cytaty z książki "Wina Gwen Frost"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasami przyjaźń oznacza,że trzeba nałożyć kaganiec siedzącej w nas zazdrosnej bestii.
Poświęcenie ma ogromną moc, szczególnie jeśli jest dobrowolne. Pamiętaj o tym.
- Niezależnie od tego, co się stanie, zawsze do ciebie wrócę.
- Obiecujesz? - spytałam drżącym głosem.
W oczach Logana zapłonęła lodowata determinacja.
- Obiecuję.
Nadzieja zwiędła, rozpadła się jak sucha róża, a na jej miejscu zakwitły niepokój, strach i obawa.
Przyjaźń nie powinna być tak trudna... ani niebezpieczna.
- Wiem, lecz po to właśnie jest rodzina, prawda? Żeby doprowadzać cię do szału.
- Wiesz, co mi się w tobie podoba, Cyganko?
Z wrażenia nie mogłam złapać oddechu, ale odparłam lekkim tonem:
- Trudne pytanie. Oryginalny styl w ubiorze? Błyskotliwa osobowość? Niezrównany dowcip?
- Nie - odparł, patrząc mi w oczy. - To, że zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć, nawet jeśli jest bardzo źle.
Pani Metis mówiła, że czasami artefakty obdarzone wielką mocą, takie jak na przykład sztylet, pozostawiają rany lub blizny, których nic nie wyleczy, żadna magia. Teraz pomyślałam, że do tamtych przybyła jeszcze jedna blizna, tylko że ta znajdowała się we mnie, tam gdzie nikt poza mną jej nie zobaczy.
- Nie skończyliśmy rozmowy. Nie zapomnij, co ci powiedziałem. Nie znoszę się powtarzać.
- Jak mógłbym kiedykolwiek zapomnieć, skoro z twoich ust zawsze padają takie perły mądrości? - zadrwił bibliotekarz.
(...) jeśli będziemy trzymać się razem, poradzimy sobie ze wszystkim. Z drugiej strony, jeżeli pozwolimy, by nas rozdzielili, to dla nich będzie już połowa wygranej.
- Gwen - nagle usłyszałam głos pani Metis. - Dobrze się czujesz?
- Jasne, po prostu super jak na osobę, której grozi kara śmierci.
- Skąd zawsze wiesz, co powiedzieć, żebym poczuła się lepiej? - spytałam.
Logan się uśmiechnął.
- To druga strona tego spartańskiego instynktu zabójcy. Kładę pokotem dziewczyny, podobnie jak żniwiarzy.
- Tylko nie stłucz mi okularów, dobrze?
- Czyżbym była do tego zdolna? - spytała Daphne, podchodząc i całując go.
- No, może mnie byś nie stłukła, ale żniwiarzowi z pewnością.
- Dlatego kochasz mnie i moją dziką walkiryczną osobowość - zamruczała Daphne.
Wyglądało na to, że sama muszę się uratować... albo umrzeć.
- Zupełnie, jakby nienawiść rosła od patrzenia na mnie. Tak, że rozumiesz, nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze miało być normalnie. Chyba nawet już nie wiem, co to znaczy "normalnie".
- Sama mogę staczać swoje bitwy. To właśnie robią wybrańcy, prawda?
- Hej - zawołała. - My, szkolne lafiryndy, musimy trzymać się razem, co nie?
Słowo "lafirynda" było prywatnym niewinnym żartem Morgan. Uśmiechnęłam się szerzej.
- Koniecznie.
Poza tym tego właśnie oczekuje się od wybrańca, prawda? Że poświęci się w imię większego dobra.