offc

Profil użytkownika: offc

Łódź Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 10 lata temu
205
Przeczytanych
książek
222
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
11
Polubień
opinii
Łódź Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

(...)
Po pierwsze, postacie - bo skoro brak porywającej fabuły, należałoby się skupić na bohaterach. Zacznijmy od naszej main hero, doktor Bancroft - postaci mdłej i nijakiej. Niby silny charakter, niby kobieta po przejściach, niby udręczona zmaganiem się z rodzinnymi sekretami... A ani sympatii, ani żadnych innych emocji w czytelniku nie wywołuje. Podobnie w przypadku Marka Huntera, który nota bene zdaje się być nieudolną kopią Nicka Masona z "Domu zagubionych dusz", widać, że Cottama ciągnie do wątków militarnych. Oczywiście, większość autorów ma swój typ bohatera, nie jest to żadną nowością, ale w tym wypadku kompletnie się nie sprawdza. I w końcu Adam. Fakt, nietrudno wyłożyć się na kreacji dziesięciolatka. Ale trzeba autorowi przyznać, że wyłożyć się tak spektakularnie też nie jest łatwo. Fragmenty serwowane z punktu widzenia dziecka to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Najpierw dostajemy wymuszone, nienaturalnie brzmiące powtórzenia, mające zapewne imitować mowę dziesięciolatka, prosty język... i w tym samym akapicie pada zdanie: (...) to jeden z tych kapryśnych zbiegów okoliczności, jakich życie sporo dostarcza, znacznie częściej, niż wynikałoby z rachunku prawdopodobieństwa. Niech żyją wiarygodne kreacje.

Fabuła. Odniosłam wrażenie, że żadnej nie ma. Cały czas coś tam się dzieje, ale brak w tym wszystkim dynamiki. I miast wciągających opisów i wartkiej akcji mamy dłużyznę za dłużyzną. A mieszanie stu wątków naraz też nie pomaga: bah! czarna magia w klimatach voodoo, bah! polowanie na czarownice, bah! Trzecia Rzesza. I - podobnie jak treść - klimat rozbiega się w tysiąc stron jednocześnie, a czytelnik stoi sobie pośrodku całego tego bajzlu niespecjalnie wiedząc, co ze sobą zrobić.

A na sam koniec oberwie oprawa graficzna - w ciągu ostatnich X lat Amber wrzucił na nasz rynek trzy powieści Cottama, dwie pierwsze dzielą kolorystykę, dwie ostatnie wymiary, a kiedy zbierzemy wszystko do kupy, zamiast estetycznej całości otrzymujemy kolejny bajzel... Nie wspominając już o samej ilustracji "Klątwy Magdaleny". Domyślam się, że grafik miał przed oczami rzeczoną Magdalenę. Szkoda tylko, że nikt nie zapoznał się z treścią książki, bo - jak na złość - Magdalena to nie żadna tajemnicza niewiasta, a wioska w Amazonii... No i masz.

(...)
Po pierwsze, postacie - bo skoro brak porywającej fabuły, należałoby się skupić na bohaterach. Zacznijmy od naszej main hero, doktor Bancroft - postaci mdłej i nijakiej. Niby silny charakter, niby kobieta po przejściach, niby udręczona zmaganiem się z rodzinnymi sekretami... A ani sympatii, ani żadnych innych emocji w czytelniku nie wywołuje. Podobnie w przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przebudowa zakładu dla obłąkanych w Blackstone zostaje chwilowo wstrzymana, Pierwszy Narodowy Bank w Blackstone zmaga się z kryzysem, a kariera Julesa Hartwicka nie maluje się w zbyt radosnych barwach. Co innego można powiedzieć o jego życiu rodzinnym. Do czasu. W noc zaręczyn córki Jules znajduje tajemniczy podarek. Jak w pierwszej części, fant podrzucony przez naszego tajemniczego mąciwodę w rekordowym czasie burzy szczęście Hartwicków.

Tym razem historia jest nieco bardziej rozbudowana niż w "Lalce" (choć wciąż zamyka się w małej objętości nieco ponad stu stron). Fabuła toczy się trzytorowo, choć skupia się głównie na Hartwickach, śledzimy również poczynania Olivera - który zdaje się ma do odegrania ważną rolę w całej historii - i Rebeki Morrison. Zamiast ciągłego dorzucania nowych postaci skupiamy się na tych, które poznaliśmy już we wstępie do serii, dzięki temu powieść jest zdecydowanie bardziej płynna i spokojnie można się skupić na śledzeniu intrygi, bez zbędnego rozpraszania się coraz to nowymi nazwiskami.

Gdyby tak podjąć próbę spłodzenia porządnej recenzji - dobranie odpowiednich cytatów stanowiłoby niezły problem. Dlaczego? Bo w książce zwyczajnie brakuje naprawdę dobrych fragmentów, takich, które można by umieścić na okładce, które stanowiłyby reklamę autora. Saul pisze bardzo oszczędnie i nijako. Rozumiem, że powieść w odcinkach wymaga zachowania pewnej zwięzłości, ale wiele scen aż prosi się o bardziej plastyczne i rozbudowane opisy. Językowo - też zero rewelacji. Saulowi brakuje czegoś, czym dysponuje nawet taki Guy Smith - stylu. "Kroniki" tak na dobrą sprawę mógłby spisywać ktokolwiek. Mamy naprawdę świetne fragmenty z udziałem Rebeki i jej ciotki-fanatyczki. Można by z nich wycisnąć o wiele więcej, bo choć sceny są mocno niepokojące - wczucie się w klimat jest już kwestią dobrych chęci czytelnika. Paranoja w którą popada Jules? Nie liczyłam na kreację kalibru Jacka Torrance'a, ale znów, postać średnio przekonująca w swoim szaleństwie. Nota bene porównanie do kingowego Lśnienia samo ciśnie się na usta, mamy praktycznie ten sam schemat: śnieżyca-rodzina odcięta od świata zewnętrznego-paranoja-pijany wariat z młotkiem w dłoni. Porównywać możemy oczywiście wyłącznie pod względem fabularnym, bo analiza warsztatu byłaby już złośliwością pod adresem Saula ;)

