Poepilog

Profil użytkownika: Poepilog

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 lata temu
12
Przeczytanych
książek
12
Książek
w biblioteczce
12
Opinii
41
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Gdyby ograbić powieść ze szpitalnej otoczki i zastanowić się nad alegoriami, których obraz wyziera z jej kart, okaże się, że czytamy o mozolnej i niezwykle ciężkiej walce z surowym systemem. Przyglądamy się niesłabnącej woli wolności i walki o prawo do niezgody, ale też, kontrastującego z tym, poczucia strachu przed utratą bezpieczeństwa. Dla wielu powieść na pewno przywiedzie na myśl metaforyczny obraz walki z przejawami totalitaryzmu i indoktrynacji, lecz siłą tej książki jest jej uniwersalizm i wielopłaszczyznowość. Możemy odczytywać ją jako zmagania ze światem, w którym obecnie egzystujemy, jako bój z zasadami społecznymi, krzyk dobywający się z piersi jednostki walczącej o swój indywidualizm.

Książka pełna jest niedomówień, metafor pozostawionych do rozszyfrowania przez czytelnika. Pozbawiona moralizatorskiego wydźwięku pozwala na wiele różnorakich interpretacji, choć nie ma co ukrywać, że jej finalna wymowa jest bardzo gorzka i deprymująca, a już na pewno skłania do niejednej refleksji. Już dawno nie czytałam książki, która byłaby mozaiką tak wielu zręcznie połączonych ze sobą myśli i motywów, a co więcej jestem przekonana, że każda kolejna lektura tej powieści przyniesie ze sobą nowe doświadczenia i przemyślenia.

Ciekawym i godnym uwagi czytelnika zabiegiem jest to, że cała historia przedstawiona jest z perspektywy jednego z chorych mężczyzn, którego własne, dziecinne wspomnienia czy portret męczących go demonów, przeplatają się z fabularną ścieżką powieści. Może rodzić to wiele pytań, przede wszystkim podać w wątpliwość obiektywizm opisywanych przez naszego narratora sytuacji, a finalnie zniekształcić wymowę i interpretację całej powieści. Na pewno nie jest to zabieg przypadkowy, więc absolutnie nie postrzegam go jako ułomności tekstu, a raczej interesujące urozmaicenie i wkomponowanie doń możliwości kolejnych analiz.

Co ważne - przytłaczająca, klaustrofobiczna atmosfera zamkniętego i kontrolowanego szpitala, nierzadko rozładowywana jest manierami energicznej i świetnie wykreowanej sylwetki głównego bohatera oraz inteligentnymi dialogami, które momentami wprowadzają rys humorystyczny. Pozwala to zachować równowagę w powieści, której jednym z przesłań jest próba nakłonienia do dbania o własną, emocjonalną stabilizację. Jako czytelnicy nie czujemy się przytłoczeni powagą wydarzeń, choć te, momentami, są naprawdę zatrważające. Język, którym posługuje się autor, jest łatwy i przyjemny w czytaniu, nie stanowi dla czytelnika żadnej utrudniającej lekturę bariery, przez co można stuprocentowo poświęcić uwagę wydarzeniom per se.

Jedynym mankamentem, który w moim odczuciu zaniża ostateczną ocenę, jest samo zakończenie. I nie chodzi mi o treść i sposób, w jaki rozstajemy się z protagonistami, a o formę, która wydała mi się niezwykle uboga. Ostatnie kilka stron, w których zawarty jest ważny finał, jest opisane bardzo po macoszemu. Gdyby rozwlec je na kilka dodatkowych akapitów, powieść na pewno by na tym zyskała. Jednak finalnie i tak jest to niesamowita książka, bogata w treści, które z pewnością można odkrywać przy wielokrotnej lekturze, a wszelkie niedociągnięcia są raczej przejawem subiektywnych fanaberii czytającego niźli faktycznych ułomności powieści jako takiej.

http://poepilog.blogspot.com/2017/04/lot-nad-kukulczym-gniazdem.html

Gdyby ograbić powieść ze szpitalnej otoczki i zastanowić się nad alegoriami, których obraz wyziera z jej kart, okaże się, że czytamy o mozolnej i niezwykle ciężkiej walce z surowym systemem. Przyglądamy się niesłabnącej woli wolności i walki o prawo do niezgody, ale też, kontrastującego z tym, poczucia strachu przed utratą bezpieczeństwa. Dla wielu powieść na pewno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czym jest szczęście i co robić, aby je osiągnąć? Na pewno każdy z nas nieraz się nad tym zastanawiał, lecz pewnie niewielu doszło do jakichkolwiek znamiennych konkluzji. Jednak spokojnie, nadzieja umiera ostatnia, a na jej ratunek wyruszyła ku nam grupa duńskich badaczy szczęścia i przedstawia hygge.

