cytaty z książki "Miecz Aniołów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bo jeśli zadasz pytanie, uważaj: możesz usłyszeć odpowiedź. Szkoda, że niewielu ludzi pamięta o tej prostej prawdzie, naiwnie sądząc, że wiedza jest dobrem samym w sobie.
[...] jeśli ktoś pragnie ci coś ofiarować za darmo, to prędzej czy później będziesz musiał zapłacić drożej, niż myślałeś.
Co dostanę za pieniądze demona:
zdrowie? - nie tylko lekarz,
wiarę? - nie - tylko księży,
miłość? - nie - tylko chętne kobiety
przyjaźń? - nie - tylko towarzystwo,
dom? - nie - tylko budynek.
Bo znaczymy tylko tyle, na ile potrafimy wycenić się we własnych oczach.
Uczciwi ludzie nigdy nie będą rządzić, a wiesz czemu? – Najwyraźniej złapał mnie nastrój do
filozofowania, ale postanowiłem się mu poddać.
– No? Czemu?
– Gdyż uczciwi ludzie chcą zarobić na chleb własną pracą, a ci, co rządzą, chcą zarobić na luksusy, wykorzystując tych, co pracują. Bo nic innego robić nie umieją, jak tylko wymyślać durne przepisy i wprowadzać nowe podatki, żeby mogli więcej ukraść. A im więcej kradną, tym większy mają apetyt.
Poznanie prawdy nie jest dobrem samym w sobie, lecz liczy się tylko, czy potrafimy zyskaną wiedzę wykorzystać z pożytkiem dla nas samych.
-Czy mogę ci ofiarować mą miłość?
-Zwątpienie, zdrada, gorycz oraz ból pamięci bezpowrotnie minionych szczęśliwych chwil zbyt silnie wpisane są w słowo 'miłość', by człek roztropny zechciał jej zawierzyć...
[...] z cienia najlepiej dostrzec mrok, tymczasem blask tylko oślepia źrenice.
Bo jeśli zadasz pytanie, uważaj: możesz usłyszeć odpowiedź. Szkoda, że niewielu ludzi pamięta o tej prostej prawdzie, naiwnie sądząc, że wiedza jest dobrem samym w sobie.
-Powiedz mi, inkwizytorze, gdzie jest Bóg?
-To ty mi powiedz, gdzie Go nie ma, panie. [...]
-Nigdzie Go nie ma- wyznał cicho.- Choć tak bardzo Go pragniemy.
Niepotrzebni nam są męczennicy, ginący za herezje z błyskiem odwagi i szaleństwa w oczach, niepotrzebne nam są obelgi, rzucane z głębi stosów na święty Kościół oraz jego sługi. My, inkwizytorzy, kochamy wszystkich (choć czasami jest to szorstka miłość), ale najbardziej tych, którzy, skruszeni, wyznają na głos winy i kajają się za grzechy, które popełnili, i grzechy, które popełnić tylko mogli. Z tych wszystkich powodów nie można tolerować, by winni ginęli w katowskich piwnicach. Ich śmierć ma być ceremonią. Jednocześnie smutną i radosną. Wzniosłą. Mają umierać pogodzeni z Kościołem oraz wiarą, przepełnieni miłością do inkwizytorów, którzy w pocie czoła prostowali kręte ścieżki ich życia.
Każdy przejaw zła należy zwalczać wtedy,gdy jest ono jeszcze w zalążku ,bo kiedy urośnie w siłę,a ludzie przyzwyczają się do jego obecności,to rozwiązanie nie musi już być takie proste
,,Ciekaw byłem, czy któryś z moich braci inkwizytorów posłuchałby tego wszawego rozkazu. Ksiądz chyba naprawdę tracił cierpliwość albo rozum, skoro zdążał do tak prymitywnej konfrontacji. Niestety, źle wybrał obiekt prześladowań. Najzupełniej wystarczy, że waszym uniżonym sługą pomiatał Jego Ekscelencja biskup. Tak więc powiedziałem kanonikowi, gdzie może wepchnąć sobie swoje polecenia, oraz w krótkich żołnierskich słowach wyjaśniłem mu, kim byli jego matka oraz ojciec i w jaki sposób matka potrafiła obsłużyć trzech klientów naraz. Z tego wszystkiego nie usłyszałem, że drzwi szczęknęły i w progu stanął biskup. Musiał być jednak w dobrym humorze, bo tylko się roześmiał.
-Witaj, Mordimerze - zawołał wesoło. Minął księdza kanonika, który miał tak czerwoną twarz, jakby zaraz miał paść na apopleksję - Dobrze, ze już jesteś, mój chłopcze o niewyparzonym języku.(...)
-Książe kanoniku - powiedziałem łagodnym tonem - Jego Ekscelencja prosi...
Kanonik zerwał się z miejsca.
