cytaty z książki "Pięć lat kacetu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pomocną rękę należy podać tym, którzy mądrze walczą, a nie mogą dać sobie rady.
W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł
I tu powiedział mi on coś tak mądrego, co stało się dla mnie nauką i dewizą mojego
postępowania do końca życia. Powiedział zdziwionym tonem:
- To ty na mnie liczysz? Och, jaki ty jesteś głupi. Naucz się w życiu liczyć tylko sam
na siebie.
Gdy kiedyś w złości kląłem na cały świat i jego okolice- Szubert nie wytrzymał i pyta mnie:
- Stasiek, jak ty się Boga nie boisz?
- Ty wierzysz w to, że jest Bóg? To powiedz mi, gdzie on jest? Tu go nie ma na pewno. Przecież tu nawet ptak nie przyleci, bo nie ma po co.
- Bóg jest wszędzie- odpowiedział Szubert.
- Tak? No to jeśli nawet tu jest, to nie w takich ciuchach jak my, deszcz mu na łeb nie leci i nikt go kołkiem po grzbiecie nie bije. Jeśli jest Bóg, to niech we mnie w tej chwili piorun strzeli- bo sam na druty nie pójdę.
Żadna chyba dewotka w takim skupieniu nie myśli o Bogu odmawiając modlitwy, jak my o chlebie, który jedliśmy.
W niemieckiej szkole nauczyciel pyta dzieci,u kogo w domu jeszcze nie ma portretu Hitlera. Wstało troje dzieci. - Dlaczego u Ciebie nie ma? Pyta pierwszego. - Ano, bo mój tatuś pracuje w ministerstwie wojny, to u nas wisi portret Goringa. - No dobrze - mówi nauczyciel - ale portret Hitlera też musi wisieć. A u Ciebie dlaczego nie ma? - Bo mój tatuś pracuje w ministerstwie propagandy, to u nas jest portret Gobbelsa.- Ale portret Hitlera też musi być. A u Ciebie dlaczego nie ma? - pyta trzeciego. A chłopak mówi z zażenowaniem: No, bo proszę pana profesora, mój ojciec jest teraz w obozie koncentracyjnym. Ale no nic - mówi szybko - powiedział, że jak wróci to wszystkich trzech powiesi.
[...]że to robią warunki obozowe, że to jest celem obozów, żeby zanim ludzie umrą z głodu i przemęczenia, zamienić ich przedtem w bydło,upodlić, wyzuć z wszystkiego, co ludzkie.
Wartość ludzkiego życia równała się wartości dziennej, głodowej porcji chleba
Mój Boże, i za co on mnie uderzył?
-Tak pytaj się Boga, to cię walnie jeszcze raz i zabije.(Grzesiuk)
Na zakończenie swoich wspomnień przytoczę słowa kolegi, Stanisława Nogaja, który powiedział kiedyś coś w tym sensie: "Ci, którzy nie byli sami w obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali". Tak, rację miał Nogaj. Co może powiedzieć o życiu w obozie ten, który tam nie był? Gotów jest sądzić każdego za jego poszczególny czyn, nie zdając sobie sprawy z warunków ogólnych i zwierzęcej walki o byt (...)
Ci, co nie byli w obozie, gdy im opowiada ktoś albo czytają coś o obozie - nie powstrzymują się od wydawania swojego sądu o ludziach i wypadkach, bo sądem swym skrzywdzić mogą tych ludzi.
Niezbadane są wyroki nieba , jak niezbadany jest skład chemiczny obozowego chleba.
Głąbków też dzisiaj zdobyłem kilka - powiedział. - Trafiłem na dobrego esesmana. Nie strzelał.
Przestałem liczyć na ludzi, więc tym większą radość sprawia mi każdy przypadek ludzkiej życzliwości i bezinteresownej pomocy.
Pod jednym sitkiem jeden Niemiec wykańcza drugiego, który stoi nago pod lodowatą wodą i wrzeszcząc, chce uciec; ten drugi, też wrzeszcząc wpędza go z powrotem, tłumacząc mu to odpowiednio grubym kołkiem. Z jednej strony umywalni Hiszpan myje nogi i śpiewa głośno jakąś arię. Z drugiej strony Polak myje się i głośno się modli. A pod ścianą, w skrzyni zwanej trumną, leży nagi człowiek, który jeszcze żyje, lecz pewnie już nieprzytomny - tak jak ryba łapie od czasu do czasu powietrze. Na brzuchu umierającego siedzi inny, który spokojnie zajada swój kolacyjny chleb, krojąc go na maleńkie kawałeczki. Myślałem, że może to jaki kolega, który chce być przy jego śmierci, więc pytam:
- To twój kolega?
- Nie, tylko na bloku taki bałagan, że tu przynajmniej spokojnie zjem kolację".
W obozie należało przyjąć dwie zasady. Pierwsza - to miganie się od roboty, a druga - to organizowanie jedzenia.
W języku obozowym organizować coś - to po prostu kraść, ale bez szkody innego więźnia. Np. zabrać chleb innemu więźniowi - to była kradzież, lecz zabrać z wagonu czy też z wozu - to już jest zorganizowanie.
