cytaty z książki "The Kindly Ones"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Widzi pan, według mnie, możliwe są trzy postawy wobec tego absurdalnego życia. Najpierw postawa mas, hoi polloi, które nie chcą przyjąć do wiadomości, że życie to jeden wielki żart. Tacy nie śmieją się z niego, lecz pracują, gromadzą, przeżuwają, defekują, kopulują, rozmnażąją się, starzeją i umierają jak woły zaprzężone do pługa, tak samo głupi, jak w dniu narodzin. Taka jest znakomita większość. Dalej ma pan tych, którzy, jak ja, wiedzą, że życie to żart i mają odwagę się z niego śmiać, na wzór taoistów albo tego pańskiego Żyda. Są wreszcie tacy, i, jeżeli moja diagnoza jest trafna, pan do nich należy, który wiedzą, że życie to żart, ale cierpią z tego powodu. To tak jak ten pański Lermontow, którego wreszcie przeczytałem: Żyzń eto smiesznaja i głupaja szutka, pisze. Powinien jeszcze dodać: i grubaja,: żart śmieszny, głupi i grubiański. Ci, którzy przybierają taką postawę, wiedzą jednakże o istnieniu tej, o której mówił pan wcześniej. Tak, ale sami nie potrafią jej przyjąć.
(...) nie usiłuję wam wmówić, że nie jestem winny tego czy tamtego czynu. Jestem winny, wy nie jesteście, to świetnie. Ale przecież musicie umieć powiedzieć sobie, że na moim miejscu robilibyście to samo. Być może z mniejszą gorliwością, ale może też z mniejszą rozpaczą, niemniej, w ten czy inny sposób – robilibyście to samo. (...) Wybaczcie, ale marne macie szanse, żeby być wyjątkiem od tej zasady, nie większe niż ja. Jeżeli urodziliście się w kraju lub w epoce, w której nie tylko nikt nie zabija waszych żon i dzieci, lecz także nikt nie każe wam zabijać dzieci i żon innych ludzi, chwalcie Boga i idźcie w spokoju. Ale w głowach niech na zawsze pozostanie wam ta myśl: macie być może więcej szczęścia ode mnie, ale nie jesteście ode mnie lepsi. Bo niebezpiecznie robi się od chwili, w której arogancko pozwolicie sobie na to poczucie. Lubimy przeciwstawiać Państwo, totalitarne lub nie, zwyczajnemu człowiekowi, pluskwie albo trzcinie. Ale zapominamy przy tym, że Państwo tworzą ludzie, mniej lub bardziej zwyczajni, a każdy ma swoje życie, swoją historię i seria przypadków decyduje o tym, że któregoś dnia jedni znajdą się po dobrej stronie karabinu albo kartki papieru, a inni – po złej. Ta droga bardzo rzadko jest przedmiotem wyboru czy predyspozycji. Ofiary, w zdecydowanej większości, nie były torturowane lub zabijane za swą dobroć, tak jak kaci nie maltretowali ich dlatego, że sami byli źli
Moim młodzieńczym marzeniom życie pogruchotało gnaty (...) Wojna poczyniła we mnie wielkie spustoszenia - już tylko gorycz i długotrwały wstyd zgrzytały we mnie jak piasek między zębami.
Gdyby kiedykolwiek udało się wam doprowadzić mnie do płaczu, moje łzy byłyby żrące jak kwas.
Jeśli człowiek zaniecha pracy, zwykłych czynności, codziennej bieganiny, żeby poważnie poświęcić się jednej tylko myśli, dzieje się coś odwrotnego. Powracają złośliwostki, tchórzostwo i fałsz, nieprzyjemności, które dotykają wszystkich. Nic dziwnego, że człowiek wynalazł pracę, alkohol, rozmowy o niczym.
Właściwie to człowiek potrzebuje do życia tylko powietrza, jedzenia, picia i wydalania, no i poszukiwania prawdy. Cała reszta jest nadobowiązkowa.
