rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Jak byłam młodsza i chodziłam jeszcze do szkoły, bardzo popularne było stwierdzenie „masz ADHD” w stosunku do dziecka, ale tez dorosłych, którzy mieli sporo energii. Generalnie jak ktoś się ćpał* bardziej niż inni, no to cyk, diagnoza. Wydaje mi się, że takie stwierdzenie miało jednak częściej pozytywny wydźwięk, mało kto się obrażał, większość się raczej śmiała. Tylko tu bardzo nie ma się z czego śmiać. Była nawet taka moda na koszulki, szczególnie w nadmorskich budach, taka śmieszna pamiąteczka z wakacji, koszulka z napisem ADHD, jeszcze na kształt AC/DC. To było podwójnie bezczelne. Bardzo nietaktowne, wręcz niegrzeczne. Osobiście nie spotykam się z takim stwierdzeniem od dłuższego czasu, dlatego używam formy przeszłej, ale pewnie można to jeszcze gdzieś usłyszeć. W każdym razie trochę lat wstecz, określenie osób z adhd faktycznie ograniczało się czysto do oceny nadpobudliwości, a w tym wszystkim, chyba najbardziej ignorowało się dzieci, które wystarczająco cierpiały z powodu zaburzeń, a dokładano im jeszcze pretensje społeczeństwa. „Niegrzeczne” autorstwa Jacka Hołuba pokazuje, że na przestrzeni lat bardzo niewiele się zmieniło, dalej mało w nas zrozumienia, a czasem brakuje nawet próby. Podobnie jest z autyzmem i zespołem Aspergera, o których też jest mowa w tym reportażu. Bardzo ważny temat, dla wszystkich. Dla dzieci, dla ich dobra. Dla rodziców, dorosłych. Jest kilka braków, kilka błędów, a historię są jednak bardziej rodziców niż dzieci, ale to dobry początek. Sami rodzice wspominają w tekstach, jak ciężko dzieciom rozmawiać z obcymi, więc zakładam, że oddanie im głosu w reportażu nie było takie proste. Doceniam, że mogliśmy spotkać się z przedstawieniem problemu z różnych perspektyw, nie tylko matki. Mimo wszystko, reportaż wart uwagi. Pokazuje jaki ogromny to problem. I nie mam na myśli tutaj tytułowych zaburzeń, a braku zrozumienia i akceptacji społeczeństwa.

Zabrakło mi natomiast punktu widzenia osób, które korzystają ze szkół specjalnych, gdzie te zaburzenia są silniejsze, niż w poruszanych tutaj historiach. Ostatnimi laty świadomość i diagnozowanie autyzmu i zespołu Aspergera wzrosła, a ośrodki zajmujące się dziećmi są coraz lepiej wyspecjalizowane. Są placówki, które robią bardzo dobrą robotę i dziećmi zajmują się osoby wykształcone, przeszkolone i o odpowiedniej empatii. Osoby, które chcą pomóc. Może warto pokazać, że takie miejsca nie są już uwłaczające i nie „zamyka się tam dzieci dla spokoju”. W reportażu są dzieci, które chodzą do normalnej szkoły, ewentualnie mają nauczanie indywidualne. Bardzo dobrze, absolutnie tego nie neguje. Niech społeczeństwo uczy się funkcjonować razem, ale są przypadki, gdzie zaburzenie jest tak silne, że to nie działa, po prostu. Brakuje mi pokazania tutaj, że nie ma w tym nic złego, że dziecko nie chodzi do zwykłej szkoły, że nie jest z tego powodu gorsze. To też ważne, takie dzieci również mierzą się z oceną społeczeństwa, do której nie powinno dochodzić. Nie tylko w szkole jest strasznie, na świecie jest strasznie.

*w poznańskiej gwarze jest stwierdzenie, że ktoś sie ćpa, to sie tak rzuca, pasuje tutaj

Jak byłam młodsza i chodziłam jeszcze do szkoły, bardzo popularne było stwierdzenie „masz ADHD” w stosunku do dziecka, ale tez dorosłych, którzy mieli sporo energii. Generalnie jak ktoś się ćpał* bardziej niż inni, no to cyk, diagnoza. Wydaje mi się, że takie stwierdzenie miało jednak częściej pozytywny wydźwięk, mało kto się obrażał, większość się raczej śmiała. Tylko tu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi Agnieszka Pajączkowska, Aleksandra Zbroja
Ocena 6,6
A co wyście my... Agnieszka Pajączkow...

