Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Merytorycznie książka jest bardzo w porządku. Rzeczowo i chronologicznie równolegle przedstawia pewny procesy i pokazuje je z nie emocjonalnej i nie buńczucznej strony, bez "patriotycznej pompy", na jaką można czasami natknąć się, czytając gimnastykowanie się niektórych historyków przy ich próbach usprawiedliwiania fikołków polskiej polityki.

Natomiast jej wadą jest to, że Mażewski ma swoje specyficzne pióro. Na początku wydaje się niewinne, ale potem można zauważyć, że pewne zwroty często powtarzają się. Czytelnikowi regularnie włącza się niekontrolowane "You've said that already!". Ma się wrażenie, że autor nie pisał ciurkiem, ale robił sobie istotne przerwy pomiędzy rozdziałami. Tym samym, gdyby odchudzić książkę ze zdublowanego krasomówstwa, odjęłoby to jej niemało stron, a nic nie stracilibyśmy na wartości. Widać, że w "Polska jako junior partner?" z 2022 Mażewski chyba nauczył się na błędach, bo w tejże takie przygody nie występują.

Natomiast to jedna wada przy wielu zaletach. Pozycję bardzo polecam dla zainteresowanych jakąś tam głębszą myślą polityczną niż czy waloryzować 500+ albo ile religii w szkole.

Merytorycznie książka jest bardzo w porządku. Rzeczowo i chronologicznie równolegle przedstawia pewny procesy i pokazuje je z nie emocjonalnej i nie buńczucznej strony, bez "patriotycznej pompy", na jaką można czasami natknąć się, czytając gimnastykowanie się niektórych historyków przy ich próbach usprawiedliwiania fikołków polskiej polityki.

Natomiast jej wadą jest to, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry wstęp Sławomira Cenckiewicza. Kulturalnie, konkretnie i bezbłędnie punktuje ślepych krytyków Władysława Studnickiego. A sama właściwa treść książki godna rzucenia okiem jako ostatnie dzieło tego wyjątkowego polskiego polityka.

Bardzo dobry wstęp Sławomira Cenckiewicza. Kulturalnie, konkretnie i bezbłędnie punktuje ślepych krytyków Władysława Studnickiego. A sama właściwa treść książki godna rzucenia okiem jako ostatnie dzieło tego wyjątkowego polskiego polityka.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra. Pani Profesor jako jedna z nielicznych spędziła taki szmat czasu w rosyjskich archiwach i użerała się z tamtejszymi pracownikami, z którymi współpraca w sprawie dostępu do archiwum była oporna.

Rewolucyjne spojrzenie na treść poznanych dzięki temu dokumentów.

Bardzo dobra. Pani Profesor jako jedna z nielicznych spędziła taki szmat czasu w rosyjskich archiwach i użerała się z tamtejszymi pracownikami, z którymi współpraca w sprawie dostępu do archiwum była oporna.

Rewolucyjne spojrzenie na treść poznanych dzięki temu dokumentów.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytało się bardzo przyjemnie i wciągająco. Może to i nieładny zwyczaj, ale nie mogłem się powstrzymać przed zaznaczaniem ołówkiem i brzegami stron najciekawszych fragmentów, ale to dlatego, że autor tyle nieznanych do tej pory i jednocześnie fascynujących materiałów zebrał w swoim dziele.

Generalnie jest to bardzo dobra wykładnia stosunków polsko-niemieckich ~1932-1939 i daję jej 10 punktów. Autor włożył w to mnóstwo pracy (wertowanie wielotysięczno-stronnicowych ADAP, PDD i innych pozycji to w zasadzie karkołomne zajęcie). Stąd chapeau bas.

W każdym razie treść ma jednak kilka mankamentów, na które chciałbym zwrócić uwagę.

1. Drobne literówki. W kilku miejscach autor ewidentnie miał na myśli rok t+1 lub t-1 (np. 1939 zamiast 1938). Korekta najwidoczniej nie wyłapała wszystkiego.
2. Okres relacji 1939 roku został moim zdaniem zbadany zbyt pobieżnie w porównaniu do wcześniejszych fragmentów, które autor opisał bardzo bogato. Tak jakby dostrzec można było, że już pod koniec książki był zmęczony jej pisaniem. I tak np. Wielkiej Brytanii dr Rak poświęcił cały osobny rozdział, ale w "Generalbereinigung i rozbrat" okres marzec-sierpień 1939 minął dość szybko.


