cytaty z książek autora "James Jones"
Na takim świecie człowiek może zrobić tylko jedno: znaleźć sobie coś, co będzie jego własne, naprawdę jego własne i nigdy go nie zawiedzie, a potem ciężko pracować nad tym i dla tego, bo to mu samo zapłaci za jego trud.
Życie składa się z mówienia DZIEŃ DOBRY ludziom, których nie lubimy i DO WIDZENIA ludziom, których lubimy.
Jeżeli kiedykolwiek kogoś kochałeś, nigdy nie przyszło ci do głowy przebaczać mu, prawda? Wszystko, co ten ktoś zrobił, było dla ciebie dobre, no nie? Bez względu na to, jak cię bolało. Nie musi się przebaczać czemuś, co się kocha. Przebaczamy tym, których nie kochamy".
Nikt w gruncie rzeczy nie jest taki, jak udaje. Każdy wymyśla jakąś fikcyjną opowieść o sobie, a potem po prostu udaje przed wszystkimi, że jest właśnie taki.
Byłem młody, nieśmiały i pokorny. Byłem dzikim, nie znającym skruchy łobuzem, z którym miłe panienki robiły wszystko to, czego nie chciały robić z przyzwoitymi, zakochanymi w nich chłopcami.
Tylko mięczaki jedzą miód.
Prawdziwy mężczyzna, wsuwa pszczoły.
Kobieta nie kocha mężczyzny dlatego, że jest gruby lub szczupły, kędzierzawy lub łysy, wysoki lub niski. Kocha go, ponieważ to jest właśnie on".
Każdy człowiek ma prawo odebrać sobie życie. Jest to jedyne, niewzruszone prawo człowieka, jedyny czyn, co do którego nikt inny nie ma nic do gadania, jedyny nieodwołalny czyn, którego może dokonać bez żadnych zewnętrznych wpływów.
Może kochamy tylko te rzeczy, których nie możemy mieć. Może to właśnie jest miłość. Może tak powinno być.
Kiedy się nauczymy oceniać stopień lęku, który tkwi w każdym człowieku, potrafimy nieomylnie przewidzieć, jak dalece można mu ufać, jak daleko można go zaprowadzić. Następnym krokiem, rzecz jasna, jest sztuczne podsycenie lęku. Bo on już istnieje, trzeba go jedynie wywołać. Im większy lęk, tym większa władza.
Na tym świecie jednostka nie istnieje, a innego świata nie ma.
Kobiety rządzą światem, a nikt nie wie o tym lepiej od zakochanego mężczyzny.
Wszystko jest kłamstwem. To, co słyszysz i widzisz. Nieprzebrane zasoby. Zjawiają się jedno za drugim. Jesteś w trumnie. Ruchomej trumnie.
I nagle zrozumiał, dlaczego człowiek, który przez całe życie pracował dla jakiegoś stowarzyszenia, może popełnić samobójstwo, po prostu, żeby się w ten sposób wypowiedzieć - i zniszczy głupio sam siebie, bo jest to jedyna droga udowodnienia własnego istnienia.
Zapraszanie ludzi na jednego do poduszki to jedna z wolniejszych metod popełniania samobójstwa.
Violet w gruncie rzeczy nie istniała, dopóki jej nie zobaczył, a wtedy zaczynała się znowu w tym samym punkcie, w którym ją przedtem zostawił. Podczas tej przerwy żyła tylko w jego myślach.
Jack Malloy był w stanie kochać rodzaj ludzki, ponieważ spodziewał się z góry, że opuszczą go przyjaciele, pokrzywdzą wrogowie i że zdradzą przywódcy. Uważał te rzeczy za naturalne reakcje, które należy przewidywać, a nie za przewrotność, którą trzeba tępić.
Im silniejsza religia, tym więcej czasu jej trzeba, żeby zatryumfować, tym więcej czasu, by umrzeć, i tym więcej ma nieprawych potomków. Jednakże wszystkie przechodzą krok za krokiem przez ten sam proces logiczny.
Ból może nie być jałowy, jeśli tylko uda się go w coś przemienić.
Blizny na ciele człowieka są jak pisana historia jego życia. Każda ma swoje dzieje i wspomnienia, niby rozdział w książce. A kiedy człowiek umiera, grzebią je wszystkie wraz z nim i potem już nikt nie może odczytać jego historii i opowieści, i wspomnień, które zostały zapisane w księdze jego ciała.
Najgorszą stroną uczciwości jest to, że odbiera ona człowiekowi wszelkie złudzenia.
W żaden sposób nie mogłeś dogłębnie posiąść kobiety. Tylko naskórek.
Zawsze tylko naskórek. Naskórek okrywał nawet wnętrze sromu.