Każdy był tym, kim był - człowiekiem indywidualnym. Byli ludzie, którzy często narażali własne życie, żeby ratować innych, ale robili to na konto własnego sumienia, bo taki już mieli charakter, a nie dlatego, że organizacja, że ruch oporu czy inne temu podobne głupoty, w które ludzie wierzą. Gdybym miał możność, zapytałbym towarzysza Cyrankiewicza, premiera PRL, na czym polegała jego rola i co on robił jako kierownik ruchu oporu w Oświęcimiu czy Mauthausen. Na czym polegał ten ruch oporu i jak się opierano. Jakie były osiągnięcia i jakie w wyniku akcji ruchu oporu poniosły Niemcy straty w materiale, sprzęcie czy ludziach. Zabawa w ruch oporu narażała tylko ludzi na dodatkowe możliwości uśmiercania.
Numer ten kosztował dużo papierosów i kilka bochenków chleba. Śliczna rzecz. Numery takie miało w obozie kilkanaście osób. A dosłownie taki jak mój, tzn. z ludzkiej kości, to nie wiem ile osób mogło mieć
Za boiskiem, w pobliżu bramy, pod puffem grała orkiestra obozowa. Artyści. Grali różne sonaty, uwertury, dury, bemole i od czasu do czasu coś lżejszego. Orkiestra otoczona była sporą grupą ludzi. Jakiś muzułman westchnął i powiedział do drugiego:
-Mój Boże, kiedy nam tak zagrają?
Drugi - również muzułman - spojrzał zdziwiony.
-Tobie? - powiedział. - W krematorium.
Rano, po wydaniu śniadania, pozwolono nam położyć się do łóżek i - o ironio! - co godzinę spędzano nas i sprawdzano, czy kto nie zatruł się gazem.
Zastanawiałem się nieraz, co też on myśli o tym, że minął rok - ja żyję, dwa lata - ja żyję, trzy - żyję, cztery -jeszcze żyję i w końcu po pięciu latach, dziesiątego lipca 1945 roku zjawiłem się u niego w Katowicach. Poznał mnie. A poznać mnie wtedy było ciężko, bo chociaż miałem dopiero ukończone dwadzieścia siedem lat, nikt, kto mnie nie znał, nie liczył mi mniej jak czterdzieści dwa - czterdzieści pięć lat.
Okropne uczucie bronić się przed atakującą wszą, którą można zgnieść, lecz nie wolno tego zrobić.
Będąc w K.K. otrzymałem list od matki, w którym - znając moją ruchliwą i impulsywną naturę - prosi mnie, żebym był grzeczny, to może wtedy szybko przyjadę do domu.
Kochana, naiwna mamuśka! Nie miała pojęcia, co to jest obóz koncentracyjny.
Gdy już staliśmy z pół godziny, przyszedł wreszcie komendant obozu. Był to jeszcze
niestary facet, niskiego wzrostu, w esesmańskim mundurze, w furażerce na głowie.
Przemawiał do nas, a tłumacze przerabiali jego gadkę na język polski i czeski. Zaczął dość
przyjemnie:
- Tu są żywi, ale już umarli...
Nie znajdujemy się w sanatorium, lecz w obozie koncentracyjnym - jak to co chwila
przypominali nam kapowie, którzy ganiali nas po placu apelowym.
W Gusen, mimo że warunki się poprawiły, byliśmy-według twierdzeń ludzi z Oświęcimia-dopiero w warunkach oświęcimskich z roku 1941. Więźniowie, którzy żyli w Oświęcimiu trzy lata, w Gusen wykańczali się po trzech, pięciu miesiącach.
Na bloku tym grupowano więźniów do transportu. Gdy nas przyprowadzono, było już tam dużo , A w ciągu dnia wciąż przyprowadzano nowe grupy z różnych bloków.
W hali 3 przerobiłem - a w zasadzie nie robiłem- ostatnie dwa tygodnie pobytu w obozie. Już tak się przyzwyczaiłem że jak mnie pytał kto, gdzie pracuję, to zwracałem uwagę, że mnie należy pytać gdzie ja nie pracuję. W tunelach nie pracowałem,obecnie w zakładach Stayera nie pracuję.
Organizacja bez organizacji to coś takiego jak na przykład trochę życzliwości Polaków dla Rosjan. Jeśli kilku muzułmanów śpiewa piosenki, nie rozpędzać ich biciem. Stanąć, posłuchać, dać jednego czy dwa papierosy. Inni Rosjanie będą to widzieli - i będą na Polaków już inaczej patrzyli.
-Ja uważam jednak że taka twórczość jest potrzebna - upierał się Józek przy swoim zdaniu - przypomina ona ludziom, gdzie i w jakich warunkach się znajdują.
-To chyba tylko waszym prominentom trzeba o tym przypominać, bo różne występy, konkursy poetyckie, koncerty - wszystko to odbywa się w zasadzie na bloku pierwszym lub drugim. A muzułmani co z tego mają? - zapytałem ze złością. - Popatrz na "Wuja Patyka". Czy jemu też trzeba przypominać, gdzie się znajduje? Jemu to wczoraj przypomniał kapo "Żaba" dużym francuskim kluczem. Zbił go za to, że zrobił sobie na sali skręta.