rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Akumulator pozytywnej energii. Polecam :)

Akumulator pozytywnej energii. Polecam :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bogactwo ciekawych informacji o Tove Janson ujęte w nieco ciężkostrawnej formie.

Bogactwo ciekawych informacji o Tove Janson ujęte w nieco ciężkostrawnej formie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tworząc powieść, Laura Esquivel szukała inspiracji w losach XVI-wiecznej meksykańskiej tłumaczki i "partnerki życiowej" (a w gruncie rzeczy niewolnicy) hiszpańskiego konkwistadora Hernana Cortesa.
Malintzin, zwana także Malinalli, La Malinche lub Dona Marina, była postacią wywołującą kontrowersje - jedni uważali ją za zdrajczynię rodzimego Meksyku, inni twierdzili, że dzięki niej hiszpański podbój tego kraju był mniej krwawy.
Esquivel kreśli portret Malinalli delikatnie, bez oceniania, dzięki czemu możemy się do niej zbliżyć, a może nawet zrozumieć.

Nie będę opisywała wprowadzenia do fabuły, bo sami z łatwością możecie je znaleźć. Skupię się raczej na wrażeniach z lektury.
Losy Malianalli, bez wątpienia, poruszają, zwłaszcza że możemy je śledzić w całości - od narodzin, poprzez dzieciństwo u boku kochającej babki, zdradę matki, życie w niewoli z ograniczoną możliwością wyborów, aż po ostatnie tchnienie.
Powieść została napisana w konwencji realizmu magicznego, stąd wraz Malinche oscylujemy między namacalną ziemią a przestrzeniami metafizycznymi. Przenikamy zasłonę fizyczności, aby zgłębiać sedno. Niewidoma babka, duchowa przewodniczka Malinalli, powie: Straciłam wzrok, bo drażniło mnie, że kształty mnie rozpraszają i nie pozwalają dostrzec istoty rzeczy. Oślepłam, żeby powrócić do prawdy. To była moja decyzja i jestem szczęśliwa, widząc to, co widzę.
W czasie lektury odniosłam wrażenie, że oprócz opowiedzenia historii Malinalli i Cortesa, zamierzeniem Autorki było przybliżenie duchowości i wierzeń rdzennej ludności Meksyku. Niektóre akapity wydają się być wręcz miniwykładami z tej dziedziny, ciekawymi, lecz niekorzystnie wpływającymi na odbiór powieści. Chwilami czułam, jak kolejne porcje informacji przytłaczają i duszą powieściową materię, oddalając od przeżyć głównej bohaterki.

Czy wciąż macie ochotę na spotkanie z "malarką słów"? Wybór należy do Was... ;)

Źródło: http://szukamslow.blogspot.com/

Tworząc powieść, Laura Esquivel szukała inspiracji w losach XVI-wiecznej meksykańskiej tłumaczki i "partnerki życiowej" (a w gruncie rzeczy niewolnicy) hiszpańskiego konkwistadora Hernana Cortesa.
Malintzin, zwana także Malinalli, La Malinche lub Dona Marina, była postacią wywołującą kontrowersje - jedni uważali ją za zdrajczynię rodzimego Meksyku, inni twierdzili, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

www.szukamslow.blox.pl

"Spacer w cieniu" z Doris Lessing

Trzydziestoletnia Doris Lessing. Spotykamy ją wraz synkiem Peterem na statku płynącym z Rodezji Południowej do Londynu. Jej kapitał to: sto pięćdziesiąt funtów, rękopis pierwszej powieści pt. "Trawa śpiewa" i kilku nowel oraz dwie skrzynie książek. Doris chce rozpocząć nowy, całkowicie samodzielny rozdział w życiu.

Ówczesny Londyn jest miastem surowym i wyczerpanym wojną, a jednocześnie miejscem rodzących się nadziei na stworzenie nowego, lepszego świata. Prężnie rozwija się ruch komunistyczny, do którego pisarka się przyłącza i staje się jego aktywną działaczką. Swój czas dzieli głównie między prowadzenie domu, opiekę nad synem, pisanie i działalność polityczną... No właśnie, polityka. Autorka pisze, że wahała się, czy nie wyodrębnić oddzielnego rozdziału po tym tytułem, aby niezainteresowani tym tematem (np. ja:)), mogli go ominąć, ale ostatecznie pozostał on integralną częścią książki. Tak jak zaangażowanie w działalność Partii Komunistycznej było nieodłącznym, a może nawet głównym, w tamtym okresie, elementem jej życia.

