cytaty z książki "Rzekomo fajna rzecz, której nigdy więcej nie zrobię"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie samotni są samotni raczej dlatego, że odmawiają ponoszenia psychicznych kosztów przebywania wśród innych ludzi. Mają na nich alergię. Ludzie zbyt silnie na nich działają.
Jest także inna droga przeciwko śmierci. Nie przesadna dbałość, lecz miłe podniecenie. Zamiast ciężkiej pracy, ciężka zabawa. Nieustanna aktywność na 7 NK*, bankiety, festyny, śmiech i śpiew; adrenalina, ekscytacja, stymulacja. To sprawia, że człowiek czuje się rozwibrowany, żywy. Sprawia, że egzystencja zatraca poczucie przypadkowości. Opcja ciężkiej zabawy obiecuje nie tyle transcendencję lęku śmierci, ile zagłuszenie go (...)
[* luksusowy liniowiec - przyp. osoby dodającej cytat].
W masowo sprzedawanych Luksusowych Rejsach jest coś nieznośnie smutnego. Jak większość nieznośnie smutnych rzeczy, i ta zdaje się niewiarygodnie ulotna i złożona w swych przyczynach i skutkach: na pokładzie "Nadiru" - zwłaszcza nocą, gdy cichnie wesoły gwar zorganizowanych imprez - doznawałem rozpaczy. Słowo to - "rozpacz" - jest dziś nadużywane i brzmi banalne, ale jest to słowo poważne i ja używam go poważnie. Dla mnie oznacza ono prostą zbitkę dziwnego pragnienia śmierci i przytłaczającego poczucia własnej małości i płonności, przejawiającej się jako lęk przed śmiercią. Najbliższe temu, o czym mówię jest "dread" lub "angst". ale nie jest do końca żadną z tych rzeczy. Bardziej tak, jakby człowiek chciał umrzeć, aby uniknąć nieznośnego uczucia uświadamiania sobie, że jest mały, słaby i samolubny i że bez wątpienia kiedyś umrze. Jest to chęć wykonania skoku przez burtę.
Wakacje to odpoczynek od rzeczy niemiłych, a ponieważ świadomość śmierci i rozkładu jest niemiła, może się wydać dziwne, że wymarzone amerykańskie wakacje to pobyt w pradawnej machiny śmierci i rozkładu. Za to na luksusowym liniowcu 7NK jesteśmy zręcznie wspomagani w tworzeniu fantazji o triumfie nad śmiercią i rozkładem. Jedna z dróg do tego triumfu prowadzi przez rygory samodoskonalenia; a amfetaminiczna dbałość załogi o "Nadir" stanowi mało subtelną analogię do osobistej elegancji, połączonej z dietą, gimnastyką, suplementami witaminowymi, chirurgią kosmetyczną, seminariami Franklina Questa o gospodarowaniu czasem itp.
Filmy to medium despotyczne. Zniewalają cię, a potem zdominowują. Część magii chodzenia do kina polega na poddaniu się filmowi, zezwoleniu na dominację.
Zwycięscy rebelianci są najlepsi w stosowaniu swoich wypróbowanych rebelianckich chwytów przeciwko tym, którzy buntują się przeciwko nim - innymi słowy, stają się po prostu lepszymi tyranami.
Bo filmy Lyncha - na różne sposoby, jedne ciekawsze od drugich – są rzeczywiście „chore". Niektóre z nich są błyskotliwe i niezapomniane; inne jałowe, niespójne i złe. Nic dziwnego, że krytyczna reputacja Lyncha w ostatniej dekadzie przypomina wykres EKG: chwilami trudno stwierdzić, czy reżyser jest geniuszem, czy idiotą. Właśnie przez to, między
innymi, tak fascynuje.