Sandport

Profil użytkownika: Sandport

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 8 tygodni temu
6
Przeczytanych
książek
6
Książek
w biblioteczce
6
Opinii
9
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 1 ksiązkę
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka "Bannockburn 1314" jest w niewielkiej tylko części poświęcona tytułowej bitwie. Autor poświecił jej ostatni rozdział swej pracy, raptem 16 stron.
Tomasz Kapitaniak, autor pracy, zaczął swą opowieść od tzw. Adama i Ewy, a konkretnie od V wieku. Oczywiście w przypadku każdej bitwy tło historyczne wydaje się być niezbędne, ale tu autor cofnął się chyba zbyt głęboko.
Zresztą część tej pracy jest kalką wcześniejszej pracy autora pt. "Historia Szkocji", którą od już 19 strony powiela na zasadzie "kopiuj wklej", zmieniając jedynie pojedyncze słowa.
W pracy jest sporo błędów, wymieńmy kilka przykładów.
Bitwę pod Northallerton nazywa Bitwą Standardową (od ang. Battle of the Standard), jak już należałoby ją tłumaczyć jako Bitwę Sztandarową, bo tu angielski standard oznaczał sztandar.
Aleksander III zabił się wracając do Kinghorn, a nie do Dunfermline.
W bitwie pod Falkirk zginął nie tylko angielski wielki mistrz templariuszy, ale też wielki mistrz templariuszy Szkocji John de Sawtrey.
T. Kapitaniak powiela też średniowieczną plotkę, jakoby Wallace został pojmany w czasie nocy z kochanką. Z plotką tą rozprawia się Andrew Fisher w swojej biografii Wallace'a, która powinna być znana polskiemu autorowi.
Nie tak mało jest też literówek w tym jedynym wydaniu z 2002 r.
Trzeba jednak przyznać, że książka jest zwięzła i szybko się ją czyta. W języku polskim jest niewiele prac poświęconych historii Szkocji, więc ta niewielka pozycja zasługuje na uwagę każdego zainteresowanego średniowieczem. Niestety książka ta jest obecnie trudno dostępna. Warto byłoby ją wznowić dokonując niezbędnych poprawek.

Książka "Bannockburn 1314" jest w niewielkiej tylko części poświęcona tytułowej bitwie. Autor poświecił jej ostatni rozdział swej pracy, raptem 16 stron.
Tomasz Kapitaniak, autor pracy, zaczął swą opowieść od tzw. Adama i Ewy, a konkretnie od V wieku. Oczywiście w przypadku każdej bitwy tło historyczne wydaje się być niezbędne, ale tu autor cofnął się chyba zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby to był film to można by określić go dwoma słowami: kino akcji. Na każdej stronie coś się dzieje, przygoda goni przygodę. Jeśli tempo zwalnia to tylko po to, by autor mógł dać wykład z historii. I dobrze znać nieco filmów z epoki, bo można to sobie wtedy właściwie wyobrazić. W powieści pełnej zwrotów akcji trudno bowiem doszukać się jakichkolwiek opisów jak wyglądał w ogóle podbijany Cypr. O przepraszam, są opisy statków, fortyfikacji czy uzbrojenia. Niestety wszystkie te opisy „ociekają” specjalistyczną terminologią. Na próżno szukać jakichkolwiek przypisów, które wyjaśniałyby tysiące bardzo rzadkich, nieużywanych powszechnie słów. Jeśli ktoś nie jest specjalistą od militariów musi domyślać się jak wyglądał żołnierz czy forteca.
Wypada pozazdrościć autorowi wyobraźni, by stworzyć na ponad 300 stronach niekończącą się, wartką akcję. Wydaje się jednak, że w tym pędzie autor sam się trochę gubi. W środku akcji myli Caspra z Hectorem (s.139), to znów pisze, że Hector z Adarą i Francois uciekają z Nikozji w kierunku Famagusty „cały czas na zachód”, choć Famagusta jest na wschód (s.202). Zakończenie powieści pozostawia pewien niedosyt, tak jakby autor śpieszył się zakończyć pisanie lub uzmysłowił sobie, że przekracza limit słów uzgodnionych z wydawnictwem. W sumie książka ciekawa i wciągająca, ale spowolnienie akcji wyszłoby jej na dobre.

