cytaty z książki "To, co najlepsze. Tom 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli zasugerujesz ludziom, że myślą, będą cię kochać, ale jeśli naprawdę zmusisz ich do myślenia, będą cię nienawidzić”.
Nikt nie powinien żyć w strachu (...) To nie jest konieczne. To da się przezwyciężyć. Odwaga jest równie łatwa do naśladowania jak tchórzostwo. Trzeba tylko poćwiczyć. Zrób to raz, potem dwa razy, za trzecim razem przyjdzie ci to łatwiej, czwarty raz nastąpi jakby sam z siebie, a potem już nie będziesz się zastanawiał. Strach zniknie i wszystko będzie możliwe.
Dopóki przekonania nie zaprowadzą człowieka do domu wariatów albo do więzienia, nie ma żadnego powodu, dla którego miałyby być mniej akceptowalne niż to, co my, eee... "normalni" ludzie nazywamy rzeczywistością.
(...) Wiara przypomina giełdę papierów wartościowych. Są emisje zwycięskie i są przegrani. Pokładanie wiary w słabnących akcjach może okazać się równie katastrofalne jak pokładanie jej w bóstwie, którego wartość zniżkuje” - str. 240.
Jeśli naprawdę w okopach nie ma ateistów, to w więzieniu nie ma wierzących.
(...) rolą autora, twórcy fikcji, mistyfikatora jest być twórczą iskrą w tym procesie odnowy: to on niszczy dawną opowieść, mówi to, czego powiedzieć nie wolno, powoduje trzęsienie ziemi, a potem składa kawałki w nową historię.” Robert Coover, str. 427.
W jakim osłupieniu stajemy, znieruchomiali niczym zepsute zegary, gdy znajdziemy się w obecności twórcy, gdy zobaczymy dzieło wyjątkowego, zrodzonego z cierpienia talentu, tę wspaniałość lub piękno stworzone może w wolnej chwili, bez większego wysiłku - ale stworzone, wyłowione z niebytu, by świat mógł się nim zachwycać przez resztę wieczności.
Publiczna rozrywka, bezpieczna i rozsądna, która przechodzi przez duszę gładko jak buraczki, przez układ trawienny dziecka - oto obiekt uwielbienia, oto kogo szanujemy.
Naziemne urzędy nie zasługiwały na miano opieszałych. Były jak człowiek melasa, który nie może biec, dopóki się nie rozgrzeje, a kiedy się rozgrzeje, staje się zbyt miękki, żeby biec.
Czasem siadała skulona, wyglądając przez okno i przesuwając w pamięci minione dni jak paciorki różańca smutku.
Jest taka chwila, gdy człowiek widzi, jak jego ukochana Atlantyda tonie w falach… i daje za wygraną. Jest taka chwila, gdy człowiek postanawia posłać wszystko do diabła, bo już nie wyrabia. To taka chwila, gdy człowiek obojętnieje i dochodzi do wniosku, że ogień może pożreć tabernakulum, święte ikony i całą tę jebaną świątynię.
Przygadana laska jest dokładnie jak zasiłek. Wystarczy, żeby jakoś funkcjonować, ale życia się na tym nie zbuduje. Zapomoga. Wsparcie, ale rozpaczliwie potrzebne. Przypadkowa dziewczyna ma własne życie, idzie własną ścieżką, która raz skrzyżowała się z jego ścieżką. A potem pójdą dalej, oboje, oddalając się od siebie lekkim krokiem, w ciężką przyszłość bez końca.
Nie ma powrotu, chyba że zdarzy się cud, ale zwykłym wśród zwykłych ludziom cuda już się nie zdarzają.
Każda istota ludzka ma ograniczony zasób miłości. Do pewnego stopnia przypomina to odnóża rozgwiazdy: jeśli straci kawałek, odnóże odrośnie. Ale jeśli straci zbyt dużo – umrze.
Gdzieś zawył krótko pies, na sąsiedniej ulicy trzasnęły drzwi. Arthur stał się nagle wyjątkowo świadomy tych dźwięków, zapragnął być częścią tego życia w domu wypełnionym miłością i radością. Ale nie mógłby być bardziej samotny, nawet gdyby był wyrzutkiem, przestępcą, trędowatym. Przeklinał tę nieludzką kulturę, która pozwala mężczyznom takim jak on dojrzeć bez przewodnictwa, nadziei, miłości.
