rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Kamienica Schopenhauerów" to książka, którą będę wszędzie polecać. Uwielbiam język, którym posługiwali się ludzie w dawnych czasach, a już ci to miód na moje uszy i kojąca melodia dla serducha.
Frieda trafia pod skrzydła Anny, swojej matki chrzestnej, która jest kuchmistrzynią w domu Schopenhauerów. Kuchnia ta przesycona jest zapachem przypraw, potraw serwowanych dla jaśnie państwa, do kawy śmietanka zbierana jest na świeżo, a Anna dodaje olejku migdałowego do kawowych ziaren, bo taką kawę najbardziej lubi Pani Johanna Schopenhauer. Pracodawczyni jest dobra dla swoich podwładnych, a do Friedy ma szczególną słabość. Dlatego też gdy Anna zostaje zbeszczeczona i pozbawiona życia przez młodzieńców z majętnych rodzin, pomaga Friedzie, aby sprawiedliwości stało się za dość. Mieszkańcy Danzig wychodzą na ulicę, aby winni zostali ukarani, a Ben, rzezimieszek, któremu została przypisana ta zbrodnia został uniewinniony. I zostaje, jednak z więzienia nie wychodzi. Ben to siostrzeniec pijaka Henryka, który swoją żonę Ritę i dzieci ma za nic. Bardzo źle ich traktuje. Ben i jego towarzysz Robert pomagają Ricie. Historia tej rodziny jest bardzo trudna i smutna. Los Rity i jej dzieci powoduje, że co wrażliwszy czytelnik czuje ciężar jaki spoczywa na ramionach kobiety. Friedę coś łączy z tymi rzezimieszkami. Ciekawi o czym mowa?

Gorąca zachęcam Was do przechadzki po osiemnastowiecznych uliczkach Gdańska. To miasto jest na mojej liście marzeń. Może kiedyś wypiję czekoladę, (taką jaką serwowała Frieda małemu Arthurowi w kuchni Schopenhauerów), z widokiem na Motławę? Może będę spacerować uliczkami dawnego Danzig i wyobrażać sobie, że w którejś kamieniczce była kuchnia, w której Anna, a potem Frieda gotowały na trójnogu? Na koniec wspomnę jeszcze o pewnej scenie, która mocno zapadła mi w pamięci. Adam, podkuchenny Schopenhauerów, po śmierci Anny przechowuje jej fartuch. Frieda szukając winnego śmierci ciotki, przeszukuje pokój Adama, ten ją przyłapuje i pokazuje jej co jest w kieszeni fartucha. Niespełniona miłość zostawia rysy...

Bardzo polecam!

Chciałabym już mieć w swoich rękach drugi tom🤍

"Kamienica Schopenhauerów" to książka, którą będę wszędzie polecać. Uwielbiam język, którym posługiwali się ludzie w dawnych czasach, a już ci to miód na moje uszy i kojąca melodia dla serducha.
Frieda trafia pod skrzydła Anny, swojej matki chrzestnej, która jest kuchmistrzynią w domu Schopenhauerów. Kuchnia ta przesycona jest zapachem przypraw, potraw serwowanych dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy tylko zobaczyłam, że Danuta Awolusi napisała nową książkę wiedziałam, że muszę ją przeczytać. W tamtym roku przeczytałam prawie wszystkie książki autorki za jednym zamachem. Pani Danuta w swoich książkach porusza różne tematy, które niekoniecznie są tymi o których z lekkością mówi się przy kawie i ciachu, a jednocześnie są one częścią obecnej rzeczywistości. W sumie to zawsze były, tylko bano się mówić o nich "publicznie".

Mela, menadżerka restauracji sushi, mężatka, matka dwójki dzieci, odbiera swoją rodzicielkę z więzienia. Gdy Mela stawiała pierwsze kroki w dorosłość, jej matka została skazana na dwadzieścia lat odsiadki. Dziewczyna została wówczas sama na świecie. Poradziła sobie wtedy i jakoś radzi sobie teraz, ale te wewnętrzne drzazgi nadal w środku tkwią. Mimo sygnałów niezgody ze strony męża, Mela decyduje się przygarnąć matkę pod swój dach. Bronek zabiera syna nad morze... Mężczyzna potrzebuje złapać oddech. Trzy kobiety, Mela, Julka i Wanda, zostają pod jednym dachem.

