librumveto

Profil użytkownika: librumveto

Kraków Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 5 lata temu
114
Przeczytanych
książek
124
Książek
w biblioteczce
36
Opinii
148
Polubień
opinii
Kraków Kobieta
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Zawodowo dziennikarka, amatorsko pochłaniaczka książek. Sentymentalna i krytyczna. Uważam, że czas poświęcony na przeczytanie książki nigdy nie jest zmarnowany.

Opinie


Na półkach: ,

O rany, jakie to słabe! To chyba moja pierwsza myśl w trakcie lektury i tuż po niej. "Grzech" jest debiutancką powieścią Maxa Czornyja i, tak jak to bywa u wielu autorów, pierwsza książka wyszła bardzo poniżej przeciętnej. Nie wiem jak reszta, pewnie szybko się nie dowiem, bo na razie Czornyj zniechęcił mnie do swojej twórczości.
Potrafię wybaczyć wiele, ale w kryminałach nie wybaczam przewidywalności, braku polotu i nudy. Wiele mało wnoszących dialogów i opisów. Zahamowana, wlecząca się akcja. Mało wyraziści bohaterowie. Schematycznie poprowadzona historia. Efektem tego wszystkiego było to, że mniej więcej w połowie książki domyślałam się, jak ona się skończy. I nie pomyliłam się.
WIELKIE ROZCZAROWANIE. Niestety...

O rany, jakie to słabe! To chyba moja pierwsza myśl w trakcie lektury i tuż po niej. "Grzech" jest debiutancką powieścią Maxa Czornyja i, tak jak to bywa u wielu autorów, pierwsza książka wyszła bardzo poniżej przeciętnej. Nie wiem jak reszta, pewnie szybko się nie dowiem, bo na razie Czornyj zniechęcił mnie do swojej twórczości.
Potrafię wybaczyć wiele, ale w kryminałach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Według Paula Ekmana i Wallace’a Friesena istnieje około 50 rodzajów uśmiechów i na podstawie każdego z nich można określić, jakie emocje towarzyszą człowiekowi. Czy mówi szczerze? Czy jest zadowolony? A może chce ukryć rozczarowanie? To wszystko ze sporym prawdopodobieństwem da się wywnioskować dzięki układowi mięśni twarzy.

I tak są m.in. uśmiech szczery, uśmiech strachu, uśmiech lekceważenia, uśmiech zdeprymowania, uśmiech flirciarski, uśmiech zakłopotania i uśmiech uległości. Mam wrażenie, że każdy z nich gościł na twarzy Marty, bohaterki powieści „Uśmiech J.” Anety Zamojskiej.

Przeżywa ona prawdziwy życiowy rollercoaster. Chwile bezgranicznej radości przeplatają się z momentami dotkliwego smutku, rozczarowań, zaskoczeń. Chciałoby się powiedzieć, jak to bywa w normalnym życiu.

Treść:

Akcja toczy się wokół losów niejakiej Marty. Poznajemy ją jako nastolatkę u progu życia. Ma wiele planów na przyszłość, a ta rysuje się w jasnych barwach. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli. Napotyka nieprzewidziane trudności i rozczarowania, które zmuszają ją do zmiany priorytetów.

Nie brakuje również wątku miłosnego, który jest jednym z wiodących. Autorka kreśli go w ciekawy, choć w wielu miejscach przewidywalny, sposób.

Część akcji rozgrywa się w Krakowie. Jako rodowita krakuska tylko temu przyklasnęłam. Jednak to wiąże się z pewnymi oczekiwaniami. Uważam, że jeżeli autor decyduje się na realizacje takiego zamysłu, powinien włożyć nieco wysiłku i doskonale wczuć się w klimat opisywanego miasta. Tego Aneta Zamojska nie zrobiła.