Na półkach: , ,

Ta książka ma w sobie tyle informacji, że gdybym wsiadła na rower i przejechała się przez okoliczne wsie mogłabym dowiedzieć sie dokładnie tego samego. Zabrakło mi czegoś "wow" w tej książce. Przez całą lekture miałam wrażenie, że panie redaktorki z miasta gdzieś tam jednak próbują przemycic miejski szyk, za to panie ze wsi próbują dopiec leniwym miezczuchom i każda ze stron zarzeka się, że wcale tak nie jest. Momentami byłam delikatnie rozdarta, czy mi się podoba to co czytam, czy jednak mnie odrzuca.
To jest bardzo ciekawy temat i troche szkoda, że wyszło tak delikatnie. Książka jest tak na dobrą sprawe czytanką na jeden wieczór. Plusem jest kilka historii, które są dość ciekawe, ale jedyne co pozostawiają to sympatie do bohaterek.

Ta książka ma w sobie tyle informacji, że gdybym wsiadła na rower i przejechała się przez okoliczne wsie mogłabym dowiedzieć sie dokładnie tego samego. Zabrakło mi czegoś "wow" w tej książce. Przez całą lekture miałam wrażenie, że panie redaktorki z miasta gdzieś tam jednak próbują przemycic miejski szyk, za to panie ze wsi próbują dopiec leniwym miezczuchom i każda ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam wrażenie, że w tym reportażu jest bałagan. Nie wiem jak to lepiej określić. Jest on po prostu rozmemłany.

Przez całą książkę miałam wrażenie, że to się wszystko kupy nie trzyma. Nie mam tu na myśli historii sióstr, a formę reportażu. Są fragmenty, gdzie szukałam sensu i go nie znalazłam. Czytałam kolejne zdania czekając na coś zaskakującego, poważnego, deprawującego i historia się kończy zostawiając mnie w tym oczekiwaniu. Niektóre z wypowiedzi na siłe próbują być skandaliczne, miałam wrażenie, że wpycha mi się miedzy słowami żal i współczucie, a sama historia nie była w żaden sposób wyjątkowa. Rozumiem, że nie wolno im mówić tego co myślą, opowiadać jak było, a przeszłość dalej zostawiła je w stanie zawieszenia, ale nie widzę też sensu wkładania takiej zwykłej i prostej opowieści o kobiecie, która normalnie żyje w reportaż, gdzie powinny znajdować się historię skrajne. Jeżeli miało to pokazać kontrast życia kobiet, które odeszły od zakonu to ok, ale takich historii bez wyrazu jest tu więcej.
Nie neguję tutaj absolutnie powagi sytuacji. Reportaż dobrze pokazuje jak kobietom odbierany jest głos i poczucie wartości. Jak często oprócz stłamszenia przez zakon obrywają też ze strony rodziny. Muszą mierzyć się z brakiem wsparcia, wytykaniem palcami, wstydem i często odbieraniem godności. Widać, że odchodząc zostają absolutnie z niczym. Nie tylko nie mają rzeczy materialnych, ale często są obdarte z emocji i uczuć. Problem jest taki, że większość z tych rzeczy jest napisana w taki mało wyraźny sposób. Albo wylewa się rozpacz z wypowiedzi od razu, albo trzeba się mocno wczytać i zastanowić nad daną historią, żeby dojść do wniosków. Osobno to działa fajnie, ale w całości reportaż jako książka jest bardzo nierówny, średnio spójny i czasem mało, a czasem przesadnie konkretny.
Może miałam za duże wymagania, bo czytałam ją zaraz po zakończeniu "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie" i ten przeskok w wydarzeń, które momentami zmuszają do odłożenia książki, do historii zawartych w reportażu był na tyle duży, że odczuwam spory zawód. Ale po przeczytaniu uważam, że taki temat zasługuje na coś lepszego.

