cytaty z książek autora "Suren Cormudian"
Czas jest jak morskie fale. Wrzucisz do morza odłamek szkła z ostrymi krawędziami i po jakimś czasie stanie się pięknym, gładkim i matowym kamykiem. Nie zostanie nawet ślad po ostrzu, o które można się było pokaleczyć.
- Zdawało mi się, że są jednopłciowe!
- Tak Ci się tylko zdawało! Pamiętasz tego stwora który pchał wózek na który załadowali po kawałku tego wadliwego?!
- No tak, a co?!
- Miał potężne cycuchy! To samica!
- Jesteś pewny?!
- Sania, kiedy mowa o potężnych cycach to nie mogę się mylić! - roześmiał się w głos Tigran.
- A teraz dawać flagę, szybko !
Kapral natychmiast podał mu rosyjskie trzy kolory złożone w kostkę.
- Tę, na którą przysięgałem ! Czerwoną ! - ryknął ze złością chorąży.
Powoli wysunął szufladę biurka, wyciągnął z niej resztki jakiejś książki. Urwał fragment stronicy. Przez jakiś czas oglądał wyrwany tekst. Potem zaczął sypać tytoń z woreczka.
(...)
- Fiodorze Siemionowiczu. Nie podoba mi się to, jak pan postępuje z książkami - powiedział ostrożnie Aleksander.
- To tylko konstytucja.
Broń jest zawsze potrzebna. Tylko trzeba było trzymać świrów jak najdalej od niej. Bo potem trzeba żyć w metrze, a na powierzchnię wychodzić po nocach i z gaciami pełnymi nieopisanych wrażeń.
...Życie stawało się coraz bardziej różnorodne i doskonałe.
Ale pewnego razu coś w tym sprawującym się bez zarzutu algorytmie zaczęło nawalać. Ogromny szmat czasu temu pojawiło się kompletnie nowe stworzenie, które nie wpisywało się w ramy planów przyrody. Nie posiadało niczego, co pozwalało żyć według jej zasad: ani skrzydeł, ani rogów, ani potężnych łap, ani ostrych kłów, ani sonarów w głowie, ani ośmiu oczu, ani zdolności do przeskakiwania wąwozów w czasie ucieczki przed pościgiem czy pogonią za zdobyczą. Nie wyczuwało pola magnetycznego jak ptaki wędrowne i słabo orientowało się w zapachach, znając tylko przyjemne i nieprzyjemne. Wbrew wszystkiemu powstało jakby z resztek materiałów na placu budowy życia, z budowlanych śmieci....I nie wyróżniając się niczym oprócz chęci przeżycia, istoty te musiały nauczyć się myśleć. Rozwinąć w sobie rozum, żeby wziąć do rąk maczugę i ociosać kamień. Złapać. Zabić. Zjeść. Przeżyć. Ta istota stała się naczelnym koszmarem przyrody. Zaczęła przetwarzać ten świat wyłącznie pod kątem własnego przetrwania, po trupach wszystkich innych stworzeń, w tym sobie podobnych. Istoty te stworzyły cywilizację, odrywając swoją przestrzeń od przyrody i chciwie pożerając otaczające ich zasoby. Człowiek stał się dla świata zwierząt wcieleniem grozy.
Ale zadziwiające było to, że człowiek stworzył to wszystko...ze strachu. Ze strachu, że zostanie zabity i pożarty. Człowiek przez tysiące lat wzbudzał przerażenie w zwierzętach, tępił owady, które były tysiące razy mniejsze od niego, i rośliny, które nie mogły się ruszać, właśnie dlatego, że sam się ich wszystkich bał. Gnany swoim strachem, podbił świat i w efekcie sam go unicestwił"... .
Nad orłem widniał półkoliście wygięty napis "GOTT MIT UNS".
- Co tu jest napisane? - zapytał Tigran.
- Bóg z nami - powiedział posępnie Kret.
- A. Coś w stylu tego, co pisali na dolcach? "In god we trust"?
..."teraz znajdował się w jednej z niezliczonych ludzkich komórek mieszkalnych. Wszystko to stworzyły kiedyś istoty dalekie od doskonałości. Żeby sobie dogodzić, zmienili oblicze przyrody, ujarzmiając jakieś niewiarygodne siły, bo ich własnych wątłych mocy nigdy by nie starczyło na tak potężną budowę. Ludzie spięli ostrogą kamień, wznosząc ogromny ul. A potem oswoili jeszcze potężniejszą - niszczącą - siłę i unicestwili wszystko to, co tak długo budowali. Unicestwili samych siebie. Nikt nie mógł zwyciężyć człowieka, pana świata. Wytępił się sam. Chwalebna przeszłość"...
-"Właśnie tak udaje ci się przetrwać na powierzchni? Po prostu niczego się nie boisz?
-Tak.
-A wiesz, miałem takiego kolegę, robił materiały wybuchowe. I bardzo lubił zapalić, szelma. Któregoś razu przygotowywał napalm i jarał fajkę. Mówią mu: idioto, może wybuchnąć. A on w odpowiedzi, że się nie boi. Pół stacji się spaliło.
-To głupota. Głupota to nie lepsza od strach".
- To ty już wróciłeś z miasta ? - Podeszła do swojego biurka, trzymając
w ręku wzruszający prezent.
- Nie. Jeszcze tam jestem. To tylko moja dusza przyszła tu, żeby
zaświadczyć o moim oddaniu - uśmiechał się dalej Tigran.
- Oj, dobra już. Napijesz się wywaru z dziekiej róży? Zostało mi trochę
w termosie. Jeszcze gorący.
- Jakoś mi niezręcznie. - Mężczyzna zaczął udawać zmieszanie
i niezdecydowanie.
- Niezręcznie to się spodnie przez głowę zakłada - mrugnęła na niego
wielkooka Rita. - Nalewam. Niegrzecznie odmawiać.
- Słuchaj, Kazimir, nie podoba mi się ten gość.
- Dlaczego?
- Jakoś strasznie lubi dzieci. Coś tu jest nie tak.
- Myślisz, że on z tych...?
- Aha, z katolickich księży. - I Siergiej krzywo się uśmiechnął, wstając z krzesła.
Jedli szczury, ale nie na surowo. Jedli psy, jeśli te nie należały do ras zdolnych do zapewnienia bezpieczeństwa lub olowania, ale je też piekli. Ale żeby tak od razu spałaszować zmutowanego kota...