cytaty z książki "Czas przemian"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mówiłem, że na Borthanie jesteśmy podejrzliwymi ludźmi, ale czy podkreśliłem, jak bardzo polegamy na kontraktach? Ludzkie słowo to tylko nieświeże powietrze.
Mała planeta. Daleko. Dusząca się własnymi odpadami, trucizny dwóch tysięcy lat bezmyślnej nadprodukcji skaziły jej niebo, wody i ziemię. Ohydne miejsce. (...) Ziemianie często chcieliby móc odkopać swych przodków, przywrócić ich do życia, a potem udusić. Za ich samolubstwo. Za brak troski o następne pokolenia. Uważali, że świat należy tylko do nich i wszystko wykorzystali.
Moi nauczyciele starali się przecież wpoić we mnie przekonanie, że własne ja jest nieważne i troszczenie się o siebie to paskudny grzech.
Nasz idiom samoobnażacz określa tego, który obnaża się wobec innych, to znaczy obnaża swą duszę – nie ciało. Uważa się to za postępek ordynarny, nieprzyzwoity i karze się społecznym ostracyzmem, albo jeszcze gorzej.
Poczułem się tak, jak musi czuć się kobieta, która nosi dziecko przez pełne siedem obrotów księżyca i potem nagle jej brzuch znów staje się płaski. Na te strony przelałem samego siebie. Teraz byłem niczym, ta książka stała się wszystkim.
Powietrze było wilgotne i ciężkie. Wydawało mi się, że prawie mogę dotknąć gorąca, że mogę je uchwycić i wycisnąć z niego wodę.
Prawdziwie dziewiczy kraj, w którym wyczuwało się obecność bogów, czekających na czcicieli. Ci samotni bogowie nie znali jeszcze swej boskości. Byli samotni.
Wczesną wiosną zapanowały w Manneranie nieprzytomne upały i towarzyszyły im częste deszcze. Roślinność w całym mieście oszalała i byłaby pochłonęła wszystkie ulice, gdyby jej codziennie nie wyrąbywano. Wszędzie było zielono, zielono, zielono, zielona mgła na niebie, z nieba padał zielony deszcz, niekiedy przez chmury przeświecało zielone słońce, z każdego balkonu zwieszały się szerokie, błyszczące, zielone liście, w każdym ogródku szalała zieleń. I dusza człowiecza mogła spleśnieć w tej wilgoci.
Wiedza nigdy nie krzywdzi duszy, tylko oczyszcza ją z brudu i narośli.
Deszcze w tym roku padały bezlitośnie, zmywając cienką warstwę gleby i pozostawiając gołe skały. Widziałem wezbrane rzeki, unoszące żółtobrunatne bogactwo Salli i płakać mi się chciało, gdy pomyślałem, że takie bogactwo płynie do morza.
Wiele mówił mi styl, w jakim zredagowano pismo: zauważyłem, że ktoś, kto nie potrafi jasno formułować swych myśli na papierze, prawdopodobnie nie ma do powiedzenia nic godnego uwagi.