NIE

NIE

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Ja mam też często takie skojarzenia, jak wiejskifilozf. Tym bardziej, że często "polecajki" pojawiają się na zasadzie: ty mnie poleciłeś, to teraz ja ciebie. Takie towarzystwo wzajemnej adoracji - zauważam to szczególnie na okładkach książek polskich, współczesnych autorów. Ale jeżeli nazwisko, które rekomenduje książkę jest dla mnie moją subiektywną rekomendacją autorytetu, to łapię się na to!

Ja mam też często takie skojarzenia, jak wiejskifilozf. Tym bardziej, że często "polecajki" pojawiają się na zasadzie: ty mnie poleciłeś, to teraz ja ciebie. Takie towarzystwo wzajemnej adoracji - zauważam to szczególnie na okładkach książek polskich, współczesnych autorów. Ale jeżeli nazwisko, które rekomenduje książkę jest dla mnie moją subiektywną rekomendacją...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Czytam te tzw. blurby zeby sie posmiac - im sa bardziej entuzjastyczne , tym bardziej zapowiada sie mega-gniot...opisy fabuly sa tak ujete, ze praktycznie nie potrzebujesz juz czytac - wszystko wiesz;niestety jest to jedna z rzeczy, ktorej nie znosze w recenzjach zarowno oficjalnych jak i tych od czytelnikow.Nie o to chodzi zeby opisac tresc w opinii o ksiazce - niestety wielu jak widac tego nie rozumie...

Czytam te tzw. blurby zeby sie posmiac - im sa bardziej entuzjastyczne , tym bardziej zapowiada sie mega-gniot...opisy fabuly sa tak ujete, ze praktycznie nie potrzebujesz juz czytac - wszystko wiesz;niestety jest to jedna z rzeczy, ktorej nie znosze w recenzjach zarowno oficjalnych jak i tych od czytelnikow.Nie o to chodzi zeby opisac tresc w opinii o ksiazce - niestety...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Ja zawsze zastanawiam się,czy Oni co polecają książkę naprawdę ją przeczytali.Czy,robią to tylko ze względu,że znają pisarza.

Ja zawsze zastanawiam się,czy Oni co polecają książkę naprawdę ją przeczytali.Czy,robią to tylko ze względu,że znają pisarza.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Przy wyborze książki kieruję się raczej własnym gustem i opiniami czytelników.
Blurb równie dobrze może być, ale nie jest to priorytet.

Przy wyborze książki kieruję się raczej własnym gustem i opiniami czytelników.
Blurb równie dobrze może być, ale nie jest to priorytet.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Oczywiście, że zawsze czytam okładkowe blurby. Nic mi tak zmarszczek na czole nie prostuje jak one (czytasz i oczom nie wierzysz, brwi wędrują do góry, czółko się wygładza - co tam botoks). Polecanka na okładce prędzej mnie zniechęci do lektury niż zachęci. Moim zdaniem blurby obnażają głupotę towarzystw wzajemnej adoracji, zwłaszcza, że kilka razy miałam wrażenie, że autor zachęcacza czytał zupełnie inną książkę niż ta, na której jego radosna twórczość została wydrukowana. Pazerność na kasę mogę zrozumieć. Zastanawiam się tylko, jaki bajkowy element autor musiał wprowadzić do organizmu, by ten entuzjazm w sobie wykrzesać.

Oczywiście, że zawsze czytam okładkowe blurby. Nic mi tak zmarszczek na czole nie prostuje jak one (czytasz i oczom nie wierzysz, brwi wędrują do góry, czółko się wygładza - co tam botoks). Polecanka na okładce prędzej mnie zniechęci do lektury niż zachęci. Moim zdaniem blurby obnażają głupotę towarzystw wzajemnej adoracji, zwłaszcza, że kilka razy miałam wrażenie, że autor...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Pochwała napisana przez znaną osobę sama w sobie na pewno nie przyciągnie mnie do książki. Ewentualnie jeśli jestem czymś zainteresowana, ale się waham, to może mnie przekonać. Tylko nie wtedy, kiedy to jest taka "opinia" w stylu: "Genialna książka, polecam!" podpisana po prostu sławnym nazwiskiem. Albo samo porównanie "Bonda to nowa Chmielewska, czytajcie!". Takie slogany, nawet jakby je podpisał najwybitniejszy człowiek, pozostają tylko pustymi hasłami reklamowymi.

