rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Relikt Lincoln Child, Douglas Preston
Ocena 7,1
Relikt Lincoln Child, Doug...

Na półkach:

Jak świat długi i szeroki znane są legendy o stworzeniach, które miałyby istnieć, przecząc jednocześnie teorii ewolucji, a przynajmniej temu, że gatunki, których są przedstawicielami, wymarły.

Któż nie kojarzy Wielkiej Stopy (Ameryka Północna), bądź jej odpowiedników z innych kontynentów, jak choćby Yowie (Australia) czy Yeti (Azja). Małpolud, według wielu uznawany za brakujący element, według innych za naszego krewniaka z dawnych lat, ostatniego przedstawiciela swojego gatunku. Każdemu do głowy zapewne przychodzi Potwór z Loch Ness, mityczna Nessie, albo, niemalże bliźniaczo podobny, Champ. Oba stwory miałyby być dinozaurami, które przetrwały do naszych czasów. Są, rzecz jasna, również inne, niepodobne do niczego stworzenia, jak Chupacabra czy Diabeł z New Jersey. Jestem niemalże pewien, że co najmniej jedna, a zapewne i więcej nazw utkwiło w pamięci każdemu człowiekowi.

Z drugiej strony zaś mamy mutacje, które tworzą zupełnie nowe gatunki z tych już istniejących. Najczęściej, rzecz jasna, mutacja taka dotyka człowieka. Obecna jest w literaturze od dawien dawna. Chyba każdy czytelnik kojarzy – wszak legendarną już! – powieść Dr Jekyll i Mr Hyde. Inna, ale także dotycząca mutowania ludzkiego DNA i równie legendarna jak poprzednia – Dracula. Młodsi czytelnicy (a może bardziej widzowie) kojarzą ów motyw z komiksów i ich ekranizacji.

Z czym mamy do czynienia w pierwszym tomie sagi o Pendergaście? Co jest owym tajemniczym „Reliktem”?

Historia zaczyna się, a jakże, w amazońskiej dżungli, gdzie profesor Whittlesey dokonuje odkrycia – w jego własnej opinii – na miarę łańcucha DNA. Nie jest w stanie się nim mimo wszystko nacieszyć, gdyż dokonuje żywota, nie będąc w stanie się owym odkryciem pochwalić komukolwiek. Jest to jednak dopiero początek dramatycznych wydarzeń, które sprowadził na cywilizowany świat.

Wydarzenia szybko przenoszą się do Stanów, konkretnie – Nowego Jorku, gdzie w muzeum, w którym niegdyś pracował profesor Whittlesey, ginie dwóch chłopców. Śledztwo prowadzi porucznik D’Agosta, typowy, podręcznikowy wręcz przykład amerykańskiego twardego gliny. Pojawiają się kolejne trupy, których widok mrozi krew w żyłach nawet tak doświadczonemu śledczemu jak D’Agosta. Mrozi krew w żyłach i wywołuje wymioty. I w tych oto okolicznościach, z porucznikiem stojącym we własnych wymiocinach, na scenę wkracza spokojny, pewny siebie, elokwentny agent FBI, Pendergast.

Książka, zaczynająca się niczym powieść o przygodach Indiany Jonesa czy Lary Croft, bardzo szybko zmienia się w mrożący krew w żyłach thriller, który z kolei bardzo szybko ewoluuje w coś na pograniczu horroru. Kim jest ów morderca z muzeum, który odpowiada za śmierć coraz większej liczby osób? Kim... a może czym? Czy Bestia z Muzeum, miejska legenda krążąca pośród pracowników, naprawdę istnieje? I jaki ma związek z wyprawą Whittlesey’a?

Autorzy skaczą od jednego wątku do drugiego, choć nie powoduje to w czytelniku uczucia zagubienia. Wszystko przedstawione jest logicznie i klarownie, sama akcja zaś pędzi i rozwija się bardzo szybko, wraz z kolejnymi ofiarami dostajemy to, czego oczekiwał czytelnik – intrygę, w którą mogą być zamieszane osoby z zarządu muzeum. I choć czytelnik może czuć, że odgadł, kto odpowiada za coraz gęściej ścielące się na stronicach książki trupy, autorzy szybko – a raczej wolno, bo dopiero na samym końcu – wyprowadzą go z błędu i pokażą, krótkim twistem fabularnym, że czytelnik nie wiedział tak naprawdę nic.

Polecam!

Jak świat długi i szeroki znane są legendy o stworzeniach, które miałyby istnieć, przecząc jednocześnie teorii ewolucji, a przynajmniej temu, że gatunki, których są przedstawicielami, wymarły.

