cytaty z książki "Czarem i smokiem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Czy jak go teraz zjem, zanim się całkiem utopi, to bardzo się będziesz na mnie gniewał?
W smoczym oku błysnęło zainteresowanie, jak zawsze wtedy, kiedy padały słowa zemsta, ugryź, zabij albo robaki do zjedzenia.
Gdyby armia nie wyglądała tak ładnie w czasie defilad, wręcz najrozsądniej byłoby ją rozwiązać.
(...) rodzice oddali go do Akademii Magicznej, zapowiadając, żeby omijał ich wioskę, bo będą musieli go zabić.
(...) mag przyodziany w swój płaszcz w barwach cechu i ciągnący smycz, a na smyczy... nic.
Ja ci dam pustynna jaszczurkę, bydlaku, niech no się tylko znajdziemy w kajucie.
Różne rzeczy mogą się zdarzyć człowiekowi po drodze... Można się potknąć na śmierć, poderżnąć sobie gardło w trakcie obierania jabłka albo nawet utonąć na pustyni...
Gdyby mógł, zapewne spuściłby mu na głowę nie tylko lawinę, ale wręcz cały łańcuch górski. I jeszcze ze trzy stada harpii górskich, dla pewności. A potem nasłał poborcę podatkowego, żeby łowczy nawet po śmierci nie zaznał spokoju.
Smoki i ludzie mogą trzymać razem. Ale ostatnie słowo i tak zawsze należy do kobiety.
- A umiesz zionąć ogniem? - dopytywał dalej.
Smok popatrzył na niego z niesmakiem.
- Cóż, jak mi się źle odbije... to i owszem. Ale tak normalnie to nie.
- A latać umiesz?
- A ty? - warknął smok, wybijając ogonem świeżą dziurę w ścianie stajni.
Rosselin uznał, że lista pytań uległa wyczerpaniu.
(...) trzeźwiał tylko po to, aby stwierdzić, ile jeszcze może w siebie wlać, zanim padnie na twarz. Kontroluję się - mawiał przy tym z dumą.
Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
W zadumie popatrzył na smoka. Ten wyglądał kwitnąco, jakby całe życie nie pił nic oprócz źródlanej wody.
- Jak ty to robisz, że głowa cię nie boli? - jęknął z zazdrością.
Filippon wygodniej wyciągnął się na swoim krześle.
- To proste, tylko trzeba umieć - odparł z szerokim uśmiechem. - Wystarczy sobie dodać wątrobę, dwie nereczki i rankiem budzisz się jak świeżo wyjęty z jaja.
Smok podszedł do swego przyjaciela, owinął mu szyję ogonem i zacisnął go z taką czułością, że pogodnikowi oczy wylazły na wierzch. A samym koniuszkiem swego jaszczurczego ogona Filippon zaczął łaskotać Rosselina pod brodą. Usiłujący wyrwać się mag musiał przyznać, że techniki negocjacyjne jego towarzysz miał w małym pazurze.
Nadworny lekarz cesarzowej, Bernard o'Cencor, razem z kilkoma medykami czuwał, aby nikomu nic się nie stało. A gdyby już - na przykład jakiś kochanek nieszczęśliwie potknął się i pechowo nadział na szpadę małżonka, któremu przyprawiał rogi - to lekarz gotów był udzielić pomocy: zaszyć, uciąć, związać albo wypuścić, w zależności od potrzeb.
(...) prosta droga do portu, przecinająca Fert w poprzek niczym szpada wrażona w trzewia tego z dyskutantów, który w pojedynku użył słabszych, mniej finezyjnych argumentów.
Jak to w swoim kanonicznym (głównie dlatego, że jednym zachowanym w całości) dziele "O rozkoszy bycia obywatelem Imperium" ujął filozof Sarturus: Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.