Zadziwiające jest to, że książka o tym, jak poczuć i odnaleźć szczęście, wywołała we mnie tyle niepokoju. Jak się okazało, duński sekret sprowadza się do zaspokajania podstawowych potrzeb ludzkich, o których aż nie chce się wierzyć, że naprawdę zapominamy. Właśnie ta myśl zatrważa mnie najbardziej i sam fakt, że powstają książki, takie jak ta, które sugerują nam, że może warto spędzić weekendowy wieczór z przyjaciółmi, jak gdyby był to pomysł iście rewolucyjny. Nie potrzeba badań, by widzieć co dzieje się z dzisiejszym społeczeństwem. Skupieni na przyspieszającym biegu życia nie znajdujemy czasu, aby poświęcić się bliskości z drugim człowiekiem. Zapominamy o pielęgnacji naszych relacji międzyludzkich czy chociażby zwyczajnym przyzwoleniu samym sobie na odpoczynek. Jednak czy naprawdę jesteśmy w tym wszystkim na tyle zakorzenieni, że potrzebujemy uczyć się celebracji ciszy i spokoju?

W hygge, oczywiście, chodzi o nieco więcej. O klimat i atmosferę, całą zewnętrzną otoczkę. O świeczki, przytłumione oświetlenie, ciepły koc, lampkę wina, czy świeżo upieczony chleb, który pałaszujemy bez analizowania ile właśnie wciskamy w siebie kalorii. Hygge jest stanem, w którym nie obchodzą nas napływające do skrzynki maile, nowe powiadomienia na Facebooku i problemy przyniesione z pracy do domu. To stan wyciszenia, relaksu i beztroskich chwil spędzonych w gronie osób, na których najbardziej nam zależy.

Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób, a wydanie i oprawa graficzna robią wrażenie. Moim głównym zmartwieniem jest jednak to, iż dajemy przekonać się, że znajdziemy w niej coś, co pozwoli nam zrewolucjonizować nasze "smutne" życia. W publikacji Wikinga nie ma nic, czego już byście nie wiedzieli. Hygge to takie beztroskie, przyjemne i błogie poczucie lekkości i bezpieczeństwa, któremu ktoś nagle nadał nazwę. Ponadto lektura jest bardzo powtarzalna, więc w pewnych momentach zwyczajnie nuży. Właściwie nic w tym dziwnego, ponieważ autor rozwlekł na kilkaset stron zagadnienie, które spokojnie da zawrzeć się w paru zdaniach. Dodał do tego trochę przepisów kulinarnych, "tumblrowskich" fotografii i dopełniających całokształt grafik z podsumowaniami badań statystycznych, lecz nie zmienia to faktu, że parafrazy tych samych wniosków i przykładów pojawiają się co kilka akapitów.

Finalnie publikację poleciłabym jako ciepłą, lekką i przyjemną lekturę do pochłonięcia przy jednym posiedzeniu. Nie radzę nastawiać się na przysłowiowe odkrywanie Ameryki, a raczej sentymentalną podróż do beztroskich lat dzieciństwa, gdy (teoretycznie) potrafiliśmy jeszcze spędzać długie wieczory, grając w planszówki z bliskimi i nie zerkać co chwilę na wyświetlacze telefonów. Mam nadzieję, że oprócz wspomnień wznieci to w was pewne refleksje, bo choć nie wierzę w to, że czyjeś życie zmieni się po poznaniu hygge, ukryty gdzieś głęboko optymizm nakazuje mi trzymać za nas wszystkich kciuki. Więc trzymam.

http://poepilog.blogspot.com/2017/04/hygge.html

Czym jest szczęście i co robić, aby je osiągnąć? Na pewno każdy z nas nieraz się nad tym zastanawiał, lecz pewnie niewielu doszło do jakichkolwiek znamiennych konkluzji. Jednak spokojnie, nadzieja umiera ostatnia, a na jej ratunek wyruszyła ku nam grupa duńskich badaczy szczęścia i przedstawia hygge.

