-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant23
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Cytaty z tagiem "peeta" [17]
[ + Dodaj cytat]
Otwieram oczy dopiero wczesnym popołudniem. Leżę z głową na ręce Peety, ale nie pamiętam, kiedy przyszedł wczoraj w nocy. Obracam się ostrożnie, żeby go nie obudzić, ale i tak już nie śpi.
- Noc bez koszmarów - odzywa się.
- Jak to? - pytam.
- Tej nocy cię nie dręczyły - wyjaśnia.
Rzeczywiście, pierwszy raz od niepamiętnych czasów spokojnie przespałam noc.
- Ale coś mi się śniło - przypominam sobie. - Szłam przez las za kosogłosem, bardzo długo, ale tak naprawdę to była Rue. Kiedy zaśpiewał, usłyszałam jej głos.
- Dokąd cię zaprowadziła? - Odgarnia mi włosy z czoła.
- Nie wiem, nie dotarłyśmy na miejsce. Ale byłam szczęśliwa.
- Spałaś jak szczęśliwy człowiek - przyznaje Peeta.
- Jak to możliwe, że nigdy nie wiem, kiedy tobie śnią się koszmary? - zdumiewam się.
- Nie mam pojęcia. Chyba nie wrzeszczę, nie młócę rękami i w ogóle jestem spokojny. Po prostu budzę się zdrętwiały ze strachu.
- Powinieneś mnie budzić - zauważam i rozmyślam o tym, że w kiepską noc potrafię wyrwać Peetę ze snu nawet dwa albo trzy razy. I o tym, ile czasu niekiedy potrzeba, żeby mnie uspokoić.
- To nie jest konieczne. Moje koszmary zazwyczaj wiążą się z utratą ciebie - wyznaje. - Dochodzę do siebie, kiedy sobie uświadamiam, że jesteś przy mnie.
Więc kiedy szepcze:
- Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
Odpowiadam:
- Prawda.
Dociera do mnie, że w razie śmierci Peety tylko jedna osoba poczuje się nieodwracalnie skrzywdzona. Tą osobą będę ja.
- A potem się całowaliśmy i to sporo. Nie wydawałaś się przy tym specjalnie wiarygodna. Lubiłaś mnie całować?
- Czasami - przyznaję. - Wiesz, że ludzie nas teraz obserwują?
- Wiem. A co z Gale'em?
Ponownie ogarnia mnie złość. [...]
- On też nieźle całuje - mówię krótko.
- I sądzisz, że żadnemu z nas to nie przeszkadzało? Że całowałaś się z nami oboma?
- To nie było w porządku w stosunku do żadnego z was. Ale nie pytałam was o zgodę - informuję go.
Peeta ponownie się śmieje, zimno, obojętnie.
- Niezły z ciebie numer, co?
- Zacznijmy od czegoś prostszego. Dziwne: wiem, że ryzykowałaś dla mnie życie, a ja nie mam pojęcia, jaki jest twój ulubiony kolor.
Uśmiecham się półgębkiem.
- Zielony. A twój?
- Pomarańczowy – odpowiada.
Katniss… Jak twoim zdaniem to się skończy? Co pozostanie? Nikt nie jest bezpieczny, ani w Kapitolu, ani w dystryktach… A ty… W Trzynastce… Martwa przed świtem!
Nawet jeśli tym razem ci się uda, i tak wrócą za kilka miesięcy, żeby zabrać nas wszystkich na igrzyska. Odtąd co roku ty i Peeta będziecie mentorami. Co roku będą przypominali o waszym romansie i omawiali na wizji szczegóły waszego prywatnego życia i nigdy, przenigdy nie będziesz mogła zrezygnować z długiego i szczęśliwego życia u boku tego chłopaka.
Odpływając w sen, usiłuję sobie wyobrazić przyszły świat bez Głodowych Igrzysk i bez Kapitolu, miejsce takie jak łąka z piosenki, którą śpiewałam zmarłej Rue. Miejsce, w którym dziecko Peety byłoby bezpieczne.
-Jest w lepszej sytuacji niż Johanna, bo nic nie wie, i bardzo szybko się tego domyślą. Poza tym nie zabiją go, jeśli dojdą do wniosku, że można go wykorzystać przeciwko tobie- przekonuje mnie Finnick.
Peeta już oprzytomniał i siedzi na brzegu łóżka, z konsternacją obserwując trójkę lekarzy, którzy mówią do niego krzepiąco, błyskają mu latarkami w oczy, mierzą tętno. Jestem rozczarowana, bo po przebudzeniu nie zobaczył mojej twarzy, tylko kogoś obcego, ale przynajmniej widzi mnie teraz. Spogląda na mnie z niedowierzaniem, a w jego oczach zauważam coś jeszcze, coś, czego nie umiem nazwać. Pożądanie? Desperacja? Na pewno jedno i drugie, bo nagle odsuwa lekarzy na bok, zrywa się na równe nogi i rusza prosto do mnie. Biegnę mu na spotkanie, rozkładam ramiona. On unosi ręce, pewnie chce mnie głaskać po twarzy.
Układam usta, żeby wypowiedzieć jego imię, i w tej samej chwili Peeta zaciska palce na moim gardle.