Wanda po wyjściu na wolność czuje się jak dziecko we mgle, jednocześnie jest roszczeniowa. Popełnia błędy, próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Różnie z tym bywa, ale koniec końców wychodzi na prostą.
Mela to taka dobra dusza, która chciałaby dla wszystkich dobrze. Dopiero uczy się stawiać granice. Puentą tej książki jest zauważenie przez nią samą, iż ona również ma prawo do spełniania własnych potrzeb.

Historia ta opowiedziana jest z perspektywy Meli i Wandy. Ten zabieg pozwala nam obiektywnie spojrzeć na bohaterki i zrozumieć pewne ich decyzje oraz działania.

"Powrót matki" to książka o kobiecych relacjach, o bezwarunkowej miłości dziecka do matki i o relacji z samą sobą. Podobało mi się w jaki sposób Mela wspiera swoją córkę Julkę, gdy okazuje się, iż nastolatka... Tego Wam nie zdradzę! Musicie natomiast wiedzieć, że Danuta Awolusi ani trochę nie boi się pewnych tematów, które często są tabu. To kolejna książka autorki, która zaprząta moje myśli do tej pory i wiem, że tak szybko ich nie opuści. Ciekawa fabuła, świetny styl - bardzo bardzo polecam!

Gdy tylko zobaczyłam, że Danuta Awolusi napisała nową książkę wiedziałam, że muszę ją przeczytać. W tamtym roku przeczytałam prawie wszystkie książki autorki za jednym zamachem. Pani Danuta w swoich książkach porusza różne tematy, które niekoniecznie są tymi o których z lekkością mówi się przy kawie i ciachu, a jednocześnie są one częścią obecnej rzeczywistości. W sumie to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna książka Pani Anety, którą czytałam z wielką przyjemnością. Już na wstępie serdecznie polecam ❤️

Antoni Daczkowski wraca z Wielkiej Wojny do ukochanej żony Teresy i czwórki dzieci. Jego oczkiem w głowie jest córka Matylda. Rodzice pragną, aby ich dzieci miały lżejsze życie niż oni. Ciężko pracują na roli i w obejściu domu, aby zapewnić całej rodzinie byt. Dzieci pomagają tyle ile potrafią, sporo obowiązków jako najstarsza ma Matylda. Niestety los nie oszczędza tej kochającej się i szanującej się wzajemnie rodziny. Zsyła na nią wiele cierpień i trudności. Matylda w zaistniałej sytuacji mimo swojego młodego wieku wykazuje się dojrzałością i pracowitością. A do tego jest bardzo zdolna, kocha książki i chce zdobywać wiedzę. To pragnienie się spełnia. Momentami musi przerywać naukę, aby pracować. Bywa też tak że jednocześnie pracuje i chodzi do szkoły. To bardzo dużo jak na tak młodą osobę. Jednak jej pracowitość zostaję nagrodzona i doceniona. Najpierw z pomocą przychodzi jej Serafin, przyjaciel żydowskiego pochodzenia, potem starsza Pani Elke, która jest Niemką, a Matylda pracuje w domu jej syna jako pokojówka. Dziewczyna zaznaje innego życia niż to na wsi, za co jest wdzięczna Pani Elke. Między tymi kobietami tworzy się piękna więź...

Aneta Krasińska napisała książkę, którą delektowałam się powoli, czerpiąc z czytania niebywałą przyjemność. Bardzo lubię podróżować w czasie za pomocą książek, a tutaj Pani Aneta z wielką precyzją oddała charakter dawnych lat przez co momentami czułam się, jakbym była wśród bohaterów i przyglądała się ich życiu. Chciałabym, aby Matylda w kolejnym tomie miała już nieco lżej, poczuła trochę spokoju w duchu, spełniła marzenia, a także zaznała pierwszej miłości. Kibicuję jej całym serduchem ❤️ Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Jestem ciekawa jaki los czeka bohaterów.