Autorka popełniła niewybaczalny błąd, na który każdy krakus jest wyczulony. Chodzi o użycie słowa Starówka w odniesieniu do Rynku, Starego Miasta. Nie bez powodu mówi się, że jeśli w Krakowie ktoś zapyta o Starówkę, to mieszkańcy zrobią wielkie oczy albo skierują go na dworzec PKP i wpakują w pociąg do Warszawy. W Krakowie bowiem NIE MA Starówki, jest właśnie Stare Miasto lub Rynek. Wiem, że osadzenie akcji w Krakowie − mieście, które zna chyba każdy Polak − wydaje się proste, lecz to tylko pozory. Kraków jest bowiem specyficzny i trzeba się naprawdę bardzo postarać, aby oddać jego klimat.

Ale nie tylko dlatego książka nie jest ponadprzeciętna. Podczas lektury nie mogłam odeprzeć wrażenia, że zwroty akcji aranżowane są niejako na siłę, aby tylko zaskoczyć czytelnika. Niestety, mnie nie zaskakiwały, a tylko wywoływały irytację.

Bohaterka doświadcza różnych przykrych zdarzeń, które mogłyby spotkać każdego z nas. Jednak przez nadmierne skumulowanie ich − moim zdaniem − osiągnięty został efekt przeciwny do zamierzonego. Miejscami zrobiło się… nierealnie. Odnosiłam wrażenie, że niektóre historie są maksymalnie wydumane, stwarzane tylko po to, aby coś się działo.

Zbyt wielkiej sympatii nie wzbudziła także we mnie sama główna bohaterka. Jest na wskroś infantylna i nierozgarnięta. O ile na początku można to jeszcze zrozumieć (w końcu jest nastolatką), o tyle później już nie. Autorka jakby zapomniała, że z każdą stroną Marta jest coraz starsza i zatrzymała jej sposób myślenia na początkowym etapie.

W pewnych momentach Marta zachowuje się irracjonalnie. Topi się, a myśli skupia na białych bąbelkach, ledwo uszła z życiem, lecz pierwsze, co jej przychodzi do głowy, to fakt, że „malachitowa zieleń pięknie kontrastuje z błękitem królewskiego nieba”. Wiem, że dziewczyna jest artystką, malarką, ale… serio?

Tego typu absurdów jest więcej. Marta dwukrotnie, w ważnych dla siebie momentach życia, odwiedza kościół Mariacki i dziwnym trafem dwukrotnie nagle grają tam Bacha. Cóż, w tej świątyni bywam stosunkowo często i jeszcze ani razu takie coś mi się nie przydarzyło. Gdzie tu realizm?

Rażą mnie również płytkie, pozbawione polotu dialogi. Szkoda, bo można było przemycić wiele życiowych mądrości.

To wszystko sprawiło, że czułam, jakbym czytała książkę debiutantki, amatorki, a przecież nie była to pierwsza książka Anety Zamojskiej. Sądzę, że musi jeszcze wykonać sporo pracy, bo pisarzem może być każdy, jednak dobrych pisarzy jest niewielu.

Layout:

Uwielbiam, gdy okładka książki w ciekawy sposób nawiązuje do jej treści. I tak jest w przypadku „Uśmiechu J”. Kobieta, sztaluga, niszczycielska siła żywiołu wody − to wszystko ze sobą idealnie koresponduje. A do tego całość zachowana w przyjemnej dla oka kolorystyce.

Na odwrocie nie ma zarysu historii. Są za to entuzjastyczne fragmenty opinii oraz sylwetka autorki. Brakuje mi krótkiego opisu książki – to właśnie na jego podstawie często sięgamy przecież po daną lekturę.

Oryginalnym rozwiązaniem jest rozdzielanie w środku wątków symbolem sztalugi. Świetnie współgra to z treścią.

Podsumowanie:

Jeśli miałabym „Uśmiech J.” określić jednym słowem, powiedziałabym, że jest to książka życiowa. Mimo że w moim odczuciu jest w niej sporo przesady i wręcz nieprawdopodobnych kolei losu, to właśnie z takim uczuciem pozostaję po lekturze.