-...żebyś nei ruszał stąd dupy, dopóki nei raczy cię wezwać - dokończyłem głośno i usłyszałem kolejne parsknięcie kancelisty.
Na tym świecie jesteśmy tylko gośćmi, to tam - podniosłem wzrok - czeka nas prawdziwe życie. Czy chciałabyś zrezygnować z wiekuistej radosnej uczty przy stole Pana? Gdybym pozwolił ci odejść, zniszczyłbym nadzieję. Ale ja zawiozę cię do Hezu, Karlo, i postawię przed sądem Świętego Officjum. Uwierz mi, że umrzesz pogodzona z Bogiem oraz naszą świętą wiarą. Przepełniona miłością. Szczerze żałująca grzechów. Uwierz mi, że tam, w płomieniach, przeżywając ekstatyczną boleść stosu, zrozumiesz, iż właśnie w chwili, kiedy cię wydałem, okazałem się twoim prawdziwym przyjacielem. Bo czyż może istnieć większy dowód miłości nad walkę o czyjeś zbawienie? Jakże małostkowo i egoistycznie zachowałbym się, przedkładając poczucie wdzięczności nad obowiązek wobec twej nieśmiertelnej duszy!
,,Ciekaw byłem, czy któryś z moich braci inkwizytorów posłuchałby tego wszawego rozkazu. Ksiądz chyba naprawdę tracił cierpliwość albo rozum, skoro zdążał do tak prymitywnej konfrontacji. Niestety, źle wybrał obiekt prześladowań. Najzupełniej wystarczy, że waszym uniżonym sługą pomiatał Jego Ekscelencja biskup. Tak więc powiedziałem kanonikowi, gdzie może wepchnąć sobie swoje polecenia, oraz w krótkich żołnierskich słowach wyjaśniłem mu, kim byli jego matka oraz ojciec i w jaki sposób matka potrafiła obsłużyć trzech klientów naraz. Z tego wszystkiego nie usłyszałem, że drzwi szczęknęły i w progu stanął biskup. Musiał być jednak w dobrym humorze, bo tylko się roześmiał.
-Witaj, Mordimerze - zawołał wesoło. Minął księdza kanonika, który miał tak czerwoną twarz, jakby zaraz miał paść na apopleksję - Dobrze, ze już jesteś, mój chłopcze o niewyparzonym języku.(...)
-Książe kanoniku - powiedziałem łagodnym tonem - Jego Ekscelencja prosi...
Kanonik zerwał się z miejsca.
-...żebyś nei ruszał stąd dupy, dopóki nei raczy cię wezwać - dokończyłem głośno i usłyszałem kolejne parsknięcie kancelisty.
(...) są księgi, których nie tylko nie należy czytać, ale których nie powinno się też otwierać. Bo jeśli zadasz pytanie, uważaj: możesz usłyszeć odpowiedź. Szkoda, że niewielu ludzi pamięta o tej prostej prawdzie, naiwnie sądząc, że wiedza jest dobrem samym w sobie. A przecież ja sam o wielu rzeczach w mym życiu wolałbym nie wiedzieć oraz nie pamiętać, ponieważ niosą za sobą jedynie wspomnienie gorzkiego bólu. Być może jednak właśnie ta niechciana pamięć jest krzyżem dźwiganym na chwałę Pana, gdyż pamiętam, jak mój przyjaciel dramaturg, mistrz Ritter, zapisał: co nas nie zabija, to nas uszlachetnia. Szkoda tylko, że niezgodnie z wymową jego słów w głębi mego serca zawsze czułem się bardziej martwy niż szlachetny. Lecz cóż, nawet okręt o połamanych masztach musi płynąć dalej, choćby kurs wiódł go ku zgubie...
Nie wiem, czy rozumiecie – powiedział, pochylając się w moją stronę i ściszając głos, jakby zdradzał mi tajemnicę. – Ale kaganek miłości ciężko odpalić od bierwion stosu.
Myślicie, że kiedyś będzie wolno nam pisać i wystawiać, co zechcemy? – spytał. – A tylko widz lub czytelnik będą decydować o wszystkim?
– Oczywiście, że nie. – Roześmiałem się. – Co też wam chodzi po głowie, panie Ritter? Czy pozwolilibyście dziecku zagłębić się samotnie w nieznany las, nie mówiąc wcześniej, którędy ma iść i nie usuwając niebezpieczeństwa z jego drogi? Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła.
Grungal z „Pękniętej Beczułki” daje mi pokój i wyżywienie za darmo, żebym tylko chciał u niego zamieszkać, ale pełno tam szczurów, a ja nie lubię, jak w środku nocy budzą mnie szczury. Grungal mówi, że one jedynie chcą powąchać kogoś nowego. Szkoda tylko, że dziwnym trafem zmysł węchu mają ulokowany w zębach, co?