Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tajemnice i niewyjaśnione zjawiska od zawsze są przyciągają uwagę. Mimo szybkiego rozwoju nauki i technologii nadal nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć niektórych anomalii i wydarzeń. Will Pearson, autor książki „Na tropie niewyjaśnionego”, wybrał 20 intrygujących spraw i podjął próbę opisania ich w przystępny sposób, opierając się na dostępnych danych. Zagadki, wokół których narosły niebywałe wręcz legendy, zostały przedstawione w sposób sensowny i nie tyle naukowy, co logiczny. Język jakim napisano książkę jest zrozumiały i typowy dla opisywania faktów i okoliczności zdarzeń – ciężko wymagać, aby w tego rodzaju książce szukać fantazyjnych zabiegów literackich. Dzięki swojej prostocie omawiana pozycja czyta się szybko i może stanowić ciekawy prezent dla osób w każdym wieku.
Wszystkie przytoczone zagadki dotyczą różnych aspektów, od piramid zaczynając, na seryjnym mordercy kończąc. Każdy znajdzie w tej książce historie o których kiedyś słyszał, choć nie brakuje też mniej znanych tajemnic. Dla mnie, ze względu na upodobania czytelnicze, najciekawszym rozdziałem był ten dotyczący legendarnego Zodiaka. Na co dzień brakuje nam czasu na zagłębienie się w tematykę, którą kiedyś uznaliśmy za ciekawą, ale jakoś nie było okazji by poszukać więcej informacji. Książka Willa Pearsona okazała się być dla mnie właśnie taką okazją. Po jej przeczytaniu czuję, że może być nawet wstępem do dalszych poszukiwań wyjaśnień tego typu zagadek, bo poza potworem z Loch Ness, czy Wielką Stopą, na pewno jest ich całe mnóstwo.
Mam wrażenie, że niektórzy sięgając po tę pozycję mogą wymagać od niej odpowiedzi na pytanie: jak? Jednak omawiana książka nie jest wyjaśnieniem, raczej tytułowym tropem.

Tajemnice i niewyjaśnione zjawiska od zawsze są przyciągają uwagę. Mimo szybkiego rozwoju nauki i technologii nadal nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć niektórych anomalii i wydarzeń. Will Pearson, autor książki „Na tropie niewyjaśnionego”, wybrał 20 intrygujących spraw i podjął próbę opisania ich w przystępny sposób, opierając się na dostępnych danych. Zagadki, wokół których...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Wendy Moore „Chirurg. Krew, złodzieje ciał i narodziny nowoczesnej chirurgii” to oparta na faktach opowieść o wybitnym chirurgu, umiejscowiona w realiach osiemnastowiecznej Anglii. Dzięki biografii Johna Huntera możemy przenieść się w czasie i przestrzeni i prawie namacalnie towarzyszyć mu podczas sekcji zwłok. Losy głównego bohatera w głównej mierze ukształtowała współpraca z bratem – Williamem Hunterem. To pod jego okiem w wieku 20 lat dokonał swojej pierwszej sekcji zwłok. W przeciwieństwie do swojego brata John nie miał wykształcenia medycznego, ani nie ciągnęło go do książek, za to na przekór klasycznej edukacji wybrał poznanie empiryczne nad teorię i to niespotykane podejście zapoczątkowało jego życiowe sukcesy i karierę. Podstawą jego wiedzy były liczne sekcje na zwłokach zwierząt i ludzi, co pozwoliło mu na perfekcyjne opanowanie anatomii. Niewątpliwie przyczyniło się do tego nielegalne pozyskiwanie zwłok na zlecenie brata, np. spod szubienicy lub zaraz po pogrzebaniu zwłok na cmentarzu. Niezwykłe życie pioniera chirurgii zakończyło się równie ciekawie – zgodnie z jego wolą jego ciało po śmierci również zostało poddane sekcji przez uczniów.
Fakty przywoływane przez autorkę na podstawie źródeł nie stanowiły przeszkody, aby zebrać je i stworzyć niezwykle wciągającą opowieść o kimś żyjącym kilka stuleci temu. Mimo, że książka zawiera elementy biografii oraz naukowe pojęcia, z pewnością nie można zarzucić jej, że jest nudna. Na szczególną uwagę zasługuje też fakt, że autorka swoją pracę oparła na bogatym zbiorze literatury – same przypisy zajmują aż 61 stron. To wszystko razem powoduje, ze lektura tej książki jest nie tylko przyjemna, ale stanowi też źródło wiedzy o początkach chirurgii w Anglii i znaczeniu Johna Huntera w jej kształtowaniu.

