cytaty z książki "Faza szósta: Światło"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Niedoświadczony człowiek patrzy przeciwnikowi na ręce, wytrawny - obserwuje jego twarz.
Mały Pete nie pamiętał zbyt wiele z tego, czego uczyli go rodzice i siostra, kiedyś, dawno temu. Pamiętał jednak, że nie wolno bić innych.
Bo to nie jest w porządku.
Kto by pomyślał, że ten patologicznie egocentryczny, żądny władzy Caine potrafi całować tak czule?
Diano,
Wybacz, że cię raniłem. Bo wiem, że tak było.
Teraz prawdopodobnie już nie żyję, a jeśli istnieje jakaś sprawiedliwość na tym świecie, pewnie smażę się w piekle. Tak czy inaczej, chcę, byś wiedziała, że nadal cię kocham. I zawsze kochałem.
Twój Caine".
Czytała ten list niezliczoną ilość razy. I za każdym razem płakała. Za każdym razem się śmiała.
Było warto, tylko po to, by kochać ją i być przez nią kochanym.
Oto piękno światła. [...] Oświetla przedmioty, ale również oślepia i odwraca uwagę.
Choo, ty chyba nie znasz ludzi. Nie wrócą na pola, tylko spanikują i zaczną świrować. Okradać się nawzajem i pewnie spalą wszystko, co ocalało z miasta. Ludzie to idioci. Pamiętaj, Choo: ludzie to banda zdradzieckich podłych słabych podstępnych tępych leniwych idiotów.
-Nie można mnie winić, po prostu kierowałem się własnym dobrem.
-Dupek.
-Co?
-Nic. Kaszlnąłem - mruknął Quinn.
Kiedy zobaczyłam pożar lasu, uświadomiłam sobie, jaki fascynujące jest ogień. Piękny. Ludzie lubią patrzeć na ogień, prawda? Potrafi niszczyć i zabijać, ale ludzie go kochają. Czyżby pragnęli własnego unicestwienia?
Wyobrażała sobie, że stanie się lepszą osobą. Powtarzała sobie, że potrafi. Że nie musi zawsze pozostać taka, jaką zawsze była, nie musi pozostać tym, kim się stała.
Istniała dla niej nadzieja.
Mroczne, przerażające czyny. I radość, której potrafią dostarczyć.
Pożar? Chciało się jej śmiać. Phi, czemu nie? W końcu jesteśmy w ETAP-ie.
Dlaczego zmusiła go do wyznania uczuć? Kobiety. Czy nie wiedzą, że uczucia należy tłumić?
-Miłość jest do dupy - mruknął.
-W dawnych czasach zwróciłabym się do ciebie, Boże – powiedziała. – Poprosiłabym cię o radę. Niczego bym nie dostała, lecz udawałabym, to byłoby prawie tak jak naprawdę.
[...] zrobisz wszystko, żeby wygrać. Żeby przeżyć. Bez względu na koszty.
Przedtem Król Caine – teraz Szczur Caine. W ciągu jednej krótkiej chwili.
Byli dwojgiem ludzi u końca świata. Dwójką przegranych, czekających na ostateczną porażkę.
Już nie jestem Uzdrowicielką przez wielkie U. Jestem Lana Arwen Lazar, kropka, finito. Zwykła dziewczyna o dziwnym nazwisku. Myślałam, że będzie mi tego brakować. Ale wiecie co? Nie, ani odrobinę. Wiecie, czym się teraz zajmuję? Jem. I śpię. Rzucam patyk Patrickowi. A potem wszystko od początku. Oto mój plan na resztę życia. Jeść, spać, bawić się z psem.
Bałaś się?
Okropnie.
Pewnie widziałaś różne straszne rzeczy?
Tyle, że nawet nie potrafię wszystkich wymienić. Tyle, że nie pamiętam. A niektóre wolałabym wyrzucić z pamięci.
Mam blizny. Chcecie zobaczyć moje nogi, ramiona, plecy? Blizny.
Chcecie zobaczyć moją duszę? Tam też są blizny, ale ich nie widać.
Na pewno starałaś się najlepiej, jak potrafiłaś.
Czyżby? Jesteście pewni? Bo ja nie.
Kłamałam. Manipulowałam ludźmi. Czasami ich raniłam, bywałam okrutna. Nadużywałam zaufania.
Skazałam brata na śmierć. Tak, żeby ocalić życie własne i innych. Czy to mnie usprawiedliwia?
To, co zamierzała zrobić, było aktem desperacji, daremnym i na pewno głupim. Ale do licha, czy miała jeszcze coś do stracenia?
[...] Diana cieszyła się po cichu, dość ponurą radością, że oto zamierza pobawić się w bohaterkę.
-Diano, cofnij się - powiedział Edilio.
Potrząsnęła głową.
-Nie ma mowy. Caine pragnął odejść w blasku chwały. Zasłużył na publiczność.
-Hej, Diana. Co słychać? - Co za odzywka. Słowa bez znaczenia, pusty dźwięk.
-Co słychać? - Sarkazm w jej głosie zdawał się nie robić na nim wrażenia. - Poza tym, że urodziłam potwora, który zamierza zabić nas wszystkich i prawdopodobnie mu się to uda?
Kiwnął głową.
-Właśnie, poza tym.
-Poza tym to naprawdę marnie, Caine.