdy jeden ze strażników postanawia oddać mocz na ludzi, którzy są zmuszani do niewolniczej pracy przy kopaniu gigantycznej dziury, Anatolij rzuca się na niego, i spycha w dół, co kończy się śmiercią strażnika. Na stacji faszystowskiej staruszek, który naraził się faszystom, jest używany jako przestroga dla tych, którym "zbiera się na żarty". Zostaje przykuty łańcuchem i traktowany niczym zwierzę. Anatolij ma ochotę zaatakować, zabić wszystkich. Gdy później ponownie pojawia się na tej stacji, obija faszystę tak, że ten nie może ustać. Jest to według mnie wielka zaleta. Bohater robi to, co myśli. Nie ma tu czegoś takiego, że postać "dobra" potrafi zignorować czyjeś cierpienie. WIELKI PLUS!

Przechodzimy do języka. Szczerze mówiąc, o języku nie umiem wiele powiedzieć, chyba że jest tak słaby jak w Enklawie. Tutaj język nie jest nie wiadomo jak super, nie jest jednak beznadziejny. Opisy nie są zbyt krótkie ani zbyt długie, uczucia głównego bohatera są ciekawie opisane, na prawdę miło było czytać fragmenty, gdy Anatolij kogoś obijał. Nie przechodzi to jednak w zbytni patos, czy rozległe opisy niczego.

Przyjemność z czytania... Czytając tę recenzję można dojść do wniosku, że niezbyt mi się spodobały "Ciemne Tunele". Nic bardziej mylnego! Nie jest to książka idealna, powiedziałabym wręcz, że do ideału jej daleko. Ale czytanie jej sprawia przyjemność. Nie jest to jednak przyjemność "Guilty Pleasure", gdy ogląda się beznadziejny film, czując przyjemność z oglądania chłamu. Nie. Z początku myślałam, że dam "Ciemnym Tunelom" góra 4/10, a tutaj się okazało, że wyliczona średnia zbliża się do 6/10 i musiałam lekko zmniejszyć oceny, gdyż okazało się, że mimowolnie dawałam zbyt wysokie i ostatecznie ocena wynosiłaby zawyżone 7/10. Nie jest to głęboka książka, ale mimo wszystko czytanie jej daje mi przyjemność, zaciekawienie.

Mówiłam jednak o Jelenie, dziewczynie, w której zakochał się Anatolij. Gdy bohaterowie uciekają zabytkową lokomotywą, są gonieni przez komunistów. Lokomotywa ciągnie jednak za sobą trumnę z Leninem. Pomijam to, jak doszło do tego, że Lenin się tam znalazł (Musieliby go wyciągnąć z mauzoleum, ale... jak ciało mogło wytrzymać 20 lat bez prac konserwacyjnych itp.?). Ważne jest to, że zapewnia ona bohaterom ochronę, gdyż komuniści muszą uważać, by nie uszkodzić trumny. Jelena jednak prosi Anatolija, by trumnę odczepił, gdyż ona "Wciąż w niego wierzy". W Lenina znaczy się, nie Anatolija... tak czy siak była to scena głupia, i lepiej by było, gdyby jej nie było.

Podsumowanie - mimo iż książka ma wady, do których należy słaba fabuła lub nieciekawi bohaterowie (głównie poboczni), to wciąż jest ciekawą pozycją. Nie jest to książka bardzo ambitna, lecz stanowi miłą lekturę dla osób, które liczą na coś interesującego, a przy tym nie są przesadnie surowe w ocenie.

Do tej recenzji zabierałam się już kilka miesięcy temu. Mimo iż przeczytałam tę książkę prawie rok temu, to dopiero teraz naszła mnie jakaś ochota, by ją wreszcie zrecenzować.

Recenzja zawiera spoilery. Nie czytaj, jeśli nie chcesz sobie zepsuć zabawy.

