cytaty z książki "W bałkańskim kociołku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
My podróżujemy po kraju Orfeusza i przyglądamy mu się z uwagą. Mijają lata i nie przestaje on nas zaskakiwać. Rodzinne więzy łączą nas z Macedonią i Grecją, i kiedy przemieszczamy się z miejsca na miejsce, porównania nasuwają się same. Te trzy państwa są jak trzy siostry. Te same przyzwyczajenia, mentalność, podobny gust. Tak jak ludzkie istoty nie są identyczne, ale nie ma wątpliwości, że są rodzeństwem.
Na kamiennym parterze leży wykonane z drzewa piętro i chociaż jest to architektura bardzo charakterystyczna dla regionu, tu wygląda trochę niesamowicie. Budowla wyrasta z pionowej ściany góry i solidna zdaje się tylko jej podstawa. Drewniane piętro sprawia wrażenie tak kruchego i lekkiego, jakby za chwilę miało pofrunąć razem z silniejszym podmuchem wiatru.
A w „bałkańskim kociołku” życie wre, choć toczy się wolniej, niż gdzie indziej. Europejskość miesza się z orientem, a przeszłość nie zamierza całkowicie ustąpić miejsca teraźniejszości.
W malowniczym miasteczku obejrzeliśmy 1300 letni dąb „Drzewo Słonia”, pod którym modlono się o deszcz. Zobaczyliśmy cerkiew istniejącą tu od XVI wieku (ze ścianami grubymi na metr - jak w twierdzy), pospacerowaliśmy wąskimi uliczkami i postanowiliśmy poznać okolice. Oczywiście z nadzieją w głębi duszy, że jeśli nie tym słynnym błękitnym płomieniem, to w jakiś inny, zrozumiały sposób, odezwie się do nas ukryty skarb Traka, Turka albo hajduka.
Gdzieś w podtekście słyszę „Nasze życie nie jest szare”. Po raz kolejny upewniam się, że zawsze warto łapać dobre chwile, malutkie elementy, z których buduje się szczęście. Są one jak grosiki, składające się na fortunę. Na Bałkanach się je docenia.
Przed malutkim budynkiem, przy kilku stolikach, pod białymi parasolami, siedziało niewiele osób. Otaczały nas zarośnięte lasem szczyty. Słońce raziło w oczy. Byliśmy rozleniwieni. Minęło kilka minut i nagle poczuliśmy dotyk wiatru. Najpierw zakołysał delikatnie parasolami, po czym zrobił gwałtowny obrót wokół własnej osi. Zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, wzbił się tuman kurzu, a razem z nim kawiarnia pofrunęła do góry.
Już od wczesnych godzin rannych, przy akompaniamencie najlepszych muzyków, wije się wśród pagórków bałkańskie horo. Z rozdartym sercem, z kwiatem w dłoni, przy ciągnących się dźwiękach, tańczą smutni tancerze swój powolny taniec dla zmarłych.
Kiedy przedstawiciele społeczności ustalili, że źródła w zasadzie będą zaopatrywać willową dzielnicę dygnitarzy, spędzających lato w uroczym zakątku, wykrzyknęli:
- Nie! Nie oddamy im naszej wody!
Bałkańska krew zawrzała.
Przy wjeździe do wsi zaczęły powstawać barykady z kamieni i drzewa. Kilkuset gotowych do walki mieszkańców wyposażonych w kosy i widły, zajęło stanowiska. (...)
Pewnego dnia kościelne dzwony nerwowo zawołały:
- Bim! bam! Nadchodzą!
- Ruszajcie na barykady!