rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Chciałam przeczytać o kobietach Mansona, a przeczytałam chaotyczny autobiograficzny bełkot autorki.
Mogłabym się rozwodzić nad tą pisaniną przez milion stron, ale napiszę tylko tyle: ten "reportaż" to pomyłka i strata czasu.
Nie polecam.

Chciałam przeczytać o kobietach Mansona, a przeczytałam chaotyczny autobiograficzny bełkot autorki.
Mogłabym się rozwodzić nad tą pisaniną przez milion stron, ale napiszę tylko tyle: ten "reportaż" to pomyłka i strata czasu.
Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest okropna.
OKROPNA!

Ta książka jest okropna.
OKROPNA!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno, dawno temu, jeszcze przed erą portali Nasza Klasa i Facebook, popularnymi miejscami wirtualnych „spotkań” były czaty. Czaty składały się z mnóstwa pokoi podzielonych na chatroomy regionalne (dla wybranych miast) oraz towarzyskie, na których ludzie mogli pogadać o książkach, serialach, motoryzacji lub z osobami w podobnym wieku. Teoretycznie.
Pamiętam, że na każdej wolnej lekcji informatyki mogliśmy posiedzieć sobie na czatach Interii czy Onetu i gadać o bzdurach. Oczywiście był całkowity zakaz podawania swoich danych, adresów i numerów komórek, (jeśli ktoś komórkę posiadał, bo w czasach mojej "młodości" nie wszystkich było stać na taki luksus jak „kalkulator” z zielonym, pomarańczowym lub niebieskim wyświetlaczem na kartę zdrapkę za dwie dyszki). Zakaz był, ale niektórzy flirtowali i umawiali się na randki. Czasami wychodziło z tego big love, a czasami… niekoniecznie wychodziło cokolwiek.
Dlaczego piszę akurat o czatach w erze Facebooka?
Bo chciałabym wam dzisiaj napisać o pewnej ciekawej i pouczającej powieści dla początkujących nastolatków, ale po kolei.

Bohaterką powieści Jean Ure jest nieśmiała, spokojna i marząca o karierze pisarki Megan. Dwunastolatka mieszka razem z nieco nadopiekuńczą mamą w hrabstwie Wiltshire i jest przyjaciółką zbzikowanej Annie, która ma w głowie milion szalonych pomysłów na sekundę. Dziewczynki różnią się od siebie niczym ogień i woda, ale mimo to bardzo dobrze się dogadują i spędzają ze sobą każdą wolną chwilę.
Zbliżają się urodziny Megan. Annie obiecuje koleżance, że przygotuje dla niej coś specjalnego i nie będzie to najnowsza powieść Harriert Chance – ukochanej pisarki Megan. Będzie to coś odjazdowego, a mianowicie… spotkanie z samą autorką!
Jak do tego doszło? Annie poznaje na jednym z chatroomów o książkach córkę Harriet i to ona proponuje, że zorganizuje dla Megan spotkanie ze swoją mamą.
Wszystko zostaje dopięte na ostatni guzik i mają to być najfantastyczniejsze urodziny Megan, tylko czy na pewno takie będą?

Więcej przeczytasz tutaj ;)
http://recenzje-panny-indyviduum.blogspot.com/2017/09/jean-ure-sekretne-spotkanie-recenzja.html

Dawno, dawno temu, jeszcze przed erą portali Nasza Klasa i Facebook, popularnymi miejscami wirtualnych „spotkań” były czaty. Czaty składały się z mnóstwa pokoi podzielonych na chatroomy regionalne (dla wybranych miast) oraz towarzyskie, na których ludzie mogli pogadać o książkach, serialach, motoryzacji lub z osobami w podobnym wieku. Teoretycznie.
Pamiętam, że na każdej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pax. Pal przekleństwa Ingela Korsell, Åsa Larsson
Ocena 7,1
Pax. Pal przek... Ingela Korsell, Åsa...