Kolejna książka Pani Anety, którą czytałam z wielką przyjemnością. Już na wstępie serdecznie polecam ❤️

Antoni Daczkowski wraca z Wielkiej Wojny do ukochanej żony Teresy i czwórki dzieci. Jego oczkiem w głowie jest córka Matylda. Rodzice pragną, aby ich dzieci miały lżejsze życie niż oni. Ciężko pracują na roli i w obejściu domu, aby zapewnić całej rodzinie byt. Dzieci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zeszłym roku mniej więcej o tej porze czytałam "Cudowną wiosnę w Olszowym Jarze" Joanny Tekieli. Pierwsze dni wiosny 2024 r. spędziłam w Dębowym Uroczysku. To już chyba będzie moja tradycja, że wiosnę będę witać książką Pani Asi. To bardzo prawidłowe zachowanie, gdyż autorka pięknie przelewa na papier swoje umiłowanie do przyrody.

Nina ma za sobą traumatyczne przeżycia. Decyduje się na wyjazd w Bieszczady, ale los rzuca ją w inne miejsce. To w Dębowym Uroczysku stara się normalnie funkcjonować, lecz przychodzi taki moment, że ataki paniki bardzo uprzykrzają jej życie.
Pensjonat w którym przebywa Nina, prowadzi młoda para, która mimo najszerszych chęci nie potrafi tchnąć życia w to miejsce. Nina za aprobatą właścicieli wprowadza innowacyjne rozwiązania, które przyciągają ludzi. Po pewnym czasie do tej trójki dołącza Eryk i tak ta czwórka mimo braku więzi krwi zaczyna tworzyć swego rodzaju rodzinę. Pomagają sobie w trudnych momentach, przez co uświadamiają czytelnikowi, jak bardzo ważne jest mieć koło siebie wspierające osoby.

"Dębowe Uroczysko" to sielska okładka, przyjemny styl, fantastyczne miejsce akcji, zabawne momenty, ale też bohaterowie z ogromnymi zmartwieniami, trudne chwile i przykre wspomnienia. Znalazłam w tej książce dużo empatii między bohaterami, co bardzo mi się podobało. Tu niejeden czytelnik odnajdzie cząstkę siebie, tę cząstkę która zasługuje na utulenie, na przyklejenie na ranę plasterka z czułością. Ciężkie doświadczenia nas kształtują, trzeba pozwolić im być, zaakceptować i pogodzić się z tym co się stało i pójść naprzód we własnym tempie. Bo życie takie jest. Składa się z dobrych i złych momentów. Mimo tych złych należy sobie pozwolić na te dobre.

W zeszłym roku mniej więcej o tej porze czytałam "Cudowną wiosnę w Olszowym Jarze" Joanny Tekieli. Pierwsze dni wiosny 2024 r. spędziłam w Dębowym Uroczysku. To już chyba będzie moja tradycja, że wiosnę będę witać książką Pani Asi. To bardzo prawidłowe zachowanie, gdyż autorka pięknie przelewa na papier swoje umiłowanie do przyrody.

Nina ma za sobą traumatyczne przeżycia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W pierwszy dzień astronomicznej wiosny witam Was tytułem, który w moim mniemaniu idealnie odzwierciedla obecny czas w przyrodzie.

Gdy Lidka wychodzi za Piotra ma wrażenie, że wygrała los na loterii, a jej życie odtąd nabierze pięknych barw. W rodzinnym domu nie zaznała ciepła. Ojciec był alkoholikiem, brat również wpadł w szpony nałogu, siostra jako bardzo młoda kobieta zaszła w ciążę i obecnie sama wychowuje synka, a mama... Być może przez trudy codzienności nie nawiązała z Lidką bliskiej relacji.
Kobieta mieszka z Piotrem w dużym domu, w którym do szczęścia brakuje tylko tupotu małych nóżek. Świat Lidki fika koziołka, gdy Piotr żąda rozwodu.
Dzięki przyjaciółce, Kaśce bohaterka wyrusza w ukochane góry, aby złapać życiowy balans. Splot pewnych wydarzeń powoduję, że zaczyna pracować w pensjonacie. Poznaje brata właścicielski swojego obecnego miejsca pobytu. Mężczyzna jest wdowcem i ma dwie córeczki bardzo różniące się charakterem.