Książka Wendy Moore „Chirurg. Krew, złodzieje ciał i narodziny nowoczesnej chirurgii” to oparta na faktach opowieść o wybitnym chirurgu, umiejscowiona w realiach osiemnastowiecznej Anglii. Dzięki biografii Johna Huntera możemy przenieść się w czasie i przestrzeni i prawie namacalnie towarzyszyć mu podczas sekcji zwłok. Losy głównego bohatera w głównej mierze ukształtowała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To miał być zwyczajny pobyt w SPA. Dziewięcioro nieznajomych przyjeżdża do tajemniczego ośrodka, by „całkowicie przemienić umysł i ciało.”

„Dziewięcioro nieznajomych” to ponad pięćsetstronicowa powieść Liane Moriarty, autorki bestsellerowych „Wielkich kłamstewek”. To moja pierwsza styczność z książką jej autorstwa. Tytułowa grupa osób trafia do ośrodka wypoczynkowego Tranquillum House, które opisywane jest jako miejsce, gdzie stosuje się niekonwencjonalne metody w celu odbycia duchowej i fizycznej przemiany. Do dziesięciodniowego turnusu skłoniły ich różne powody: niektórzy pragną głównie utraty wagi, część ucieka przed troskami dnia codziennego, a inni próbują naprawić swoje małżeństwo. Kartki książki po kolei przybliżają nam każdą z tych postaci, jednocześnie przedstawiając kolejne wydarzenia opisywane z punktu ich widzenia. Ten sprytny zabieg sprawia, że szybko poznajemy profile psychologiczne postaci jednocześnie śledząc bieg akcji, dzięki czemu książka czyta się dość szybko. Wczasowicze doświadczają nieco ekscentrycznych zasad panujących w sanatorium prowadzonym przez Maszę, której pomaga dwóch tzw. konsultantów wellness – Yao i Dalila. Przeszukiwanie bagaży gości, pięciodniowe milczenie, pobudki w środku nocy na medytację w blasku gwiazd – to tylko niektóre z atrakcji, które serwuje swoim gościom właścicielka przybytku. W trakcie pobytu kuracjuszy niektóre z działań nie przynoszą według niej oczekiwanych efektów, więc sięga bo bardziej radykalne, wręcz zaskakujące metody.
Tylna okładka opisuje książkę jako „porywającą opowieść o tym, kim bylibyśmy, gdyby nie nasze kłamstwa”. Sięgając po te książkę byłam przygotowana na wartką akcję, liczyłam nawet na wypieki na twarzy w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Być może właśnie przez moje oczekiwania wywołane intrygującą zapowiedzią książki – zawiodłam się. Nawet zaskakujący zwrot akcji pod koniec opowieści nie był w stanie sprawić, żebym uznała ją za szczególnie ciekawą. Po przeczytaniu książki tych gabarytów ma się nadzieję na choćby interesujące zwieńczenie historii, jednak tego także się nie doczekałam. Niemniej jednak, nie można powiedzieć, że najnowsza propozycja Liane Moriarty jest złą powieścią, ponieważ przekroje bohaterów są przedstawione dość zachęcająco. Fani literatury obyczajowej znajdą w niej coś dla siebie. Na plus zaliczam także humorystyczne wstawki w rozdziałach poświęconych bohaterce Frances. Podsumowując, czas poświęcony na przeczytanie tej ksiażki nie był czasem straconym, ale zdecydowanie zabrakło mi w niej napięcia.