Ale to tyko drobne mankamenty. Bardzo polecam tę książkę! Jest wyróżniająca się na tle innych i może być inspiracją do dalszych badań.

Czytało się bardzo przyjemnie i wciągająco. Może to i nieładny zwyczaj, ale nie mogłem się powstrzymać przed zaznaczaniem ołówkiem i brzegami stron najciekawszych fragmentów, ale to dlatego, że autor tyle nieznanych do tej pory i jednocześnie fascynujących materiałów zebrał w swoim dziele.

Generalnie jest to bardzo dobra wykładnia stosunków polsko-niemieckich ~1932-1939 i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W zasadzie to nie wiem co tutaj napisać. Ta pozycja to must read dla wszystkich zainteresowanych polską polityką zagraniczną dwudziestolecia. Trafność przewidywań i prognoz Studnickiego, jego niezachwiana spójność wywodu i argumentacja zdejmują czapki z głów.

Książka to zbiór wybranych felietonów z lat 1923-1939. Wszystkie dotyczą jednego zagadnienia polityki zagranicznej - koncepcji sojuszu z Niemcami (w domniemaniu przeciwko Sowietom), ale Studnicki nie szczędzi też koncepcji, które przypominają Unię Europejską w dzisiejszym wydaniu ("zblokowane państwa", "silne centrum Europy", "cła preferencyjne").

Dobra, szkoda gadać. Szanowny czytelniku, jeżeli to czytasz i interesujesz się polską polityką zagraniczną, po prostu kup tę książkę. Bynajmniej nie będziesz się nudził.

W zasadzie to nie wiem co tutaj napisać. Ta pozycja to must read dla wszystkich zainteresowanych polską polityką zagraniczną dwudziestolecia. Trafność przewidywań i prognoz Studnickiego, jego niezachwiana spójność wywodu i argumentacja zdejmują czapki z głów.

Książka to zbiór wybranych felietonów z lat 1923-1939. Wszystkie dotyczą jednego zagadnienia polityki zagranicznej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Mity polskiego września 1939 Sławomir Koper, Tymoteusz Pawłowski
Ocena 5,3
Mity polskiego... Sławomir Koper, Tym...

Na półkach:

Jakimś cudem dobrnąłem do końca tej książki. Będzie długo, więc może być wrażenie, że rozwlekam, ale tyle mam uwag do tej publikacji. Niecierpliwych informuję, że TLDR jest w gwiazdkach wyżej. Chyba najwygodniej będzie w punktach, więc jedziemy:

1. Autorzy przez sam tytuł zwracają uwagę, że będą rozprawiali się z mitami. Oznacza to, że wymaga się od nich konkretnego, obiektywnego, stuprocentowego dowodu na to, że jakiś wątek/temat/mit obalili. Robota cięższa niż radosne bajkopisarstwo, ale za to chwała większa, gdy rzeczywiście coś się udowodni. Niestety autorzy ambicję mieli, ale sił / chęci do pracy nie zachowali, gdyż NIE UDOWADNIAJĄ tam niczego. Po prostu stwierdzają, że coś było albo że wcale czegoś nie było.

Np. Rozdział 12 "Czy Wojsko Polskie było zacofane?". Rozdział ma 5 stron, ale w zasadzie jego zawartość można by skrócić do jednego zdania - "Nie". Bo autorzy w tym rozdziale sobie coś tam twierdzą, że było tak i tak, ale nie podają dowodu.

To po prostu nie jest książka historyczna, lecz publicystyczna, ale wtedy nie można tego nazwać obalaniem mitów. Nie ma dokumentów, przypisów, bibliografii, źródeł. Niczego. Taką metodologią ja mogę napisać, że Krakowa we wrześniu 1939 dzielnie bronił Smok Wawelski, ale Niemcy go zabili i dzisiaj są nam za niego winni reparacje, ale nikt o tym nie mówi. Warsztat merytoryczny podobny. A kiedy już jakieś pojedyncze przypisy są, to albo do rzeczy oczywistych, albo do nieistotnych z punktu widzenia tematyki rozdziału.

