cytaty z książki "Gniazdo Białozora"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Odsunął Jelec papier, sięgnął po następny. Był to cyrkularz i schemat do sprawozdań Zakładu Ubezpieczeń od wypadków. Z jaką drobiazgowością, skrupulatnością, troskliwością i dbałością o całość i zdrowie pracowników było to sporządzone, jak wnikało we wszelkie rolne prace i otaczało iście ojcowską opieką.
Ubezpieczonym był każdy i wszyscy — pomocnik w pasiece, członkowie rodziny, użyci do jakiejkolwiek pomocy w pracy, najemnik dzienny, pastuszek gęsi i trzody.
(...)
Błogosławiona zdobycz socjalna, wzniosła teoria opieki nad pracownikiem.
(...)
— To wynosi miliony z całej Rzeczypospolitej. Gdzie? na co idzie? kto z tego korzysta? Płacę kilka lat — wypadku nie było żadnego! Dlaczego to nie jest imienne? Niechby to było dla ubezpieczonych! Komu płacę — kto z tego korzysta! Skąd taki majątek zrujnowany, ubogi może opłacić buchaltera, który by prowadził tę drobiazgową rachunkowość wymaganą pod rygorem kar.
— A po co się upierasz przy swym statusie obszarnika! — zagadnął ironicznie wykrzywiony doradca. — Widzisz przecie, że ciebie tu nie chcą, że cię wycisną, zniszczą, usuną. Nie wytrzymasz! Ustąp! Chmara czeka i czyha na tę twoją ziemię. Chmara chłopstwa i tych, co się potrafią przystosować do nowych ustrojów i warunków. Po co ci ta męka, nędza, borykanie i poniewierka! Ustąp! Urząd Ziemski jest, reforma rolna uchwalona.
Śmiech gruchnął wkoło stołu. Nie śmiał się tylko pan Michał, a profesor się odezwał:
— Kto mniema, żeby stał — niech patrzy, aby nie upadł. Kredyt jak woda — można pić, ale można i utopić się.
— A jeśli się jest rybą — to go czapla połknie — dodał pan Michał.
— Jak to? Czapla? Co ten ptak ma do kredytu? — spytała kuzynka ze śmiechem.
— Kredyt jest pułapką dla łakomych. Taka czapla staje w płytkich ruczajach cierpliwa, mądra i nie lubiąca fatygi. Stoi — drzemie i czeka na łakomych. Co jakiś czas wstrząsa się jakby dreszczem i wtedy z piór jej sypie się biały pył. Są to drobniutkie blaszki tłuszczu; padają w wodę i płyną z prądem. Ryby żerują pod prąd, a bardzo są na te blaszki łakome. Biorą, cieszą się chwilową sytością — i kończą w gardle bankiera.
— Jak pan to podpatrzył! — zdziwiła się kuzynka.
— Ano — nie mamy teatru, kina, filharmonii, dansingu, gazet, karnawału, towarzystwa, więc się gapi, słucha, bawi, uczy — otoczeniem — za darmo. Można w tej szkole wiele skorzystać.