Pochwała napisana przez znaną osobę sama w sobie na pewno nie przyciągnie mnie do książki. Ewentualnie jeśli jestem czymś zainteresowana, ale się waham, to może mnie przekonać. Tylko nie wtedy, kiedy to jest taka "opinia" w stylu: "Genialna książka, polecam!" podpisana po prostu sławnym nazwiskiem. Albo samo porównanie "Bonda to nowa Chmielewska, czytajcie!". Takie slogany,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Napiszę tak: gdyby okładki książek były bez skrótów, poleceń, opisów, to by były nudne. Jednak gdyby nie było poleceń czytelników na lubimy czytać, to nie jest mnie wstanie zachęcić najlepszy blurb samej królowej Anglii.

Napiszę tak: gdyby okładki książek były bez skrótów, poleceń, opisów, to by były nudne. Jednak gdyby nie było poleceń czytelników na lubimy czytać, to nie jest mnie wstanie zachęcić najlepszy blurb samej królowej Anglii.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Z zasady nie kieruję się blurbami - czytam je czasem tylko dla zabawy: im bardziej mnie taki zachęca (że genialne, że poleca, że niezrównane itp.), tym bardziej chce mi się śmiać i tym pewniej wiem, że nie chcę tego czytać. Najzabawniejsze bywają cytaty z recenzji z amerykańskich gazet. Najlepsze blurby naświetlają społeczny kontekst tematu powieści i odbiór dzieła w czasie/kraju, w którym wyszło po raz pierwszy. Ale są też pisarze, których polecenia bym może posłuchał - ci, których cenię i którzy nie polecają tego, za co im ktoś inny zapłaci, bo się szanują. No, gdyby mi Lem coś polecił z fantastyki, to bym może do tego zajrzał. Sapkowski też nie przesadza z polecaniem.
Zdziwiłem się kiedyś (tzw. pozytywne zaskoczenie), że Miłosz poleca powieść Gretkowskiej (Tarot paryski). Ale nie sięgnąłem po książkę z tego powodu, lecz dlatego że sam chciałem ją przeczytać. Zresztą naprawdę nie była zła. Więc kiedy ktoś taki, kto nie poleca każdej drugiej książki, bo mu za to płacą, lub ktoś, kogo szanuję jako pisarza, coś poleci, jest to dodatkową, sprzyjającą okolicznością, bym coś wziął do ręki - jeśli już tytuł wcześniej mam na oku.[;)] Ale takich osób jest naprawdę mało - na palcach jednej ręki bym mógł policzyć. I one raczej nie polecają książek. Zresztą, nawet kiedy tylko w opiniach na KT czytam: "polecam" (ludzie się chyba właśnie blurbów naczytali?), to mi się często pistolet Johsta w kieszeni odbezpiecza, tyle tylko, że mój strzelałby w marketing, nie w kulturę. Słowo "polecam" najczęściej dyskwalifikuje opinię w moich oczach, niestety. Każde polecenie na okładce książki traktuję z bardzo wysoką dozą podejrzliwości - najczęściej stoi za tym tylko mamona.

Z zasady nie kieruję się blurbami - czytam je czasem tylko dla zabawy: im bardziej mnie taki zachęca (że genialne, że poleca, że niezrównane itp.), tym bardziej chce mi się śmiać i tym pewniej wiem, że nie chcę tego czytać. Najzabawniejsze bywają cytaty z recenzji z amerykańskich gazet. Najlepsze blurby naświetlają społeczny kontekst tematu powieści i odbiór dzieła w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

A oni nie mają płacone za to polecanie? Bo czasami swoim nazwiskiem rekomendują strasznie badziewia. Dlatego raczej budzą one moją podejrzliwość niż zachęcają. Zdecydowanie nie.

A oni nie mają płacone za to polecanie? Bo czasami swoim nazwiskiem rekomendują strasznie badziewia. Dlatego raczej budzą one moją podejrzliwość niż zachęcają. Zdecydowanie nie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post