Lessing brała udział w licznych spotkaniach, wystąpieniach, zjazdach, akcjach. W 1948 roku dotarła nawet do Wrocławia na "Światowy Kongres Intelektualistów" (myślących zgodnie z duchem sojalizmu, rzecz jasna), później do Związku Radzieckiego na zjazd literatów... Aby nie odłożyć książki w tym momencie, musiałam pokonać rosnące znużenie, a później irytację. Starałam się zrozumieć motywy Lessing, bo nie wydały mi się od razu oczywiste. Domyślam się, że zaangażowanie w komunizm wyrosło w jakiś sposób z jej doświadczeń związanych z dyskryminacją rasową w Afryce oraz z przeżyć wojennych... Może było próbą znalezienia swojego miejsca w świecie, poszukiwaniem więzi, przynależności... kto wie... Być może tylko ktoś, kto doświadczył "ducha tamtych czasów" miałby większą jasność.

Na początku Autorka pisze, że do Londynu wybrała się, aby żyć w wolny sposób, być sobą... po czym wpada w jakieś "my" - "my" tak myśleliśmy, "my" tak robliśmy. Co więcej, znów musi "bronić swego prawa do pisania i spędzania czasu na pisaniu", ponieważ partyjni towarzysze poświęcanie się twórczości artystycznej traktują w kategoriach "burżuazyjnej zachcianki", której nie powinno się ulegać. Czytając o zaangażowaniu Lessing w działalność polityczną, miałam wrażenie, że coraz bardziej tracę ją z oczu. Z czasem, bycie w partii zaczyna ją coraz bardziej uwierać, dostrzega dogmatyzm i ograniczenia komunizmu oraz skrywane zbrodnie Stalina, ale dojrzewanie do wycofania zaangażowania było długoletnim procesem... W późniejszym czasie zwróciła się ku duchowym poszukiwaniom, interesowała się religiami Wschodu i Zachodu, a więc może w jakiejś mierze chodziło o poszukiwanie absolutu czy wyższego porządku... kto wie.

Po opuszczeniu rewirów politycznych, możemy razem z Lessing poobserwować jak odradza się powojenny Londyn. Miasto wzbogaca się o nowe budynki, restauracje, kawiarnie i teatry; pięknieje i odżywa. Przez kolejne mieszkania, a później dom Doris, przewijają się ludzie z kręgów literackich, teatralnych i związanych z telewizją. W latach 50-tych prowadzenie niezależnego życia towarzyskiego przez rozwiedzioną, samotną kobietę - to novum i akt odwagi. Spotykanych ludzi Lessing portretuje w krótkich anegdotkach, uzupełniając je precyzyjnymi komentarzami. Wydaje się być wnikliwą, a jednocześnie wyrozumiałą, obserwatorką ludzi i ich natury. Jak sama pisała, miała szczególną słabość do osób uznawanych za szalone i trudne, wyczuwała ich zranienia. Miało to również odzwierciedlenie w jej próbach tworzenia związków z mężczyznami, związków burzliwych, wypełnionych skrajnymi emocjami, nie niosących ukojenia.

Pośród zmieniających się miejsc zamieszkania, urywanych relacji, przemijających fascynacji i różnych "duchów czasów", które nieraz wydają się porywać Doris, pisanie jest lądem najstabilniejszym i nieprzemijającym. Obecnym od początku:"(...) siedziałyśmy na łóżku w internacie i dyskutowałyśmy, czym zostaniemy, a ja oznajmiłam, że zamierzam być pisarką. Miałam wtedy dziesięć czy jedenaście lat".

Czytając "Spacer w cieniu" możemy prześledzić w jakich okolicznościach i w jaki sposób rodziły się kolejne powieści, opowiadania, sztuki i adaptacje telewizyjne. Podpatrujemy, jak codzienne wydarzenia przenikają do tkanki utworów, na przykład rozmowy z przyjaciółką w kuchni pierwszego londyńskiego mieszkania znalazły swoje miejsce w "Złotym notesie". Jednocześnie Lessing podkreśla, że tworzenie literatury nie polega na prostym opisaniu doświadczeń własnych czy innych osób, a czytanie - na doszukiwaniu się faktów z autobiografii autora. Ważne jest, w jaki sposób autor je opracowuje, przetransformowuje w nową formę, wzbogacając o kolejne znaczenia. W niektórych fragmentach swojej autobiografii, Doris Lessing uchyla nieco rąbka tajemnicy i możemy spotkać ją w toku procesu twórczego. Osobiście uważam je za jedne z najbardziej interesujących. To jakby wejść do wnętrza muszli i podpatrywać, jak z ziarnka piasku powstaje perła.