Któż nie kojarzy Wielkiej Stopy (Ameryka Północna), bądź jej odpowiedników z innych kontynentów, jak choćby Yowie (Australia) czy Yeti (Azja). Małpolud, według wielu uznawany za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Samotność zmienia się w kochanka, osamotnienie w ulubiony grzech" - takim mottem kieruje się Vivienne Michel. Młoda kobieta, dziewczyna niemal, wielokrotnie ciężko doświadczana przez życie.
W dzieciństwie jeszcze straciła rodziców, po której to tragedii jej opieką zajęła się ciotka. Mimo różnicy wyznaniowej, tak popularnej w ówczesnej Kanadzie; młoda Vivienne była katoliczką, a jej ciotka - baptystką, dogadywały się świetnie. W końcu jednak uznała, że Quebec to nie jest miejsce dla niej, więc ciocia wysłała ją do Anglii, do szkoły dla młodych dam. Małomiasteczkowa i naiwna, jak sama siebie określała, nie miała większych szans w starciu z tzw. "wielkim światem". Bardzo szybko młoda dziewczyna o głowie pełnej marzeń została uwiedziona przez młodzieńca z wyższych sfer, który po osiągnięciu swego celu szybko się jej pozbył ze swego życia. Życia, które powoli składała do kupy, zostając dziennikarką, a które runęło w gruzy, gdy wykorzystał ją kolejny mężczyzna. To przelało czarę goryczy. Postanowiła wrócić do cioci, do domu.

Nie brzmi to jak powieść o Jamesie Bondzie, prawda? Piszę to nie dlatego, by psuć ludziom frajdę z lektury. Powyższa treść nie ma po prostu wpływu na samą historię. Poznajemy ją w formie retrospekcji samej Vivienne, która w tym tomie jest główną bohaterką. Książka, co ciekawe, pisana jest w pierwszej osobie, zupełnie odmiennie od pozostałych tomów sagi. Pozwala to, jak łatwo zauważyć, bardziej zbliżyć się do postaci młodej Kanadyjki, zżyć się z nią i przeżywać jej perypetie.

Dla fanów bondowskich przygód prawdziwa gratka zaczyna się mniej więcej w połowie książki, kiedy na scenie pojawia się śmiertelne niebezpieczeństwo grożące zagubionej dziewczynie, a wraz z owym niebezpieczeństwem - zabójczo przystojny agent 007. Przyznam, że bardzo ciekawą odmianą jest przeżywanie jego przygód z innej perspektywy, w której James Bond jest tylko uczestnikiem wydarzeń. Poznawać agenta oczami zwykłego, bądź co bądź, śmiertelnika, nieuwikłanego w mroczny światek tajnych agentów, wywiadów i kontrwywiadów. Do tego kobiety...

Cóż mogę więcej rzec? Książkę samą w sobie ciężko było ocenić. Jak na Bonda, to Bonda jest w niej stanowczo za mało. Przez to jednak, że nie ma go zbyt wiele, to gdy już się na scenie pojawia, akcja jest szybka, wartka, dzieje się dużo, a trup pada w sposób iście zjawiskowy. James Bond jest bardziej ludzki, popełnia błędy, bywa rozkojarzony. Coś, czego nie uświadczymy w filmach. Powieść na pewno nietypowa, ale warto poświęcić na nią tych kilka chwil. Zdecydowanie warto.

"Samotność zmienia się w kochanka, osamotnienie w ulubiony grzech" - takim mottem kieruje się Vivienne Michel. Młoda kobieta, dziewczyna niemal, wielokrotnie ciężko doświadczana przez życie.
W dzieciństwie jeszcze straciła rodziców, po której to tragedii jej opieką zajęła się ciotka. Mimo różnicy wyznaniowej, tak popularnej w ówczesnej Kanadzie; młoda Vivienne była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako fan filmów o Jamesie Bondzie w końcu sięgnąłem po książkowy pierwowzór. Długo się przed tym wzbraniałem, mając głowę pełną opinii na temat powieści, jak również tego, że - zdaniem tych, którzy je już przeczytali - całkowicie różnią się od filmów. Nie chciałem sobie zepsuć dziecięcej fascynacji agentem 007.

Sięgnąłem po książkę i... nie zawiodłem się. Śmiem nawet stwierdzić, że momentami powieść była lepsza, niż sam film. Oczywiście musiała zostać uwspółcześniona. Zimna Wojna w końcu już dawno się skończyła, walka z radzieckimi agentami nikogo by tak naprawdę nie kręciła. Podobnie zresztą jak karciana gra brytyjskich wyższych sfer - bakarat. Nie przeszłoby to w Stanach. Poker okazał się całkiem dobrym wyborem, któremu się nie dziwię, bo już sama rozgrywka należy do ciekawych. Ubrana w odpowiednią otoczkę - wciąga. Rzecz, która każdemu fanowi bondowskich przygód z miejsca rzuci się w oczy, to brak gadżetów. Niemal na całym świecie każdy bond-maniak kojarzy agenta jej królewskiej mości z najprzeróżniejszych wymyślnych dinksów, które ów otrzymuje od Q. W książkach tego - niestety albo stety - nie ma.

