Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Rzadko sie udzielam, ale po przeczytaniu tutaj recenzji i oczywiscie ksiazki, poczulam chec podzieleniu sie kilkoma przemysleniami.
Przede wszystkim mocnym plusem tej ksiazki jest to, co jak widze jest uznawane raczej za wade. Glowna bohaterka nie wzbudza sympatii. Jest pusta, zapatrzona w siebie, zlosliwa, zyje troche w bance, bezproblemowo. Powiem jednak cos, co pewnie bedzie dosc kontrowersyjna opinia, niemniej jednak jako byla nastolatka takie mam odczucie - dziewczyny mlodsze i w jej wieku takie wlasnie sa! Sa zlosliwe,malostkowe, falszywe, wredne, najczesciej wobec siebie, lakome na uwage ze strony chlopakow. Przyjaznie, szczegolnie te w wiekszych grupkach sa sztuczne i podsycone rywalizacja. Powiem wiecej, gro nie wyrasta z tego, tylko uczy sie lepiej maskowac pewne cechy swojego charakteru. Albo zycie uczy je nieco pokory. W kazdym razie takie powierzchowne przyjaznie, falsz i niedojrzalosc, to jest cos, czym mlodziez, a szczegolnie mlode dziewczyny sie raczej charakteryzuja w moim odczuciu. Dlatego dosyc beznamietnie podeszlam do pierwszych kilkudziesieciu stron. Wrecz bawila mnie szczerosc tej dziewczyny, jej bezczelne reakcje ukazane w nawiasach. Nic, czego jednak nie mozna bylo sie spodziewac, zreszta wystarczy porownac do jej matki. Corki sa czesto bardzo podobne do swoich matek, wiec nie wiem skad Emma mialaby byc empatyczna, pelna dobroci osobowoscia, wychowujac sie w takim domu. Ojciec nieobecny, matka siejaca jadem, pasywno agresywna przy kazdej okazji, dbajaca tylko o pozory. Zapewne identyczna w wieku Emmy. Bez zadnego prawdziwego kontaktu ze swoimi dziecmi. Inna sprawa, ze ona i dziewczyny z jej kregu zostaly ukazane jako niesamowicie niepewne swojej wartosci (tez nic nowego jesli chodzi o nastolatki). Najwazniejsze dla nich byli chlopacy, to co o nich mysla, i kazda czynnosc polegala na zwroceniu na siebie jak najwiekszej uwagi przez nich, bo to oni dyktuja wartosc dziewczyny/kobiety. Dla jednej z przyjaciolek Emmy, Ali, najwieksza zbrodnia Emmy wobec ich przyjazni, bylo to, ze jeden z chlopakow ktory zgwalcil Emme, byl chlopak, ktory jej sie podobal. Ali jest zreszta przedstawiona jako najbardziej zakompleksiona z nich wszystkich, nic wiec dziwnego, ze ona wykazala sie najwieksza bezwzglednoscia wobec niej. Druga sprawa, cala reakcja zwiazana z gwaltem, ze nie jest to tez kwestia tylko zakompleksienia, jest to tez kwestia innego wychowywania chlopcow i dziewczynek, innych oczekiwan spolecznych wobec idealnej roli kobiety a mezczyzny. Chlopak, wiadomo, musi sie wyszumiec. Jak ma duzo dziewczyn - ogier. Dziewczyna, jak ma duzo facetow - dziwka, puszczalska. Tak w skrocie.
Przechodzac jednak do kolejnego fajnego elementu tej ksiazki - Emma nie jest IDEALNA OFIARA. U nas w mediach troche za malo sie o tym mowi, ale za granica pojecie w mediach spolecznych czesciej sie pojawia. Bohaterka wiec nie jest dziewczyna, ktora zostala zgwalcona ubrana w kozuch pod szyje wracajac z kosciola. Nie, jest to dziewczyna, ktora nacpala sie calkiem dobrowolnie. Nie wiedziala co zazyla, ani co sie z nia bedzie dziac, ale to glupia nastolatka, ktora popelnila blad. Czy to daje prawo, aby ja zbiorowo zgwalcic, nasikac na nia, zwymiotowac na nia i wszystko uwiecznic i upublicznic w internecie? Dla wiekszosci, w glebi duszy, niestety tak.