- Ale i nienawidzę tego kraju. Ty kochasz wojsko. A ja nie kocham. I przez nasze wojsko nienawidzę naszego kraju. Co ten kraj dla mnie zrobił? Dał mi prawo głosowania na ludzi, których nie mogę wybrać? Na co mi to? Dał mi prawo do pracy, której nie cierpię? To mi też na nic. A potem mi mówią, że jestem obywatelem najwspanialszego, najbogatszego kraju na Ziemi, a jak nie wierzę, niech sobie popatrzę na Park Avenue. Lunaparkowe wygrane. Wszystko lunaparkowe wygrane. Płaci się pięćdziesiąt centów i można wygrać gipsowe popiersie Waszyngtona – jeżeli się wygra. Człowiek nie może znosić tego wszystkiego, choćby nie wiedzieć jak kochał ten kraj.
Siedział rozkoszując się dziwną ciszą w pokoju. W gorączkowej pogoni za dupami, gorzałą i korzystaniem z życia był to absolutnie cudowny moment ukojenia.
If I never meet you
In this life
Let me feel the lack
A glance from your eyes
Then my life
Will be yours.
Najprościej byłoby zwalić winę za to, co się stało, na alkohol, który wyżłopali, na to, że byli pijani. Ale on miał świadomość, że to coś więcej. Coś w nim samym. Coś, co pragnie uzewnętrznienia. Coś próbowało się z niego wydostać, ale mogło to zrobić tylko po ciężkiej walce albo całej serii takich walk. Cierpienie? Miłość? Nienawiść? Drobne Okruchy szczęścia? To wszystko w nim wzbierało.
Chciałbym, aby bogowie i śmiertelnicy porzucili waśnie i gorycz, co sprawia, że człowiek w gniew rośnie mimo umysłu potężnego; tę gorycz gniewu, co jak dym kłębi się w sercu człowieka i staje mu się daleko słodszą niźli miód".
I wydało mu się wtedy, że każdy człowiek zawsze szuka samego siebie - w barach, w pociągach, w biurach, w lustrach, w miłości, zwłaszcza w miłości - szuka w każdym innym człowieku własnego "ja", które gdzieś jest. Miłość nie polega na tmy, by siebie dawać, ale by siebie odnaleźć, by siebie opisać. Cała koncepcja została błędnie pomyślana. Bo jedyną cząstką człowieka, którą on sam może namacać czy zrozumieć, jest ta, którą w sobie poznaje.
uznał, iż to wszystko nie ma w ogóle żadnego znaczenia.
W zestawieniu z faktem, że jutro o tej porze mógł bardzo łatwo nie żyć, to, czy okazał się dziś odważny, czy nie, było nieważne, bezprzedmiotowe. W zestawieniu z faktem, że jutro mógł nie żyć, wszystko było nieważne. Życie było nieważne. Nie ważne było, czy patrzał na jakieś drzewo, czy nie. Po prostu nie miało to znaczenia. Nie miało znaczenia dla tego drzewa, dla nikogo z oddziału, dla żadnego człowieka na całym świecie. Kto o to dbał? Nie było nieważne tylko dla niego samego, ale kiedy by zginął, kiedy przestałby istnieć, stałoby się nieważne także dla niego. Co więcej byłoby nieważne nie tylko wtedy, ale i przedtem, przez cały czas.
Była to myśl niejasna i dosyć trudna do uchwycenia. Zrozumienie jej wymykało mu się ciągle. Migotała zmieniając swój czas i formę. W momentach, kiedy ją rozumiał, budziła w nim uczucie wielkiej pustki.
Albowiem z jakiegoś zakamarka na najgłębszym dnie jego umysłu wypłynęła niezbita, bezsporna pewność, że jutro albo najwyżej w ciągu następnych paru dni będzie martwy.
To napełniało Fife'a tak ogromnym smutkiem, że w ogóle zapomniał o odprawie i po prostu ruszył sam w dżunglę, aby popatrzeć na te wszystkie rzeczy, które będą istniały nadal, kiedy on istnieć przestanie. Było ich wiele. Fife przypatrywał się im wszystkim. Pozostawały dziwnie nie zmienione przez te jego oględziny.
W gruncie rzeczy nie miało żadnego znaczenia, co zrobi ani czy będzie robił cokolwiek. Fife nie wierzył w Boga. Ani Go nie odrzucał. Po prostu był to problem, który nie miał do niego zastosowania. Dlatego nie mógł uwierzyć, że na tej wojnie walczył za Boga. I nie wierzył, że walczy za wolność, za demokrację czy za godność rodzaju ludzkiego. Kiedy to analizował, tak jak usiłował robić w tej chwili, znajdował tylko jedną przyczynę swego przybycia tutaj, a mianowicie - że wstydziłby się, gdyby ludzie uznali go za tchórza, wstydziłby się, gdyby wsadzono go do więzienia.