cytaty z książek autora "Dariusz Rosiak"
A może to proste, w gruncie rzeczy. Ludzie potrafią przeżyć najgorsze i odbić się od dna. Przecież gdyby tak nie było, większość z nas umierałaby w dzieciństwie albo w młodości, po pierwszych ciosach życia. Dostosowujesz się i żyjesz z bliznami. One nigdy się do końca nie goją, ale żyjesz. (s.27).
Jednak nawet najlepsze książki nie przygotują na niezwykłe uczucie dezorientacji, które zaskakuje reportera, gdy staje twarzą twarz z drugim człowiekiem. Słyszy nową, nieznaną historię zaprzeczającą wszystkiemu, co wyczytał w mądrych książkach i znał z wcześniejszych doświadczeń. Musi wtedy wybrać, komu zawierzyć: tekstom opierającym się na autorytecie autora, historykom i ekspertom czy zwykłemu człowiekowi, którego opowieść burzy dotychczasowe spojrzenie i klarowność akademickiego wywodu. W autentycznym kontakcie z człowiekiem ginie pewność i zgoda na świat wcześniej znany i opisany, pojawiają się paradoksy, niejasności, sprzeczności. Czyli normalne życie. (s.13).
Istniejemy tylko w ludziach, których kochamy. Kiedy odchodzą, zabierają kawałek nas i czasem długo trwa, zanim zrozumiemy, co zabrali. [19].
[Indianin o Sat-Okhu] Wiesz, skąd się brała jego indiańskość? Nie z krwi, ale z ducha, z umysłu. [232].
Pobyt Conrada w Wolnym Państwie Kongu Leopolda II był największą traumą w życiu pisarza, doświadczeniem, które fizycznie o mało go nie zabiło i na wiele lat pogrążyło w głębokiej depresji. Wizja ludzkości Conrada została skażona na zawsze tym, co tam zobaczył. (...) To nie "dzicy" budzili tak ponure uczucia w duszy pisarza. Conrad nie mógł znieść widoku stworzonego w imię postępu i ideałów humanizmu systemu, w którym okrucieństwo i pogarda dla czarnego zostały podniesione przez białych do rangi wartości naczelnej.
Dopóki żyjesz, możesz zawsze zacząć jeszcze raz. (s. 139).
Do 2008 roku minister zdrowia RPA Manto Tshabalala-Msimang utrzymywała, że AIDS właściwie nie ma, a zaraza, która wykańcza Afrykanów, jest spuścizną kolonializmu i wynikiem spisku Zachodu w celu zniszczenia Afryki. Pani minister proponowała leczyć tę chorobę czosnkiem i burakami.
Ludzie nie umieją radzić sobie z absurdami takimi jak wojna albo beznadziejnie prozaiczny ból istnienia. Chyba w ogóle nie jesteśmy stworzeni do przeżywania tragedii, a przecież wcześniej czy później wszyscy je przeżywamy. Rozpadamy się po naporem pierwszej, potem zwykle uczymy się, jak przetrwać kolejne, przyjmujemy barwy ochronne, twardnieje nam skóra. [116].
Blair uznał, że idealnym sposobem uprawiania polityki nie jest przekonanie ludzi do swoich poglądów, ale ustawienie poglądów tak, by zgadzał się z opinią większości. Sondaże, a nie idee miały wyznaczać program partii.
W myśleniu afrykańskim kobieta i mężczyzna nie stanowią żadnej istotnej wartości zarówno w sensie społecznym, jak i metafizycznym. Ich wartość polega na tym, że przekazują życie, że dzięki nim rodzina i plemię mogą przetrwać.
Czasem to, co odkrywamy, dotyka tajemnicy - tak się wydaje, zaraz potem olśnienie ulatuje. Przychodzi następna osoba ze swoją historią. Słuchasz i nie wiesz, którą wersję wybrać. Jesteś skazany na popełnienie kardynalnych błędów, bo ciągle mylimy się co do ludzi: nie są tymi, za których ich bierzemy. Życie to jest ciąg zaskoczeń, najczęściej rozczarowań sobą i innymi, oraz wytłumaczeń, dlaczego inaczej się nie dało. Czy spisując te pomyłki i szukając w nich porządku, dotykasz prawdy? [15-16].