Tym bardziej, ze przeciez wszyscy widzieli jak kleila sie do jednego z chlopakow, a potem z nim przespala. Poza tym ten ubior, skoro sie tak skapo ubrala, to czego sie spodziewala. Takie myslenie wlasnie jest bardzo fajnie pokazane w tej powiesci. Wracajac do jej charakteru, sadze, ze przedstawienie jej postaci jako zadufanej w sobie, rozwydrzonej nastolatki, bylo celowe, ona nie miala byc darzona sympatia od samego poczatku. Powiem nawet wiecej, dla mnie rozpaczajaca Emma byla bardziej drazniaca, niz ta Emma z poczatku. Dlaczego? Bo chcialam, zeby wreszcie sie ocknela i poczula to, co tak naprawde dla swojego wyzdrowienia powinna poczuc - czyli wscieklosc na napastnikow, za to, co z nia zrobili. Za reakcje otoczenia. Niestety, jej poczucie wlasnej wartosci bylo wbrew pozorom niskie juz przed gwaltem. Ciagle szukanie aprobaty u chlopakow, zazdrosc o komplement skierowany do innej dziewczyny (kiedy to ktos powiedzial, ze Jaimie moglaby byc modelka, potem przezywala, ze to nie o niej). Dodatkowo nie jest latwo przeskoczyc schematyczne myslenie srodowiska o gwalcie. Ona tez uwazala ze jest winna, co zreszta jest typowe dla ofiar gwaltu. Na dodatek srodowisko jej tego nie ulatwialo, zreszta nigdy nie ulatwia, ale ona nawet nie miala wsparcia ze strony rodzicow. Rodzina nie ulatwila zadania, powinna byc wsparciem, a ojciej jak zwykle nieobecny duchem, a matka wstydzila sie za corke, oboje kompletnie bez zrozumienia.
Niektorych dziwi zakonczenie - ze dziewczyna wycofala oskarzenie. Ja nie widze w tym nic dziwnego, na nia wyrok juz zapadl i to o wiele gorszy, niz sadowy. Zostala wykluczona ze swojego srodowisko, zostala napietnowana i okradziona z wlasnego ja. Nikt juz nigdy nie spojrzy na nia nie myslac ze widzi albo ofiare gwaltu, w najlepszym wypadku, albo w gorszym, ta dziwke, ktora najpierw puscila sie z kilkoma chlopakami na imprezie, a potem zrobila z tego afere. Jaki sens bylo ciagniecie tego dalej? To napastnicy byli ofiarami, wrecz gdyby zostali skazani jeszcze by jej wypominano, ze zniszczyla im zycie. Jakkolwiek absolutnie niesprawiedliwe i oburzajace, to poddanie sie bylo nawet, z jej punktu widzenia, sensownym wyjsciem. Zreszta ona sama uwazala, ze jest winna calemu zajsciu, wiec jak miala o siebie walczyc? Mozna pomyslec, ze wyjsciem byloby przeprowadzka gdzies indziej, jednak zyjemy w dobie internetu, a wiesci sie szybko roznosza. Predzej czy pozniej fotki znowu by wyplynely. Dlatego tak naprawde gwalt jest tak straszny, a szczegolnie w przypadku opisanym w tej ksiazce, nie tylko dlatego, ze zostawia rany na ciele i duszy, ale tak naprawde potrafi zniszczyc cale zycie. Kiedy gwalca "swoi" nagle kwestia winy zaczyna byc rozmyta, a wiadomo ze statystyk, ze najczesciej gwalca osoby z otoczenia. Pojawiaja sie watpliwosci, czy ofiara nie klamie. To taki dobry chlopak, nigdy by czegos takiego nie zrobil. Przeciez przyjaznili sie od podstawowki. Kleila sie do niego, wiec sama chciala.