2. W książce jest dużo ideologizowania. Panowie na każdym kroku podkreślają, że Sowiety też nas zaatakowały (za co szacuneczek), ale robią to stylistycznie w ten sposób, jak gdyby o tym wciąż wiedziało jakieś góra 10% narodu. Jak gdybyśmy wciąż żyli w PRL, w którym nie wolno o tym mówić. Srsly, już raczej wszyscy o tym wiedzą, że Sowiety nas zaatakowały i nie ma potrzeby tego podkreślania 10 razy. Nie ma też potrzeby obrony przed sowiecką propagandą, że upadła "jakaś tam burżuazyjna, kapitalistyczna Polska". Chyba jesteśmy już na tyle świadomym narodem, że nie ma potrzeby wałkowania tych bolszewickich afiszy rodem z lat 50. Taka propaganda (swoją drogą do dziś uprawiana przez Rosję) powinna po nas spływać jak po kaczce, a autorzy wzięli się za to jak za obronę niepodległości. No godności trochę dla narodu, Panowie.

3. Jest sporo błędów. Nawet nie historycznych, ale logicznych (choć do tych pierwszych za chwilę przejdę, bo niestety także się pojawiają, ale bardziej jestem zaskoczony wystąpieniem tych drugich). Np. autorzy piszą, że 27.10.39 wojska litewskie przekroczyły granicę Rzepy i w ten sposób Litwa stała się agresorem, bo "uwalniała wojska sowieckie do walki z wojskiem polskim". No ja nawet nie wiem czy to trzeba komentować, ale może napiszę, że 27.10.1939 to major Hubal korzonkami się żywił, jajka kradł i napadał na pojedyncze patrole. Tego czegoś nawet nie można nazwać wojskiem. Niemniej autorzy z jakiegoś powodu uparli się, żeby mówić o tym, że wojsko polsko broniło się aż do marca 1940. ... No można, ale po co? I jeszcze ta narracja, że "wojna wciąż trwa!". Ja tylko przypomnę, że 17.09.39 Józef Lipski na granicy z Rumunią rzucił do Józef Becka "To nie jest wojna tylko jakaś katastrofa." Ot, Autorzy wydają się wiedzieć lepiej niż bohaterowie wydarzeń.

Innym błędem logicznym moim zdaniem jest mówienie, że Niemcy nie wygrali kampanii w Polsce. Autorzy piszą w stylu "Nie wygrali, bo w 1945 przegrali, a nawet jeżeli wygrali, to tylko dzięki pomocy Sowietów." No generalnie racja. Tak, macie Panowie rację. Niemcy nie wygrali wojny z Polską, ale proszę to powiedzieć wszystkim ofiarom akcji Intelligenzaktion, AB, łapanek itd. Myślę, że dość by się zdziwili, gdyby usłyszeli, że Niemcy nie wygrali kampanii polskiej w 1939 roku. No generalnie można w imię PR i honoru narodowego zaklinać rzeczywistość tylko po co? Czy poczujemy się po tym lepiej? Czy potrzebujemy jakiegoś poklepania po plecach, żeby być dumnymi jako naród?

4. Błędem historycznym jest to, że autorzy piszą, że państwo czeskie istniało i pomagało Niemcom na froncie i tym samym także są agresorami. Przed przeczytaniem tej książki wydawałoby mi się, że nie takich truizmów komentować, ale najwidoczniej nie-historyk wytyka błędy historykom. Państwo czeskie NIE ISTNIAŁO. Istniała tylko wewnętrzna autonomia w III Rzeszy. Nie miała swojego MSZ i sił zbrojnych, zlikwidowała wszystkie swoje przedstawicielstwa dyplomatyczne i członkostwo w Lidze Narodów, musiała wykonywać wszystkie polecenia Reichsprotektora. Tym samym mówienie o tym, że Czesi sami z siebie poza Niemcami nas zaatakowali albo im pomagali (obsługa frontu itp.) to jakieś kuriozum.

Dobra, kończę, bo widzę, że gdybym miał poruszyć wszystko, co w tej książce zobaczyłem, to by to z kilka kolejnych stron A4 zajęło. W każdym razie, Szanowni Autorzy, fajnie się zapowiadało. Kojarzyłem Wasze nazwiska z tematem, myślałem, że znajdę solidną bazę źródłową i naukową, a wyszedł zbiór felietonów w dodatku z pozycji "Poland stronk", bo argumentacja użyta w tej książce to dla mnie po prostu jakiś odlot.

