cytaty z książek autora "Iza Michalewicz"
Przypadek,mawiał Einstein, to Bóg przechadzający sie incognito.Ale to nie Bóg szedł tamtędy.
Prawo to wiara w sprawiedliwość.Ale i w miłosierdzie.
Życie to nie książka. Może dlatego lubię czytać kryminały, bo w nich prawda zawsze wychodzi na jaw, policjanci wygrywają, a sprawiedliwości staje się zadość. A w życiu niestety nie zawsze tak bywa.
Miała w sobie wiele cech prostego człowieka. To są takie z pozoru nieuchwytne elementy w sposobie reagowania, nieodporności na krytykę. Zamykała się w sobie, nie była skłonna do żadnych kompromisów, oddalała się od wszystkich coraz bardziej, bo nie znosiła słowa sprzeciwu ani krytyki. Ciągle mówiła o ludziach, którzy jej źle życzą, niszczą ją.
Jeżeli sprawca w ciągu siedmiu dni od zabójstwa nie zostanie ustalony, to właściwie jako policjanci możemy sobie dać spokój. Taka jest stara policyjna zasada.
Zawsze była w pewnym sensie sobą: dziewczyną, która żyła w swojej wyobraźni, jak w bajce, i widziała siebie jako królewnę.
W każdym geniuszu - a takim niewątpliwie wokalnym geniuszem była Villas - tkwi ziarno szaleństwa. Świadczą o tym jej egocentryzm, perfekcjonizm, przekonanie o własnej wyjątkowości, sztywność i niechęć do zmian. Skłonność do gromadzenia (w tym wypadku zwierząt), jednostronność w kontaktach z ludźmi i specyficzny, pozbawiony empatii do nich stosunek (od miłości po nadmierną podejrzliwość, graniczącą z paranoją). Do tego kompletny brak umiejętności przewidywania konsekwencji swoich działań, idący w parze z brakiem perspektywicznego myślenia. Wszystko to sugerowałoby zaburzenia osobowości. Stąd mogło brać się wielkie społeczne niedostosowanie artystki i łatwe popadanie w nałogi.
Nie każdy, kto nosi narzędzie gwałtu, jest gwałcicielem.
Violetta była we wszystkim dwoista. Jednocześnie czuła i nienawistna, życzliwa i wredna, po ludzku prawdziwie piękna i zarazem brzydka.
Po koncercie do północy Violetta z rozkoszą rozdawała autografy. Uwielbienie publiczności trzymało ją wciąż w pionie życia.
Akta są jak pole bitwy, na którym walczą ze sobą miłość, nienawiść, zdrada, przeznaczenie i śmierć. Losy ludzi nieuchronnie zmierzają w nich ku katastrofie, której nie można zrozumieć ani jej zapobiec. Bo jak zrozumieć, że jeden człowiek zabija drugiego dla worka pszenicy?
I w aktach wciąż te same błędy, popełniane przez policjantów i prokuratorów: niezabezpieczanie śladów, niechlujne, czasem wręcz skandalicznie przeprowadzanie oględzin, omijanie wielu świadków. Załóżmy, że mamy klatkę schodową, na której doszło do zabójstwa, a w niej dziesięć mieszkań. Policjanci potrafią przejść się po wszystkich, w niektórych dwukrotnie nikogo nie zastają. I więcej nie wrócić. W innym mieszkaniu zastaną męża, ale żony nie, i już z nią nie porozmawiają. A przecież każdy świadek jest na wagę złota. Potrafi czasem odwrócić bieg sprawy tak, że tajemnica, którą dla wielu ludzi pozostaje śmierć ich najbliższych, zaczyna zmierzać ku rozwiązaniu.
(...) wolał mieć dobrego świadka niż kiepskiego podejrzanego. W polskim prawie podejrzany ma prawo milczeć, a świadek musi zeznawać.
Tak naprawdę nie umiała być Franciszkiem z Asyżu, bo za bardzo kochała życie.
Największa seksbomba polskiej sceny z poczucia odrzucenia i wielkiej życiowej krzywdy będzie chciała niemal zostać mniszką.
Villas wracała, bo nie umiała żyć bez estrady. Scena była jej ostatnim bezpiecznym schronieniem. Tutaj czuła się autentyczna, kochana i akceptowana.
Jednak życie Violetty nieuchronnie będzie zmierzało ku katastrofie. Skłócona z rodziną w Lewinie i z synem w Warszawie, nie będzie nawet umiała znaleźć wspólnego języka z władzami gminy. Opisywana w tonie niezdrowej sensacji przez kolorową prasę. Przeraźliwie samotna. I jeszcze bardziej nieufna. Wytworzy wokół siebie pustkę. Będą jej towarzyszyły jedynie koniak, garderobiana i psy.
Na wzgórzach mego Lewina świat do mnie się śmiał, wiatr śpiewał dla mnie w leszczynach i strumień szemrał wśród skał.
Violetta zawsze byłą przekonana, że "wzruszenie, płynące z dobrze zaśpiewanej piosenki, więcej znaczy niż lekarstwo". Śpiewanie leczyło ją z samotności. Wyrywało z domu pełnego zwierząt i codziennej harówki. Długie rękawiczki zakładała już nie tylko dla urody, ale po to, by zasłonić podrapane, zmęczone pracą dłonie.
Oczy widzą materię, ale serce dostrzega to, co trudno jest utrwalić jako ślad. Lecz bywa od niego ważniejsze. To wszystko w połączeniu z zasadą starożytnej kryminalistyki, że brak dowodów też jest śladem, stanie się punktem wyjścia do rozwiązania zagadki tej śmierci (...).
Bywałaś głodna, Danuto? Nieszczęśliwa? Zastanawiałaś się, jak zmienić swoje życie?
Każde pytanie od razu zamieniało się w tajemnicę.
Ojciec drugiego zamordowanego chłopca patrzy na mnie w milczeniu. Dwadzieścia osiem razy sędzia wypraszała go z sali, bo chciał, żeby mu Trojaka przywieźli do szopki. Uciąłby mu łeb. A zabójca, podobnie jak jego adwokat, siedział z uśmiechem na twarzy.
Jej obsesje religijne mogły mieć związek z seksualnym niespełnieniem. W prymitywnych bigoteriach te skrajności się stykają.
- Wziąłem ją za rękę - policzki ojca bordowieją. - I uniosłem delikatnie ku górze. Powyżej łokcia zauważyłem odbite na skórze palce. Oglądałem ją dość długo. Spostrzegłem, że ma naderwane ucho, pękniętą dolną wargę, czarną potylicę, a skórki od paznokci do knykci zdarte do krwi. To moje dziecko było, więc ją znałem.
Sama by sobie tego nie zrobiła.
Z czasem Budzyńska zawładnie Violettą. Najsmutniejsze jednak jest to, że życie obu kobiet skrzyżuje się w punkcie samotności. Tak zwyczajnie, po ludzku osierocone - będą potrzebowały siebie nawzajem.
Gdyby Villas miała w sobie pokorę, pracowitość i wyszlifowała to i tamto, miałaby szansę coś zdziałać na scenie operowej - komentuje dziś Kaczyński. - Ale nie poradziła sobie. Bo do tego potrzeba zawodowej dyscypliny. Pokonania własnej psychiki. (...) Estrada nie wymaga takiego wysiłku.
Ona tuliła do serca publiczność, a nie potrafiła przytulić własnego syna.
W polskim prawie podejrzany ma prawo milczeć, a świadek musi zeznawać.
Coraz bardziej agresywna religijność Violetty być może była formą ucieczki przed nią samą.