-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-04-22
2024-04-06
2024-03-20
Jasnym jest, że jak się poeta zabiera pisanie powieści, to wyjdzie z tego coś ciekawszego niż zwykła powieść. Szczególnym przypadkiem był Charles Reznikoff, który spędzał dnie w pracy jako przedstawiciel handlowy, a w czasie wolnym pisał. „Muzykant” powstał gdzieś w latach 40. lub 50. I w tej prozie czuć poezję. Historia tyczy się dwóch starych przyjaciół wpada na siebie, co jest początkiem powrotu wspomnień. Jedno spotkanie, prowadzi do drugiego, może to przypadek, a może siła wyższa. Kiedyś obaj zanurzeni w muzyce, dziś zajmują się pracą zarobkową, a z ich rozmów zaczyna prześwitywać historia, która z czasem traci na ostrości.
Bo oto nagle rozbrzmiewa orkiestra codzienności i wątków pobocznych. Historia przyjaciela, który nie przebił się ze swoim talentem muzycznym ukazywana jest z różnych perspektyw, które przecinane są zapiskami obserwacji. Jak choćby te z małych restauracji, kiedy wraz z oczami narratora wodzimy wzrokiem po całym lokalu i widzimy ludzi ubogich, próbujących łączyć koniec z końcem. Przypomnieć warto, że jesteśmy w latach 30., nad którymi rozciąga się wielkie cielsko kryzysu ekonomicznego. Pojawiają się też cienie antysemityzmu. Czasami trafimy też na obrazy klasy wyższej.
Obserwacje są tu kluczowe, a nie sama historia. Taka proza choć w różnych tempach prezentowana daje sporo satysfakcji przy lekturze. Rzadki okaz z tego „Muzykanta”. Nie przystaje żadną miarą do współczesnych czasów przepełnionych efektownością. Detal ma znaczenie, ale i ma czas, żeby wybrzmieć okazale.
Jasnym jest, że jak się poeta zabiera pisanie powieści, to wyjdzie z tego coś ciekawszego niż zwykła powieść. Szczególnym przypadkiem był Charles Reznikoff, który spędzał dnie w pracy jako przedstawiciel handlowy, a w czasie wolnym pisał. „Muzykant” powstał gdzieś w latach 40. lub 50. I w tej prozie czuć poezję. Historia tyczy się dwóch starych przyjaciół wpada na siebie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy spotkanie kolegów z liceum może być tematem na powieść? Pewnie, że może. Choć warto dodać: zależy od autorki lub autora jak je przedstawią i rozwiną. W każdym razie to jest początek powieści „Ostatni” Maćka Bielawskiego, który serwuje nam sporą objętościowo powieść właśnie o grupie przyjaciół (może to za duże słowo?), którzy postanawiają utworzyć fundusz, na który będą wpłacać umówioną sumę pieniędzy, a który trafi do tego kto z nich umrze ostatni. I to on zdecyduje co zrobi ze wszystkimi pieniędzmi. Pomysł smakowity, choć dla całej powieści praktycznie nieistotny.
Rzecz w tym, że powieść utkana jest z opowieści o życiu każdego z bohaterów. W dziewięcioczęściowym podziale śledzimy losy wszystkich (!) koleżków, a każdemu los rozdaje inne karty. Jeden jest alkoholikiem, drugi problemy rodzinny, a jeszcze inny się jąka i asertywność nie jest jego mocną stroną. Zasadniczo tu zaznaczę jeden z problemów powieści. Nie wszyscy bohaterowie są równie zajmujący, niektórzy wręcz męczący, a czytanie o wszystkich sprawia, że niektóre życiorysy się plączą i trop się urywa. Jeśli taki był zamiar, to szanuję, ale niekoniecznie podziwiam.
Wraz ze zmianami naszych bohaterów zmienia się również kraj. Bo wspólnego najwięcej mają właśnie poprzez kraj zamieszkania. Nie szukałbym na siłę innych łączników, ale ciut trudno uwierzyć w ich „braterską miłość”. Wyolbrzymiam, ale pozwala mi na to Bielawski, który pewnie pisze i jest świadomym twórcą, który pisze bardzo dobre dialogi, ale przestrzelił z fabułą, a konkretnie z jej rozmiarem i z niemal całkowitym brakiem innych perspektyw, które pokazałby nam bohaterów. Snują się te opowieści o nich, czasami z mniejszym sensem, co sprawia, że ja nie dźwignąłem tej powieści. To znaczy przeczytałem ją, ale było zadanie nużące i musiałem jakoś szantażować sam siebie, żeby ukończyć.
Brakuje mi również: kobiet, które byłyby istotami żywszymi, a nie tylko służyły jako eksponaty uwypuklające wieczną męską walkę o nie wiadomo co; postaci zrywnych, by nie rzec kolorowych; literackiej fantazji, która dodałaby kolorytu tej powieści, a konkretnie sprawiłaby, że byłoby na czym oko zawiesić; czegoś więcej niż wiecznie dojmującej egzystencji, bo trudno uwierzyć w takie życie; o poczuciu humoru zapomniałem nawet. Czy „prawda o Polsce” musi mieć fizjonomię okrutnie zmęczonego czterdziestolatka jojczącego na wszystko? Naprawdę?
Czy spotkanie kolegów z liceum może być tematem na powieść? Pewnie, że może. Choć warto dodać: zależy od autorki lub autora jak je przedstawią i rozwiną. W każdym razie to jest początek powieści „Ostatni” Maćka Bielawskiego, który serwuje nam sporą objętościowo powieść właśnie o grupie przyjaciół (może to za duże słowo?), którzy postanawiają utworzyć fundusz, na który będą...
więcej Pokaż mimo to