-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Cytaty z tagiem "indianie" [64]
[ + Dodaj cytat]Indianin poważny i Indianin uśmiechający się, to dwaj zupełnie różni ludzie. W bezruchu pierwszego króluje dziki majestat wywołujący mimowolne uczucie przerażenia. Kiedy zaś ten sam człowiek się uśmiecha, jego postać nabiera wyrazu naiwności i życzliwości, który czyni go prawdziwie uroczym.
Biały człowiek idzie do kościoła i mówi do Jezusa. Indianie idą do tipi, biorą pejotl i rozmawiają z Jezusem. (Quanah Parker)
- Naprawdę wydaje Ci się, że poligamia, animizm, pomniejszanie głów i czary za pomocą wywarów z tytoniu są wyższą formą kultury? - Saul pokręcił głową. - Wyższą? Nie. Niższą, być może, jeżeli mierzyć to skalą umieralności dzieci, sytuacji kobiety, monogamii czy poligamii, rękodzielnictwa i wytwórczości. Nie myśl, że ich idealizuję. Żadną miarą. Tacy już są i powinniśmy to uszanować. Bycie właśnie takimi pomogło im przeżyć setki lat w harmonii ze swoimi lasami.
[Chcę] przedstawić gatunek ludzi, których częstokroć spotykaliśmy na granicach zamieszkałych ziem; są to Europejczycy, którzy wbrew obyczajom swojej młodości odnaleźli w wolności pustkowia niewysłowiony urok. Należą do pustkowia Ameryki, bo bliższy im jest jej smak i takie są ich namiętności, a do Europy - przez jej religię, zasady i idee. Łączą miłość do dzikiego życia z dumą cywilizacji i nad swoich rodaków przedkładają Indian, w których jednakowoż nie rozpoznają sobie równych (s.31).
Czasami tylko Indianin mimochodem opowie z właściwą pustkowiu poezją o jakichś smutnych realiach życia społecznego (...)(s.46).
Na koniec, najpierwszym bezpośrednim produktem, który wszyscy dzicy otrzymali od cywilizacji jest: ospa, wódka i syfilis; cóż dziwnego więc, że patrząc na cywilizację ze stanowiska tych najpierwszych dobrodziejstw, nie wzdychają do niej, bronią się i giną!
Od chwili, gdy stajemy się /tonal/, zaczynamy sobie tworzyć pary. Czujemy dwie strony, ale zawsze przedstawiamy jest jako części /tonal/. Mówimy, że dwiema częściami nas są dusza i ciało. Lub myśl i materia. Lub dobro i zło. Bóg i Diabeł. Ngidy nie dopuszczamy do siebie myśli, że jedynie podwajamy rzeczy na wyspie (...) powiadam ci, że jesteśmy dziwnymi stworzeniami. Błądzimy i w naszym szaleństwie wierzymy, że robimy coś nadzwyczaj sensownego.
Na grobach Indian profesor wykłada prawo narodów; w legowisku lisa zakłada kancelarię adwokat; tam gdzie wilk mieszkał, duchowny pasie owieczki- i hejże ha !owa ludzka gonitwa za wszystkim, co wydaję się szczęściem, gonitwa tak skuteczna, jak psa za własnym ogonem.
(...) choć King George w ograniczonym stopniu władał angielskim pidźynem, jego wyrażenia niekoniecznie dla wszystkich oznaczały to samo. "Godzina" w ustach Kinga George'a oznaczała po prostu nieokreślony czas, więc gdy pytaliśmy go, jak długo potrwa marsz od brzegu rzeki do wsi w głębi lasu, prawie zawsze odpowiadał:"Ech, człowieku! Koło godziny!". Jednostka godziny nie podlegała dzieleniu ani mnożeniu i raz "godzina" okazywała się dziesięcioma minutami, a innym razem trwała dwie i pół godziny. To oczywiście było wyłącznie naszą winą, ponieważ pytaliśmy "Jak długo?", choć nie było większych powodów, by nasze jednostki czasu miały dla Kinga George'a jakiekolwiek znaczenie.
Nieco łatwiej było uzyskać odpowiedź na pytanie "Jak daleko?". Odpowiedzi wahały się od "niedaleko" (co prawdopodobnie oznaczało godzinną drogę) do:"Człowieku, to baaardzo, bardzo daleko", co znaczyło że nie da się dotrzeć na miejsce tego samego dnia. Wkrótce jednak nauczyliśmy się, że najdokładniejszy sposób oceny odległości polega na pomiarze w "punktach". Przez "punkt" (...) rozumiał zakręt rzeki, ale przełożenie "dziewięciu punktów" na czas wymagało pewnej znajomości geografii, gdyż u ujścia rzeka płynęła prosto w dystansie kilku kilometrów, podczas gdy w górnym biegu mijało się ostre zakręty co kilka minut.
Ciało manata zwieszało się między nosidłami, płetwy zwisały bezwładnie, a spod bujnych wąsów sączyła się strużka śliny. Zwierzę wydawało się odprężone, lecz bynajmniej nie prezentowało się ponętnie.
- Jeśli jakiś żeglarz kiedykolwiek wziął ją za syrenę - stwierdził Charles - to myślę, że musiał być bardzo długo na morzu.