cytaty z książek autora "Nancy Woodruff"
Dlaczego tak jest - zastanawiała się - że człowiek zawsze chce biec za tym, który odchodzi obrażony, i odepchnąć tego, który akurat uczepił się ramienia?
Pisanie to rzemiosło wykonywane w samotności. Zawsze znajdujemy się na zewnątrz i tęsknie zerkamy do środka, lecz nigdy nie jesteśmy tego częścią - może właśnie dlatego zostajemy pisarzami, skazując się na swego rodzaju zaglądanie w jasno oświetlone okna, sami zanurzeni w wiecznym cieniu.
Niektóre z najważniejszych scen naszego życia to te, których nie jesteśmy światkami.
Przepełniało mnie wrażenie pomyślności, a może po prostu radość towarzysząca pragnieniu bycia szczęśliwym.
Anglia. Stodoła na dziesięcinę. Zostawiłem tam jedną trzecią życia, straciłem połowę serca i powiem wam, że pogrzebałbym wszystko w tamtych murach, gdyby nie synowie, którzy mnie potrzebowali. Piękni chłopcy, którzy pojechali do Anglii z obojgiem kochających rodziców, a wrócili z niedobitkami zniszczonej bezpowrotnie rodziny.
Pozbywając się życiowego marzenia, odrzucamy najistotniejszą część siebie. Jest to rana, która nigdy się nie zagoi, choć z drugiej strony człowiek wychodzi z tej katastrofy ze świadomością, że ma tylko jedną możliwość: zacząć od nowa.
Chłopcy nie rozumieli do końca, co się dzieje, lecz ujrzeli oblicze mamy, jakiego jeszcze nie widzieli, jakie ja sam widzę jak przez mgłę, wyraz twarzy kobiety czarującej i oczarowanej. W tamtej chwili znowu zakochała się w życiu i dlatego właśnie tańczyli.
Lecz pocałunek wystarczy, by zainicjować bieg wydarzeń. By sprawić w ruch spiralny energię oporu, skierować ją ku krainie tego, co możliwe.
Kiedy meteor trafia w wasz dom, nie ma żadnych decyzji do podjęcia. Pozostaje tylko przedrzeć się przez gruzy.
Bo nawet jeśli ludzie do siebie wracają, ich ciała znowu się do siebie dopasowują, życia układają się w tak samo złożoną mozaikę, wciąż w każdej odrobinie szczęścia, jaką są wstanie z siebie wykrzesać, pozostaje to straszne ciążenie.
I mimo, że byłem tam z nią, że szła ze mną przez park pod rękę, pozostała ta czujność, ukradkowa nieufność, jaką się okazuje byłemu narkomanowi czy nastoletniemu synowi, który wcześnie wpadł w kłopoty. Czujność, która między kochankami może wybuchnąć tylko wściekłością.
Powoli oddawałem się wrażeniu, że na Ziemi nie ma niczego poza moją rodziną, że to cały świat czy też cały świat, jakiego potrzebuje, taki kompletny, taki pełny, taki mój.
W przeszłości doświadczyłem takiego uczucia, ale dobrze pamiętam właśnie ten raz, ponieważ miał być ostatni,
Strażacy nas uwolnili, a my pobiegliśmy do Fergusa, Georgie i ja, by go objąć, przytulić, pocałować. Georgie wydała przeraźliwy okrzyk, który nie ucichł i nigdy nie ucichnie, a który od tamtej nocy stał się naszym życiem.
Tęsknię za nią. Bardzo tęsknie lecz tak, jak się tęskni za młodością, albo rodzicami po ich śmierci. Bo wtedy nieodwołalnie, spowita smutkiem, odchodzi tez część was, ponieważ wasza wspólna miłość nie wróci.
To nie tylko pokusa ani okazja. Ani moment zapomnienia, bo potrzeba więcej, żeby znaleźć miejsce i się rozebrać. Potrzeba rozpędu, siły zawieszonej chwili.
Trzeba pamiętać, że życie to nie tylko fazy, lecz także warstwy.
Brakuje mi jej, ale to nic w porównaniu z bezbrzeżną tęsknotą za moim synem, którego historia - o wiele ważniejsza niż dzieje Georgie, pani Jordan czy moje - przypomina wątłą nić namiętności jaka najpierw połączyła, a potem złamała serca jego rodziców.
(...) kres czai się przez cały czas, gotowy spaść na człowieka w stosownym momencie.