To miał być zwyczajny pobyt w SPA. Dziewięcioro nieznajomych przyjeżdża do tajemniczego ośrodka, by „całkowicie przemienić umysł i ciało.”

„Dziewięcioro nieznajomych” to ponad pięćsetstronicowa powieść Liane Moriarty, autorki bestsellerowych „Wielkich kłamstewek”. To moja pierwsza styczność z książką jej autorstwa. Tytułowa grupa osób trafia do ośrodka wypoczynkowego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do książki „Wariat na wolności” zabierałam się jak pies do jeża. Autobiografie, które przeczytałam dotychczas rzadko mnie porywały, dlatego do tej również podchodziłam z pewną rezerwą. Całe szczęście niepotrzebnie, bo być może nie czyta się jej z wypiekami na policzkach, ale z całą pewnością kartki wertuje się szybko i z zaciekawieniem.
Wojciech Eichelberger to przede wszystkim znany psychoterapeuta, psycholog, coach. Po przeczytaniu autobiografii te określenia wydają się być niewystarczające z uwagi na jego wszechstronność i życiowe doświadczenie. To niełatwy wyczyn, aby na 345 stronach streścić własne 75-letnie życie, w dodatku w taki sposób, aby pomieścić kluczowe treści i nie zanudzić czytelnika. Otrzymaliśmy swoistą spowiedź z życia autora, który stara się być obiektywny i nie owija w bawełnę. Dostajemy historię mężczyzny pełną potknięć i błędów. To dodatkowo zacieśnia relację autor-czytelnik, ponieważ czytamy o człowieku takim samym jak każdy z nas, a nikt chyba nie lubi przekoloryzowanych postaci.
Opowieść Wojciecha Eichelbergera rozpoczyna się od nakreślenia rysu historycznego oraz przedstawienia bliższej i dalszej rodziny. Dowiadujemy się o utracie ojca, którego nie mógł nawet poznać. Wychowywanie się bez jednego z rodziców odcisnęło na nim swoje piętno i jest istotnym elementem rozważań także w dalszej części książki. Kolejne rozdziały przedstawiają relację z matką, „wariacką młodość”, przynależność do ruchu hipisowskiego, pierwsze zauroczenia i trudne początki kariery zawodowej. Droga do stania się jednym z najbardziej znanych i cenionych psychoterapeutów w Polsce była długa i wyboista. O dziwo zaintrygowała nawet osobę będącą laikiem w dziedzinie psychologii. Pan Wojciech na własnym przykładzie pokazuje, jak wiele rzeczy ma wpływ na psychikę ludzką. Opisuje pokrótce jak działają mechanizmy obronne, które doraźnie pomagają przetrwać, ale w późniejszym życiu dają o sobie znać i nie pozwalają na zbudowanie np. zdrowego związku. Ambicja pozwoliła psychologowi nie tylko poznać różne techniki psychoterapii, ale i zgłębić tajniki tzw. zen, co pomogło mu odkryć inny wymiar duchowości prowadzący do osiągnięcia wyzwolonego umysłu. Poświęca tej sferze sporą część w swojej książce, podkreślając szczególnie znaczenie mentorów u których się szkolił. Poruszenie kwestii wręcz metafizycznych stanowiło dla mnie największe zaskoczenie podczas czytania, bo nie sądziłam, że buddyzm może pomóc psychoterapeucie stać się lepszym w swoim zawodzie.
Kolejne rozdziały spod pióra autora przeplatane są rozmowami z Wojciechem Szczawińskim. Wywiad zgrabnie uzupełnia zagadnienia poruszane w autobiografii. Wojciech Eichelberger przekazał nam pełną pokory historię o poszukiwaniu własnego ja i o próbach bycia lepszą wersją samego siebie. Być może to sprawia, że cała książka utrzymana jest w nienadętym stylu. Polecam tę pozycję entuzjastom kwestii związanych z psychologią i nie tylko.