Wbrew pozorom jest też… pokrzepiająca. Pokazuje bowiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia i bez względu na wszelkie przeciwności zawsze można się podnieść i próbować poskładać wszystko od nowa.

Jest również idealnym obrazem dla słów Ernesta Hemingwaya z powieści „Stary człowiek i morze”, jakoby człowieka można było zniszczyć, ale nie pokonać. Marta Kołymska coś o tym wie. I chyba wie o tym coś także każdy z nas.

Według Paula Ekmana i Wallace’a Friesena istnieje około 50 rodzajów uśmiechów i na podstawie każdego z nich można określić, jakie emocje towarzyszą człowiekowi. Czy mówi szczerze? Czy jest zadowolony? A może chce ukryć rozczarowanie? To wszystko ze sporym prawdopodobieństwem da się wywnioskować dzięki układowi mięśni twarzy.

I tak są m.in. uśmiech szczery, uśmiech strachu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Poradnik? W dodatku w modnym od pewnego czasu zabarwieniu coachingowym? To chyba nie dla mnie. Ale właściwie… dlaczego by nie spróbować – z takimi myślami zaczynałam lekturę „Marki kobiety w biznesie. Etykieta i wizerunek” Renaty Wrony, która jest PR menedżerką oraz trenerką rozwoju osobistego i biznesu.

Czy mój początkowy sceptycyzm okazał się uzasadniony? I tak, i nie. Fanką poradników nie zostanę, ale akurat po tę książkę warto było sięgnąć.

Treść

Całość utrzymana jest w charakterystycznym, poradnikowym stylu. Zawiera mnóstwo rad związanych z szeroko pojętym funkcjonowaniem w biznesie.

Książkę podzielono na zamknięte bloki. Są rozdziały poświęcone m.in. brandingowi osobistemu oraz etykiecie kobiety w biznesie. Niektóre terminy być może brzmią nieco tajemniczo, ale autorka każdy z nich tłumaczy w jasny sposób – dzięki temu czytelnik nie czuje niedosytu. Wręcz przeciwnie, może poczuć się doedukowany, jak było w moim przypadku.

Układ książki sprawia, że czyta się ją bardzo szybko. Są wyliczenia, podkategorie, podrozdziały, a nawet – co mnie zaskoczyło – krótkie rozmowy z kobietami, które odniosły sukces zawodowy i chętnie dzielą się swoim doświadczeniem. Myślę, że to wartość dodana tej książki i jej niebanalny wyróżnik. Obok teorii pojawia się również praktyka.

Autorka za cel postawiła sobie skłonienie czytelniczki i do refleksji, i do działania. Skutecznie buduje relację poprzez bezpośrednie zwroty oraz zadaje bardzo trafne, motywujące pytania. Nie powinno to dziwić, w końcu jest trenerką personalną, więc nawiązywanie kontaktów ma opanowane do perfekcji.

Trudno jednoznacznie określić, dla kogo przeznaczona jest ta książka. Na pewno może być pomocą dla kobiet, które mniej lub bardziej pewnie poruszają się w świecie biznesu. Jej walory docenią też zapewne panie pragnące budować własną markę i są na różnym etapie kariery. Jednak nie sądzę, by jej treść była skierowana do wąskiego grona odbiorców. Ten poradnik dotyka wielu aspektów życia zawodowego i osobistego.

Podoba mi się, że wskazówki Renaty Wrony są uniwersalne. Choć nie prowadzę swojego biznesu, wiele z nich mogę zastosować w życiu osobistym i zawodowym. Co więcej, książka to nie tylko poradnik dotyczący biznesu, lecz także… poradnik o stylu. Tak, nie brakuje w nim rad odnoszących się do ubioru, makijażu, a nawet doboru okularów przeciwsłonecznych i bielizny!