Na półkach: , ,

W kilku moich recenzjach pisałam, że jak człowiek bardzo chce przeczytać tę czy inną powieść to ona zawsze, w jakiś magiczny sposób (nie piszę tutaj o zakupie – to jest totalnie niemagiczne), znajdzie do niego drogę. Może stać się ona prezentem od przyjaciela lub przyjaciółki, może wpadnie mu w ręce podczas wizyty w ukochanej bibliotece, albo wygra ją w konkursie, w którym wziął udział totalnie dla zabawy nie myśląc nawet o tym, że być może dopisze mu szczęście.

Z cyklem „PAX” chciałam zapoznać się bliżej od roku, ale jakoś się nie składało. W portfelu często miałam wielką pustkę, a jedyny egzemplarz zakupiony przez jedną z bibliotek, do której jestem zapisana, był wiecznie wypożyczony – zresztą ogonek do „Pala przekleństwa” był zawsze długi. Cóż, wzruszyłam ramionami i pomyślałam, że może kiedyś uda mi się tę książkę przeczytać.
Kiedyś na pewno.
To „kiedyś” nadeszło w sierpniu, kiedy to dostałam maila, że „załapałam się” do zrecenzowania pierwszego tomu cyklu. Radość była wielka, a ciekawość jeszcze większa.
Tylko czy powieść przypadła mi do gustu?

Akcja „Pala przekleństwa” rozgrywa się w szwedzkim miasteczku Mariefred, w którym zaczynają pojawiać się dziwne istoty nie z tego świata głoszące śmierć i zagładę. W tym samym czasie do domu Layli i Andersa wprowadzają się dwaj bracia – Alrik i Viggo, którzy mają wielki talent do wpadania w najróżniejszego rodzaju tarapaty. Mimo że obiecują sobie, że spróbują trzymać się od kłopotów z daleka, ale nie dotrzymują słowa. Zwykła, niewinna gra na szkolnym boisku przemienia się w kłótnię, z której rozpętuje się brutalna bójka. Przerywa ją nauczyciel techniki oskarżając nowych uczniów o wszczęcie awantury. Alrik, starszy z braci, wściekły na niesprawiedliwość, która spotkała jego i Vigga ucieka ze szkoły.
Swoją olbrzymią frustrację rozładowuje rozbijając kamieniami szyby w pałacowej oranżerię. Nakrywa go na tym Magnar, do którego dołącza jego siostra Estrid – oboje są strażnikami tajemniczej biblioteki i podczas rozmowy z opiekunami braci dostrzegają w nastolatkach wojowników z przepowiedni, którą Estrid odczytała z kart.
Czy chłopcy przejdą próbę przygotowaną przez strażników biblioteki i zmierzą się ze złem, które powoli wpełza na uliczki Mariefred?

Pierwszy tom cyklu „PAX” pochłonęłam za, wybaczcie kolokwialny język, jednym posiedzeniem. Sama byłam zdziwiona, bo już od dawna nie przeczytałam tak dobrze napisanej powieści jak ta.
Jest tutaj wszystko, czego czytelnik może tylko zapragnąć, a mianowicie dopracowany do perfekcji genialny pomysł na fabułę, magiczne stworzenia, tajemnica kryjąca się w bibliotece strzeżonej przez Magnara i Estrid, cały zastęp bohaterów, którzy niemalże wyciągają z kart powieści ręce i wciągają czytelnika wprost do Mariefred, a to wszystko zamknięte w bańce mrocznej atmosfery wyczuwalnej już po kilku zdaniach.
Coś totalnie niesamowitego!

