cytaty z książki "Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Usensownianie cierpienia jest bez sensu. Cierpienie mojego taty sensu nie miało i nie ma. Ale ja muszę je sobie usensownić. Żeby nie stracić zmysłów.
- Żebym chociaż mógł jak pies! Żebym jak pies mógł zdechnąć, jak nasz Morris, żebym mógł odejść, zasypiając po prostu. Czemu nie mogę jak pies umrzeć?
Tak, ludzie ludziom zgotowali ten los.
Bardzo się mylę. Bo koniec świata to nie takie hop-siup. Spokojnie, to jeszcze potrwa. Koniec świata nie tak się zacznie i nie tak się skończy. Spokojnie, nie zabraknie i skomleń, i krzyków.
- Mateusz, możesz przewinąć trochę?
- Słucham? Co? Co przewinąć?
- Możesz cofnąć trochę? Parę miesięcy do tyłu jakbyś cofnął...
- Chciałbyś, żebym cofnął czas, zanim zachorowałeś?
- Nie, nie, nie o to mi chodzi.
- Yhm.
- Ale jakbyś mógł troszeczkę, dosłownie parę miesięcy.
- Dobrze, tato, spróbuję.
- Postaraj się.
- Dobrze, tato, zrobię, co w mojej mocy.
Ach, jaki ja byłem głupi, twierdząc, że zło bierze się z niewiedzy! Cóż po wiedzy w starciu przeciwko wartościom?! Fakty, nie wartości! Fakty! Rozmawiajmy o faktach! Jeśli wciąż będziemy ględzić (tak, ględzić, kurwa, i pierdolić) o wartościach, nie ma szans na porozumienie.
- Tato, przepraszam cię, że to tak wygląda, przepraszam, że tak długo trwa, robię wszystko, co w mojej mocy, robimy wszystko, żeby ci ulżyć w cierpieniu.
- Wiem, tato - odpowiada mój tata.
I w końcu mówię:
-Kocham Cię, tato.
-Ja ciebie też bardzo kocham - mówi tata z przymkniętymi oczami i chwyta mnie za ręce. I wtedy orientuję się, że on miał całe ręce w kupie, a teraz mamy obaj. Całe ręce w gównie, w jego rozmazanym kale. Widocznie się dotknął w kroku i nie zauważył. I ja też nie zauważyłem. I kiedy tak ściskamy się za te obsrane ręce po wyznaniu miłości, myślę sobie, że i co z tego, nic mi to nie przeszkadza.
Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią nie ma żadnego sensu. Tata jest za słaby, żeby otworzyć oczy, podejść do okna albo pójść siku, a co dopiero wybrać się w podróż dookoła świata czy choćby dookoła województwa. Po prostu życie nie jest filmem z Morganem Freemanem. Być może jest filmem z Jackiem Nicholsonem, ale na pewno innym.
Pamiętam że swojego dzieciństwa - i jest do jedyna część mojego dzieciństwa, której z perspektywy czasu szczerze nienawidzę - że jako jedenasto czy dwunastolatek bardzo mam ochotę się masturbować, ale wiem że Jezusowi się to nie spodoba, że Jezus będzie niezadowolony. Dokładnie, właśnie nie Pan Bóg, tylko Jezus. Ze mu się to nie spodoba, że będzie mi mówił w głowie: nie, nie, Mateusz nie, nie jestem zły, to nie tak, po prostu jest mi smutno, że to zrobiłeś, moje serce płacze, moje serce śpiewa najsmutniejszą pieśń o tym, że Mateusz onanizuje się dziś już po raz trzeci, po prostu jestem zawiedziony, Mateusz, zawiedziony, po prostu jest mi potwornie przykro. Smutek, Mateusz. A już zwłaszcza, że to nie jeden raz, nie dwa.