Uniwersum Metro 2033 to projekt autorstwa Dmitrija Głuchowskiego. Stanowi on rozszerzenie świata przedstawionego w Metro...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewdiepie zna chyba każdy. Jego kanał jest "tylko" na 5 miejscu w rankingu subskrybcji, ale gdy zwróci się uwagę, że kanały z miejsc 1-4 są kanałami "ogólnymi" (Na przykład 1 miejsce - #Muzyka), to wychodzi na to, że Pewdiepie jest najbardziej znanym Youtuberem świata. Według mnie jednak duża popularność nie przekłada się na jakość. Nigdy nie śmieszył mnie gościu, co darł gębę do beznadziejnego straszaka, a do ludzi, co wrzucają po kilka filmów na dzień to już tak "instynktownie" mam dystans. Rozumiem jakieś vlogi, sama lubię gadać, więc, zamiast siedzieć przed kompem i tłumaczyć samej sobie różne rzeczy to lepiej wziąć kamerę, i na gadaniu zarobić, co nie? Nie rozumiem jednak, jak można dawać po kilka filmów z gier, które trzeba obrobić w odpowiednim programie itp. Zdaję sobie sprawę, że tacy ludzie robią filmy "na zapas", ale...

No ale nic... jest "książka" do zrecenzowania. Jak już pewnie wywnioskowaliście, za Pewdiepie nie przepadam. No ale książki a gry to coś zupełnie innego, więc gdyby była dobra, to bym ją polubiła, nie zwracając uwagi na "gamingowe" życie twórcy. No ale czy dobra jest?

Nie.

Zacznijmy od okładki. Cienka okładka, ale jak dla mnie zrobiona z dobrej jakości materiału. A na okładce - minimalizm. Nie no, lubię coś takiego, ale tu wygląda to tak, jakby zwyczajnie nie było pomysłu na okładkę. Napis "Ta Książka cię kocha" ze szczerzącym się serduszkiem zamiast litery "o", nick autora (Pewdiepie podpisał się nazwą z Youtube, nie imieniem i nazwiskiem). Z tyłu standardowe teksty, zachwalające "książkę". Od razu do głowy przychodzą najczarniejsze myśli, bo wygląd tej "książki" przywodzi na myśl takie "bestsellery" jak "Zniszcz ten dziennik" lub "To nie książka". No nic, otwieramy...

Tak, dobrze myślicie. To jest TEN typ książki - droga jak cholera, mająca mało treści, masę obrazków. Nie mam nic przeciwko książkom motywującym, przepełnionym cytatami, ale tu ta "motywacja" trochę nie wyszła.

Na pierwszych stronach wita nas kompilacja zdjęć różnych ludzi. Na wielu pojawia się tekst "Duck is coming". Kaczki przewijają się przez całą "książkę", uczestnicząc w jakichś nieśmiesznych żartach z kwakaniem. Na kolejnej stronie mamy zdjęcie naszego Pewdiepie, a obok tekst w stylu "Dlaczego napisałem tę książkę wzór numer 9732". Przyznam się, że nie pamiętam dokładnie, co tam było napisane. Było coś o tym, że na Tweeterze fan Pewdiepie umieścił jakiś cytat, co zainspirowało naszego Szweda do napisania "książki". Dalej standardowe gadanie o tym, jak to bardzo chce nas zmobilizować, zmotywować, i jak to fajnie, że postanowił podzielić się z nami swoimi mądrościami. Nie no, fajnie, ciekawi mnie jakie mądrości znajdę...

No i tutaj przechodzimy do treści. Nie wiem, czy można przeklinać w opiniach na Lubimy Czytać, więc postaram się nie przesadzać, chociaż mnie ciągnie.

