-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-01
1992-02-10
2012-02-11
2018-01-06
Przewodnik rzeczny Aljaz Cosini tonie w odmętach rzeki Franklin w południowo-zachodniej części Tasmanii podczas jednego ze spływów, jakie odbywa z turystami. Zanim jego ciało wciśnięte pomiędzy skały tkwiące w dnie, wyda ostatnie tchnienie, dane mu będzie widzieć całe jego życie. Cofnie się do najważniejszych scen, których był głównym uczestnikiem, przeżyje na nowo swoje nieliczne wzloty i chwile szczęścia i jeszcze raz te, o wiele liczniejsze, błędy i chwile słabości, z którymi nie umiał sobie poradzić.
Przegląd scen z życia Aljaza biegnie jednak inaczej niż zwykło się przyjmować. Nie ma tutaj linearnego cofania się w czasie, a zdarzenia odtwarzają się przed naszymi oczami w całkiem przypadkowej kolejności. Co więcej, tonący otrzymuje dar wglądu w życie swoich przodków oraz ludzi, których los postawił na jego drodze. Wszystko to ulega potarganiu i wymieszaniu stając się poniekąd uniwersalną opowieścią o australijskiej historii.
Jeśli czytelnik szuka w tej opowieści romantyzmu wielkich odkryć geograficznych, to mocno może się rozczarować, bo w historii Australii, a zwłaszcza Tasmanii nie było go w zasadzie w ogóle. Był za to ogrom ludzkiego nieszczęścia i upodlenia. Imigranci, którzy przybyli na statkach jako więźniowie zgotowali piekło żyjącym tam od wieków Aborygenom, sami jednak nie zaznali wiele lepszego losu. Ich zbrodnie kalają zbiorowo sumienia kolejnych generacji osadników.
Flanaganowi udała się niezwykła sztuka połączenia brutalnej historii wyspy, z pogonią zwykłych jej mieszkańców za tym, co w życiu dobre i przynoszące nadzieję za, choćby ulotną namiastką szczęścia. A tłem tych wydarzeń jest, monumentalna wręcz, tasmańska przyroda, jakże inna od scen przedstawianych na pocztówkach.
Po początkowej ocenie 9/10 podnoszę na 10.
Przewodnik rzeczny Aljaz Cosini tonie w odmętach rzeki Franklin w południowo-zachodniej części Tasmanii podczas jednego ze spływów, jakie odbywa z turystami. Zanim jego ciało wciśnięte pomiędzy skały tkwiące w dnie, wyda ostatnie tchnienie, dane mu będzie widzieć całe jego życie. Cofnie się do najważniejszych scen, których był głównym uczestnikiem, przeżyje na nowo swoje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Słowem, które wielokrotnie nasuwało mi się na myśl w trakcie lektury "Żywego morza snów na jawie" był "rozpad". Flanagan maluje go na kartach powieści wieloma kolorami:
- szarością dymu i oranżem ognia z ogarniających Australię pożarów,
- zielenią i żółcią piór ginącej łąkówki krasnobrzuchej,
- i wreszcie czerwienią swetra, w który ubrana jest zbliżająca się do kresu swego życia osiemdziesięciokilkuletnia Francie.
Rozpad dotyka wielu aspektów życia bohaterów zarówno w skali makro (cywilizacja, biosfera), jak i mikro, kiedy ciężkim próbom poddawane jest ich poczucie bezpieczeństwa na poziomie własnego umysłu.
Jest to lektura pozostawiająca blizny, ale warto przejść przez to doświadczenie.
Słowem, które wielokrotnie nasuwało mi się na myśl w trakcie lektury "Żywego morza snów na jawie" był "rozpad". Flanagan maluje go na kartach powieści wieloma kolorami:
więcej Pokaż mimo to- szarością dymu i oranżem ognia z ogarniających Australię pożarów,
- zielenią i żółcią piór ginącej łąkówki krasnobrzuchej,
- i wreszcie czerwienią swetra, w który ubrana jest zbliżająca się do kresu...