Do książki „Wariat na wolności” zabierałam się jak pies do jeża. Autobiografie, które przeczytałam dotychczas rzadko mnie porywały, dlatego do tej również podchodziłam z pewną rezerwą. Całe szczęście niepotrzebnie, bo być może nie czyta się jej z wypiekami na policzkach, ale z całą pewnością kartki wertuje się szybko i z zaciekawieniem.
Wojciech Eichelberger to przede...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Terra insecta. Planeta owadów" to pozycja, która może przyczynić się do rozwoju literatury przyrodniczej przekazywanej w przystępnej formie. Autorka Anne Sverdrop-Thygeson zaposiła nas w wyjątkową podróż po świecie dotychczas pomijanym, może nawet nieco lekceważonym. Owady mogą kojarzyć się jako coś nieistotnego, uprzykrzającego życie. Nie oszukujmy się – mało kto spodziewa się po książce o owadach czegoś ciekawego. Zakładam, że po lekturze tej książki większość zmieni zdanie na ich temat. Mało tego, ostrzegam – mnie te stworzenia zafascynowały na amen.

Opowieść o owadach została umiejętnie podzielona na 9 rozdziałów, co było zapewne niełatwym zadaniem ze względu na obszerność materiału - z książki dowiadujemy się bowiem, że na świecie żyje około milion gatunków owadów. Kolejne strony pozwalają czytelnikowi stopniowo zapoznawać się z budową ciała insektów, ich miejscem w łańcuchu pokarmowym, zachowaniami seksualnymi oraz rolą jaką pełnią nie tylko w życiu człowieka, a wszystkich innych gatunków obecnych na Ziemi. Sposób, w jaki profesor Sverdrup-Thygeson przybliża nam świat owadów, wynika z jej ogromnej pasji, wiedzy oraz wieloletniego doświadczenia. Ciekawostki, które nam serwuje, okrasza finezyjnymi i humorystycznymi porównaniami, co niejednokrotnie spowodowało u mnie uśmiech na twarzy. Można tylko domyślać się jak wspaniałą jest wykładowczynią.

„(...) pająki występujące na Ziemi byłyby w stanie zjeść w ciągu roku wszystkich ludzi, niezaspokajając całkiem głodu... Dobrze, że preferują dietę z owadami!”. To jeden z licznych przykładów podpartych wiedzą naukową, który uświadamia czytelnikom jak wiele otacza ich żyjątek i do czego są zdolne. Szczególnie ważne są ostatnie rozdziały, z których można dowiedzieć się o znaczeniu owadów dla całego ekosystemu. Po przeczytaniu tej książki zgadzam się ze zdaniem umieszczonym na okładce: „Mamy miliony powodów, żeby pokochać owady”. Może niekoniecznie je pokochamy, ale z pewnością spojrzymy na nie z zupełnie innej perspektywy. Pokora jakiej nabrałam po skończonej lekturze wynika z refleksji nad tym, że owady żyły na długo przed pojawieniem się dinozaurów i nie potrzebują nas do egzystencji. Z kolei my powinniśmy dbać o naszych skrzydlatych przyjaciół, ponieważ nasze istnienie jest zależne w istotnej mierze od nich.

Anne Sverdrup-Thygeson potrafi swoją pasją zarażać, intrygować i nienachalnie zachęcać do przemyśleń, co sprawia, że jej dzieło nie jest kolejnym zbiorem suchych faktów, a przygodą, z której wracamy mądrzejsi. O tej książce można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest nudna. Ja opisałabym ją jednym słowem – fascynująca.