Ogolnie, moze sie wydawac, ze wszystko jest przesadzone w tej ksiazce, ze normalnie tak drastycznie by nie bylo. Slychac jednak o takich przypadkach, i czesto okazuje sie, ze nastolatki sa najbardziej bezwzgledne w dreczeniu, szczegolnie w tych czasach, kiedy tak latwo anonimowo wyslac wiadomosc, czy skomentowac na fejsbuku. Ba, wydaje mi sie, ze dzieci i nastolatki sa wlasnie zdolne do najwiekszych okrucienstw, ze wzgledu na swoja niedojrzalosc i latwosc wydawania osadow.
Co do samej ksiazki, czyta sie ja bardzo szybko, dla mnie gorzej w drugiej czesci. Troche na moj gust za bardzo rozwleczone, ale ja sie nie lubuje w czytaniu wyznan ofiar gwaltow, szczegolnie, kiedy jednak czlowiek spodziewa sie satysfakcjonujacego zakonczenia, wygrania dobra, ze zlem, a w tym wypadku takiego nie ma i zreszta by nie moglo byc.
Moim zdaniem wlasnie lektura jest zdecydowanie godna polecenia nastolatkom, bo dobrze pokazuje mechanizm gwaltu i odbioru go przez otoczenie, i sama nastolatke. Moze nawet i celowe bylo, zeby Emma do konca czula sie winna, aby jeszcze bardziej rozsierdzic czytelnika i obudzic w nim poczucie niesprawiedliwosci, i pokazania jak bardzo to wszystko jest nie tak, jak powinno byc. W ogole tez na poczatku fajnie pokazane podejscie Emmy, ktora "pocieszala" zgwalcona przyjaciolke, Jaimie, tak w skrocie, ze ma nie przezywac i zachowac dla siebie. Potem podobnym traktowaniem uraczyla ja matka, co pokazuje, jak trudno zrozumiec i ze zrozumiec nie da, nie bedac samemu ofiara gwatu. Ja bym to wrecz dala jako lekture obowiazkowa do szkoly, a dyskusja na jej temat na lekcji pewnie by dala do myslenia niejednemu doroslemu, bo nie sadze, ze tak kazdy by stanal za "wkurzajaca i niesympatyczna" Emma. Ze seks z nieprzytomna kobieta tez jest gwaltem, to tez chyba nie jest wiedza powszechna. Gwalt to sie przeciez kojarzy tylko z nieznajomym gwalcacym w krzakach po zmroku, z dodatkiem pobicia. Edukacja seksualna zreszta ogolnie kuleje w Polsce, a jesli chodzi o tak delikatne tematy, to nie tylko w Polsce.
Lektura dajaca do myslenia, ale mi nie dala przyjemnosci wiekszej z czytania, jednak w swoich zalozeniach bardzo dobrze spelniona.

Rzadko sie udzielam, ale po przeczytaniu tutaj recenzji i oczywiscie ksiazki, poczulam chec podzieleniu sie kilkoma przemysleniami.
Przede wszystkim mocnym plusem tej ksiazki jest to, co jak widze jest uznawane raczej za wade. Glowna bohaterka nie wzbudza sympatii. Jest pusta, zapatrzona w siebie, zlosliwa, zyje troche w bance, bezproblemowo. Powiem jednak cos, co pewnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedyna książka z gatunku, dzięki której faktycznie się bałam.