Daję cztery punkty za kilka ciekawych faktów przedstawionych mniej więcej w środku książki, które mam nadzieję, że są prawdziwe, bo oczywiście autorzy nie napisali skąd coś wiedzą, że coś twierdzą albo informują czytelnika o jakimś fakcie. (np. o ruchach 4. Dywizji Piechoty)
Książka tylko dla nie-historyków, którzy chcą coś tam sobie poczytać, ale nie potrzebują weryfikować narracji, którą karmi ich narrator.

PS: Przejrzałem sobie tę książkę raz jeszcze i zdecydowałem się zmienić ocenę z czterech gwiazdek na dwie. Ta liczba półprawd, manipulacji faktami i robienia kurtyzany z logiki sprawiają, że niezorientowany czytelnik wyrządzi sobie szkodę mając styk z tą książką. Zatem odradzam. Decyzję podjąłem, gdy przeczytałem na stronie setnej, że nie istniał niemiecki plan wojny przeciwko Polsce... To była kropelka przelewająca czarę zażenowania. Ręce nie mają gdzie opadać.

Jakimś cudem dobrnąłem do końca tej książki. Będzie długo, więc może być wrażenie, że rozwlekam, ale tyle mam uwag do tej publikacji. Niecierpliwych informuję, że TLDR jest w gwiazdkach wyżej. Chyba najwygodniej będzie w punktach, więc jedziemy:

1. Autorzy przez sam tytuł zwracają uwagę, że będą rozprawiali się z mitami. Oznacza to, że wymaga się od nich konkretnego,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wciąga. Najbardziej dwa ostatnie działy (Miasto wierne Rzeczypospolitej, Gdańsk ofiarą pruskiej przemocy), ale ogólnie całość publikacji zawiera mnóstwo informacji czym dla Rzeczypospolitej był Gdańsk. Najwięcej uwagi skupione jest na działaniach Gdańska, które miały na celu pozostanie przy Rzeczypospolitej, w której cieszył się szerokimi przywilejami. Wraz z pruskim zaborem natychmiast one znikły i wprowadzono tam scentralizowane rządy urzędników.

Książka jak najbardziej godna polecenia. Jedynym minusem dla niektórych może być fakt, że autor czasami zbyt długi moim zdaniem rozwodzi się na temat raczej drugoplanowych bohaterów, ale i tak nie w ten sposób co np. Tolkien, więc książkę wciąż czyta się szybko.

Książka wciąga. Najbardziej dwa ostatnie działy (Miasto wierne Rzeczypospolitej, Gdańsk ofiarą pruskiej przemocy), ale ogólnie całość publikacji zawiera mnóstwo informacji czym dla Rzeczypospolitej był Gdańsk. Najwięcej uwagi skupione jest na działaniach Gdańska, które miały na celu pozostanie przy Rzeczypospolitej, w której cieszył się szerokimi przywilejami. Wraz z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzji jest już niemało, więc tn komentarz do książki kolejną opinią już nie będzie, ale niemniej chcę dodać kilka przemyśleń od siebie.

Książka bardzo mi się podobała i o ile wszystkie informacje zawarte w książce są prawdziwe, to uznaję ją jako wybitną, gdyż autor najpewniej przerobił sporą ilość materiałów źródłowych i posklejał w spójny, w miarę obiektywne obraz.

Plusem jest to, że książka została napisana tak dobrze, że aż chce się przeczytać całą bibliografię zamieszczoną przez autora w książce. Niestety minusem jest na pewno brak przypisów. To by trochę ułatwiło poruszanie się w tej bibliografii.

Niestety książkę czyta się nieco gorzko. Autor nad wyraz dotkliwie pokazuje, że "Polacy nie umieją w politykę zagraniczną" i że historia naszego kraju mogła wyglądać zupełnie inaczej. Ale najwidoczniej potrzebujemy takiego kubła zimnej wody na głowę, żeby nie popełniać podobnych błędów w przyszłości. Tym samym tę książkę należy polecić całej obecnej klasie politycznej, gdyż obiektywnie widać, że ważniejsze dla nich są partyjne gierki niczym magnackie intrygi z XVII w.

Recenzji jest już niemało, więc tn komentarz do książki kolejną opinią już nie będzie, ale niemniej chcę dodać kilka przemyśleń od siebie.