Święty Ignacy powiedział: 'Jestem Bożą pszenicą', Tertulian pisał o krwi męczenników, które stanie się zasiewem nowych chrześcijan. W Egipcie nauczyli się zmieniać krew męczenników w ziarno Kościoła'.
Nie dziwmy się zatem Afrykanom, że poszli na ryzyko współpracy z Chińczykami, gdy oni nie traktują ich jak postkolonialne sieroty, tylko jak partnerów w biznesie.
Opowiadanie niesie ze sobą konsekwencje, czasem złe, zubożające ludzi, krzywdzące. Bywa tak, gdy wyziera z niego pokusa cynizmu, gdy autor rezygnuje z poszukiwania prawdy, bo prawda jest niemodna, bo przecież nie ma jednej prawdy, czyż nie tak? Istnieją tylko narracje, każda we własnym prawie, każda tyle samo warta. A przecież kiedy upuszczam książkę, to nie leci ona do góry, nie unosi się w powietrzu, tylko spada. Pewne rzeczy nie mają narracji, po prostu się zdarzają. Chodzi tylko o to, by je zauważyć. [46].
W opowieśco o Chrystusie spotykają się dwie potężne siły, historia i religia. Myślimy czasem, że historia jest zapisem naszej pamięci. Nieprawda, jest wręcz przeciwnie - historia to rejestr naszych zapomnień. Właśnie dlatego człowiek powtarza błędy i czyni zło, a potem próbuje je naprawić, w swojej próżności wierząc, że odkrywa rzeczy na nowo.
Dopiero w religii człowiek odnajduje zapis tego, co niezmienne. W niej przez stulecia szukał łączności ze światem, który przeminął, na niej opierał fudament swoich wartości i z niej czerpał tworząc kulturę. <
Pytam, jak wyjść z tego zapętlenia.
- To jest bardzo trudne, ponieważ nikomu nie zależy na zmianie mentalności Kenijczyków. Tutejsi politycy żerują na podziałach, ponieważ podzielonymi łatwiej rządzić. Organizacje pomocowe i pozarządowe też doskonale się czują w takiej sytuacji. Mogą się rozwijać, bo najlepsze możliwości daje im utrzymywanie nas dzięki pieniądzom z Zachodu. To jest takie pasożytnicze uzależnienie. Jeśli Kenia zaczęłaby być normalnym państwem, pomoc byłaby niepotrzebna, to jest kraj niezwykle bogaty i prężny, i co by z sobą zrobiły te tysiące dobrych ludzi z różnych organizacji i agend ONZ, które zarabiają tutaj na emerytury?
Zachód nie potrafi myśleć o Afryce inaczej jak o niedorozwiniętym dziecku, którym trzeba się w nieskończoność zajmować - mówi mi Joao Teta, rektor uniwersytetu w Luandzie. - Bono, Bob Geldof, George Clooney, oni wszyscy przyjeżdżają tu lizać nasze rany. Jest taki obrazek Afryki: twarz dwuletniej wychudzonej dziewczynki z wydętym brzuszkiem, zbyt wyczerpanej, by odgonić od twarzy muchy, z oczami błagającymi o pomoc. To "pornografia rozwojowa", obraz Afryki potrzebny różnym organizacjom pomocowym do epatowania nim swoich sponsorów. Wojny, głód, nędza. Wy uważacie, że tylko taka Afryka istnieje, ale Chińczycy tak nie myślą. Ja w ogóle nie wiem, co oni o nas myślą, ale dla nich Afryka to na pewno coś więcej niż obrazki ludzkiej nędzy rodem z "Jądra ciemności". Oni przyjeżdżają tu robić biznes, a nie organizować akcje humanitarne, i obie strony wychodzą na tym doskonale.
Każdy z nas zabiera tyle przeżyć, dat, uczuć, ile zdoła udźwignąć. Wpycha je w różne zakamarki schowka zwanego pamięcią, a potem formułuje w ulubione kształty. (s.84).
- Nie wierzę w modlitwy. Wszyscy się teraz modlą za chrześcijan na Bliskim Wschodzie i co z tego? Co nam dadzą modlitwy? My potrzebujemy broni i interwencji wojskowej w Syrii. Ludzie wysyłają nam pieniądze na ubrania, ale my nie potrzebujemy ubrań. Co nam po ubraniach? (s. 29).
