cytaty z książki "Pisma Polityczne Pod Znakiem Faszyzmu Oraz Szkice Rozproszone 1921-1955"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zajmijmy się jeszcze wolnością. Pojęcie to, przyznać trzeba, ma w Polsce wielkie tradycje. Zważmy jednak pewną znamienną i niechętnie dostrzeganą rzecz. Wolność w historii Polski została uszlachetniona, uświęcona nieomal, jedynie w okresie niewoli, kiedy to geniusz narodu parł niepowstrzymanie i bohatersko ku utraconej niepodległości. W czasach dawnej Rzeczypospolitej Polskiej wolność nie cieszyła się bynajmniej tak dobrą sławą. Przeciwnie, wolność owa, równoznaczna z samowolą i sobiepaństwem szlacheckim i magnackim, wcielona w tysiączne formy obyczajowe przeciwstawiania się prawu i interesowi zbiorowemu, w jego najszerszej, narodowej skali, kładła się w poprzek każdemu wielkiemu dziełu historii. I tak jak w wieku XIX wszystkie głosy wielkich i zacnych Polaków były za wolnością, tak dawniej wszystkie przeciwko niej!
Można by np. powiedzieć, że powodem coraz to gorętszego, wojowniczego stanowiska głodnych państw "totalistycznych" jest kamienny, głuchy egoizm dzisiejszych bankierów, latyfundystów i hurtowników świata, których zachłanność na dobro już zagarnięte jest co najmniej równa ich humanistycznemu liberalizmowi. Jeżeli zatem oskarża się Włochy, że napadły bezbronną Abisynię - to czemuż nigdy nie zastanawiano się nad tym, jakie uczucia budzić się muszą w przeludnionych Włoszech, które przez Morze Śródziemne spoglądają na przeciwległy brzeg północnej Afryki, zajęty przez rozległe kolonie Francji? (...) Jeżeli chodzi o bliższe nam sprawy, to przecież wiemy, że Stany Zjednoczone, którym tak trudno pojąć co się dzieje w Europie, zamknęły przypływ emigrantów, mając zaledwie 120 milionów sytych i według naszych pojęć znakomicie zaopatrzonych ludzi na olbrzymim obszarze 8 milionów km2. A więc 15 ludzi na km2! Analogiczne cyfry dla naszej "kłótliwej", "niespokojnej" Polski wynoszą 33 milionów ludzi na 388.000 km2. A więc 83 ludzi na km2!
Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że rasizmu nie wynaleźli Niemcy ani Włosi, gdyż jest on już długie lata stosowany z nieubłaganą konsekwencją przez Anglików i Amerykanów w stosunku do tak zwanych "ludów kolorowych". Hitler z jego mistyką rasistowską jest marzycielem wobec dokonań angielskich na terenach zetknięcia się z ludźmi innej rasy, a amerykańskich na platformach współżycia czarnych z białymi. Cóż z tego, że ani w Anglii, ani w jakiejś generalnej mierze w Ameryce nie nazwano rzeczy po imieniu ani nie stworzono w tym celu specjalnych praw - skoro cały ustrój kolonialny Anglii jest jednym wyjątkowym prawem przywileju dla Anglików a upośledzenia dla krajowców, obyczajowość zaś angielska i amerykańska stworzyła formy rasowej ekskluzywności tak skrajne, a tak obowiązujące i sztywne, że gdyby je ujęto w ramy przepisów otrzymalibyśmy system wyprzedzający daleko zarządzenia Hitlera (...).
Gdybyśmy zrobili mapkę rasistowską świata nie otrzymamy bynajmniej sugerowanego nam tak silnie obrazu, że z jednej strony znajdą się państwa demokratyczne i antyrasistowskie, z drugiej zaś faszystowskie i wyznające rasizm. Obiektywny podział wykaże nam po jednej stronie państwa obojętne rasistowsko, przeważnie demokratyczne, po drugiej te również demokratyczne, których rasizm zwraca się przeciwko ludom kolorowym, po trzeciej te faszystowskie, które rasizm stosują wobec Żydów.
Bolszewicy pozwolili sobie nazwać religię "narkotykiem ludu". Mieli niezawodnie na myśli środek znieczulający i nasenny. Przeciwstawiając jej doktrynę marksistowską zapomnieli, że ona jest narkotykiem doprowadzającym do szału! "Narkotyk" religijny usypiał ludzkość tysiące lat. W czasie tym powstało całe dzieło naszej cywilizacji. Dwadzieścia lat działania narkotyku marksistowskiego zamieniło Rosję w kraj ponurej anegdoty, odgrodzony od świata szczelnym murem jak dom obłąkanych.
Dziś, kiedy faszyzm porósł już w teorię, coraz częściej, coraz powszechniej popełni się błąd, biorąc jego przejawy wtórne czy uboczne za czysto faszystowską monetę. Gra, prowadzona przez przeciwników faszyzmu na platformach takich jak rasizm, totalizm, dyktatura, przysłania ludziom chwiejnym zasadniczą prawdę, że faszyzm jest przede wszystkim postawą psychiczną, napięciem woli, wzmożeniem aktywności, uzdolnieniem wewnętrznym do ofiar i wysiłków, jednym słowem tym, co nazywamy heroicznym stosunkiem do życia. Tylko ta jego właściwość jest "autentyczna" i niedająca się zastąpić niczym innym. Tylko ta jest miarodajna. I tylko ta najbardziej ogólnoludzka.
