cytaty z książki "Podaruj mi szczęście"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Poruszane ciepłem powietrza i oddechów choinkowe ozdoby przykuwały wzrok i uspokajały ciepłym światłem odbijającym się w ich lakierowanych i szklanych powierzchniach. Zapach cytrusów spotęgowany temperaturą i małymi rączkami które co jakiś czas musiały sprawdzić ich autentyczność, intrygująco przeplatał się z żywicznym aromatem świerkowych gałązek i win. W kieszeni marynarki tuż pod sercem schował list przywieziony przez Luigiego. Rękę oparł na ramieniu Izy. Uśmiechnął się do siebie. Był... szczęśliwy.
Do wczoraj był przekonany, że nowe życie buduje się tylko po wskazaniu starego. Ale to nie była prawda. Stare zawsze będzie gdzieś obok. Trzeba tylko znaleźć sposób, żeby zaprosić je do nowego, do środka, znaleźć mu tam wygodne miejsce i nauczyć się z nim trwać.
W smutku można doszukać się rzeczy pięknych i wartościowych, wystarczy obudzić w sobie wrażliwość.
Marzeniom nie liczy się lat. Z czasem tylko jedne ustępują miejsca drugim. O niektórych zapominamy, inne przestają mieć dla nas znaczenie, sa i takie, które wysuwaja się na pierwszy plan, detronizując te stojące pierwsze w kolejce. Tym ostatnim podajemy rękę wcześniej, niż byśmy się tego spodziewali, zaskoczeni, zdziwieni, onieśmieleni niespodzianką od losu... Jednak niezależnie od tego, czy smak pierwszego pocałunkupoznaliśmy zaledwie wczoraj, czy też liczymy właśnie na głos paluszki naszego pierwszego wnuka, każde kolejne marzenie wciąż mości sobie miejsce w naszym sercutak samo ufnie i z takim samym zaangażowaniem wypatruje swojego dnia.
Szczęście i miłość pod choinkę... Ojcowska, nawet ta bez granic, jest zaledwie kroplą w wodnym pyle nurtu, któremu dajemy się ponieść, gdziekolwiek zechce nas zabrać. To była jedyna rzecz, której nie mógł jej dać; choć gdyby można ją było wyszarpać z dna ziemi, nie bałby się zedrzeć swoich dłoni do krwi...
Zapach cytrusów, spotęgowany temperaturą i małymi rączkami, które co jakiś czas musiały sprawdzić ich autentyczność, intrygująco przeplatał się z żywicznym aromatem świerkowych gałązek i win. W kieszeni marynarki, tuż pod sercem, schował list przywieziony przez Luigiego. Rękę oparł na ramieniu Izy. Uśmiechnął się do siebie. Był... szczęśliwy.
Jak dużo niezwykłych miejsc było przed nią zwyczajnie zamkniętych, bo nigdy nie była matką. Nie doświadczyła wprawdzie lęku, strachu, złości, rodzicielskiego gniewu i niepokoju, niebotycznego zmęczenia – wiernych towarzyszy macierzyństwa, ale obce jej były też matczyna radość, troskliwość, czułość i duma;.
Czasem trzeba zrobić w życiu coś innego, może nawet mniej mądrego [...] I zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Zdecydowanie nie lubię poniedziałków, pomyślał, wstając z miejsca. Miał dosyć na dziś. Wyszedł z prefektury, nie oglądając się za siebie. Wolnym krokiem, nie zważając na podmuchy wiatru, ruszył w kierunku Casa di Giulio Romano. To tam widział ją po raz ostatni. Żywą. Nie wiedział jeszcze, że kiedyś pozna i opisze jej historię, ale zanim zdoła tego dokonać, upłynie naprawdę dużo wody w rzece Mincio. Nie wiedział też, że to zdarzenie będzie miało wpływ i na jego życie.