Treść to... kupa. Ogólnie to na każdej stronie jest obrazek, i do tego cytat. Ładne obrazki i normalne, choć "oczywiste" mądrości mieszają się z czymś, co demotywuje, i paskudnymi rysunkami. Mądrości dobre są zwyczajnie oczywiste, i są to zazwyczaj "Nie przejmuj się hejterami", "Hejterzy mogą kwakać", "Inni ci mówią, że jesteś brzydki, ale ty jesteś piękny". Nic ciekawego, nic nowego. Sama oczywista oczywistość, która mówi oczywiste rzeczy, by nie przejmować się wrednymi ludźmi, by mieć dobre zdanie o sobie. Mówiłam jednak, że "normalne" mądrości mieszają się z tymi "złymi". Przygotowałam sobie kilka przykładów:

- "Nie bądź suką" - ze zdjęciem Dalmatyńczyka, który karmi młode.
- "Nie jesteś zły inni są po prostu lepsi" - Jak to miało kogokolwiek zmotywować?
- "Ważne abyś kochał siebie bo nikt inny tego nie zrobi" - Rozumiem, można to różnie interpretować, ale... to, że "nikt inny tego nie zrobi" jest trochę... przesadzone. Moja dziewczyna, siostry, rodzice to osoby, które mnie kochają.
- "Nie możesz umrzeć jako dziewica jeśli tak jest spieprzyłaś życie" - Ze zdjęciem nagrobka ze ślimakiem. Czyli najważniejszą rzeczą w życiu jest szybka strata dziewictwa...
- "Więc zaakceptuj że jesteś" - Pomijam już to, że sam cytat sam w sobie jest dziwny, wygląda jakby przed "Więc zaakceptuj" miało być coś jeszcze. To, co mnie zwyczajnie obrzydziło to zdjęcie kibla, w którym znajduje się zakręcona kupa, taka w stylu kreskówkowych, z "zawijasem" na szczycie.
- "Maybe senpai isn't noticing you for a reason." - Tekst nawiązuje do anime. Wśród fanów itp. jest taki "mem", a mianowicie "Senpai, notice me!". Ogólnie w tym cytacie chodzi mniej więcej o to, że "A może twój wymarzony chłopak ma powód, by cię ignorować?".
- "Don't cry over spilled milk. Cry over how sad your live is" - "Nie płacz na rozlanym mlekiem. Płacz nad tym, jak smutne jest twoje życie.". Co do cholery?!

Orłem z ortografii nie jestem, ale też widziałam, że coś jest nie tak. I było - brak przecinków. Tam gdzie przecinki miały być, nie było ich w ogóle. Wybornie.

Tak więc widać jaką jakość ma to "dzieło". 35 złotych za "książkę", która będzie cię jechać, jak chce. Może Pewdiepie naoglądał się Amerykańskich filmów, gdzie jedna z postaci obraża głównego bohatera, co daje mu siłę, by walczyć dalej? Nie, tak to nie działa. Rozumiem, że to może być jakaś satyra, ironia, ale wtedy takiej "książki" nie można nazwać "motywacyjną". Jestem przeciw wydawaniu tego typu syfu. Może warto zmienić tytuł? Mam kilka propozycji:

- "Ta książka cię nie kocha"
- "Książka dla masochistycznych emo"
- "Ta książka kocha cię, gdy chce"

Pewdiepie zna chyba każdy. Jego kanał jest "tylko" na 5 miejscu w rankingu subskrybcji, ale gdy zwróci się uwagę, że kanały z miejsc 1-4 są kanałami "ogólnymi" (Na przykład 1 miejsce - #Muzyka), to wychodzi na to, że Pewdiepie jest najbardziej znanym Youtuberem świata. Według mnie jednak duża popularność nie przekłada się na jakość. Nigdy nie śmieszył mnie gościu, co darł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli ktoś czytał mój profil, to wie, że jestem homo. Pewnego dnia moja druga połówka zakupiła mi tę oto książkę. Miałam już na parapecie dwie części Metro, na okładce Enklawy napis "Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w bestsellerach Metro 2033 i Igrzyska śmierci", więc czemu by nie kupić. Szczególnie że księgarnia akurat zrobiła sporą przecenę.