"Terra insecta. Planeta owadów" to pozycja, która może przyczynić się do rozwoju literatury przyrodniczej przekazywanej w przystępnej formie. Autorka Anne Sverdrop-Thygeson zaposiła nas w wyjątkową podróż po świecie dotychczas pomijanym, może nawet nieco lekceważonym. Owady mogą kojarzyć się jako coś nieistotnego, uprzykrzającego życie. Nie oszukujmy się – mało kto...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Obecne stosunki polsko-ukraińskie ukształtowały się w wyniku biegu historii na przestrzeni ponad tysiąca lat. Negatywne stereotypy na temat sąsiedniego państwa zostały utrwalone przez różne czynniki, m.in. czystki etniczne na Polakach na Wołyniu, komunistyczną propagandę, itp. Jednak współczesne czasy wcale nie stoją pod znakiem wzajemnego porozumienia obu krajów. Andrzej Kępiński w swojej książce „Ukraina. Po obu stronach Dniestru” stara się uświadomić nam, jak mało wiemy o naszych sąsiadach , jak wiele nas łączy i skąd wynikają takie, a nie inne relacje międzynarodowościowe.

Przede wszystkim warto zauważyć, że Andrzej Kępiński dzięki swojej rozległej wiedzy o Ukrainie, podpartej licznymi podróżami, jest wiarygodnym źródłem informacji o mentalności jej narodu. Autor przytacza wiele sytuacji z własnych doświadczeń zdobytych podczas wielokrotnych wizyt na Kresach. Z drugiej strony otrzymujemy też istotne informacje, które możnaby umieścić w typowym przewodniku po Ukrainie – np. o tym, że przekraczanie samochodem granicy polsko-ukraińskiej może ciągnąć się godzinami, więc lepiej przesiąść się do pociągu. Kępiński nie poprzestaje jednak na opowieściach i poradach. Próbuje wniknąć głębiej, do początków narodu ukraińskiego w celu odkrycia źródeł obecnego stanu rzeczy. Dalsze rozdziały to swoista wędrówka po Ukrainie okraszona ciekawymi fotografiami, a także zaznaczająca polskie akcenty. W książce wiele jest okazji, by przekonać się o sympatii autora do tytułowego kraju. Na szczęście nie jest to wyidealizowana wizja, dlatego można uznać ten specyficzny przewodnik za cenny zbiór informacji na temat Ukrainy.

Andrzej Kępiński podjął się trudnej roli prezentacji kraju pełnego kontrastów. Próbuje przedstawić Ukrainę od nieco innej strony, nie bazując na krzywdzących ten kraj stereotypach. Warto zapoznać się z tą pozycją ze względu na mnogość odniesień do historii oraz kultury ukraińskiej, a także w celu lepszego zrozumienia czynników, które wpłynęły na takie, a nie inne postrzeganie Ukrainy.

