cytaty z książki "Mały palec Buddy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mówiąc krótko, wszystko, co pan powiedział sprowadza się do faktu, że niektórzy ludzie szybciej dostosowują się do przemian niż wszyscy inni. I tyle. A zastanawiał się pan kiedyś dlaczego w ogóle zachodzą te przemiany?
Timur Timurowicz wzruszył ramionami
- Powiem panu. Nie zaprzeczy pan, mam nadzieję, że im ktoś przebieglejszy i bardziej niegodziwy, tym szybciej dostosowuje się do przemian?
- Przypuśćmy.
- No więc, istnieje, łaskawco, taki stopień niegodziwej przebiegłości, przy którym człowiek potrafi przewidzieć te przemiany zanim jeszcze nastąpiły i dzięki temu przystosować się do nich znacznie szybciej niż wszyscy inni. Co więcej,najbardziej wyrafinowani niegodziwcy przystosowują się do tych przemian wcześniej niż nastąpią.
- No i co?
- A to, że owe przemiany w świecie zachodzą wyłącznie dzięki tej grupie najbardziej wyrafinowanych niegodziwców. Ponieważ w istocie oni wcale nie przewidują przyszłości, lecz sami ją kształtują leząc tam, skąd w ich mniemaniu ma powiać wiatr. Po czym ów wiatr nie znajduje już innego wyjścia, jak powiać rzeczywiście z tego miejsca.
- A to dlaczego?
- Jak to? Tłumaczyłem już przecież. Mówię o najpodlejszych, najbardziej podstępnych i bezwstydnych niegodziwcach. Czyżby pan sądził, że tacy nie potrafią przekonać wszystkich iż wiatr wieje stąd właśnie, gdzie oni przepełzli? Tym bardziej, że wiatr, o którym mowa wieje tylko wewnątrz tego układu... No, ale chyba już zbyt długo gadam. Prawdę mówiąc miałem zamiar milczeć aż do rozstrzelania.
Mój świat wewnętrzny? To, co myślę i czuję? Aż jęknąłem z odrazy do samego siebie. Dość samooszukiwania – pomyślałem. To od wielu już lat mój najpoważniejszy problem - jak uwolnić się od tych wszystkich myśli i uczuć, wyrzucić na śmietnik swój tak zwany wewnętrzny świat. Lecz jeśli nawet przez chwilę uznać, że reprezentuje on jakąś wartość, choćby estetyczną, nic to nie zmienia: wszelkie piękno, jakie może być w człowieku, jest niedostępne dla innych, ponieważ tak naprawdę niedostępne bywa nawet temu, kto się nim wyróżnia. Czyż bowiem można przyjrzeć mu się wewnętrznym wzrokiem i orzec: oto ono, było, jest i będzie? (..) Nie, to rzeczywiście bez sensu - przecież nawet w tych rzadkich chwilach, gdy znajdowałem w sobie, być może, owo najważniejsze, czułem jasno, że nie sposób tego wyrazić. Zdarza się wprawdzie, iż człowiek, patrząc przez okno na zachód słońca, wypowie trafne zdanie, ale to wszystko. Zresztą to, co sam mówię, patrząc na wschody i zachody, już od dawna nieznośnie mnie drażni
[...] człowiek jest jakoś podobny do tego pociągu. Tak samo skazany jest, by ciągnąć za sobą łańcuch ciemnych, okropnych, nie wiadomo po kim odziedziczonych wagonów przeszłości. I bezsensowny łoskot tego przypadkowego złączenia nadziei, poglądów, lęków nazywa swoim życiem. I nie ma żadnego sposobu, by uniknąć tego losu.
Praktycznie, Pietka, jeśli się boisz, to ci powiem, że wkrótce czeka nas obu krewa. Albowiem strach zawsze przyciąga to, czego się boisz. A jeśli niczego się nie boisz, stajesz się niewidzialny. Najlepsze maskowanie to obojętność. Jeśli jesteś naprawdę obojętny, nikt, kto mógłby wyrządzić ci krzywdę, po prostu nie będzie ciebie pamiętał ani o tobie nie pomyśli. A jak się będziesz wiercić na stołku, to za pięć minut zjawi się tu pełno tkaczy.
Z Rosją jest tak zawsze - pomyślała Maria, wodząc dłońmi po zimnej stali - zachwycasz się do łez, a jak się przyjrzysz, zbiera ci się na wymioty.
