cytaty z książki "Ciemność nad miastem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bo strach stanowi klucz. Jeśli ludzie się boją, możesz nad nimi panować.
Witamy w Nowym Jorku w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku. Nie żeby Hopper żałował decyzji o przeprowadzce. Wręcz przeciwnie. Dla niego był to zdecydowanie najlepszy możliwy ruch w najlepszym możliwym czasie. Powrót z Wietnamu do Hawkins w stanie Indiana przypominał przejście do równoległego wszechświata. Włożył krew, pot i czasami, jak mu się zdawało, część zdrowia psychicznego w walkę na wojnie, która nie mogła się skończyć i która toczyła się bez żadnych zrozumiałych powodów. A tymczasem życie w pipidówce w Stanach uwięzło w czymś w rodzaju pętli czasu i po powrocie nie dostrzegł żadnych zmian. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek się zmieni, czy w ogóle może się zmienić?
Obecność Nastki nie oznaczała, że [Hopper] musi zapomnieć o przeszłości, wręcz przeciwnie.
Przyniosła nowe obowiązki. Raz jeszcze miał córkę, którą musiał wychować, a to zmusiło go,
by w końcu ruszył z miejsca. Przeszłość nie zniknęła, ale wreszcie mógł pozwolić jej zapaść
gdzieś w zakamarki pamięci.
Wewnątrz przejrzystego foliowego woreczka tkwiła karta. Prostokątna, lecz większa niż zwykła karta do gry – może dwukrotnie. Jedna strona była pusta, biała.
Hopper obrócił ją w palcach, wiedząc dokładnie, co zobaczy na rewersie. Nie zawiódł się. Widniał na nim rysunek – trzy krótkie falujące linie, biegnące równolegle w poprzek karty, położone bardzo blisko siebie i nakreślone zręczną ręką grubym pędzelkiem umoczonym w gęstym czarnym tuszu. Symbol różnił się od tych na pozostałych kartach zostawionych w poprzednich miejscach zbrodni, ale bez wątpienia należał do tego samego zestawu. […] Wstrzymał oddech.
Trzy ofiary. Każda pchnięta nożem pięć razy, każda z ranami połączonymi w kształt gwiazdy wyciętej przez zabójcę.
Trzy ofiary. Ten sam sposób działania. To rozstrzygało sprawę.
Brooklyn miał własnego seryjnego mordercę, który pozbawiał życia ludzi w tajemniczym rytuale.
Hopper odetchnął głęboko i wyszedł.
Zupełnie jakby Nowy Jork nie miał już dosyć problemów.
Ciemność, która spowiła Nowy Jork, zaskoczyła Hoppera; świadomość, że noc jest naprawdę czarna – czarna jak wąż, podpowiedział głos gdzieś z tyłu jego umysłu – nim wstrząsnęła. Oczywiście doświadczył już podobnej ciemności i może dlatego tak to nim poruszyło (…) Bo podobnej ciemności tak naprawdę można doświadczyć tylko w głuszy. Albo w dżungli, setki mil od cywilizacji.
Wyrzucał sobie, że się poddał, że pozwolił, by kiełkujące w umyśle nasienie rozpaczy rosło z każdym rokiem, że w końcu rozkwitło w pełni. A ta nienawiść jedynie popchnęła go głębiej w mrok...