Jedyna książka z gatunku, dzięki której faktycznie się bałam.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura bardzo nieprzyjemna w odbiorze, z męczącą, odpychającą atmosferą. W moim odczuciu za duże nagromadzenie chorych psychicznie ludzi, łącznie z główną bohaterką Camille, samookaleczającą się pijaczką. O ile jestem w stanie zrozumieć, dlaczego stała się niezrównoważoną kobietą po takich przejściach, to nie rozumiem robienia z niej głównej bohaterki. Z jednej strony poważne zaburzenia psychiczne, z drugiej emocjonalność śniętej ryby. Wszystkie postacie irytowały mnie w tej książce mniej lub bardziej. Co do tego, że zabija matka (potem się okazało, że jednak równie zbzikowana siostra bohaterki, whatever)podejrzewałam już w 1/3 książki, po historii z ugryzieniem w policzek dziecka przez ową matkę. Na jeden plus zaliczam rozwiązanie wątku z detektywem Richardem - niezmiernie cieszę się, że olał Camille, dodało to trochę życiowego realizmu do powieści, rzadko wątek romantyczny zostaje zakończony w ten sposób (zazwyczaj kończy się happy endem). Mnie osobiście "Ostre przedmioty" zniechęciły do twórczości Flynn, obawiam się kolejnych zbzikowanych bohaterów, w sposób odstręczający, nie fascynujący.

Lektura bardzo nieprzyjemna w odbiorze, z męczącą, odpychającą atmosferą. W moim odczuciu za duże nagromadzenie chorych psychicznie ludzi, łącznie z główną bohaterką Camille, samookaleczającą się pijaczką. O ile jestem w stanie zrozumieć, dlaczego stała się niezrównoważoną kobietą po takich przejściach, to nie rozumiem robienia z niej głównej bohaterki. Z jednej strony...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie podobała mi się ta książka. Główne postacie żeńskie niesamowicie mnie irytowały - zarówno Barbara, jak i Frances. W zasadzie chyba intencją autorki było stworzenie takich postaci, których polubić się za bardzo nie da. Z jednej strony dobrze, że mają swoje przywary, zazwyczaj autorzy mają w zwyczaju tworzenie zbyt wyidealizowanych charakterów. Szczególnie Frances postępowała wg mnie idiotycznie, samolubnie, jak głupia gąska. Mam na myśli moment, w kórym poleciała jak idiotka na ratunek Alice (chociaż bardziej by pomogła zawiadamiając jej narzeczonego, tak jak miała powiedziane, że ma zrobić), wmieszała się w tłum i oczywiście została uwięziona jak reszta sufrażystek. Potem głodziła się w imię sprawy, chociaż nie miała wtedy wcale mocnego poparcia dla tego ruchu. Żal mi było Charlesa, który z miłości chyba do swojej żony, musiał prosić ojca o pomoc, wcale się nie dziwię, że potem znienawidził Frances. No i to, w jaki sposób potraktowała Philipa - jak mogła nie zauważyć, że jest w niej zakochany, jak mogła mu nie współczuć, cały czas miała dla niego głównie pogardę, że taki słaby; jak mogła w końcu z nim sypiać, chociaż nie sprawiało jej to wielkiej przyjemności, i w zasadzie nie wiadomo czemu to robiła. Mimo, że Victoria była przedstawiona jako ta gorsza, głupsza siostra, to Frances nie polubiłam na równi z nią. W ogóle w całej historii zabrakło jakiś pozytywniejszych momentów, wszyscy bohaterowie mieli raczej mało szczęśliwe życia. Z drugiej strony na pewno mocną stroną tej powieści jest to, że nic w niej nie jest cukierkowe,mdłe, oderwane od jakiegokolwiek realizmu, tylko właśnie wszystko ukazane w szarości, w znoju codziennego życia, może jak na mój gust, aż za bardzo. Podobała mi się scena już pod koniec historii biografii Frances, kiedy Victoria po nagabywaniu Petera, straciła panowanie nad sobą kompletnie - bardzo dobrze opisane pod względem psychologicznym.
