cytaty z książki "Gombrowicz. Ja geniusz. Tom I"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wraz z zakończeniem I wojny światowej Polacy wreszcie doczekują się niepodległości i Piłsudski powraca z Niemiec w listopadzie 1918 roku jako zwycięzca. To jego wizja aliansu z Austrią pomogła w wyzwoleniu. Wprawdzie oferują mu nieśmiało stanowisko króla Polski, ale stary socjalista właśnie wysiada z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość i nie jest mu po drodze. Wraz z nim całe miasto oddaje się wielkiemu świętowaniu. Nawet czternastoletni pacyfista Itek Gombrowicz nie oprze się tej orgii radości. Również po latach czuć u niego uniesienie, gdy pisze o tych dniach: „Jakiż wspaniały był ten rok 1918-ty! Byłem jeszcze za młody aby pojąć całą piękność finału pierwszej wojny światowej [...]. Było to jakieś wzruszające budzenie się do nowego życia, pełne obietnic, druzgotanie tronów monarszych i sztywnych kołnierzyków, wąsów i przesądów »honorowych«, wolność ciała mieszająca się z wolnością ducha [...]”. Młodzieńca bardziej jednak podnieca powiew „Europy”, który nadchodzi wraz z wyzwoleniem. W jego przeczuciu daje on „jakąś możliwość wyzwolenia się z brzydot polskich”, które go męczą. Jedną z nich jest na przykład wszędobylskie błoto. W tym czasie dochodzi pomiędzy nim a bratem do rozmowy w Małoszycach. Witek odzywa się:
- Dobrze by było zrobić jaki chodnik, żeby nie topić się w błocie idąc na gumno albo do stajni.
- Zawracanie głowy.
- Dlaczego?
- A bo błoto jest błoto! Zrobię chodnik, to za trzy dni rozwalą. A błota nie rozwalisz. Błoto jest błoto!
- Błoto jest błoto u nas! Gdzie indziej nie! Dają sobie z nim radę. Tylko u nas błoto to takie błoto że już z tego błota...
- Głupiś! Mrzonki! Trzeba myśleć realnie. U nas są inne warunki”.
Anna Iwaszkiewicz w 1932 roku napisze bez ogródek: "Francuz ma w ogóle tę wstrętną cechę, że nie interesuje go nic poza własnym krajem, nie jest ciekaw innych narodowości, nic go nie obchodzi".
Z narodów słowiańskich jedyną nacją odpowiadającą snobizmowi francuskiemu są biali Rosjanie, których po rewolucji jest tu sporo.
Dwory, ten symbol polskości, ostoja tradycji, w oczach Witka to po prostu otoczone gumnem budynki, dookoła których krążą chmary pospolitych much i ujadających psów, podczas gdy ich mieszkańcy udają Francuzów.