Gdyby to był film to można by określić go dwoma słowami: kino akcji. Na każdej stronie coś się dzieje, przygoda goni przygodę. Jeśli tempo zwalnia to tylko po to, by autor mógł dać wykład z historii. I dobrze znać nieco filmów z epoki, bo można to sobie wtedy właściwie wyobrazić. W powieści pełnej zwrotów akcji trudno bowiem doszukać się jakichkolwiek opisów jak wyglądał w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jean Raspail, znany francuski pisarz (1925- 2020), słynny na cały świat dzięki powieści „Obóz świętych” był też podróżnikiem. Podróżował po całym świecie.
W 1949 roku Jean Raspail miał 23 lata i nie bardzo wiedział, co zrobić ze swoim życiem. Wraz z trzema towarzyszami wyruszył w dwóch kanu, by przeprawić się przez dużą część Ameryki Północnej. Trasa wiodła od Trois-Rivières (ok. 150 km od Montrealu) do Nowego Orleanu śladami francuskiego jezuity o. Marquette (1637-1675). Podróż trwała prawie siedem miesięcy, od 25 maja do 10 grudnia 1949 r.
55 lat później, podczas przeprowadzki, Jean Raspail znalazł w zapomnianym pudełku dziennik, który wtedy prowadził. Stworzyło to okazję do opisania tej młodzieńczej przygody, którą wzbogacił o szereg ciekawych wtrętów historycznych z indiańskimi wątkami. Książka została wydana w 2005 roku, a w Polsce ukazała się w zeszłym roku pod tytułem „Na królewskim szlaku. W kanu od Rzeki świętego Wawrzyńca do Missisipi”.
Był to wielki wyczyn sportowy, jakiego dokonali ci czterej młodzi ludzie, podejmując wielkie ryzyko (przebyli całą trasę bez kamizelek ratunkowych). W kilku przypadkach mogło się to skończyć bardzo źle, raz rozbili kanu o podwodną skałę, raz przeżyli tornado w czasie którego stracili wszystko. Podróż rozpoczęli płynąc pod prąd, w górę rzeki św. Wawrzyńca i Ottawy. Raspail opisuje wielogodzinne wiosłowanie, holowania, ataki komarów, obozowiska na łachach piachu, przenoski nad kataraktami tak sugestywnie, że czytając to można się poczuć jakbyśmy byli tam z nimi. Podróżnicy odkrywają dziką przyrodę (rewelacyjna przygoda z niedźwiedziem), która bardzo często już dziś nie istnieje. Już wtedy Raspail opisywał zmiany, które przeobraziły Amerykę tak bardzo, że ich wyczyn jest już nie do powtórzenia na całości tej trasy (regulacje biegów rzek, tamy, elektrownie wodne, nowe miasta i wykarczowane puszcze). Kiedy opisuje przekraczanie Wielkich Jezior wręcz czujemy ich morską potęgę.
Książka J. Raspaila zawiera też wiele cennych refleksji, jak na przykład: „Czy dzisiejsi ekolodzy widzą w przyrodzie dzieło Boże? Jeśli nie, to do kogo i do czego się odwołują? Jaki inny duch ożywi ich egzystencjonalną apatię, skoro zgubili jedyny właściwy klucz?” (s. 154)
Ogromna część książki poświęcona jest pierwszej połowie wyprawy, aż do momentu osiągnięcia Missisipi. Mimo, że odcinek do Nowego Orleanu to drugie tyle to Raspail poświęca mu tylko ostatni, jeden rozdział. Teraz płynęli z prądem, o wiele szybciej, ale wyprawa też nabrała innego charakteru i niosła inne zagrożenia. Missisipi jest potężną, szeroką i nieprzewidywalną rzeką.
Wieści o ich przygodzie krążyły wówczas w prasie i radio, co powodowało, że gdy przepływali w pobliżu zamieszkałych miejsc, byli regularnie zaskakiwani entuzjastycznym przyjęciem przez lokalne społeczności i ich władze.
Ale ta wyprawa jest także okazją dla Jeana Raspaila do przedstawienia nam kawałka historii Ameryki Północnej. Historii Indian (pojawia się Pontiac), ale przede wszystkim historii kolonizacji Francuzów, aż do traktatu paryskiego, który w 1763 r. przekazywał Anglikom dużą część terytoriów Ameryki Północnej, ale de facto pozostających na tych terenach aż do słynnego zakupu Luizjany w 1803 r.
Raspail z towarzyszami płynął odtwarzając z zapisków i pamiętników o. Jacquesa Marquette trasę wyprawy z 1673 r. Na czele ekspedycji badawczej stanął wtedy Louis Joliet, który poprosił znającego języki Indian jezuitę Marquette'a o współudział w wyprawie. Byli oni pierwszymi Europejczykami, którzy zimowali w miejscu dzisiejszego Chicago jako goście plemion Konfederacji Illinois.
Nie tylko wyprawę Marquetta poznajemu dzięki książce J. Raspaila. Co jakiś czas przywołuje on różne historie związane z innymi słynnymi francuskimi odkrywcami. Przykładem niech będzie René-Robert Cavelier de La Salle, który również przemierzył Missisipi i odkrył jej deltę w 1682 r. Jego życiorys i przygody zasługiwałyby na odrębną książkę.
Raspail na trasie swej wyprawy spotykał też Indian, i chyba był nimi rozczarowany. Ciekawe są jego spostrzeżenia na temat i tego przemijającego świata, upływu czasu, wpływu cywilizacji na życie tubylczych ludów.
Lektura obowiązkowa przede wszystkim dla kajakarzy, ale też dla harcerzy (dużo odniesień do ówczesnego ruchu skautowego) oraz pasjonatów historii Ameryki Północnej i Indian.

Jean Raspail, znany francuski pisarz (1925- 2020), słynny na cały świat dzięki powieści „Obóz świętych” był też podróżnikiem. Podróżował po całym świecie.
W 1949 roku Jean Raspail miał 23 lata i nie bardzo wiedział, co zrobić ze swoim życiem. Wraz z trzema towarzyszami wyruszył w dwóch kanu, by przeprawić się przez dużą część Ameryki Północnej. Trasa wiodła od...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Sandport

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
6
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
9
razy
W sumie
wystawione
4
oceny ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
21
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]