W pierwszej części poznajemy najważniejsze dla całego cyklu postacie. Nie licząc samego Bonda, mamy do czynienia z Leolią Ponsonby - sekretarką Bonda, której w filmach nie uświadczymy, pannę Moneypenny - sekretarkę M, M - szefa Secret Service, Mathisa - szefa Deuxieme Bureau, Felixa Leitera - agenta CIA, swoją drogą, bardzo zabawna postać, której nie sposób nie lubić.

Książkę z czystym sercem mogę polecić każdemu fanowi Jamesa Bonda. Fanów powieści kryminalnych mogą razić w oczy niektóre rozwiązania i uproszczenia, po których widać wyraźnie, że Fleming pisarzem wysokich lotów mimo wszystko nie był. Co jednak najważniejsze to to, że powieść czyta się lekko i przyjemnie, w sam raz na długie, zimowe wieczory.

Jako fan filmów o Jamesie Bondzie w końcu sięgnąłem po książkowy pierwowzór. Długo się przed tym wzbraniałem, mając głowę pełną opinii na temat powieści, jak również tego, że - zdaniem tych, którzy je już przeczytali - całkowicie różnią się od filmów. Nie chciałem sobie zepsuć dziecięcej fascynacji agentem 007.

Sięgnąłem po książkę i... nie zawiodłem się. Śmiem nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podejście mniej lub bardziej komediowe do tematyki II Wojny Światowej ciekawiło mnie, o ile można w ogóle użyć tego określenia, od seansu Złota dla zuchwałych. Film, który skupiał się nie tyle na samej wojnie, co na ludziach, którzy brali w niej udział. Ludziach, którzy - wbrew obiegowej opinii, do jakiej przyzwyczaja nas często pełne patosu kino wojenne - bohaterami bez skazy nie byli. Byli za to ludźmi z krwi i kości, z których wielu walczyć po prostu nie chciało. Inni z kolei szukali sposobów na to, jak na wojnie skorzystać, bo kiedyś się musiała przecież skończyć.

W poszukiwaniu książek w tej właśnie tematyce trafiłem na Paragraf 22. Krótki opis fabuły kupił mnie z miejsca. No, może nie kupił, ale zaciekawił. Bo i któż nie byłby zaintrygowany na wieść o głównym bohaterze, którego głównym celem podczas pobytu w wojsku jest unikanie walki? Pacyfista, odezwie się głos. Leser, powiedziałby autor.

Yossarian jest takim typem bohatera, który rozbawi każdego. Jego dyskursy z Orrem nieodmiennie wywoływały nie tyle śmiech, co rżenie. Na wskroś logiczne i doprowadzające człowieka do szału, jeśli byłby ich uczestnikiem. Bohaterowie są tak przerysowani, a jednocześnie tak prawdziwi, że każdy znajdzie w pamięci kogoś, kogo mógłby dopasować do tej czy innej postaci. Milo, jako bezkresny mistrz handlu wszystkim, za sumienie mający kasę fiskalną, dla którego nie ma innej świętości poza dochodem. Cathcart, dla którego liczy się tylko to, co pomyślą o nim inni, uginający się w tę stronę, z której akurat wieje wiatr. I wiele, wiele innych, jakże interesujących osobistości.

Jedynym minusem, który zresztą już zauważono, jest natłok żartów, dykteryjek, gagów i wszystkiego, co śmieszne. Nie chodzi nawet o to, że są to żarty złe. Wręcz przeciwnie. Śmieszą prawie zawsze, a ich poziom właściwie nie maleje. Niestety, jak wszystko, tak i to w nadmiarze po prostu nudzi. Tak jak początek książki pochłaniałem ekspresowo, tak im dalej w las, tym trudniej mi to szło.

Czy z tego powodu odradziłbym lekturę? Skądże znowu. Książka dla każdego, kto lubi wyraźne postacie, dużo śmiechu i lekkie lektury. W sam raz na chłodny, zimowy wieczór. Fani tematyki wojennej nie znajdą tu raczej zbyt wiele dla siebie. Wojna to jedynie tło, w dodatku niezbyt dokładnie przedstawione, a już na pewno nie przedstawiono jej wiernie. Wydarzenia historyczne są w niej po to tylko, by główny bohater miał powody do unikania frontu i walki samej w sobie, co, rzecz jasna, średnio mu się udaje. Yossariana jednak trudno nie lubić.

Polecam książkę każdemu, kto szuka dobrej i lekkiej lektury. Przy tej się na pewno nie zawiedzie.

Podejście mniej lub bardziej komediowe do tematyki II Wojny Światowej ciekawiło mnie, o ile można w ogóle użyć tego określenia, od seansu Złota dla zuchwałych. Film, który skupiał się nie tyle na samej wojnie, co na ludziach, którzy brali w niej udział. Ludziach, którzy - wbrew obiegowej opinii, do jakiej przyzwyczaja nas często pełne patosu kino wojenne - bohaterami bez...

więcej Pokaż mimo to