Postawa polemiki liberalnej jest jak gdyby czysto humanistyczna. Teza jej generalna dałaby się może streścić w zdaniu: obojętne jest, co tworzy faszyzm - skoro cele swe osiąga przez haniebne pogwałcenie człowieka. Można by mieć respekt przed tego rodzaju zasadą, nawet gdy się jej nie podziela. Niestety! Czystość intencji apologetów człowieczeństwa ma w sobie pewien fałsz zasadniczy, pewną śmiertelną skazę, która podrywa całe do nich zaufanie. Mam tu na myśli olbrzymią niewspółmierność, z jaką humanitaryści traktują system gwałtów stosowany w Rosji Sowieckiej, rzeczywiście potworny, w stosunku do rygorów faszyzmu.
My którzy żyjemy o miedzę z Rosją Sowiecką, którzyśmy albo przechodzili piekło terroru w latach rewolucji, albo patrzyli jak ogarnia ono innych - pamiętamy dobrze bezradność, lekkomyślność, nieomal cynizm matadorów demokratyzmu w stosunku do morza krwi i łez przelanego w owe czasy.
Cokolwiek myślelibyśmy i mówilibyśmy o Rosji sowieckiej, jakkolwiek byśmy się od niej odżegnywali, powołując się na jej obcość, tajemniczość i nieodgadłość, ilekroć pouczeń udzielalibyśmy jej z wyżyn naszego oświeconego "zachodniego" demokratyzmu i socjalizmu - nie będziemy mogli zaprzeczyć, że jest to pierwsze i jedyne państwo na świecie, które doktrynę socjalistyczną wprowadziło w życie z całkowitą dokładnością i konsekwencją. Dopóki nie będzie na świecie drugiego państwa socjalistycznego, ten rosyjski eksperyment musi być miarodajny i nie ma żadnego sposobu, aby socjalizm nie ponosił zań odpowiedzialności. Miarą, jaką przykładamy do ustroju socjalistycznego, musi być miarą sowiecką. Wszystkie zdobycze socjalizmu zachodniego w tych czy innych urządzeniach społecznych i swobodach politycznych nie są niczym innym, jak rezultatami symbiozy socjalizmu z ustrojami opartymi na zupełnie innych zasadach.
Pojęcia "wolność i lud" występują w nierozerwalnej jakoby łączności. Tak chciała rewolucja francuska, która skojarzywszy lud z wolnością stworzyła podstawowy mit demokracji. Twórcą mitu nie były, rzecz jasna, bynajmniej szerokie masy, tylko pewna wybrana i nader nieliczna warstwa społeczna zwana inteligencją. Oglądając się wstecz na cały wiek XIX i blisko już połowę wieku XX można stwierdzić, że mit ten nie został urzeczywistniony ani nie zbliżył się do urzeczywistnienia. Wolność bowiem ludu w oczach idealistów i w oczach samego ludu nie była nigdy jedną i tą samą wolnością. O ile inteligencja demokratyczna kojarzyła z hasłami wolności jak najszerszą wolność przekonań, słowa, obyczaju i postępowania - lud myślał o rozszerzeniu realnych praw bytu. Kto więcej osiągnął, nie trzeba chyba wyjaśniać. Czasy nasze ukazują nam warstwę inteligencji, która osiągnęła swobodę życia, rzec można, niemal anarchiczną - i masy ludy, które tylko nieznacznie poprawiły swój byt. Jest rzeczą nieoczekiwaną i dość dziwną, że nikt jakoś nie chce w tym właśnie objawie dopatrywać się przyczyn kryzysu demokracji. Ale demokratyczni idealiści nigdy nie lubili zdradzać się z tym, jak wiele zdobyli dla siebie, występując w imię ludu.
Doszedłem do wniosku, że antytotalistyczna postawa należy organicznie do "dobrego tonu" polskiego inteligenta jako coś, co dodaje mu szlachetnego, ujmującego wdzięku. I nie jest niczym nowym. W czasach, kiedy nie było jeszcze słychu-dychu o faszyzmie, już się powiadało, że Polacy "nie nadają" się do tego i owego. Indywidualnej i delikatnej ich duszy nie odpowiadała przecież ani pruska dyscyplina, ani rosyjski duch przemocy, ani austriacka perfidia, ni - dalej już sięgając - angielska praktyczność, francuska dokładność, amerykańska zachłanność. Kiedy Prusy rosły w potęgę i budowały olbrzymie państwo Rzeszy, w Polsce mówiono - wzruszając ramionami - o nieznośnym pruskim drylu i tępym, niemieckim posłuszeństwie. Zasobność Anglii i jej przemożne stanowisko w świecie miały swój nieprzezwyciężony dla nasz szkopuł w zimnej zaborczości i okrutnym wyrachowaniu Anglików. Rosja i jej siła imperialistyczna, z którą liczył się Wschód i Zachód, nie mogła nam trafić do przekonania przez azjatyckiego ducha kultury. Austriak zrażał nas sitzfleischem, Jankes - chamskim kultem dolara.