Od jakiego czasu przyglądałem się jego przyciętej w kwadrat brodzie, a zwłaszcza ogolonej górnej wardze. Zaintrygowało mnie coś: miejsce pod nosem było gładkie, bez wyżłobienia, które zwykle się tam znajduje. "Jak to się stało, że Twoja warga tak wygląda? Nigdy czegoś takiego nie widziałem". Potarł ją. "To? Gdy przyszedłem na świat anioł nie odcisnął tam swojej pieczęci. Dlatego pamiętam wszystko, co się działo przedtem". - "Nie rozumiem". Przecież jesteś wykształcony. Wszystko to zapisane jest w Księdze o stworzeniu dziecka w Małych Midraszach. Na początku rodzice człowieka łączą się w parę. Powstaje kropla, w którą Bóg tchnieniem wpuszcza ludzką duszę. Następnie anioł zanosi kroplę - rankiem do Raju, wieczorem do Piekła, a potem pokazuje jej, gdzie będzie żyła na ziemi i gdzie zostanie pochowana, gdy Bóg przywoła do siebie duszę, którą w nią tchnął. Dalej napisane jest - Lecz anioł zawsze wkłada kroplę do ciała matki, a święty, niech będzie pochwalony, zamyka za nią drzwi i zamki. I święty, mówi jej: Dotrzesz tylko dotąd, nie dalej. I dziecko trwa pod żebrami matki przez dziewięć miesięcy. (...) I kiedy nadchodzi chwila jego przyjścia na świat, anioł staje przed nim i mówi: Wyjdź, bo nadeszła chwila twego pojawienia się na świecie. I dusza dziecka mu odpowiada: Mówiłam już temu, który tu był, że podoba mi się świat, w którym dotąd żyłam. A anioł na to: Świat, do którego Cię prowadzę jest piękny. Na przekór sobie uformowałaś się w ciele swej matki, na przekór sobie powstałaś, by przyjść na świat. Wtedy dziecko zaczyna płakać. A czemu płacze? Z żalu za światem, w którym żyło, a który teraz musi opuścić. I jak tylko wyjdzie, anioł przeciąga mu palcem pod nosem i gasi światło ponad jego głową, każe dziecku wyjść na przekór sobie, i dziecko zapomina wszystko, co dotąd widziało. I jak tylko wyjdzie, zaczyna płakać.
Zresztą nie wiedziałem, co mówić: tego wszystkiego, co chciałem powiedzieć, tego, co powinienem powiedzieć, powiedzieć nie mogłem.
Wszystkie czyny popełniłem w imię pewnych racji – dobrych czy złych, tego nie wiem, ale zawsze były to racje ludzkie. Ci, którzy zabijają, są ludźmi, podobnie jak ci, którzy są zabijani – to jest w tym wszystkim najgorsze. Nigdy nie będziecie mogli powiedzieć: nie zabiję, to niemożliwe; jedyne, co możecie powiedzieć, to: mam nadzieję nie zabijać. Ja też miałem taką nadzieję, chciałem wieść życie dobre i pożyteczne, być jednym z wielu, równy innym ludziom, ja też chciałem dołożyć cegiełkę do wspólnego dzieła. Ale te nadzieje zostały pogrzebane
Jak pies, którego wabi i odpycha smród płonącego własnego gatunku.
Ich sarkazm raniłby mnie, a moje zalęknienie nie pozwalałoby mi się bronić.
Widzi pan, według mnie, możliwe są trzy postawy wobec tego absurdalnego życia. Najpierw postawa mas, hoi polloi, które nie chcą przyjąć do wiadomości, że życie to jeden wielki żart. Tacy nie śmieją się z niego, lecz pracują, gromadzą, przeżuwają, defekują, kopulują, rozmnażają się, starzeją i umierają jak woły zaprzężone do pługa, tak samo głupi, jak w dniu narodzin. Taka jest znakomita większość. Dalej ma pan tych, którzy, jak ja, wiedzą, że życie to żart i mają odwagę się z niego śmiać, na wzór taoistów albo tego pańskiego Żyda. Są wreszcie tacy, i, jeżeli moja diagnoza jest trafna, pan do nich należy, którzy wiedzą, że życie to żart, ale cierpią z tego powodu." (...) - "Ci, którzy przybierają taką postawę, wiedzą jednakże o istnieniu tej, o której pan mówił wcześniej", powiedziałem. - "Tak, ale sami nie potrafią jej przyjąć".
Moja akcja wydawał mi się wyreżyserowana, powodowana wprawdzie autentycznym i niedobrym uczuciem, lecz wypaczona, spłycona do poziomu paradnego, konwencjonalnego oburzenia. W tym właśnie tkwi problem: jak, obserwując siebie samego z zewnątrz, stale, okiem krytycznej kamery, jak mogłem wypowiedzieć chociaż jedno szczere słowo, wykonać jeden, choćby najmniejszy autentyczny gest? Wszystko, co robiłem, stawało się spektaklem, który odgrywałem sam przed sobą, nawet moje myśli nie były niczym innym, jak tylko kolejnym sposobem przyjrzenia się sobie (...)
I tak, z odbytem pełnym spermy, zdecydowałem się wstąpić w szeregi Sicherheitsdienst.
Zwyczajni ludzie, z których składa się Państwo — zwłaszcza w niepewnych czasach — oto prawdziwe niebezpieczeństwo. Prawdziwym zagrożeniem dla człowieka jestem ja, jesteście wy.