A to, że owe przemiany w świecie zachodzą wyłącznie dzięki tej grupie najbardziej wyrafinowanych niegodziwców. Ponieważ w istocie oni wcale nie przewidują przyszłości, lecz sami ją kształtują, leząc tam, skąd, w ich mniemaniu, ma powiać wiatr. Po czym ów wiatr nie znajduje już innego wyjścia, jak powiać rzeczywiście z tego miejsca.
Trzeba wiedzieć, Piotrze, że kiedy człowiek rozmawia z masami, nie ma żadnego znaczenia, czy sam rozumie wypowiadane słowa. Ważne, żeby inni go zrozumieli. Trzeba po prostu wyczuć i spełnić oczekiwania tłumu. Niektórzy osiągają to, ucząc się języka mas, ja wolę działać bezpośrednio. Tak więc, jeśli chcecie wiedzieć, co to jest "rozrządzenie", zamiast mnie trzeba zapytać tych, co stoją na placu.
W życiu wszystkie sukcesy należy konfrontować z okresem, w jakim się je osiąga: jeśli ten okres zbytnio się rozrasta, większość osiągnięć traci w mniejszym lub większym stopniu sens; wszelkie osiągnięcie sprowadza się do zera, jeśli porównać je z czasem trwania całego życia, bo po śmierci nic juz nie ma znaczenia.
Czapajew zaczął coś tłumaczyć kawalerzystom, a ja podszedłem do najbliżeszego konia, przywiąaznego do wbitego w ziemię kółka, i zanurzyłem palce w jego grzywie. Świetnie pamiętam tę chwilę - gęsty włos pod moimi palcami, kwaskowaty zapach nowiutkiego, skórzanego siodła, plama słonecznego światła na ścianie przed moją twarzą i zadziwiające, nieporównywalne z niczym poczucie pełni, absolutnej realności tego mgnienia. Zapewne było to uczucie, które próbuje się wyrazić słowami "odetchnąć pełną piersią", "żyć pełnią życia". I choć trwało zaledwie jedną krótką chwilę, kolejny raz zdąrzyłem zrozumieć, że to pełne i prawdziwe życie z samej natury nigdy nie trwa dłużej.
Zresztą nigdy nie rozumiałem w pełni swoich wierszy, domyślając się od dawna, że autorstwo to rzecz wątpliwa, a wszystko, czego wymaga się od tego, kto wziął pióro do ręki i pochylił się nad kartką papieru, to ustawić mnóstwo rozsianych w duszy dziurek od klucza w jedną linię, tak żeby nagle padł przez nie na papier promień słońca.
Gdy ogarnia cię strumień snów, sam stajesz się ich częścią, ponieważ w tym strumieniu wszytsko jest względne, wszystko w ruchu i nie ma nic, czego można by się uchwycić. Kiedy wciąga cię wir, nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo sam poruszasz się wraz z wodą, która wydaje się nieruchoma. Tak we śnie pojawia się wrażenie realności. Ale istnieje punkt nieruchomy, i to nie w stosunku do czegokolwiek, lecz nieruchomy absolutnie, a nazywa się "nie wiem". Kiedy trafisz do niego we śnie, budzisz się, a właściwie budzisz się w nim. Dopiero potem tutaj.
W życiu także jest taki punkt - absolutnie nieruchomy, w stosunku do którego całe życie to taki sam sen, jak w twoim przypadku. Wszystko na świecie to po prostu wir myśli, i świat wokół nas robi się realny tylko dlatego, że ty sam stajesz się tym wirem. Tylko dlatego, że wiesz.
Od dawna zresztą przychodziło mi do głowy, że dusze rosyjskie skazane są na przeprawę przez Styks dopiero, gdy zamarznie, a monetę, zamiast przewoźnika ma odbierać Ktoś Szary, wypożyczający łyżwy.
Tak czy owak- to niezwykle interesujący przypadek. Rzekłbym nawet – wprost szekspirowska psychodrama. Zderzenie tak różnych na pierwszy rzut oka elementów świadomości, jak meksykańska opera mydlana, katastroficzny hollywoodzki dreszczowiec i nieokrzepła rosyjska demokracja. Zna pan tę meksykańską telenowelę Po prostu Maria? Też pan nie pamięta? Oczywiście. Krótko mówiąc, on uważa się za ów bohaterkę, tę właśnie Marię. Przypadek całkiem banalny gdyby nie podświadoma identyfikacja z Rosją plus kompleks Agamemnona z dynamiką analną. Słowem, moja specjalność – rozdwojenie fałszywego „ja”.
