cytaty z książek autora "Laini Taylor"
-Przysięgam, że z dnia na dzień nienawidzę ludzi coraz bardziej. Wszyscy mnie wkurzają. Jeśli teraz tak jest, to co ze mną będzie, gdy się zestarzeję ?
- Będziesz wredną starą babcią, która strzela z wiatrówki do dzieci na ulicy.
- Nie. Wiatrówka tylko je rozdrażni. Kupię sobie kuszę. Albo bazookę.
Dawno, dawno temu,
anioł i diablica
zakochali się w sobie.
Nie skończyło się to dobrze.
- Nadzieja jest wewnątrz ciebie, a życzenia to tylko magia ?
- Życzenia są nieprawdziwe. Nadzieja jest prawdziwa. Jest jedyną prawdziwą magią.
-Prawo nie zabrania latać.
- Ależ zabrania. Nazywa się prawem grawitacji
Pozostać szczerym w obliczu zła to dowód prawdziwej siły.
To cecha potworów, że same się tak nie postrzegają. Pewien smok, który grasował w wiosce i pożerał dziewice, gdy usłyszał krzyk: „Potwór!” obejrzał się za siebie
- A ty? Czy twoi rodzice się kochali?
- Nie - odrzekł, nic nie tłumacząc. - Ale mam nadzieję, że rodzice moich dzieci będą.
Może i moje ciało jest małe, ale duszę mam wielką. To dlatego noszę buty na koturnach. Żebym mogła dosięgnąć czubka mojej duszy
-Słyszałam, że bycie martwym jest nudne.
(...)
- Nuda brzmi nieźle. Może wreszcie dokończę książkę.
Nadzieja ma wielką moc. Może nie ma w niej prawdziwej magii, ale jeśli wiesz, na co masz nadzieję, i pielęgnujesz ją wewnątrz siebie jak światło, możesz sprawić, że to się wydarzy, prawie jak za pomocą magii." (str. 279)
Jeśli ty jesteś w stanie to zabić albo coś jest w stanie zabić ciebie, jest prawdziwe.
-Nie byłaś tu nigdy? - zapytał.
-No co ty, przyprowadzam tu wszystkich chłopaków. - Odwróciła się do niego.
- A kiedy ci się nie spodobają - dodał - zawsze możesz ich zepchnąć.
Dawno, dawno temu anioł konał we mgle.
Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła.
Pragnęła czyjejś obecności obok siebie, oparcia. Dotyku palców na karku i głosu witającego ją w ciemności. Kogoś, kto będzie czekał z parasolem, żeby odprowadzić ją do domu, i rozjaśni się w uśmiechu, kiedy zobaczy ją nadchodzącą. Kto będzie z nią tańczył na balkonie, dotrzymywał obietnic, znał jej sekrety i stwarzał świat, w którym będą tylko ich ramiona, jego szept i jej ufność.
Podeszła prosto o ich stolika i zatrzymała się przed Akivą. Była najeżona, gotowa do ataku, ale kiedy go ujrzała, naprawdę go zobaczyła, zmiękła. W jej spojrzeniu walczyły wściekłość i zachwyt. Zachwyt wygrał. Spojrzała z ukosa na Karou i w bezradnym oszołomieniu powiedziała:
- O cholera. Prokreujcie. Natychmiast.
Nie znam wielu reguł, którymi należałoby się kierować w życiu - powiedział - ale jednej warto przestrzegać na pewno. Jest bardzo prosta. Nie aplikuj sobie niczego, co jest zbędne. Trucizn,chemikaliów, oparów, papierosów czy alkoholu, żadnych ostrych przedmiotów, nieistotnych igieł, czyli narkotyków czy tatuaży, ani zbędnych penisów.
Życie samo do ciebie nie przyjdzie chłopcze. To ty musisz przyjść do niego. I zapamiętaj sobie: duch marnieje, kiedy człowiek odrzuca swoje pasje.
-Motyle w brzuchu - westchnęła Karou. - Wiem coś o tym. Ale myślę, że motyle zawsze są w brzuchu, każdy ma je cały czas...
- Jak bakterie?
- Nie, nie jak bakterie. Czasem motyle reagują na kogoś, na poziomie chemicznym, jak feromony, więc kiedy jesteś blisko tego kogoś, zaczynają tańczyć. Nic na to nie poradzą, to chemia.
- Chemia. To jest dopiero romantyczne.
- Prawda? Głupie motyle.
Na świecie istniały już światło i cień, więc żadne okropne gwiazdy nie musiały o nie walczyć. Niepotrzebne były też krwawiące słońca ani płaczące księżyce, a co najważniejsze, ten świat nie znał wojny, bo żaden świat nie potrzebuje tak potwornych, zabójczych rzeczy. Były tam ziemia i woda, powietrze i ogień, wszystkie cztery żywioły, ale brakowało piątego żywiołu. Miłości. (str. 363)
Motylio jelitus: delikatne stworzenia, nieodporne na zimno i zdradę.
Wyczarowała skądś ołówek -ten sam, którym mu groziła? - i wpięła go w węzeł włosów - co za uniwersalne narzędzie!
Jego spojrzenie było jak płonący lont wypalający powietrze pomiędzy nimi. Był najpiękniejszą istotą, jaką Karou w życiu widziała. W pierwszym odruchu, choć zupełnie nie w porę, przyszło jej do głowy, że musi go dobrze zapamiętać, żeby móc go potem narysować.
Druga myśl uświadomiła jej, że nie będzie żadnego potem, bo on ją zaraz zabije" (str. 98)
Bo czymże innym jest człowiek, jak nie kompletem złożonym z wycinków pamięci i skrawków doświadczeń, zestawem określonych komponentów, które można nieograniczenie układać w rozmaite wzory?
-To jest wasza legenda? Serafini powstali z krwi słońca gwałciciela?