Zadziwiające jest to, że książka o tym, jak poczuć i odnaleźć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie trudno, po samym opisie fabuły, domyślić się, z czym będziemy obcować podczas lektury tej książki. Hermetycznie zamknięta grupa ludzi, a zatem upadek człowieczeństwa i powrót do kierowania się pierwotnymi, zwierzęcymi, a nierzadko bestialskimi instynktami, można z powodzeniem uznać za filary powieści Saramago. Dodajmy do tego powszechną ślepotę, a co za tym idzie nagromadzenie zupełnie nieznanych ludziom w pełni sprawnym, problemów i rozterek, a otrzymamy zatrważający obraz doszczętnie zubożałej ludzkości - wyniszczonej fizycznie, psychicznie i moralnie.

Ta książka to nie tylko obraz szybkiej degradacji, zezwierzęcenia się jednostki oraz ujawnienia się jej atawistycznych odruchów, ale również ukazanie jej mierności, bezsilności i obnażenie wszystkich słabości przy wykonywaniu, chociażby najbardziej podstawowych prac. Innymi słowy, idealny sposób na zakwestionowanie wyjątkowości, którą współcześnie ludzie zwykli sami sobie przypisywać, a co więcej, bezkrytycznie w nią wierzyć.

Książka jest bardzo brutalna, brudna i bezpardonowa w każdym możliwym znaczeniu tych słów. Autor bez ogródek opisuje swoje wizje, przez co powieść wręcz ocieka realizmem, przy czym niejednokrotnie wprawia nas, czytelników, w stan przerażenia i niepokoju. Powieść ta zdecydowanie przeznaczona jest dla osób starszych i pomimo naprawdę wartościowego, epilogowego przesłania, nie polecam czytania jej osobom przesadnie wrażliwym.

Kwestią wartą poruszenia są ciekawe, a nieoczywiste zabiegi, jakie autor zastosował przy pisaniu tej książki. Pierwszym z nich jest szeroko pojęta anonimowość, dzięki której powieść nabiera uniwersalizmu. Nie znamy miejsca ani czasu, w którym dzieją się opisywane wydarzenia. Tak naprawdę nie do końca znamy również samych bohaterów. Poznajemy ich i ich zachowania w trakcie trwania epidemii, ale choć narrator zdaje się wszechwiedzący, nie dzieli się z nami ni szczegółową przeszłością tych ludzi, ni chociażby ich imionami. Co ciekawe i tak jesteśmy w stanie dostrzec przemianę, jaka się w nich dokonuje, ewolucję ich kręgosłupów moralnych i przewartościowanie zasad, którymi dotychczas kierowali się w życiu.

Autor posługuje się również nietuzinkową formą. Brak dialogów w znanej powszechnie formie początkowo przysparza pewnych trudności w czytaniu, ale szybko przywykamy do tak prowadzonej narracji i dzięki temu, ten tytuł z pewnością jawić się będzie w naszych głowach jako jeszcze bardziej ponadprzeciętny.

Finał „Miasta ślepców” jest dość przewidywalny, ale i tak jest wspaniałym zwieńczeniem całej powieści, którą naprawdę warto poznać. W dosadny i przekonujący sposób nakłania nas do dokładniejszego przeanalizowania własnych wartości, dostrzegania czynów innych czy też docenienia tego, co mamy. Bardzo gorąco polecam.

http://poepilog.blogspot.com/2016/09/miasto-slepcow.html

Nie trudno, po samym opisie fabuły, domyślić się, z czym będziemy obcować podczas lektury tej książki. Hermetycznie zamknięta grupa ludzi, a zatem upadek człowieczeństwa i powrót do kierowania się pierwotnymi, zwierzęcymi, a nierzadko bestialskimi instynktami, można z powodzeniem uznać za filary powieści Saramago. Dodajmy do tego powszechną ślepotę, a co za tym idzie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Poepilog

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
12
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
41
razy
W sumie
wystawione
12
ocen ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
64
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]