Mimo to powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony. I szczęśliwie ostatnią stronę czyta się godzinę po pierwszej, w przeciwnym razie przewidywalność i schematyczność stałyby się zdecydowanie zbyt męczące. "Medalion" stanowi tylko jeden wątek w nieco bardziej złożonej historii i wciąż mam nadzieję, że wszystkie te sztampowe nowelki złożą się jednak w nieco ciekawszy obrazek. Póki co - brnę do przodu.

Przebudowa zakładu dla obłąkanych w Blackstone zostaje chwilowo wstrzymana, Pierwszy Narodowy Bank w Blackstone zmaga się z kryzysem, a kariera Julesa Hartwicka nie maluje się w zbyt radosnych barwach. Co innego można powiedzieć o jego życiu rodzinnym. Do czasu. W noc zaręczyn córki Jules znajduje tajemniczy podarek. Jak w pierwszej części, fant podrzucony przez naszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Blackstone to małe miasteczko położone w New Hampshire. I jak każde małe miasteczko - szczególnie to występujące w powieści grozy - może poszczycić się budynkiem o bardzo wątpliwej reputacji. W tym przypadku epicentrum ponurych wydarzeń jest górujące nad miastem domiszcze, niegdyś pełniące rolę zakładu dla obłąkanych. Mija wiele lat od zamknięcia ośrodka, kiedy zarząd miasta - z inicjatywy Billa McGuire'a - postanawia zastąpić niszczejący budynek nowym centrum handlowym. W tym samym czasie McGuire'owie otrzymują anonimowy podarek: tytułową lalkę. Niepozorny przedmiot szybko przyczynia się do wprowadzenia zamętu w spokojne życie rodzinne Billa.

Przede wszystkim powieść pisana jest bardzo prostym językiem, bez żadnych ubarwień czy błyśnięć "giętkim piórem". Saul pisze konkretnie i zwięźle, właściwie jedyne opisy jakich uświadczymy tyczą się architektoniki - choć i tutaj szaleństwa nie ma. O ironio, autor poświęcił parę linijek na szybkie nakreślenie wyglądu postaci drugo- i trzecioplanowych, podczas gdy nie wspomniał nawet słowem o rodzinie McGuire'ów, wokół której skupia się cała historia. Między wierszami można wyłapać śladowe informacje, a o ile wiek Billa możemy pi razy drzwi oszacować i pięć lat w tę czy we w tę nie zrobi nam różnicy, o tyle w przypadku jego córki, Megan, stanowi to spory problem. Zwłaszcza, że jest poprowadzona dość niekonsekwentnie i trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z pięcio- czy dziesięciolatką. Kolejny zarzut w kwestii bohaterów? Zbyt duże zagęszczenie postaci i nazwisk w pierwszych stronach. Zbędne czy nie, okaże się dopiero przy kolejnych odcinkach. Póki co, wprowadzają tylko niepotrzebny chaos.

Sama historia jest mocno skondensowana - trudno wybrać odpowiedni fragment do wpisu, nie zdradzając przy tym zbyt wiele informacji. Jednocześnie fabuła nie należy do oryginalnych. Od samego początku lalka wzbudza fascynację zarówno żony jak i córki Billa, a przy okazji nasze podejrzenia. Bardzo łatwo przewidzieć, jak potoczą się losy rodziny i nawet czytelnik kompletnie nieobeznany z gatunkiem nie będzie zaskoczony.

Mimo wszystkich tych potknięć powieść trzyma w napięciu, Saul umiejętnie korzysta z wyślizganych motywów i straszaków, dobrze oddaje klimat małej mieściny... i nie ma co wymagać więcej. "Lalka" miała być wstępem do sześcioczęściowej serii, zarysować fabułę i wprowadzić nas wśród mieszkańców Blackstone. Pojawiają się pierwsze zagadki: kto wysyła przeklęte przedmioty? W jakim celu? Na to pytanie możemy sobie połowicznie odpowiedzieć, zerkając na sam tytuł, jednak kryje się za nim znacznie więcej.

Pierwsza część spełniła swoje zadanie idealnie. Co prawda w stylu autora można dopatrzeć się wielu niedociągnięć, ale summa summarum - czyta się przyjemnie. Na naszym rodzimym rynku pojawiły się niestety tylko cztery z sześciu części, także trzeba się liczyć z tym, że finał będzie serwowany w języku angielskim.

Blackstone to małe miasteczko położone w New Hampshire. I jak każde małe miasteczko - szczególnie to występujące w powieści grozy - może poszczycić się budynkiem o bardzo wątpliwej reputacji. W tym przypadku epicentrum ponurych wydarzeń jest górujące nad miastem domiszcze, niegdyś pełniące rolę zakładu dla obłąkanych. Mija wiele lat od zamknięcia ośrodka, kiedy zarząd...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika offc

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
205
książek
Średnio w roku
przeczytane
16
książek
Opinie były
pomocne
11
razy
W sumie
wystawione
164
oceny ze średnią 6,2

Spędzone
na czytaniu
1 069
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
15
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]