Cenię prozę Doris Lessing za piękno zdań, wnikliwość i precyzję w przedstawianiu ludzkiego świata, ale kiedy dłużej obcuję z jej pisaniem, czuję się trochę zmęczona. Przypuszczam, że ma to związek z jej, w dużej mierze, analitycznym i intelektualnym podejściem do opisywanych tematów. Trochę chłodno, ale bez wątpienia wzbogacająco.

www.szukamslow.blox.pl

"Spacer w cieniu" z Doris Lessing

Trzydziestoletnia Doris Lessing. Spotykamy ją wraz synkiem Peterem na statku płynącym z Rodezji Południowej do Londynu. Jej kapitał to: sto pięćdziesiąt funtów, rękopis pierwszej powieści pt. "Trawa śpiewa" i kilku nowel oraz dwie skrzynie książek. Doris chce rozpocząć nowy, całkowicie samodzielny rozdział w życiu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis pochodzi z blogu: http://szukamslow.blox.pl

Właśnie zakończyłam lekturę "Sekretnego języka kwiatów" Vanessy Diffenbaugh. Kupiłam ją w letniej promocji i odstawiłam na półkę. Czasem po nią sięgałam, ale kończyło się na dotykaniu przyjemnie tłoczonej okładki... aż przyszedł czas na przeczytanie:).
Poznałam historię Victorii, dziewczyny z charakterem pobrużdżonym doświadczeniami z dzieciństwa, która po opuszczeniu domu dziecka podejmuje swoje samodzielne, dorosłe życie... . Towarzyszyłam bohaterce w jej zmaganiach z sympatią, współczuciem, zaciekawieniem... aż z tyłu głowy przemówił głos rozsądku: "to nie realne", "zbyt uproszczone i polukrowane trochę". "Pewnie tak jest, ale czy literatura musi zawsze być głęboka i do bólu realistyczna? Mogę ją potraktować trochę jak baśń" - odpowiedziałam, przymrużyłam oko i poddałam się opowieści. Bo opowieść, pomimo wielu dramatycznych i bolesnych sytuacji, uwodzi – pięknem kwiatów i winnicy, bezinteresowną dobrocią spotkanych przez Victorię ludzi i miłością, która nawiązując do powieściowej symboliki, jest jak mech, zdolny do spontanicznego wzrostu pomimo braku korzeni.

Takiemu książkowemu uwodzeniu mówię tak. Zwłaszcza, gdy wokół zima.

Ps. Szacunek dla Autorki za to, że w swoim pisaniu odnosi się do tematów znanych z własnego doświadczenia ("pracowała z młodzieżą z biednych środowisk" – jak wieść na okładce niesie).

Opis pochodzi z blogu: http://szukamslow.blox.pl

Właśnie zakończyłam lekturę "Sekretnego języka kwiatów" Vanessy Diffenbaugh. Kupiłam ją w letniej promocji i odstawiłam na półkę. Czasem po nią sięgałam, ale kończyło się na dotykaniu przyjemnie tłoczonej okładki... aż przyszedł czas na przeczytanie:).
Poznałam historię Victorii, dziewczyny z charakterem pobrużdżonym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis pochodzi z mojego blogu: http://szukamslow.blox.pl/.

Dzisiaj wpadła mi w ręce kolorowa książka podróżniczki i dziennikarki, Beaty Pawlikowskiej, pt. "Planeta dobrych myśli".

Czytałam ją dość szybko, zaznaczając strony, do których warto wrócić. Książeczka jest zbiorem refleksji i rad autorki, które inspirują i wspierają budowanie pozytywnej postawy wobec życia i własnej osoby.