Po „Palu przekleństwa” spodziewałam się lekkiej powieści dla troszkę starszej młodzieży, wiecie, przyjemne czytadło na kilka godzin. Nic z tego. Owszem, powieść napisana jest dość prostym językiem i czyta się ją szybko (a nawet za szybko, bo człowiek niesamowicie cierpi, kiedy powieść się kończy, a drugi tom jest albo wypożyczony z biblioteki przez kogoś innego, albo tkwi gdzieś na półce w księgarni, a portfel stwierdził, że w tej chwili jest pusty do odwołania), ale czy pierwszy tom cyklu „PAX” to czytadło? Nigdy w życiu!
Jestem totalnie zaskoczona połączeniem sił Larsson („W ofierze Molochowi”, „I tylko czarna ścieżka”) i Korsell (autorka powieści dla dzieci i młodzieży) tym bardziej, że nie przepadam za powieściami pisanymi przez duet pisarzy, czy pisarek – często zdarza się, że takie książki są nierówne w fabule i strasznie mnie to drażni. Tutaj tego nie zauważyłam. Panie wypieściły swoją pierwszą książkę do perfekcji. Chylę czoła przed pomysłem oraz talentem i jestem bardzo ciekawa, czy w kolejnych tomach też zobaczę tę samą perfekcję.

Jeśli chodzi o bohaterów to ich charaktery są dopracowane w każdym calu.
Czytelnik w jednej chwili potrafi tego, czy innego bohatera polubić lub znienawidzić, albo zwyczajnie odczuwać przed nim lęk, (bo i takie postacie występują w pierwszym tomie). Nie ma tutaj nikogo, kto byłby totalnie dobry lub w każdym calu zły. Jak w prawdziwym życiu każda z postaci wykreowana przez parę pisarek ma swoje dwie twarze ujawniające się w zależności od sytuacji.
Nie znajdziecie tu płaskich jak wyheblowana deska bohaterów. Nawet ci stojący na drugim planie mają dusze, co naprawdę rzadko się zdarza u lekko zarysowanych postaci. Tutaj się bohaterów po prostu czuje, zaprzyjaźnia się z nimi lub pała nienawiścią.
Nie mam pojęcia jak dokonały tego autorki, ale rzadko się zdarza, abym tak bardzo przeżywała perypetie bohaterów. Niestety, jestem już teoretycznie dorosłą osobą (w praktyce na szczęście nie) i naprawdę coraz rzadziej zdarza mi się zostać tak bardzo pochłoniętą przez jakąś książkę, a tutaj, pierwsza strona i pyk! Moja wyobraźnia została poruszona do tego stopnia, że w chwili obecnej mam książkowego kaca i nie mam pojęcia, czym go zwalczę.
A wracając do bohaterów to moim ulubieńcem jest starszy brat Vigga – Alrik, który pozornie jest cichy i spokojny, ale gdy przychodzi, co, do czego to budzi się w nim taka siła i waleczność, że zapiera dech. Genialnie skonstruowana postać.

Podsumowując, „Pal przekleństwa” to świetny początek serii o rodzeństwie, które, stojąc ramię w ramię, musi stawić czoła tajemniczemu złu i śmierci w swej najstraszliwszej postaci. Powieść czyta się niesamowicie szybko, a nagłe zwroty akcji sprawiają, że można zapomnieć o oddychaniu (byle nie za długo).
Książka wydana jest w twardej oprawie, a dodatkowym smaczkiem są genialne ilustracje Henrika Jonssona (więcej o nim oraz o autorkach powieści możecie przeczytać na końcu pierwszego tomu serii), które pojawiają się, co kilka stron pozwalając czytelnikowi lepiej wczuć się i wyobrazić sobie daną sytuację.
Czy polecam? Zdecydowanie tak. Komu? Wszystkim, którzy uwielbiają ciekawe, niebanalne przygodowe powieści młodzieżowe pełne niesamowitych istot, świetnych bohaterów z duszami wypełnionymi wszelkiej maści emocjami, wartkiej akcji i grozy czającej się w każdym rozdziale.

W kilku moich recenzjach pisałam, że jak człowiek bardzo chce przeczytać tę czy inną powieść to ona zawsze, w jakiś magiczny sposób (nie piszę tutaj o zakupie – to jest totalnie niemagiczne), znajdzie do niego drogę. Może stać się ona prezentem od przyjaciela lub przyjaciółki, może wpadnie mu w ręce podczas wizyty w ukochanej bibliotece, albo wygra ją w konkursie, w którym...

więcej Pokaż mimo to