Niektórzy mówią, że związki homoseksualne są nietrwałe.

To nieprawda. Nasz związek przetrwał pojawienie się "Enklawy" w naszym domu.

Recenzja zawiera dużo spoilerów. Jeśli nie chcesz sobie niszczyć zabawy - nie czytaj.

Zacznijmy może od okładki i ogólnego wyglądu książki. Początek nie zapowiada nic złego. Pomijam sporą cenę detaliczną, wszystkie książki są drogie. Z przodu skrzyżowane dwa miecze bez rękojeści, tytuł, nazwisko autorki, szponiasta dłoń jakiegoś potworka w prawym dolnym rogu. Z tyłu przedstawiona jest ta sama kratka co z przodu, ale bez broni oraz tytułu książki wraz z nazwiskiem. Potworek wyciąga dłoń ze środka, po kratce spływają kropelki krwi. Z początku wygląda to bardziej jak okładka jakiejś książki... fantasy. Miecze, czcionka... czyżby postapokalipsa w średniowieczu? Tak czy siak, okładka wygląda ładnie. Wyglądałaby naprawdę nieźle jako np. plakat.

Tekst na okładce głosi "Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w bestsellerach Metro 2033 i Igrzyska śmierci.". Nie wiem, czy to miał być jakiś chwyt marketingowy, czy może jakiś żart. Myślę, że po prostu wzięli pierwszą lepszą recenzję z Amazona, wycięli fragment, który zawiera porównanie do jakichś dobrych książek i wrzucili na okładkę. Igrzysk śmierci nie czytałam, czytałam za to Metro 2033. Jeśli chodzi o Igrzyska... miłość jakaś jest, więc Igrzyska można uznać za zaliczone. A Metro... z Metro 2033 to jest jedynie wredna zrzynka. O tym później. Jeśli zamierzasz kupić tę książkę tylko ze względu na to, że oczekujesz czegoś w stylu Metro, to tutaj nie masz czego szukać. Rozważania, filozofowanie przy wódce, zwroty akcji - nie tutaj.

Z zewnątrz prezentuje się nieźle. A jak jest wewnątrz?

Narzekanie czas zacząć...

Zacznijmy od założeń świata. Było... coś. Serio. Nie wiadomo jak doszło do tego, że ludzie są zmuszeni do mieszkania w tytułowych "Enklawach". Po prostu coś było, jakaś wojna, jakaś apokalipsa, nie interesować się. Z tego, co wiem, co nieco na ten temat jest napisane w innej książce tej samej autorki. Ludzie mieszkają pod ziemią, w Enklawach. Tutaj też pojawia się zrzynka z Metro 2033 - Mimo iż nie jest powiedziane wprost, gdzie mieszkają ludzie, to niektóre fragmenty wskazują na to, że akcja dzieje się w... metrze.

Enklawy znajdują się prawdopodobnie na stacjach, lecz to też nie jest powiedziane wprost. W ogóle... nic tu nie jest powiedziane wprost. Gdzie są enklawy, czym są te całe podziemia, co doprowadziło do takiego stanu rzeczy. Założenia fabuły rozsypują się już na samym początku, a niewiedza o świecie otaczającym bohaterów zwyczajnie denerwuje. W Enklawie nie masz imienia. Mówią do ciebie po numerze. Dopiero gdy osiągniesz 15 lat, rozstawiają przed tobą jakieś klamoty, nacinają ci ramię, i ten przedmiot, na który spłynie krew, staje się twoim imieniem. Stąd takie imiona jak Naparstek, Kamień, Karo. To trochę dziecinne, ale na samą myśl o tym, że ktoś mógłby nazywać się np. Nocnik, poprawiał mi się humor. W Enklawie prawie nikt nie żyje dłużej niż te 20 lat. Robią ci wielką imprezę, nadają imię, a po 5 latach umierasz. Autorka jednak nie powiedziała dlaczego. Jakaś choroba? Może tych, co skończyli 20 lat wysyła się wgłąb tuneli na pewną śmierć? Nie interesuj się, czytaj.