Obecne stosunki polsko-ukraińskie ukształtowały się w wyniku biegu historii na przestrzeni ponad tysiąca lat. Negatywne stereotypy na temat sąsiedniego państwa zostały utrwalone przez różne czynniki, m.in. czystki etniczne na Polakach na Wołyniu, komunistyczną propagandę, itp. Jednak współczesne czasy wcale nie stoją pod znakiem wzajemnego porozumienia obu krajów. Andrzej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niektórzy z nas chcieliby cofnąć czas i zmienić bieg pewnych wydarzeń. Niemożliwe? Nie dla Macieja Parowskiego. W książce „Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40”, puścił wodze wyobraźni i stworzył historię nieco abstrakcyjną, lecz nie przekraczającą granicy absurdu. W wizji prezentowanej nam przez Parowskiego nie dochodzi do wybuchu II wojny światowej. Atak wszczęty przez wojska niemieckie zostaje zatrzymany przez burze i intensywne ulewy. Zmiana pogody zdziesiątkowała wrogą armię i ułatwiła odparcie osłabionego natarcia. Do ofensywy włączyły się również sojusznicze państwa. Sukces wojsk Rzeczypospolitej spowodował, że Związek Radziecki wstrzymał się od ataku na Polskę. Ostateczna klęska wroga została przypieczętowana zesłaniem przywódcy III Rzeszy na Wyspę Świętej Heleny. Wydarzenia historyczne są jednak tylko tłem dla wizji Warszawy i znamienitych osobistości, które napływają do świętującej stolicy. I tak w mieście możemy spotkać Marlenę Dietrich, Leni Riefenstahl, Alberta Camusa, Alfreda Hitchcocka i szereg innych postaci. Nie brakuje także sław z Polski, takich jak Witold Gombrowicz, czy Witkacy. Sedno tej książki tworzą spotkania osób z tzw. elity i ich filozoficzne dyskusje i rozważania. Autor uczynił te intelektualne dysputy główną częścią książki. Na pewno nie każdemu spodoba się taki zabieg, gdyż można odnieść wrażenie, że przez to powieść traci na dynamiczności.
W dziele Parowskiego oprócz elitarnych intelektualistów i artystów poznajemy postać fikcyjną – Antka Powstańca. Obłąkanemu chłopcu wydaje się, że wojna trwa nadal i że musi walczyć o wolność Warszawy. Antoś Powstaniec nie pojawia się w książce bez powodu. Zaburza nieco groteskowy ton książki, który pozornie sprawia, że traktuje ona o rzeczach niezbyt istotnych. Dlatego też ta postać jest czymś, co nie daje czytelnikowi pogrążyć się w tylko w powierzchownej fabule, ale zmusza do głębszych przemyśleń.
Dzieło Macieja Parowskiego jest specyficzne, nie dla osób które lubią zwroty akcji i wielowątkowe fabuły. Jednak „Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40” to pozycja nie tylko dla fanów historii alternatywnych.

Niektórzy z nas chcieliby cofnąć czas i zmienić bieg pewnych wydarzeń. Niemożliwe? Nie dla Macieja Parowskiego. W książce „Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40”, puścił wodze wyobraźni i stworzył historię nieco abstrakcyjną, lecz nie przekraczającą granicy absurdu. W wizji prezentowanej nam przez Parowskiego nie dochodzi do wybuchu II wojny światowej. Atak wszczęty przez wojska...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kod Estery Bernard Benyamin, Yohan Perez
Ocena 6,2
Kod Estery Bernard Benyamin, Y...

Na półkach: ,

„Kod Estery” to wyjątkowa pozycja oparta na faktach, a także wyróżniająca się swoją tematyką. Bernard Benyamin serwuje nam potężną dawkę wrażeń prowadząc prywatne śledztwo dotyczące na pierwszy rzut oka absurdalnych związków pomiędzy wydarzeniami z innych epok. Mowa o powiązaniu wydarzeń zapisanych w biblijnej Księdze Estery oraz słów wypowiedzianych przez zbrodniarza Juliusa Streichera tuż przed jego egzekucją zasądzoną podczas procesu Norymberskiego.
Autor zapoznaje nas z motywami, które skłoniły go do rozpoczęcia tak wątpliwego przedsięwzięcia. Poznajemy główny „zapalnik”,czyli Yohana Pereza, który ma istotny wpływ na kształt śledztwa. Kolejne strony to spotkania z uczonymi przedstawicielami społeczności żydowskiej, podróże do miejsc, gdzie rozegrały się przełomowe wydarzenia, a także osobiste przemyślenia dziennikarza. Wyniki kolejnych etapów poszukiwań faktycznie wydają się nie być dziełem przypadku, a siecią powiązanych zagadek, których odkrywanie ostatecznie przekonuje sceptycznego Benyamina.
„Kod Estery” szumnie porównuje się do „Kodu Leonarda da Vinci”. Zachęcona obiecującymi zapowiedziami sięgnęłam po książkę Bernarda Benyamina licząc na kilka wieczorów spędzonych z wypiekami na twarzy. Na pewno nie mogę odmówić autorowi umiejętności budowania napięcia, ale na tym się kończy, ponieważ sama historia przeżyta i opowiedziana przez dziennikarza nie powala zakończeniem. Przeczytanie tego dokumentu pozostawiło po sobie uczucie niedokończonej kwestii. Wręcz poczułam się oszukana podniosłymi wizjami autorów, na które moja wyobraźnia zareagowała czekając na dobitny finisz. Jednak ten niestety nie nastąpił.