Mam wrażenie, że w tym reportażu jest bałagan. Nie wiem jak to lepiej określić. Jest on po prostu rozmemłany.

Przez całą książkę miałam wrażenie, że to się wszystko kupy nie trzyma. Nie mam tu na myśli historii sióstr, a formę reportażu. Są fragmenty, gdzie szukałam sensu i go nie znalazłam. Czytałam kolejne zdania czekając na coś zaskakującego, poważnego, deprawującego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

http://zaczytanyplons.blogspot.com/2016/10/2-bezbarwny-tsukuru-tazaki-i-lata-jego.html

Każda z książek Murakamiego mnie zaskakuje, mimo że nie ma w nich nic szokującego. Nie bez przyczyny stał się moim ulubionym autorem. W fantastyczny sposób opisuje problemy zwykłych ludzi, nie obarcza winą całego świata i nie szuka powodu. Jego bohaterowie potrafią rozmawiać, choć często są bardzo małomówni. Najbardziej podoba mi się jednak, że w tym wszechogarniającym spokoju i akceptacji rzeczywistości są oni trochę spontaniczni, często szaleni. Nie ma tam zbędnych informacji, przydługich opisów, wszystko składa się w idealną całość i chociaż wydaje się bezsensu to ma sens.

http://zaczytanyplons.blogspot.com/2016/10/2-bezbarwny-tsukuru-tazaki-i-lata-jego.html

Każda z książek Murakamiego mnie zaskakuje, mimo że nie ma w nich nic szokującego. Nie bez przyczyny stał się moim ulubionym autorem. W fantastyczny sposób opisuje problemy zwykłych ludzi, nie obarcza winą całego świata i nie szuka powodu. Jego bohaterowie potrafią rozmawiać, choć często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna, wyjątkowo nudna książka o porwaniu z irytującymi bohaterami... Myślałam, że zajmie mi ona dzień, góra dwa, a czytałam ją ponad tydzień i w sumie w połowie przestało mnie interesować czy znajdą dziewczynę czy nie.

Bardzo na nią liczyłam, szukając czegoś luźnego na wieczór. Niestety, książka wypada jako thriller bardzo blado.


https://zaczytanyplons.blogspot.com/2016/09/1-w-do-tim-johnston.html#more

Kolejna, wyjątkowo nudna książka o porwaniu z irytującymi bohaterami... Myślałam, że zajmie mi ona dzień, góra dwa, a czytałam ją ponad tydzień i w sumie w połowie przestało mnie interesować czy znajdą dziewczynę czy nie.

Bardzo na nią liczyłam, szukając czegoś luźnego na wieczór. Niestety, książka wypada jako thriller bardzo blado....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Oh. Chciałabym, żeby ta książka okazała sie tylko złudzeniem..

Jeszcze nigdy Link mnie nie zawiodła. A tutaj? Zero napięcia.. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autorka sama pokazała nam kto jest mordercą, żeby uniknąć komentarzy "wiedziałam w połowie książki kto zabił".

Bohaterowie też wyszli jakoś irytująco.

Rozumiem, że jest to powieść z 2002 roku, ale te wcześniejsze (np. Dom sióstr) też były lepsze. Troche całość wygląda jak z jakiejś dramy dla emerytek. Jestem w szoku i to niestety nie ze względu na fabułę.

Oh. Chciałabym, żeby ta książka okazała sie tylko złudzeniem..

Jeszcze nigdy Link mnie nie zawiodła. A tutaj? Zero napięcia.. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autorka sama pokazała nam kto jest mordercą, żeby uniknąć komentarzy "wiedziałam w połowie książki kto zabił".

Bohaterowie też wyszli jakoś irytująco.