Wydaje się, że niezgoda na aborcję czy eutanazję nie wynika z braku wiedzy, wynika z niezachwianej wiary w pewne wartości. A może wynika przede wszystkim z braku konkretnego doświadczenia życiowego?
Babcia jest wampirem energetycznym siedemdziesiątego poziomu, matuzalemem wysysania samego szpiku energetycznego z człowieka, Nosferatu wśród wysysaczy. Generalnie wszystko źle, bardzo niedobrze, coraz gorzej, co najwyżej jako tako, ale oj, Boże, Boże, co to za świat paskudny, złodzieje, bandyci, te araby, te geje, to chyba choroba, co? No jak to nie? Eee, co to za życie, a po co to? na co to komu? po co to kupiłeś? kto to zje? czemu nie wylewasz wody po jednym zagotowaniu? eee, bez sensu, no nikt nie pamięta o mnie, czemu nie zadzwonisz czasem? o, przypomniał sobie, no rychło w czas, oj, tak to wyglądasz jak debil, no muszę takie rzeczy mówić, jestem szczera po prostu, nic już nie można powiedzieć, muszę takie rzeczy mówić, bo jak ja nie powiem, to kto to powie?
– Może nikt. Dla mnie byłaby to superopcja, babciu.
Zło nazbyt często jest owocem głupoty. To, jak się zachowujemy, jak postępujemy wobec rzeczywistości i wobec innych ludzi, zależy od naszej wiedzy. To, co myślimy, zależy od naszej wiedzy, i to, co robimy, zależy od naszej wiedzy. Od informacji o wszechświecie, o naszej planecie, ciele człowieka.
Ta telewizja to jest po psotu czekanie na śmierć!
Tak, młotki, kretyni, kurwa, sorry, bardzo mi przykro, ale wasz kochany KK to nie ludzie, to ideologia. Wiem, że choćbym was przekonał. to i tak was nie przekonam, idźcie wiec jeździć tymi swoimi pedofilobusami, idźcie rozwiązywać konwencje stambułską, bronić życia poczetego i straszyć seniorów, że ich wnuki ich wszystkich zeutanazują - nawet nie dla pieniedzy czy wygranej w wyborach, tylko z czystej złośliwości i braku innych zajeć.
Lekarze mówią: to już umieranie. W maju mówią: to już tak będzie, to już umieranie. W czerwcu: będzie coraz gorzej, to już umieranie. W maju: i tak daliśmy mu kilka dodatkowych miesięcy życia, przygotujcie się na umieranie. W czerwcu: będzie spał coraz więcej i umrze we śnie. W czerwcu: może umrzeć w męczarniach. W lipcu: ma mocne serce, ale to już umieranie. W lipcu: to już umieranie, ale to może potrwać.
Jak ja mam to pisać? No więc niech będzie, że będę pisał tak, jak się ze mnie leje. Niech to będzie strumień świadomości, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Myślimy przecież inaczej, pulsarami jakby, błyśnięciami, zwinięciami, myślimy wiele myśli naraz, niektóre myśli są mgliste, inne mają z kolei wrzaskliwe albo komiksowe kontury. Myślę o swoim umierającym ojcu niemal nieustannie. Niemal. Czasem zapominam, że nie powinienem zapominać, że umiera, i nie myślę o nim przez chwilę, przez kwadrans, przez godzinę, półtorej. A potem sobie przypominam, dopada mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia i znów o nim myślę.
To jest zupełny koniec - myślę. To jest koniec, tak właśnie kończy się świat. Nie krzykiem, tylko wymiotami.
Nagle - jakby nam przeszła przed nosem żyrafa - z oddziału wychodzi sobie zwyczajnie jakiś prężny księżulo. Spowiednik! Spowiednik może wejść i siedzieć z chorym, ale jego żona i syn nie mogą! Spowiednik łażący po różnych szpitalach, zgarniający góry zarazków, może wejść do mojego ojca, a ja nie mogę! I moja mama nie może! Kurwa, no nie mogę!