Ogromnie gratuluję tak udanego debiutu. Pani Ania stworzyła historię przez którą się płynie, aby tuż przy brzegu uronić łzę ze wzruszenia. Wspomniałam już, że bohaterka miała kiepską relację z matką. Jednak autorka pięknie wyprostowała wiele dróg Lidki. Ta historia jest tak cudnie skonstruowana, że wlewa nadzieję tam, gdzie wydawałoby się, iż nie ma prawa ona dotrzeć. Takie książki chcę czytać. Niewątpliwie wpadła ona w moje ręce w bardzo odpowiednim momencie. Były momenty, że nieźle się uśmiałam. Lidka i Kaśka to naprawdę fajny kobiecy duet 😉

Wielbicielom literatury obyczajowej bardzo polecam.

W pierwszy dzień astronomicznej wiosny witam Was tytułem, który w moim mniemaniu idealnie odzwierciedla obecny czas w przyrodzie.

Gdy Lidka wychodzi za Piotra ma wrażenie, że wygrała los na loterii, a jej życie odtąd nabierze pięknych barw. W rodzinnym domu nie zaznała ciepła. Ojciec był alkoholikiem, brat również wpadł w szpony nałogu, siostra jako bardzo młoda kobieta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie regiony w Polsce, które bardzo chciałabym odwiedzić. Jednym z nich jest Podlasie. Mam wrażenie, że tam czas biegnie inaczej. Tak po mojemu. Po książki Agnieszki Zakrzewskiej sięgam w ciemno. Autorka zrobiła mi przyjemność umiejscawiając akcję książki "Czułe poranki, bezsenne noce" na Podlasiu. Jako wielbicielka tego regionu Polski wiedziałam, że będę miała przyjemność z czytania i tak właśnie było.

Romy Sokołowska jest po rozwodzie, sama wychowuje czternastoletniego syna. Ojciec dziecka założył nową rodzinę. Komunikacja między byłymi małżonkami jest na tragicznym poziomie. Romy boryka się z wieloma problemami. Pracuje jako dziennikarka w "La Belle". Po zmianie prezesa, Romy dostaje niemałe wyzwanie od którego zależy jej przyszłość w redakcji. Kobieta wyrusza na Podlasie, aby odnaleźć i przeprowadzić wywiad z zapomnianą gwiazdą kina, Barbarą Anczyc. Problem jest taki, że nikt nie zna miejsca pobytu ekscentrycznej aktorki. Romy ubrana w determinację rozpoczyna poszukiwania dawnej gwiazdy. Na jej drodze pojawia się gburowaty Bodnar. Mimo iż mężczyzna od pierwszego spotkania jest wrogo nastawiony do Romy, ta nie składa broni w tej relacji. Ostatecznie otrzymuje to po co przyjechała na Podlasie. A nawet dostaje znacznie więcej. Mało tego... sama daje siebie, komuś kto bardzo potrzebuje właśnie jej.

Jaka jest ta książka? Nieśpieszna, czuła, oddająca piękno podlaskiej przyrody, przypominająca czasy, gdy zwykłe, tradycyjne jedzenie było na porządku dziennym, a ręce które karmiły (tu starsza pani Tokajukowa) robiły to z miłością. W tej historii znalazłam tak wiele. Miłość, odwagę, nadzieję, uzdrowicielską moc natury, dobroć płynącą prosto z serca, zamiłowanie do fotografii, błędy z przeszłości rzutujące na teraźniejszość, akceptację trudnych charakterów, ból przez brak kontaktu z dzieckiem... Lubię polską literaturę obyczajową. Dzięki tej książce tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to mój ukochany gatunek.

Są takie regiony w Polsce, które bardzo chciałabym odwiedzić. Jednym z nich jest Podlasie. Mam wrażenie, że tam czas biegnie inaczej. Tak po mojemu. Po książki Agnieszki Zakrzewskiej sięgam w ciemno. Autorka zrobiła mi przyjemność umiejscawiając akcję książki "Czułe poranki, bezsenne noce" na Podlasiu. Jako wielbicielka tego regionu Polski wiedziałam, że będę miała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Deszcz miarowo uderza w szyby okienne, a ja próbuję zebrać myśli, aby przekazać tutaj moje przemyślenia po lekturze "Kryzys" autorstwa Radosława Dąbrowskiego. Książka ta, swym melancholijnym charakterem zmusiła mnie do zatrzymania się i skupienia tylko i wyłącznie na czytaniu. Czytanie jej w okresie Wielkiego Postu miało dla mnie głęboki wymiar.