Barbara też w jednym momencie strasznie mnie zirytowała - chciała się przespać z mężem, ale jak ten zaczął się dobierać do niej, to oczywiście nie nie, bo musi to przemyśleć itd (na Boga, o czym tu myśleć wielce?!). Od półtora roku nie sypia z mężem, egoistka, a potem się dziwi, że jej małżeństwo się rozpada? Co w tym dziwnego, pomija jego potrzeby, seks jest bardzo ważnym spoiwem każdego związku, a wieloletniego małżeństwa myślę tym bardziej, może by nie rozwiązał wszystkiego, ale na pewno by nie zaszkodził, na dodatek sama miała na to ochotę. Oczywiście potem jak zjawił się ten brutalny prostak Fernand, to od razu się z nim przespała - logiki w tym nie ma żadnej, jak można pójść do łóżka z facetem, o którym się wie, że regularnie biję swoją żonę?
Ogólnie książka ciekawa, nieszablonowa, niesztampowa. Napisana dobrym językiem, czyta się dosyć szybko. Za często jednak postacie żeńskie doprowadzały mnie niemal do szału swoim postępowaniem, bym mogła czerpać przyjemność z czytania jej. Jeśli jest to rzekomo najlepsza książką tej autorki, to ja raczej podziękuję za resztę jej twórczości.

Nie podobała mi się ta książka. Główne postacie żeńskie niesamowicie mnie irytowały - zarówno Barbara, jak i Frances. W zasadzie chyba intencją autorki było stworzenie takich postaci, których polubić się za bardzo nie da. Z jednej strony dobrze, że mają swoje przywary, zazwyczaj autorzy mają w zwyczaju tworzenie zbyt wyidealizowanych charakterów. Szczególnie Frances...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia co do twórczości Chattama. Z jednej strony jego książki czyta się szybko, wciągają, z drugiej strony czegoś im zdecydowanie brakuje. Irytują mnie postacie, który stworzył. Począwszy od Brolina - kompletnie papierowa postać, rycerz bez skazy, ewentualne przywary tylko uszlachetniają jego postać, czyniąc ją jeszcze bardziej tajemniczą i nieprzystępną. Postać zupełnie sztuczna w moim mniemaniu, i to magnetyczne spojrzenie - trudno mi to sobie wyobrazić, zresztą szczególnie ten element tak chętnie przywoływany w moim odczuciu ma tylko sprawić, żeby postać była bardziej sexy. Raczej zbędne.
No i Annabel - oczywiście bardzo piękna, jakżeby inaczej, potraktowana przez autora trochę po macoszemu. Jest ona mniej określona, bezpłciowa i najczęściej mnie irytowała. Obie te postacie, przedstawione jako super inteligentne w moim odczuciu inteligentne nie są w ogóle, ewentualnie Brolin jako tako, Annabel drażniła mnie swoją głupotą momentami.
Reszta postaci również sztampowa, mają głównie za zadanie zadawać głupie pytania w kluczowych momentach tworzenia profilu mordercy, który to zresztą jest chyba najciekawszą osobą.
Co do fabuły, Chattam używa jednego chwytu, nie tylko zresztą on, który sprawia, że chce się koniecznie wiedzieć co będzie dalej - urywa rozdziały w najciekawszym momencie. Chwała mu za to, że są krótkie, nie znoszę długich rozdziałów w powieściach.
Jeśli chodzi o same "Diabelskie Zaklęcia", można przeczytać, aczkolwiek nie jest to literatura wysokich lotów, i nie chodzi oczywiście o gatunek, bo w gatunku jest mnóstwo świetnych pozycji, ale dokładnie o całą serię z Brolinem w roli głównej.

Mam mieszane uczucia co do twórczości Chattama. Z jednej strony jego książki czyta się szybko, wciągają, z drugiej strony czegoś im zdecydowanie brakuje. Irytują mnie postacie, który stworzył. Począwszy od Brolina - kompletnie papierowa postać, rycerz bez skazy, ewentualne przywary tylko uszlachetniają jego postać, czyniąc ją jeszcze bardziej tajemniczą i nieprzystępną....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to