- Oni nie mają żadnej strategii. Trzymają się u władzy po to, by robić pieniądze, i robią pieniądze po to, by utrzymać władzę.
Zostałem zaproszony do domu lokalnego działacza politycznego z Dakaru. Gruba ryba, szycha w hierarchii rządzącej partii. Pięknie opowiada o afrykańskiej kulturze, potrzebie jej ochrony, o rozwijaniu miejscowych talentów i dumie z bycia Afrykaninem. Rozmytą po deszczu i pełną dziur drogą dojeżdżamy do jego domu, a raczej pałacu. Siadamy na włoskich sofach sprowadzonych z Mediolanu, pijemy francuskie wino z eleganckich kieliszków, siedzimy przy stołach ze szklanymi blatami i spoglądamy na plazmowy ekran, z którego sączy się program amerykańskiej telewizji. Z sufitu zwisają ciężkie kryształowe kandelabry, na ścianach europejskie obrazy - oryginały, jak się dowiaduję. Jedyną obecność prawdziwej Afryki w tym domu zapewniają senegalscy służący. W otoczeniu swojego pracodawcy wyglądają jak niewolnicy.
(...) ludzie nie wiedzą, kim są, i nie chcą się dowiedzieć. Uciekają od prawdy z różnych pobudek, często zrozumiałych. Szczerość wobec siebie jest luksusem, na który większości z nas nie stać, bo życie bez upiększania i bez uników byłoby nie do zniesienia. Ale iluzja i samooszukiwanie się nie są rozwiązaniem. Większość ludzi żyje z głową w plastikowej torebce, w której z każdym dniem ubywa tlenu, dlatego co jakiś czas próbują zerwać ją z głowy. Wykupują sesje terapeutyczne, zastanawiają się, czy ich nieszczęścia to wina rodziców, chodzą do kołczów i innych szarlatanów, po czym są jeszcze głupsi, niż byli, ale lepiej umieją się z tym kryć, wydaje im się na moment, że kontrolują swoje życie. A kiedy trochę ochłoną, wracają do torebki. I znów się duszą. [232-233].
Zbliża się szósta rano, za chwilę rozpocznie się podrównikowy seans rozpalania światła. To potrwa najwyżej kilka minut, ciemności nagle wessie ziemia, słońce triumfalnie pokaże sią nad drzewami i będzie jasno. Dwanaście godzin później dokładnie tak samo nagle światło zgaśnie. Żadnych powolnych ruchów, przebłysków i ściemniania. Słońce wschodzi, słońce zachodzi - kilka minut i po wszystkim. I tak codziennie przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku.
Człowiek bez rodziny, bez otaczającego go kręgu ludzi jest nikim.
Ludzie mówią nieprawdę, kiedy im wygodnie, a kiedy mówią nieprawdę, nie muszą kłamać. Mogą wierzyć w to, co mówią, mogą ulegać iluzji, może nie odróżniają prawdy od nieprawdy. A może po prostu kłamią. [104].
Sudańczycy, jak każdy inny naród, dostosowują się do sytuacji. Jeśli widzą, że uzależniając się od pomocy, można przeżyć, to się uzależniają.
Wystarczy, by traktować ich poważnie, odejść od protekcjonalnej nadopiekuńczości, którą rezerwujemy zwykle dla ludzi uważanych przez nas za mniej bystrych, słabiej rozwiniętych, gorszych.
Matka zagada się z sąsiadką, dziecko się utopi albo wpadnie pod samochód, a matka powtarza: "Allah dał, Allah wziął". Nie przyjdzie jej do głowy, że to jej wina.
(...) gdy [Mugabe] mordował swoich rodaków w Matabeleland, Zachód odwracał wzrok, a kilka lat później Elżbieta II nadała mu honorowy tytuł szlachecki. Zabijanie czarnych nikomu nie przeszkadzało, dopiero gdy paru tysiącom białych zabrał farmy, okazało się, że jest tyranem.
Szukamy uogólnień, bo w ten sposób unikamy dezorientacji, która rodzi się w spotkaniu ze skomplikowanym, wewnętrznie sprzecznym życiem konkretnych ludzi. Jednak taka postawa nie tylko oddala nas od poznania historii jako rezultatu działań ludzi, ale i tych ludzi krzywdzi, ukazuje ich przez pryzmat naszych uproszczeń i przesądów. (s.401).