Andrzej dostaje wiadomość o śmierci ojca. Podczas pobytu w rodzinnej miejscowości, w której nie był trzydzieści lat, rozprawia się ze swym światopoglądem. Kroczy własną drogą krzyżową. Z ojcem nie miał dobrej relacji, o czym świadczy fakt, że przez prawie trzydzieści lat nie jeździł do rodzinnego domu. Próbuje dowiedzieć się czegoś o jego śmierci (i nie tylko) od sołtysa i miejscowego doktora. Andrzej odświeża znajomość z Martą, koleżanką z dzieciństwa. Bardzo podobały mi się spotkania tych dwojga, a Anna, kobieta którą Andrzej poznaje przypadkiem, jest dla mnie zagadką. Pewnego razu podczas przytulania się do drzewa, które posadził w dzieciństwie, spotyka dziewczynkę, której mama nie żyje. Dialog pomiędzy tymi dwojga obejmuje zagadnienia straty kogoś bliskiego i odczucia z tym związane w zależności od stopnia zażyłości ze zmarłą osobą.

Trudna książka, tak bardzo ludzka, tak bardzo prawdziwa. Kryzys wiary, rozrachunek z własnym życiem, wspomnienia, powrót do korzeni. Autor w moim odczuciu wykonał ciężką pracę pisząc tę książkę. Porusza ona również zagadnienia dotyczące odczuwania świata poprzez szeroko rozumianą sztukę - film, muzyka, malarstwo, fotografia. Trzeba mieć dużą wrażliwość, aby patrzeć na świat i czuć go zmysłami, trzeba chcieć żyć głęboko. Płytko jest łatwo, ale czy o to chodzi? Dopadły mnie egzystencjalne dylematy. Nie wiem czy to kwestia doświadczeń, charakteru, świadomości czy ilości pochłanianych książek... Dostrzegam różnorodność świata. Nie zawsze podoba mi się to co widzę. Nie zawsze podoba mi się kierunek, w którym zmierzają pewne sprawy dużej wagi. Widzę próbę narzucenia płytkiego życia. Jestem na NIE.
Chcę podziękować autorowi za tę książkę. Odbieram ją jako sztukę. Dziękuję Panie Radosławie.

Deszcz miarowo uderza w szyby okienne, a ja próbuję zebrać myśli, aby przekazać tutaj moje przemyślenia po lekturze "Kryzys" autorstwa Radosława Dąbrowskiego. Książka ta, swym melancholijnym charakterem zmusiła mnie do zatrzymania się i skupienia tylko i wyłącznie na czytaniu. Czytanie jej w okresie Wielkiego Postu miało dla mnie głęboki wymiar.

Andrzej dostaje wiadomość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzie noszą blizny, niektóre widać, niektóre nie. Bywają okaleczenia, które wcale się nie goją. Są cały czas, a grudzień dla wielu osób jest czasem jątrzenia się ran. Bywa, że plastrem na te rany jest drugi człowiek, ciepła dłoń przyjaciela...

"Okruchy lodu" to książka, która nie ma w sobie wielkiej dozy sielskiej atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Pokazuje inną stronę świątecznej magii, tę która znajduje się w sercach i kruszy lód w sercach innych. Topi go dobrem.

