cytaty z książki "Artemis Fowl and the Time Paradox"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Artemis usiadł na łóżku.Czuł się tak, jakby znów miał sześć lat, jak wtedy, gdy przyłapano go na włamywaniu się do szkolnych komputerów, kiedy chciał zwiększyć trudność pytań na sprawdzianie.
- Arty, ludzie się ciebie boją. Dziewczęta się ciebie boją. Jesteś piętnastolatkiem w garniturze szytym na miarę, chociaż nie wybierasz się na pogrzeb.
Holly wypowiedziała swoje ostatnie słowa:
- Artemisie. Artemisie, pomóż mi.
Artemis spojrzał na nią. Raz. Krótko. Nie powinien był. Widok umierającej przyjaciółki niemal wybił go z rytmu. Teraz liczenie było rzeczą najważniejszą. Holly wyzionęła ducha, a przyjaciel nie trzymał jej za rękę. Artemis czuł, jak odchodzi - to kolejny dar magii. Wciąż liczył, ścierając łzy z policzków.
- Jestem twój - zaczął - Nigdy więcej ci się nie sprzeciwię.
- To dobrze. Cieszę się, że tak mówisz, Basset. Miałeś jeszcze do wyboru szybką i bolesną śmierć, lepiej ci więc będzie jako psu łaszącemu się do moich nóg.
- Daj spokój, Opal - powiedział ze spokojem, którego bynajmniej nie czuł. - Nie zastrzeliłabyś przecież dziesięcioletniego chłopca, prawda?
- Oczywiście, że tak - odparła Opal bez chwili zastanowienia - Rozważam sklonowanie cię, żebym mogła cię zabić wiele razy. To byłby raj.
-Ile to jest 'oszałamiająca ilość' w przeliczeniu na wiadra?
- Ładna bielizna - zachichotał Ogierek z ekranu, na chwilę zapominając o powadze sytuacji.
Artemis miał na sobie czerwone bokserki od Armaniego. W zasadzie były tego samego koloru co jego twarz.
Pozostali zignorowali go, zajęci tym, co mężczyźni zwykle robią w obliczu zagrożenia - zakładaniem spodni.
To nieprawda, że nienawidzimy biednych, głupich zwierząt. Po prostu kochamy ludzi.
-Czyli mówisz, że Skorupek podpali bąka?
-Jedynego w swoim rodzaju. zebrał tyle metanu, że można by nim przez rok zasilać Oazę. Takiego bąka świat nie widział od czasów ostatniego plemiennego zgromadzenia krasnali.
Kilka godzin później główna sypialnia została doszczętnie odmieniona przez tornado znane jako Beckett Fowl.
Lemur zaklaskał w delikatne rączki i zaskrzeczał tak jakby się śmiał.
- No, Mierzwa, wygląda na to, że znalazłeś sobie kompana na twoim poziomie intelektualnym - stwierdziła Holly, wracając do przyrządów. - Szkoda, że nie jest dziewczynką. Moglibyście się pobrać.
- Głowa do góry, Błotny Chłopcze - rzekła, gdy ten patrzył na swą znikającą rękę. - I uważaj na kwantowe zombie.
- Po prostu posłuchaj swej natury i wykop nam tunel. Muszę ukraść lemura.
Mierzwa kiwnął głową, jakby porywanie lemurów było najzwyklejszą rzeczą pod słońcem.
- A komu go ukradniemy?
- Mnie.
- Skąd ty to masz? - krzyknęła. - Skąd to wziąłeś?
- Dostałem w prezencie - odparł nieprzekonująco Mierzwa. - Od mojej... no... - Zmrużył oczy, żeby przeczytać inskrypcję. - Od mojej matki. Zawsze nazywała mnie Holly, dlatego, że, no, uważała, że mógłbym zrobić karierę w Hollywood.
- Będę milczał jak głaz.
Artemis przecisnął się obok niego.
- Za taki widok tobym nawet zapłacił. Mierzwa Grzebaczek z zamkniętymi ustami.
-Wspaniale. Opal Koboi. Wiedziałam, że na naszej skromnej wycieczce brak jeszcze elementu obłąkania.
- Artemisie, ja... O bogowie.
- Wszystko w porządku. Nie mam lemura... no, to znaczy właściwie mam. Ten drugi ja. Ale nie martw się, wiem, dokąd jadę.
Holly powiodła delikatnymi palcami po swoich policzkach.
- Chciałam powiedzieć: O bogowie, ja cię chyba pocałowałam.
Artemis poczuł w ustach smak ziemi i pomyślał:
Nie rozumiem, o co Mierzwa robi tyle szumu. Mus z homarów to na pewno nie jest.
Czy on zawsze był taki wstrętny? Jakie to męczące. Nic dziwnego, że ludzie generalnie go nie lubili.
- Hm? - powtórzyła nerwowo Holly - Ogierek, ty mi tu nie hmaj. Oszołom mnie nauką, ale nie hmaj.