Badacze zwyczajów zwierząt na niższym stopniu rozwoju wiedzą, że nawet płaziniec wyciąga wnioski z nieprzyjemnych doświadczeń. Niemiłe związki z (nielicznymi, zapewniam, bardzo nielicznymi) niemoralnymi paniami nie były mi obce. Ale homo sapiens, mniej inteligentny od najbardziej prymitywnego płazińca, ten najmarniejszy z pantofelków pierwotniaków, powtarza swoje błędy raz po raz.
Oprzytomniej, księżniczko. Raz dałem się nabrać, dzięki czemu stałem się filozofem. Gdybym dał się nabrać drugi raz, stałbym się zboczeńcem.
A o mnie słusznie powiadają, że wszystko, co mi wejdzie w drogę, kończy z dziurą w kształcie Harlana.
Odwaga jest równie łatwa do naśladowania jak tchórzostwo. Trzeba tylko poćwiczyć. Zrób to raz, potem dwa razy, za trzecim razem przyjdzie ci to łatwiej, czwarty raz nastąpi jakby sam z siebie, a potem już nie będziesz się zastanawiał. Strach zniknie i wszystko będzie możliwe.
Człowiek nie wie, że jest tchórzem, dopóki się nie dowie. Nie. Nigdy nie wiesz, jak słaby masz charakter, dopóki się nie złamiesz.
Chciałem cię skrzywdzić. Chciałem ci coś zrobić. Każdy kop w dupę, który zaliczyłem od czasów dzieciństwa, wszystkie ciosy w ucho, jakie zebrałem, od kiedy stałem się na tyle duży, żeby czuć ból, każde cierpienie, uwięzienie i niezdolność odwetu skumulowały się w mojej pięści...
Zrozumcie: jestem jak pesymistyczne dziecko ze starej powiastki, które umieszczone w pokoju pełnym zabawek godzinę później drze się jak wściekłe, bo chce, żeby ktoś je zabrał, podczas gdy w drugim pomieszczeniu znajduje się zostawione na stercie końskiego nawozu dziecko optymistyczne, ze śmiechem ryjące w odchodach i wołające: „Gdzieś tu musi być konik!”.
Tak niedoskonała, tak pełna usterek i zerwanych połączeń jest międzyludzka komunikacja, że przekazanie choćby strzępka wizji innej istocie jest osiągnięciem, które przepełnia nas dumą i zdumieniem, dotyka nas i innych trwającą nanosekundę magią.
Tak samo jest z miłością. Czy kiedykolwiek zauważyliście: gdy jesteście zakochani, regularnie uprawiacie seks lub jesteście zadowoleni ze swojej sytuacji, potencjalni partnerzy sypią się jak z rękawa? Nie można się od nich opędzić. Ale kiedy tuż po rozstaniu zostajecie na zimnym jak cholera lodzie i musicie znowu zacząć szukać, nikt nie reaguje. A przecież się staracie. Staracie się ze wszystkich sił. Rozpaczliwie. Gorączkowo.
dzieś, nie pamiętam gdzie, natrafiłem na zdanie, które napisał kiedyś Faulkner, a brzmiało mniej więcej tak: „Nieważna treść utworu. Jeśli autor jest mężczyzną, zawsze pisze o poszukiwaniu swojego ojca”.
Wierzy (Harlan) - i jest to wiara w pełni usprawiedliwiona - że każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, ale pod warunkiem że wie, o czym mówi. Że mamy obowiązek uczyć się całe życie, stawać się najlepszą możliwą wersją nas samych. - str. 12.
Jak chciałbym móc zapomnieć Tamte szczęśliwe minione dni, Po których został różaniec łez.
(...) Musimy wiedzieć, co zrobiono przed nami w dziedzinie sztuki słowa. Nie oznacza to, że należy chodzić wydeptanymi ścieżkami; każdy z nas musi dodać coś nowego. Dzieło sztuki ma sens tylko o tyle, o ile jest nowatorskie pod względem treści i formy. Lecz aby skoczyć w górę, trzeba odbić się od ziemi. Ziemia jest konieczna” - Jewgienij Zamiatin, str. 25.
Prosta mechanika rozwodu jak młyn zbożowy ścierała go na popiół - str. 99.