W małej podkarpackiej wsi krajobraz przybrał białą szatę. Często hula wiatr, który przenika na wskroś. Ludzie tutaj mieszkający znają się bardzo dobrze. Jarzębina mieszka sama, a jej największym celem jest pomaganie innym mieszkańcom. Tych którzy potrzebują pomocy niestety nie brakuje.
Lauri przyjeżdża do Polski. W Finlandii zostawił mamę i przykre wspomnienia. Zatrzymuje się u cioci, siostry swojej matki. Mężczyzna początkowo nie potrafi zrozumieć dlaczego mieszkańcy wynoszą Jarzębinę na piedestał. Miejscowi wiedzą skąd kobieta ma więzienne tatuaże. Te naznaczenia wzbudzają w Laurim, byłym policjancie zgrozę. Nastawia się przeciw kobiecie negatywnie. Ciocia sprytnie wtrąca się między tych dwoje. Kobieta wie co robi. Nie tylko delikatnie kieruje siostrzeńcem, ale też sprowadza do Polski swoją siostrę. Ma ważny powód.
W tej małej społeczności dużo się dzieje. Dzieją się dobre rzeczy i bardzo złe. Jedno jest pewne, ludzie nie są obojętni na krzywdę. Chcą pomóc tym którzy tej pomocy potrzebują. Niektórzy potrzebujący muszą dojrzeć, aby zrozumieć, że ta pomoc jest im niezbędna. Niektórzy uważają, że wcale na nią nie zasługują. W książce znajdziemy kilka scen obdzierających człowieka z godności i jednocześnie miłość, która tą godność przywraca.

Poruszająca. Przejmująca. Wciągająca. Tak o tej książce mogę napisać. Jednocześnie gdzieś we mnie siedzi złość, że niektóre wydarzenia mogą mieć miejsce w rzeczywistości. Patrycja Żurek nie szczędzi czytelnikowi emocji i mocno pokazuje bolesną stronę rzeczywistości.

Ludzie noszą blizny, niektóre widać, niektóre nie. Bywają okaleczenia, które wcale się nie goją. Są cały czas, a grudzień dla wielu osób jest czasem jątrzenia się ran. Bywa, że plastrem na te rany jest drugi człowiek, ciepła dłoń przyjaciela...

"Okruchy lodu" to książka, która nie ma w sobie wielkiej dozy sielskiej atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Pokazuje inną stronę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przy niedzieli zapraszam Was serdecznie do cukierni Pani Stefanii w Anielinie. Tam smakołyków i dobrej kawy czy herbaty dla nikogo nie braknie. Miło by było usiąść przy stoliku i celebrować chwilę oddechu od obowiązków. Nabrać sił przed wyzwaniami nowego tygodnia.
To co usłyszą bohaterowie o swoich przodkach przy stoliku w tej miłej cukierni niestety może wywołać dreszcze i to te z kategorii tych nieprzyjemnych... Ale może od początku...
Krzysztof i Malwina dostają telefon od notariusza z informacją, że mają pojechać do Anielina. Podobno w tym miasteczku czeka na nich spadek, stary młyn. Cała sprawa jest dość tajemnicza, jednak młodzi decydują się sprawdzić o co chodzi. Krzysztof to bardzo towarzyski lecz samotny mężczyzna. Malwina również jest samotna i do tego dopadło ją zawodowe wypalenie. Co czeka na nich w Anielinie? Na pewno spotkanie z właścicielką cukierni i jej ciotką Marianną, której przyjazd do Anielinie burzy spokój siostrzenicy. I to dosłownie, bowiem starsza pani opowiada historię ich rodziny. Spotkanie to mimo wyjawionej bolesnej prawdy ma moc oczyszczającą.
Można ten tom śmiało czytać nieznający poprzednich, ale oczywiście zachęcam do sięgnięcia po całą serię. W tej części poznajemy nowych bohaterów i spotykamy się przy wigilijnym stole (i nie tylko) z tymi, których już znamy z poprzednich części.