Autorka nie ustrzegła się pewnego niebezpieczeństwa – używania trywializmów oraz banałów. I tak przeczytałam, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz albo że zawsze warto być sobą. Gdy czytam podobne stwierdzenia, mam wrażenie, że osoba, która je wypowiada, idzie na łatwiznę, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, a tak przecież nie jest w przypadku Renaty Wrony. Przekonałam się o tym w innych punktach książki. Wiem, że potrafi prawić z sensem i konkretnie.

Być może posługiwanie się sloganami to typowy zabieg dla literatury poradnikowej? Może wpisuje się w język charakterystyczny dla coachów? Myślę, że jest to możliwe i dla osób, które poruszają się w tym świecie, może być pomocne i naturalne.

Na szczęście autorka nie pozostawia czytelnika z banałem z tyłu głowy, a zwykle rozwija swoją myśl. Schematy wykorzystuje jako punkt wyjścia.

Layout:

Mówi się, aby nie oceniać książki po okładce, ale cóż zrobić, gdy jest się estetą i wygląd też się liczy? Zawsze zwracam uwagę na okładkę, format, skład.

W pierwszej kolejności w oczy rzuciło mi się, że książka nie jest typowych rozmiarów (jest większa), co jest dla mnie minusem. Zwłaszcza, że to poradnik dla kobiet, który przecież powinien bez trudu zmieścić się w damskiej torebce. Mam też wrażenie, że przez swój niestandardowy rozmiar trochę gorzej leży w dłoni.

Drugą kwestią są ilustracje. Większość z nich przedstawia autorkę, co jest oczywiście zrozumiałe – jest ona profesjonalistką i swoją osobą pokazuje, jak profesjonalistka powinna się prezentować. Coś poszło jednak nie tak. O ile jakość fotografii wydaje się dobra, o tyle nie do końca dobrze wyszły one w druku. Zdjęcia są rozpikselowane, niewyraźne. Także grafik w niektórych momentach się nie popisał i efekt jest nienaturalny.

Po trzecie: font. Duże, czytelne litery, dosyć spora interlinia, pogrubienia we właściwych miejscach. Dzięki takim zabiegom książka nie męczy podczas czytania, a i lektura idzie sprawniej.

Wreszcie po czwarte: okładka. Gdybym lektury wybierała wyłącznie po wyglądzie okładki, raczej nie sięgnęłabym po tę książkę. Jej front niczym specjalnym się nie wyróżnia. Składa się z niewielu elementów: tytułu, dopisku u dołu, fotografii autorki oraz jej nazwiska. Zwykle w prostocie tkwi wielki urok, ale tu jest pusto i… zwyczajnie. Myślę, że na półce zniknie w zbiorze innych pozycji.

Podsumowanie:

„Marka kobiety w biznesie. Etykieta i wizerunek” Renaty Wrony zaskoczyła mnie pozytywnie. Obawiałam się nudnej przeprawy przez oczywisty poradnik, lecz nie było tak źle. Wyniosłam wiele cennych rad, choć czasem krzywiłam się, kiedy czytałam znane mi slogany.

Cieszę się, że mam tę pozycję na półce. Kto wie, będę potrzebowała do niej sięgnąć?

Poradnik? W dodatku w modnym od pewnego czasu zabarwieniu coachingowym? To chyba nie dla mnie. Ale właściwie… dlaczego by nie spróbować – z takimi myślami zaczynałam lekturę „Marki kobiety w biznesie. Etykieta i wizerunek” Renaty Wrony, która jest PR menedżerką oraz trenerką rozwoju osobistego i biznesu.

Czy mój początkowy sceptycyzm okazał się uzasadniony? I tak, i nie....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika librumveto

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
114
książek
Średnio w roku
przeczytane
4
książki
Opinie były
pomocne
148
razy
W sumie
wystawione
113
ocen ze średnią 5,6

Spędzone
na czytaniu
701
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]