Generalnie nie przepadam za poradnikami z półki "jak żyć", ale ten jest wyjątkowy. Dlaczego? Ponieważ jest napisany w osobisty, prosty, bezpretensjonalny sposób i zawiera w sobie przestrzeń dla czytelnika. Dosłownie - autorka zostawia niejedną pustą stronę z zachętą do tworzenia własnych planet myśli.
Podczas czytania, między wierszami przypomianałam sobie znane mi informacje o Autorce, i miałam wrażenie, że to co pisze, wynika z jej doświadczenia, że jest autentyczne. Dzieli się tym, co jej osobiście pomagało stawać na nogi i się na nich utrzymać. Nie usiłuje stroić min, nie wdrapuje się na katedrę, nie nadyma... raczej dzieli się swoją postawą życiową i przemyśleniami, ilustrując to rysunkami własnego autorstwa. Zbiór życiowych refleksji w przyjemnej dla zmysłów formie - to lubię i prawdopodobnie będę do tego wracać.

Opis pochodzi z mojego blogu: http://szukamslow.blox.pl/.

Dzisiaj wpadła mi w ręce kolorowa książka podróżniczki i dziennikarki, Beaty Pawlikowskiej, pt. "Planeta dobrych myśli".

Czytałam ją dość szybko, zaznaczając strony, do których warto wrócić. Książeczka jest zbiorem refleksji i rad autorki, które inspirują i wspierają budowanie pozytywnej postawy wobec życia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis pochodzi z mojego blogu: http://szukamslow.blox.pl/

Być może znacie Romę Ligocką z lektury jej autobiograficznej powieści pt. "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku". Tym razem Autorka znów snuje opowieść o sobie i swoim, także dorosłym, życiu, wzbogacając ją akwarelowymi obrazami. Pourywane nitki wspomnień, impresji, snów i refleksji wydają się układać w pajęczynę, piękną i kruchą.

To ciekawe, że kiedy myślę o tej książce, to nieposłuszne słowa nie chcą układać się w zdania, stojąc na straży swojej pojedynczości. Może ma to związek z przedstawionym w niej światem - zniszczonym przez wojnę, pozbawionym podstawowych struktur, światem, który trzeba zbudować na nowo, zaczynając od małych cegiełek... Cegiełki - słowa, cegiełki - obrazy, cegiełki - barwy...

ból... zranienie... ciemność... strach... czerń... smutek... błękit... nostalgia... sepia... stara fotografia... samotność... zmysłowość... erotyka... czerwień... kruchość...

... i miłość do życia, pomimo wszystko.

A to garstka ulubionych cytatów:

Od czasu do czasu przed naszym domem zatrzymuje się wczesnym rankiem dorożka i jedziemy do ogrodu botanicznego. W tajemniczym ogrodzie nie istnieje ani czas, ani strach, nie ma Niemców i ich zakazów. Jestem tylko ja i zaklęte drzewa, które szepczą mi swoją opowieść, kolorowe kwiaty, które wyłaniają się z ziemi jak żywe szlachetne kamienie, i milczące czerwone i białe ryby w bajecznym stawie. Widziałam nawet kosa. Wygląda dokładnie tak jak na okładce książki. Trochę się go boję, tak jak zresztą wszystkich ptaków i zwierząt. Siedzę w zacienionym kącie i buduję z gałązek maleńkie mosty oraz niewielkie szopy i ogródki. Szepczę przy tym do siebie i opowiadam sobie historie.

Siadywaliśmy sobie tak razem z wujkiem, pogrążeni w czułym milczeniu lub nieśpiesznej rozmowie, w której najważniejsze było to, że się lubimy. Był człowiekiem małomównym, dobrym i skromnym. Nie umiałabym pewnie wtedy tego tak nazwać, ale bezbłędnie czuło to moje dziecięce serce. Do dziś, zapewnie po nim, zostało mi upodobanie do ludzi takich jak on - cichych, nieśmiałych...

Od lat mam wciąż powracający sen. Śni mi się, że gdzieś w obcym mieście wsiadam zmęczona do taksówki, mówię taksówkarzowi po prostu: "do domu" - a on wie, gdzie to jest. Zna adres i zawozi mnie tam - mimo iż ja sama nigdy go nie odnalazłam - do domu.

Opis pochodzi z mojego blogu: http://szukamslow.blox.pl/

Być może znacie Romę Ligocką z lektury jej autobiograficznej powieści pt. "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku". Tym razem Autorka znów snuje opowieść o sobie i swoim, także dorosłym, życiu, wzbogacając ją akwarelowymi obrazami. Pourywane nitki wspomnień, impresji, snów i refleksji wydają się układać w pajęczynę,...

więcej Pokaż mimo to