cytaty z książki "Grobowa cisza, żałobny zgiełk"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zazdrość wychyla się ze szczelin, których istnienia nawet byśmy nie podejrzewali, by zadać nam ból.
Po przebudzeniu mój umysł był idealnie jasny, a ciało lekkie jak piórko - aż pomyślałam, że mi się udało. Nikt z rodziny nawet się nie zorientował, że próbowałam się zabić.
- Dobrze, że jest tort truskawkowy… - odezwałam się, wskazując go palcem. - I to jaki. Sam krem i truskawki, bez wydziwiania z innymi owocami, galaretkami i sztucznymi figurkami. Biszkopt z prawdziwego zdarzenia.
- Oj, święte słowa. Ręczę za ten tort. To tutejsza specjalność. Wszystko dlatego, że do mąki dodają naszej specjalnej wanilii.
- Kupię dla syna. Dziś są jego urodziny.
- Naprawdę? No to wszystkiego najlepszego. Ile lat kończy?
— Sześć. Zawsze sześć. Mój syn nie żyje.
Wciąż przepraszała, że żyje - tak najtrafniej można było określić jej zachowanie.
Sok żołądkowy. Płyn otrzewnowy. Ślina, mocz, łzy. Cała paleta unikalnych kolorów i zapachów. Dlaczego ciała wypełnia nam takie plugastwo?
Opowiadanie było napisane raczej prostym stylem. W konstrukcji bohaterów i miejscu akcji też nie dostrzegłem nic nowatorskiego. Ale pod warstwą słów czuło się ożywczy chłód rozedrganej wody, która nieprzerwanym strumieniem wsączała mi się prosto w serce.
Marchewka wciąż była rozgrzana od słońca, a po otrzepaniu z ziemi i umyciu zalśniła żywą czerwienią. Nie mogłam się zdecydować, w którym miejscu przyłożyć nóż.
Uznałam, że najrozsądniej będzie odciąć najpierw pięć palców od podstawy. Po kolei potoczyły się po desce do krojenia. Tego wieczora zjadłam sałatkę ziemniaczaną z dodatkiem małego i wskazującego palca.
Czemu człowieka chwyta za serce akurat to, a nie co innego? To pytanie, na które nie ma odpowiedzi.
Czasem w życiu wszystko psuje się przez jeden płaszcz albo jedną kroplę do oka.
Wykonam każdą torebkę, jakiej klient sobie zażyczy: na protezę nogi, nocnik, strzelbę, surowe jaja, sztuczną szczękę. Wszystkie wymagania spełniam co do joty.
Mimo to, gdy usłyszałem zamówienie tamtej kobiety, naprawdę się skrzywiłem. Nigdy wcześniej nie miałem podobnego zlecenia i byłem pewien, że nigdy później nic takiego już mi się nie przytrafi.
- Chciałabym zamówić torbę na serce - oświadczyła.
Czy ona w ogóle była kiedyś małą dziewczynką? Miałam wrażenie, że urodziła się stara i tak już jej zostało.
-Dobrze, że jest tort truskawkowy...-odezwałam się, wskazując go palcem. - I to jaki. Sam krem i truskawki, bez wydziwiania z innymi owocami, galaretkami i sztucznymi figurkami. Biszkopt z prawdziwego zdarzenia.
-Oj, święte słowa. Ręczę za ten tort. To tutejsza specjalność. Wszystko dlatego, że do mąki dodają naszej specjalnej wanilii.
- Kupię dla syna. Dziś są jego urodziny.
- Naprawdę? No to wszystkiego najlepszego. Ile lat kończy?
- Sześć. Zawsze sześć. Mój syn nie żyje.
Niezbyt rozumiem, czemu kostnica tak nas przeraża. Przecież wiadomo, że gdy w biurze przepisujemy na maszynie artykuły naukowe albo zajadamy się ptysiami w dyżurce, na którejś sali umiera człowiek.
Przed moimi oczyma rozpościerało się morze śmierci. Nie jako konkretna ciecz, krajobraz, wspomnienie ani słowo — po prostu morze, przytłaczające swym ogromem. Nie było od niego ucieczki. Ani śladu wysepki, na której mogłabym zaznać wytchnienia. Jak okiem sięgnąć, zewsząd napierały tylko niekończące się grzbiety czarnych fal.
Płacz tak prawdziwy i czysty nie domaga się powodu. Jedyne, czego pragnęłam, to w nieskończoność chłonąć go wzrokiem.
Dobrze wiedziałam, jak smutek nawiedza człowieka i jak płyną łzy.