Książka bardzo mi się podobała i o ile wszystkie informacje zawarte w książce są prawdziwe, to uznaję ją jako wybitną, gdyż autor najpewniej przerobił sporą ilość materiałów źródłowych i posklejał w spójny, w miarę obiektywne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest średnia. Po pierwsze dlatego, że więcej w niej narzekań na rzekomych „polskich rewizjonistów” (jakkolwiek fatalnie i megalomańsko ze strony autora to brzmi) od suchych faktów i chłodnego procesu analitycznego. Autor ma wyraźny ból tyłka. Nie wiem z jakiego powodu, ale można domyślać się, że podobnie jak on nazwał bezpośrednio w książce „rewizjonizm” stanem umysłu, to tak też można nazwać stresową reakcję organizmu ludzkiego w przypadku pokazania niewygodnych faktów w stosunku do mitu wcześniej dobrze przyswojonej historii.
Po drugie dlatego, że mogła być to książka naukowa, a skończyło się na obrzucaniu błotem tych, którzy myślą inaczej. Poniżej pasa są teksty w stylu nazwania Władysława Studnickiego „papieżem polskiego kapitulanctwa” (s. 20). Znamienny jest też fakt, że na tylną okładkę książki wydawca lub autor zdecydowali się dobrać opinie tylko tych osób, które się z nim zgadzają i sami wyrażają swój weltschmerz.
Sam fakt, że autor nawet nie wskazuje z imienia i nazwiska obecnych publicystów, do których prac się odnosi, a jedynie ich krytykuje sprawia, że automatycznie nasuwają się skojarzenia z przedszkola, gdy małe dzieci za plecami innych obgadywały tych drugich w kręgu wzajemnej adoracji. To sprawia, że praca autora schodzi poniżej merytorycznego poziomu, czego nie prezentują prace np. Stanisława Mackiewicza albo Adolfa Bocheńskiego, których autor krytykuje. (a jednocześnie oni kulturalną publicystykę potrafili uprawiać)
Plusem tej książki jest sprecyzowanie przebiegu faktów od momentu brytyjskiej deklaracji do 1 września. Pokazuje jak chaotyczna była wtedy prowadzona polityka Rzeszy i jakim wariatem był Hitler. Masa przytoczonych relacji i szczegółów to niewątpliwie atut. Autor słusznie zwraca uwagę, że pakt Rzeszy z Sowietami wcale nie był oczywisty.
Minusem bez wątpienia selekcja wygodnych faktów. Autor właściwie pominął kluczowe spotkania Becka z przedstawicielami Rzeszy, w których Polska zachowywała się tak, jakby w tym sojuszu z Niemcami rzeczywiście była. Potem z kolei można przeczytać, że deklaracja z 1934 r. oczywiście prawie nic nie znaczy... W tekście budowana jest narracja, że Europa miała problem wariata, który prowadzi agresywną i nieprzewidywalną politykę. Zgoda, ale wtedy nie można usprawiedliwiać Becka za jego politykę w latach 1934-1938 (tj. robi to autor) przy której w jego „równowadze” zdecydowanie bliżej było do Berlina niż do Moskwy. Jeżeli autor słusznie podaje, ze UK & Francja „wyhodowały” sobie to monstrum (remilitaryzacja Nadrenii, sparaliżowana polityka Francji wobec rozbudowy armii, prawie że milcząca zgoda na Anschluss, haniebne Monachium), to rzetelność wymaga, aby do listy tych państw dodać także Polskę, bo bez naszej zgody i postawy ta polityka Hitlera w latach 1935-1938 nie udałaby się.
Ciekawym aspektem tej książki jest to, że właściwie potwierdza ona tezy tych krytykowanych „rewizjonistów”. Nie wiem czy autor to planował, ale domyślam się, że jeżeli P. Zychowicz, R. Ziemkiewicz i G. Górski przebrną przez te wszystkie zniewagi, jakimi P. Gursztyn ich obrzuca w międzyczasie, to na koniec uśmiechną się pod nosem i powiedzą „Miło mi, że przyznajesz mi rację, Piotrze”. Dlaczego? Nie będę spoilował, gdyż zachęcam do przeczytania prac wszystkich trzech autorów.

Książka jest średnia. Po pierwsze dlatego, że więcej w niej narzekań na rzekomych „polskich rewizjonistów” (jakkolwiek fatalnie i megalomańsko ze strony autora to brzmi) od suchych faktów i chłodnego procesu analitycznego. Autor ma wyraźny ból tyłka. Nie wiem z jakiego powodu, ale można domyślać się, że podobnie jak on nazwał bezpośrednio w książce „rewizjonizm” stanem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to