„Kod Estery” to wyjątkowa pozycja oparta na faktach, a także wyróżniająca się swoją tematyką. Bernard Benyamin serwuje nam potężną dawkę wrażeń prowadząc prywatne śledztwo dotyczące na pierwszy rzut oka absurdalnych związków pomiędzy wydarzeniami z innych epok. Mowa o powiązaniu wydarzeń zapisanych w biblijnej Księdze Estery oraz słów wypowiedzianych przez zbrodniarza...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jedna przegrana bitwa” to alternatywna wersja wydarzeń, które nastąpiły po 1920 roku. Marcin Wolski w swoich poprzednich książkach udowodnił, że jest niesamowitym kreatorem historii i nie boi się łączenia faktów z fikcją.
Autor przenosi nas do roku 1968. Poznajemy Warszawę z perspektywy stolicy Eurosocu – Europejskiego Związku Socjalistycznych Republik. Głównym bohaterem jest Marcin Wolak, student historii na Uniwersytecie im. Feliksa Dzierżyńskiego. Młody mężczyzna mieszka z matką, przekonany, że ojciec opuścił rodzinę dla innej kobiety. Zapatrzony w ideologię komunistyczną, prowadzi dostatnie życie do momentu, kiedy otrzymuje rękopis od nieznajomego posłańca – pamiętnik jego ojca.
Zapiski w notesie cofają nas do sierpnia 1920 roku. Wtedy to żołnierzami wstrząsnęła wiadomość o morderstwie Józefa Piłsudskiego. Z tego powodu „cud nad Wisłą” okazał się klęską , a dalsze losy stanowiły daleko idące konsekwencje tytułowej bitwy. Europę zalała fala komunizmu. Lektura wspomnień ojca ukazuje całkiem odmienne realia w kwestii komunizmu i sprawia, że młody Wolak traci stabilny dotąd grunt pod nogami. Obserwujemy przemianę bohatera w przeciwnika systemu i decyzje ważące na jego przyszłym życiu.
Marcin Wolski zabiera nas w podróż, w trakcie której poznajemy jego wizję wydarzeń zachodzących od 1920 roku. Skupił się na kluczowym elemencie polskiej historii – Bitwie warszawskiej, nie bojąc się odwrócenia biegu polskich dziejów, a następnie dopisania do niej spójnej całości. Autor „Jednej przegranej bitwy” stworzył książkę, która mogłaby się wydawać typową dla literatury historycznej, jednak kolejne przeczytane strony absolutnie temu zaprzeczają. Dwutorowa narracja to kolejny zabieg dający czytelnikowi nieszablonowy styl Marcina Wolskiego.
„Jedna przegrana bitwa” to powieść, którą warto przeczytać przez wzgląd na fakt, że warsztat pisarski Marcina Wolskiego jest specyficzny, a tematyka jego książek to dobra okazja, by zastanowić się tak jak autor, „jak mogło być”?

„Jedna przegrana bitwa” to alternatywna wersja wydarzeń, które nastąpiły po 1920 roku. Marcin Wolski w swoich poprzednich książkach udowodnił, że jest niesamowitym kreatorem historii i nie boi się łączenia faktów z fikcją.
Autor przenosi nas do roku 1968. Poznajemy Warszawę z perspektywy stolicy Eurosocu – Europejskiego Związku Socjalistycznych Republik. Głównym bohaterem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to