Rozumiem, że jest to powieść z 2002 roku, ale te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niby jest okej, szybko się czyta, ale..
1) już na samej okładce okłamują nas dwa razy. Pierwszy to "odwracasz się, twoje dziecko znika"co nijak ma się do fabuły, bo było zupełnie inaczej :D co zresztą napisali z tyłu książki. Drugi "..porywający.." (trochę śmieszek, bo książka jest o porwaniu), jeżeli weźmiemy to w odniesieniu do fabuły, to po takiej rekomendacji oczekuję, że porwie mnie w całości, a nie 40 stron pod koniec. Całe 7 dni to delikatna nuda.
2) na okładce jest spoiler, niewielki.. ale jest! TYTUŁ! Co tam się stało.. W oryginale powieść to "Burnt paper sky". Na końcu w części od autorki pojawia się "Spopielone niebo". Na okładce jednak jak stoi "Dziewięć dni" co trochę odbiera radość czytania. Mamy prawie 80 stron do końca książki i rozdział "dziewiąty dzień" i wiemy, że to ostatni. Akcja się kończy, bo mówi nam to sama okładka.. a niepotrzebnie.
3) Męczy mnie jeszcze kolor włosów chłopca, ale to już się czepiam :D Na stronie 28 Ben ma "zmierzwione jasne włosy", na stronie 474 ma "piaskowe włosy". Okej, mamy to! Kiedy jednak na stronie 38 zaczynają szukać chłopca to podają, że "ma ciemnobrązowe włosy". Mogę się mylić, ale ciemnobrązowy dla mnie koło piaskowego nie stoi :D

Bardzo podoba mi się okładka. Długo się zastanawiałam czy jest sens kupować tę książkę, ale wizualnie spodobała mi się na tyle, że zaszalałam.

Cała historia nie jest odkrywcza w żaden sposób, mamy zaginięcie chłopaka i poszukiwania. Niczego więcej od fabuły nie oczekiwałam. Trochę męczy mnie kolejny policjant z depresją, ale może po prostu ostatnio na takich trafiam. Było kilka momentów, gdzie chciałam szybciej przekładać kartki, żeby się już dowiedzieć co się dalej będzie działo, ale co z tego, jak zaraz po takim fajnym momencie mamy znowu 3o stron o niczym.

Coś luźnego/szybkiego na wakacje/do herbatki -okej.
Wciągający kryminał -średnio.

Ale autorkę będę uważnie śledzić, bo całokształt był okej. Wstawki ze stron internetowych były ciekawe, natomiast wstawki z psychologiem męczące. Mamy 1:1, zobaczymy co będzie dalej :)

Niby jest okej, szybko się czyta, ale..
1) już na samej okładce okłamują nas dwa razy. Pierwszy to "odwracasz się, twoje dziecko znika"co nijak ma się do fabuły, bo było zupełnie inaczej :D co zresztą napisali z tyłu książki. Drugi "..porywający.." (trochę śmieszek, bo książka jest o porwaniu), jeżeli weźmiemy to w odniesieniu do fabuły, to po takiej rekomendacji oczekuję,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aż boli, że musze postawić Whartonowi 4 gwiazdki. Ale z całej miłości do autora.. coś tutaj nie poszło. Fabuła jest bez szału, momentami bardzo przypomina "Lolite". Ciągłe powtarzanie wyrazów irytuje i nie pozwala się skupić na treści, zresztą nie bardzo jest się na czym skupiać. Całość wypada bardzo blado, a przecież Wharton nawet jak pisze o niczym to pisze przyjemnie. Niestety nie tym razem.

Aż boli, że musze postawić Whartonowi 4 gwiazdki. Ale z całej miłości do autora.. coś tutaj nie poszło. Fabuła jest bez szału, momentami bardzo przypomina "Lolite". Ciągłe powtarzanie wyrazów irytuje i nie pozwala się skupić na treści, zresztą nie bardzo jest się na czym skupiać. Całość wypada bardzo blado, a przecież Wharton nawet jak pisze o niczym to pisze przyjemnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Główna bohaterka jest strasznie irytująca. Wszystko co robi wkurza, to jak mówi, jak taktuje ludzi, jak się zachowuje. Mae doprowadza w tej książce do szału. Pomysł na książkę jest ok, początek jest ciekawy i momentami wciągający ale całość strasznie mnie zmęczyła.

Główna bohaterka jest strasznie irytująca. Wszystko co robi wkurza, to jak mówi, jak taktuje ludzi, jak się zachowuje. Mae doprowadza w tej książce do szału. Pomysł na książkę jest ok, początek jest ciekawy i momentami wciągający ale całość strasznie mnie zmęczyła.

Pokaż mimo to