cytaty z książek autora "Richard Watt"
W porównaniu z Czechosłowacją, która znakomicie dbała o swój wizerunek na międzynarodowej scenie, obraz Polski nie wydawał się szczególnie atrakcyjny. To beztroskie nastawienie do światowej opinii publicznej jest przyczyną licznych błędnych
wyobrażeń na temat Polski międzywojennej, które przetrwały do dzisiaj. A oczywiście nie ma wielu zainteresowanych i zdolnych do skorygowania tego obrazu
niepodległej Polski.
(…) sprawą Cieszyna zajmowała się komisja aliancka, która miała wytyczyć granicę. Benes zażądał, by o podziale zadecydował plebiscyt, co całkowicie zaskoczyło jego paryskich rozmówców. Anglicy ostrzegali, że zgodnie ze wszystkimi spisami ludności Polacy z łatwością wygrają plebiscyt. Benes jednak się uparł. Zorganizowanie plebiscytu musiało trochę potrwać, a tymczasem wiele mogło się zdarzyć. Benes liczył, że plebiscyt wcale się nie odbędzie - i tak też się stało.
Warto przypomnieć, że w lipcu 1920 roku główne państwa sprzymierzone spotkały się na konferencji w Spa w Belgii, gdzie nieoczekiwanie pojawił się polski premier Grabski, by prosić o pomoc w wojnie z Rosją Sowiecką. W zamian za pomoc Polacy zgodzili się podporządkować wszystkim decyzjom aliantów w sprawach ich granic.
To była właśnie okazja, na jaką czekał Benes. Dał do zrozumienia, że Czesi bez plebiscytu zaakceptują decyzję korzystną dla Polaków, dzięki czemu udało mu się ich nakłonić do podpisania zobowiązania, iż przyjmą rozstrzygnięcie aliantów w sprawie Księstwa Cieszyńskiego. Polacy oczywiście nie wiedzieli, że Benes już wcześniej przekonał państwa sprzymierzone do podjęcia decyzji korzystnej dla Czechów.
Po krótkiej zwłoce, tak by wydawało się, że sprawa była przedmiotem obrad, Rada Ambasadorów w Paryżu podjęła „decyzję". Dopiero wtedy Polacy uświadomili sobie, że w Spa podpisali czek in blanco. Ich zdaniem sukces Benesa nie był wynikiem zręcznej dyplomacji, lecz zwykłym szalbierstwem. Polski Sejm uznał, że musi ratyfikować porozumienie z narzuconą granicą, ale premier Wincenty Witos oświadczył: „Spotkał naród polski cios, który silnie zaważył i zaważyć musiał na kształtowaniu się naszego stosunku do Republiki Czechosłowackiej. Wyrokiem Rady Ambasadorów przyznany został Czechom szmat rdzennie polskiej ziemi, mającej bardzo znaczną większość polską... Wyrok ten wykopał przepaść między obydwoma narodami, które splot interesów politycznych i gospodarczych wiąże ze sobą".
Rozmowa między Piłsudskim, Beckiem, Barthou i francuskim ambasadorem nie
potoczyła się pomyślnie. Barthou usiłował przekonać Polaków, że Francja zamierza
twardo przeciwstawić się Hitlerowi.
„Mam już dość tych ustępstw - oświadczył. - Niemcy muszą odczuć, że nie ustąpimy
już ani o krok".
„Ustąpicie, panowie, ustąpicie - odpowiedział Piłsudski. - Nie bylibyście sobą".
„Jak pan nas o to może posądzać, panie marszałku?" - odrzekł urażony Barthou.
„Może pan nie będzie chciał ustąpić - powiedział Piłsudski - ale w takim razie albo się pan poda do dymisji, albo się pan w parlamencie przewróci".
Rozmowa zeszła na stary wojskowy sojusz francusko-polski. Piłsudski stwierdził, że
Francja nigdy nie chciała naprawdę pomóc polskiej armii w ulepszeniu jej uzbrojenia.
Już od dawna na to narzekał. Barthou zaproponował, że przyśle francuskiego attache wojskowego z Rumunii, by omówił na miejscu polskie potrzeby. Marszałek odrzekł, że pomysł przysłania do Warszawy drugorzędnego oficera jest dowodem, iż Francuzi nie myślą serio o udzieleniu Polsce pomocy lub że Barthou lęka się
międzynarodowych reperkusji.
Niedługo po awansie Polski do Rady Liga Narodów stała się sceną dramatycznej osobistej konfrontacji między Piłsudskim, a litewskim premierem Augustinasem Voldemarasem. Należy przypomnieć, że rząd litewski nigdy nie pogodził się z utratą Wilna na rzecz Polski. Litwa zerwała kontakty dyplomatyczne z Polską i zamknęła przejścia graniczne. W grudniu 1926 roku Voldemaras zdobył władzę w wyniku zamachu stanu. Praktycznie wszyscy litewscy politycy byli nastawieni antypolsko, ale Voldemaras nawet wśród nich wyróżniał się skrajnością poglądów. Natychmiast po objęciu stanowiska premiera zainicjował represje przeciw mieszkającym na Litwie Polakom. Wielu ich aresztowano, zamknięto polskie szkoły, a polską prasę poddano ścisłej cenzurze. Voldemaras ogłosił, że Litwa i Polska będą w stanie wojny, dopóki Polska nie zwróci Wilna.
Taka sytuacja trwała mniej więcej rok. Polacy byli oburzeni uwięzieniem polskich nauczycieli na Litwie. Władze w Wilnie w odpowiedzi zamknęły trzydzieści litewskich szkół. Przez pewien czas wydawało się, że Piłsudski może rozkazać polskim siłom zbrojnym obalenie rządu Voldemarasa, ale rządy Francji i Rosji Sowieckiej zdecydowanie ostrzegały Polskę przed taką akcją. Rząd polski zażądał od Rady Ligi Narodów, by poleciła Litwie odwołać deklarację wojny między dwoma państwami i zaproponowała kroki mające doprowadzić do poprawy wzajemnych stosunków. Do konfrontacji między Litwą a Polską doszło dziesiątego grudnia 1927 roku podczas posiedzenia Rady Ligi Narodów w Genewie. Obecni byli Voldemaras i Piłsudski. Premier Litwy, kiepski mówca, bardzo rozwlekle przedstawiał swoje argumenty. Nagle Piłsudski uderzył przed nim pięścią w stół. „Nie przyjechałem tu kawał drogi z Warszawy do Genewy, by słuchać pańskich długich przemówień - powiedział. – Ja chcę wiedzieć i usłyszeć, czego pan chce i czy jest pokój, czy wojna". Zaskoczony Voldemaras odrzekł, że chce pokoju. „W takim razie nie mam nic do dodania" - stwierdził Piłsudski.
W Polsce zdarzały się przypadki cenzurowania gazet, ale były one stosunkowo rzadkie i cenzura działała wyraźnie bez zapału. Dziennikarze w zasadzie pisali, co chcieli, a rząd nie był w stanie stłumić krytyki. Przeciwnicy reżymu wykładali na wyższych uczelniach, choć nie ukrywali swych poglądów. Sądy zachowały niezawisłość i bezstronność. Przez cały czas można było kupować prasę zagraniczną.