Całą Enklawą rządzi starszyzna, która składa się z kilku osób. Dowodzą oni wszystkimi, robią, co chcą. Mimo iż zbliżają się do tych 20 lat (Być może nawet są starsi) popełniają głupie decyzje. Chyba najlepszym przykładem jest to, że gdy jedna z enklaw została zmasakrowana przez "Dzikich", starszyzna ma to gdzieś. Niby wielu mieszkańcom nie podoba się to, jak postępuje starszyzna, ale nawet nie myślą o tym, by ich obalić. Bawią się w jakieś konspiracje, zamiast zaatakować trójkę idiotów i przejąć władzę.

Jednak to nie wszystko. Podczas gdy w metrze wszyscy męczą się, walcząc z Dzikimi, szukając pożywienia, na powierzchni da się normalnie żyć. Mimo to starszyzna opowiada wszystkim bajki, że na powierzchni jest tylko śmierć. Czemu? Po co? Jaki w tym sens?

Żeby nie było zbyt negatywnie... w "Enklawie" nie ma broni palnej. Ludzie żyją jak dzikusy, tańczą przy ognisku, robią jakieś przepychanki w świetle ognia. Walka odbywa się tu za pomocą noży, pałek, kijów. Nie przepadam za czymś takim, o wiele bardziej podoba mi się broń palna, nawet jeśli są to np. muszkiety. Doceniam jednak niecodzienny pomysł. Z czasem, gdy bohaterowie wychodzą na powierzchnię, głupot jest jakby mniej. Krótko mówiąc - świat jest. Pełen idiotyzmów, głupot, braku logiki, ale jakiś jest. Przynajmniej to.

Teraz o bohaterach. Główna bohaterka, Karo jest zwyczajnie... irytująca. W pewnym momencie zabujała się w swoim koledze, Cieniu, i teraz każda inna dziewczyna, co z nim gada jest potencjalną rywalką w walce o serce biedaka. Przyjaciółka Cienia chce z nim dłużej pogadać? Pewnie chce chłopaka zabrać, wredna małpa! Karo też wie bardzo mało o otaczającym ją świecie. Rozumiem, narracja pierwszoosobowa, narrator nie jest wszechwiedzący, ale jest to zwyczajnie wkurzające. Także sam Cień nie jest jakimś interesującym bohaterem. Szczerze mówiąc, to nie pamiętam zbytnio jak się zachowywał, co robił. Był jednak o wiele ciekawszy od Karo. W późniejszej części dołącza do nich Tegan, a jeszcze później - Stalker. Tegan jest według mnie chyba najciekawszą postacią z tej książki. W porównaniu do Karo i Cienia nie darzyła Stalkera zaufaniem, głównie dlatego, że była niewolnicą jego, i jego gangu. W porównaniu do reszty ma jakiś charakter, własne zdanie. Stalker to taki stereotypowy bad boy. Dzikus, potrafi się lać, miał swój gang, "Wilki" (O ile grupę dzieciaków wyjących do księżyca można nazwać gangsterami), z czasem pokazuje swoją dobrą stronę. Wtedy też pojawia się trójkąt romantyczny. Karo kochała Cienia, ale Stalker nauczył ją lepiej walczyć i do niej ładnie mówił, zabujał się w niej... wiadomo, stereotypowy trójkąt, dziewczyna nie może wybrać między dwoma chłopakami, dwóch chłopaków zabujało się w jednej dziewczynie, dwuznaczne sytuacje. Bohaterowie to w sumie grupa płaskich kartonów, na których ktoś napisał parę cech, którymi postać ma się odznaczać. Jedynie Tegan jest z odrobinę wypukłego kartonu, jest lepiej wycięta, bo w porównaniu do reszty przejawia odrobinę inteligencji.

