cytaty z książki "Śmierć raka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bo jak mówić tym ludziom, którzy kontaktują się ze mną, by podziękować za życie, że choć pamiętam o nich i cieszą mnie ich słowa, to jednak najmocniej wryły mi się w pamięć wspomnienia tych, których nie ma już pomiędzy nami?
Gdy zostałem lekarzem, komórka nowotworowa miała status czarnej skrzynki. Nie potrafiliśmy dostać się do jej wnętrza. Obecnie, dzięki miliardom dolarów zainwestowanym w wojnę z rakiem, dużo lepiej rozumiemy skąd biorą się nowotwory.
Jak mantrę powtarzam, że nie potrzebujemy magicznej pigułki, żeby leczyć raka. Ważne, żebyśmy dysponowali narzędziami, które utrzymają pacjenta przy życiu na tyle długo, by mógł on skorzystać z najnowszych odkryć medycznych.
Rak, ze swą adaptacyjnością i zdolnością do ewoluowania, czyni siebie samego nieśmiertelnym. Dlatego my jeszcze szybciej powinniśmy dostosowywać się do sytuacji i zmieniać (...) Prawdziwa wojna z rakiem to także wojna nas samych z sobą. Tak było od samego początku.
JD, czterdziestosześcioletni imigrant z Polski, który pracował w fabryce łożysk kulkowych w środkowej części stanu Connecticut, był pacjentem Gustafa Lindskoga, wówczas adiunkta chirurgii na Uniwersytecie Yale.
W sierpniu 1940 roku, JD zaczął odczuwać dyskomfort w okolicach gardła.
Został poddany tonsillektomii. W grudniu męczył go ból szczęki; usunięto
mu więc ząb w nadziei, że to zniweluje dolegliwość. Tak się jednak nie
stało. W końcu lekarze zdiagnozowali chłoniaka (o pierwszym na świecie pacjencie poddanym chemioterapii).
Akademia medyczna nie przygotowuje do omawiania z pacjentami ich nadchodzącej śmierci. A ja, choć robiłem to dość często, wciąż nie potrafiłem się w takich sytuacjach odnaleźć. Morse powiedział mi, że potrzebuje tych rozmów, ponieważ to pomaga mu radzić sobie z tym, co go czeka. Najczęściej po prostu
słuchałem. Czasami naciskał mnie, żebym odpowiedział na pytania, których
chciałem uniknąć. „Jak umierają pacjenci z chorobą Hodgkina? Co się czuje?
Czy jest to bolesne?”. Starałem się zmieniać temat, ale on chciał znać szczegóły.
Medycyna jest z definicji konserwatywną dziedziną nauki. W pewnym sensie zresztą taka być powinna. Zależy od niej ludzkie życie. Niestety, w przypadku raka to nie działa. Gdy nie dokonujemy postępu, ludzie, którzy chcą żyć, umierają.
Mimo że MOPP radykalnie odchodziło od tradycyjnego sposobu leczenia,
reakcja ze strony środowiska medycznego była zaskakująco pozytywna.
Po raz pierwszy w historii chemioterapeuci dysponowali leczeniem, które
mogło wyleczyć ich pacjentów. W 1974 roku chemioterapia – obecnie znana jako onkologia kliniczna – została oficjalnie ustanowiona poddziedziną medycyny, wykładaną w szkołach wyższych.
Pomimo trudnych początków chemioterapii i wbrew sceptycyzmowi, jaki panował w branży, udało nam się udowodnić, że chemią da się wyleczyć nowotwór w zaawansowanym stadium. Zadaliśmy kłam krytykom, którzy twierdzili, że chemioterapia jest aktem bezcelowego okrucieństwa.
Nie ma wątpliwości co do tego, że centra onkologii są kluczowym ogniwem
w walce z nowotworami w Stanach Zjednoczonych. Jednakże ośrodki
te różnią się między sobą, a żaden z nich nie potrafi wyleczyć wszystkich
rodzajów raka u wszystkich ludzi. Te centra to przede wszystkim ludzie, którzy
w nich pracują.
Farber poprosił mnie, abym przyjął do siebie pacjenta Rity. Ponownie grzecznie odmówiłem tłumacząc mu, że nie jestem właściwym adresem.
Farber zamilkł na chwilę po czym zagrzmiał: „Ale przyjmiesz tego pacjenta!”. Byłem zdumiony, ale nie byłem idiotą. Nie było mowy, żebym mógł mu odmówić.
Wówczas nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, że ów pacjent, cierpiący na rzadki i najpewniej nieuleczalny typ raka, wywrze ogromny wpływ na politykę zdrowotną państwa w zakresie onkologii.
To, jakie leczenie pacjent
otrzyma jako pierwsze, zależało często od specjalizacji lekarza, do którego się
zgłosił. Jeśli był to chirurg, chory był operowany. Radioterapeuta zaczynał
od naświetlań. Gdy łączono terapie, co nie zdarzało się często, każdy z rodzajów
leczenia aplikowano tak, jakby była to pojedyncza terapia: a więc maksymalna
ingerencja chirurgiczna, maksymalna dawka naświetlań i maksymalnie
intensywna chemioterapia. Pacjent poddawany był więc przeraźliwie
brutalnej, toksycznej kuracji.
Gdy Bernie stał za katedrą i przedstawiał dane na ekranie znajdującym
się za jego plecami, Jerry Urban, szef chirurgii raka piersi w MSKCC, wstał
z miejsca i zaczął krzyczeć na Berniego na oczach widowni, składającej się
z ok. 500 lekarzy. „Zdradziłeś swój własny zawód” – krzyczał. – „Twoje słowa
to czysty nonsens. Póki nie wiadomo więcej, każda kobieta chorująca
na raka piersi powinna przechodzić radykalną mastektomię”. Nie zwrócił
uwagi na fakt, że jeśli wszystkie kobiety będą przechodziły radykalną mastektomię,
nie będzie jak zdobyć więcej danych i porównać ich z mniej inwazyjnym
zabiegiem.
Urban miał ogromną siłę przebicia. To do niego trafiały zamożne i wpływowe
osoby, u których zdiagnozowano raka, takie jak Happy Rockefeller
czy Betty Ford.