(…) niemożliwa jest prawdziwa nieobecność myśli, już samo przez się pomyślałem o nieobecności. Z czego wynika, że niemożliwa jest prawdziwa nieobecność myśli, nie może bowiem być stwierdzona, a to jest równoznaczne z nieistnieniem.
To był cudowny stan, zupełnie odmienny od zrutynizowanego wewnętrznego rytmu umysłu. Nawiasem mówiąc, zawsze zdumiewał mnie pewien rys właściwy ludziom, którzy nie zdają sobie sprawy z własnych procesów psychicznych.
Wy, wojskowi, jesteście zbyt prostolinijni – odparł Timur Timurowicz. – To nie takie proste. Jak się to mówi: Rosji rozumem nie zmierzysz i nie wszystko da się sprowadzić do nerwicy seksualnej. A zatem bez pośpiechu. Najuważniejsze, że mamy efekt katharsis, choć w dość osłabionej formie.
Najważniejsza -to stojący w pobliżu ogniska drogi japoński dżip-amfibia, Toyota Harbor Pearl. Druga oznaka - to ogromna wyciągarka na przodzie dżipa - rzecz zupełnie zbyteczna w codziennym życiu, lecz często umieszczana na bandyckich samochodach. (Antropoloczy zajmujący się badaniem "nowych Ruskich" twierdzą, że podczas porachunków wyciągarki służą za tarany [...]. Słowem - było oczywiste, że dżipem przyjechali ludzie poważni - tacy, przy których lepiej na wszelki wypadek nie wypowiadać zbędnych słów.
-[..] nowy prezydent to nowy prezydent.
- Ale ty sam byłes poprzednim, prawda? To kogo będą wtedy lać po nerach w wewętrznej Łubiance? Milczysz? Przecież ciebie. To zastanów się, co lepsze - żeby cię wewnętrzne menty za staruchę zwinęły czy jako za byłego wewnętrznego prezydenta wzięło się za ciebie wewnętrzne KGB?
Dawniej dużo podróżowałem, ale w jakiejś chwili pojąłem, że niezależnie od tego, dokąd się wybiorę, w istocie przemieszczam się tylko w obrębie jednej przestrzeni, a ta przestrzeń - to ja sam.
tak, cel nadaje temu wszytskiem sens, lecz w samym procesie ruchu jest nieobecny. W istocie zbliżanie się do celu samo w sobie jest ważniejsze niż cel.
Kiedy zablokowana materia patologiczna przebija się na powierzchnię świadomości, musi pokonać silny opór, dlatego często występują przy tym wizje katastrof i wszelkiego rodzaju zderzeń, jak choćby tutaj. To najpewniejsza oznaka, że kierunek jest właściwy.
(…), gdy ktoś stara się uciec od innych, mimo woli całe życie idzie ich nieczytelnym śladem. Choćby dlatego, że nadal od nich ucieka. Żeby uciec, trzeba dokładnie wiedzieć nie tyle dokąd, ile skąd się ucieka. Dlatego koniecznie trzeba mieć wciąż przed oczami swoje więzienie.
- A ja bym takich, co podważają realność świata - wtrącił nieoczekiwanie Maria – w ogóle oddał pod sąd. Do więzienia z nimi, a nie do czubków. Albo jeszcze lepiej.
- A to dlaczego? - spytał Serdiuk.
- Wytłumaczyć ci? - spytał nieprzyjaźnie Maria. - No to podejdź, to wytłumaczę.
Podniósł się ze swego miejsca obok drzwi, podszedł do okna i muskularną ręką wskazał na zewnątrz.
- Widzisz tam: mercedes 600 stoi?
- Widzę - powiedział Serdiuk.
- Też powiesz: iluzja?
- Całkiem możliwe.
- Wiesz, kto tą iluzją jeździ? Dyrektor administracyjny naszego szpitala. Nazywają go Wowczyk Kutas, a ksywę ma Nietzscheaniec. Widziałeś go?
- Widziałem.
- I co o nim myślisz?
- Wiadoma rzecz, bandyta.
- No to zastanów się - ten bandyta, być może, zabił dziesięciu ludzi, żeby kupić sobie taki samochód. To co, tych dziesięciu niepotrzebnie straciło życie dla iluzji? Czego milczysz? Czujesz, czym to pachnie?
Czyż nie wiem, że nie ma powrotu do przeszłości? Można mistrzowsko podrobić wszystkie ówczesne okoliczności zewnętrzne, ale nie sposób przywrócić dawnego siebie, w żadnym razie...
Tyś, Maria, nieźle się skurwił, ostatnio. W duchowym sensie.