Teraz język. Jest on bardzo... prosty. Chyba najbardziej denerwowało użycie słowa "mięso". Mięso było słowem uniwersalnym, którego można było użyć w stosunku do martwego mutanta, pieczącego się nad ogniskiem... mięsa, lub zwierzaka w sidłach. Rozumiem, że to tak jak w grach RPG, zwierzaka się zabija, wypada mięso? Opisy są. Czasem ciekawe, czasem beznadziejne. Opisy walk głównie polegają na tym, że Cień i Karo stają do siebie plecami niczym bohaterowie Army of Two, i osłaniają się nawzajem. Rachu ciachu, i po strachu. Walki można opisać w jednym zdaniu - Cień/Stalker i Karo stają do siebie plecami, i tańczą swoimi sztyletami, po czym wygrywają, bo mają mięso w brzuchu. Ogólnie język jest niezwykle prosty, co w połączeniu ze średniej wielkości czcionką sprawia, że książkę tę można skończyć bardzo szybko.

Inne głupoty, które trudno mi zrozumieć:
- Tegan od początku nie darzyła Stalkera zaufaniem, wręcz się go bała. Karo jednak nie mogła pozwolić na to, by członkowie grupy sobie nie ufali. Zażądała, by Tegan i Stalker sobie przebaczyli. Problem w tym, że chłopak nie miał czego wybaczać dla dziewczyny, a z paru fragmentów wywnioskowałam, że Tegan była przez gangsterów Stalkera... gwałcona. Wielokrotnie. "No, zgwałcili cię wiele razy, no to podajcie sobie rękę na zgodę i powiedzcie ładnie "przepraszam"."
- Gdy dawna przyjaciółka Cienia, Pearl, zostaje zjedzona przez Dzikiego, Cień mówi coś w stylu, że to jego wina, a później wszystko wraca do normy, ignoruje jej śmierć, już o niej prawie nie wspomina.
- Chyba najbardziej epicki tekst w całej książce - "Jest tam kto? Widziałem dym. Jeśli nie ma macie złych zamiarów, odezwijcie się. A jeśli macie, ruszam stąd, cobyście mnie nie dogonili"
Nie ma to, jak poinformować potencjalnych agresorów o tym, że zamierzamy uciekać, jeśli mają złe zamiary.

No i dochodzimy do końca recenzji. Czy książka mi się spodobała? Z recenzji można wywnioskować, że niezbyt. Dla mnie była jednak po prostu czymś, co można przeczytać, a później o tym zapomnieć. Jak chce się przeczytać cokolwiek, nie ma się niczego do roboty, to można śmiało kupić, ale najlepiej trafić na jakąś przecenę, bo 32,90 to moim zdaniem troszkę dużo. Moim zdaniem na niekorzyść tej książki podziałało to, że to książka... młodzieżowa. Według mnie postapokalipsa średnio idzie w parze z prostą, zrozumiałą dla nastolatków narracją. Dla fanów postapokalipsy nie polecam, bo niektóre głupoty potrafią doprowadzić do gorączki, dla osób, które chcą rozpocząć przygodę z postapokalipsą też nie, bo jest duża szansa, że "Enklawa" ich odrzuci od tego gatunku. Najlepszym adresatem wydaje mi się właśnie młodzież. Być może młodsze osoby podejdą do tej książki o wiele cieplej.

Jeśli ktoś czytał mój profil, to wie, że jestem homo. Pewnego dnia moja druga połówka zakupiła mi tę oto książkę. Miałam już na parapecie dwie części Metro, na okładce Enklawy napis "Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w bestsellerach Metro 2033 i Igrzyska śmierci", więc czemu by nie kupić. Szczególnie że księgarnia akurat zrobiła sporą przecenę.

Niektórzy mówią, że...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Socks_Chaser

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
6
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
7
razy
W sumie
wystawione
5
ocen ze średnią 4,0

Spędzone
na czytaniu
30
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]