Przy niedzieli zapraszam Was serdecznie do cukierni Pani Stefanii w Anielinie. Tam smakołyków i dobrej kawy czy herbaty dla nikogo nie braknie. Miło by było usiąść przy stoliku i celebrować chwilę oddechu od obowiązków. Nabrać sił przed wyzwaniami nowego tygodnia.
To co usłyszą bohaterowie o swoich przodkach przy stoliku w tej miłej cukierni niestety może wywołać dreszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anka wraca z Niemiec do Polski, jedyne lokum na jakie ją stać to wątpliwej urody kawalerka. Nie chce wrócić do rodziców, gdyż jej relacje z matką są trudne. Anka za granicą zarobiła pieniądze na operację młodszej siostry, mimo to matka wciąż zachowuje się wobec starszej córki źle. Z niedowierzaniem czytałam wypowiedzi Marii kierowane do Anki, osądzanie bez wysłuchania boli... Ku mojemu zaskoczeniu na ostatnich stronach książki Maria zrehabilitowała się.
Główna bohaterka podejmuje pracę jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym. Poznaje salową Jadwigę. Mimo iż ta znajomość zaczyna się mało sympatycznie, kobiety z czasem stają się sobie dość bliskie. Po czasie wychodzi na to, że niewystarczająco bliskie... Do szpitala trafia kobieta, która przypomina pielęgniarce o tej części przeszłości, o której nie chce pamiętać.
Życie uczuciowe Anki rozkwita dzięki policjantowi Frankowi Małeckiemu. Franek ma byłą żonę i córkę oraz przyjaciela Robsona, któremu autorka nie podarowała spokojnego życia. Zresztą jak prawie wszystkim bohaterom tej książki.

Genialna, wartościowa, trudna, przejmująca, prawdziwa, wyjątkowa taka jest ta książka. Żaneta Pawlik w swojej książce pokazała wiele problemów współczesnego człowieka. Problemy psychiczne, alkoholizm, rozwód, zdrada, wojna, podejmowanie zajęć zarobkowych, które kłócą się z wewnętrznym poczuciem moralności, samobójstwo, śmierć dziecka, poronienie... to znajdziemy w tej książce. Znajdziemy też miłość, przyjaźń i marzenia. Czasem na skutek wielu niefortunnych zdarzeń człowiek dotyka dna i sam od tego dna odbić się nie potrafi. Jeśli ma przyjaciół, takich prawdziwych to jest szansa, że wypłynie na powierzchnię i nabierze wiatru w żagle. Niestety jest też tak, że poczucie wstydu, porażki popycha ku przepaści. Podoba mi się jak autorka przedstawiła historię Anki i Franka, a zakończenie... pozostawiło ogromny niedosyt!

Anka wraca z Niemiec do Polski, jedyne lokum na jakie ją stać to wątpliwej urody kawalerka. Nie chce wrócić do rodziców, gdyż jej relacje z matką są trudne. Anka za granicą zarobiła pieniądze na operację młodszej siostry, mimo to matka wciąż zachowuje się wobec starszej córki źle. Z niedowierzaniem czytałam wypowiedzi Marii kierowane do Anki, osądzanie bez wysłuchania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewnego dnia grupa sąsiadów spotyka się na przystanku autobusowym, aby odebrać dzieci. Autobus przyjechał, ale wśród pasażerów nie było nastolatków. Próby kontaktu telefonicznego z zaginionymi kończą się porażką. Grupa sąsiadów, która do tej pory była sobie zupełnie obojętna staje przed wspólnym celem - chcą odnaleźć swoje pociechy. Na początku próbują legalnych środków, zgłaszają sprawę na policję. Widząc opieszałość policjanta postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. I tu zaczyna się jazda bez trzymanki. Zrozpaczeni rodzice zrobią wszystko, aby odnaleźć małoletnich. Niejednokrotnie staną twarzą w twarz ze swoimi słabościami, a także wykażą się siłą, odwagą i determinacją. Złamią też dużo praw...

Pani Dorota jest świetną obserwatorką. "Kto szuka, ten znajdzie" to książka nie tylko o rodzicach pragnących odnaleźć dzieci, znajdziemy w niej problemy małżeńskie, partnerskie, wiarę w Boga, która mocno zdeterminowała życie jednej z rodzin, wątki prostytucji i nielegalnych działań. Książkę czyta się bardzo dobrze, czarny humor bardzo przypadł mi do gustu, a bardzo dynamiczna akcja nie pozwalała na czytelniczą nudę.

Pewnego dnia grupa sąsiadów spotyka się na przystanku autobusowym, aby odebrać dzieci. Autobus przyjechał, ale wśród pasażerów nie było nastolatków. Próby kontaktu telefonicznego z zaginionymi kończą się porażką. Grupa sąsiadów, która do tej pory była sobie zupełnie obojętna staje przed wspólnym celem - chcą odnaleźć swoje pociechy. Na początku próbują legalnych środków,...

więcej Pokaż mimo to