cytaty z książki "Zbrodnia w efekcie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Uparta młoda wiedźma, rozczochrana, zaczerwieniona, do obrzydliwości pracowita i tak nietaktownie ładna. Oburzające.
- Ale sam powiedział, że ja mu przynoszę szczęście i muszę zostać jego żoną, bo inaczej rzuca pracę i angażuje się do naprawy wałów przeciwpowodziowych.
- Bardzo użyteczne zajęcie - pochwaliłam nalewając herbatę. - Dosyć szybko wam poszło. Ty bez niego też do tych wałów?
Czujność Woźniaka zaczęła wydawać owoce. Na razie niedojrzałe.
[...] łopata się zbiesiła, ucięła łeb właścicielowi i miotnęła tym łbem za ogrodzenie. Za wiele od niej wymagał?
Wszyscy wiedzą, że istnieje coś takiego, jak złośliwość przedmiotów martwych. Ale może istnieje także uczynność przedmiotów martwych...?
Wolę kłopotliwą prawdę, niż najbezpieczniejsze kłamstwo. Z kłopotami jakoś sobie dam radę, a ile wysiłków przysparzają te wiarygodne kłamstwa, nawet pan sobie wyobrazić nie potrafi.
Pomagano jej tak, że wszelką pomoc zaczęła już uważać za ciężki dopust boży.
Niektóre osoby miewają różne głupie alergie i Marlenka postanowiła coś z tym zrobić. I nie tylko z tym, właściwie postanowiła zrobić wszystko ze wszystkim.
O rany, jaki przystojny gliniarz! - zdążyła pomyśleć i natychmiast się nastroszyła. Wyraz twarzy przystojnego gliniarza mógł śmiało konkurować z gradobiciem, ponadto doskonale pasował do wściekłego wrzasku:
- Kurrr... niki za... mać, przestań kopać do ciężkiej zarazy!!!
- Przecież nie kopię - obraziła się Marlenka. - Ten pan kopie - i nie wytrzymała. - Zaraz nadgryzie...
- To zielsko, dziewczyno, zostaw to zielsko!
- Nie zostawię!
A ten Andrzej, Woźniak znaczy, morderstwo murowane bez rozwiązania, będzie się za nim wlokło do uśmiechniętej śmierci. Karierę mu złamie.
Na to pytanie pediatra nie umiał odpowiedzieć, poza supozycją, że najwidoczniej rodzice nie pili, nie palili, nie zażywali żadnych produktów chemicznych, nie wspominając o narkotykach, nie stosowali żadnej diety i oddychali wyłącznie świeżym powietrzem. Supozycję wszyscy uznali za idiotyczną, ponieważ takich rodziców nie ma na świecie. Dodatkowo ortopeda pomamrotał pod nosem:
- I wygryzali dziury we wszystkich otynkowanych ścianach. Zaopatrzyli potomka w wapno...
Wstrząsnęła nią natomiast męska sylwetka, z całego serca brzydziła się gołych facetów, jeszcze młody chłopak na plaży, coś takiego da się wytrzymać,normalka, ale wielki, goły wapniak w środku miasta?Żeby chociaż gładki, ale nie owłosiony! No dobrze, nie bardzo, trochę, ogólnie nawet kształtny, bez sadła, Fidiaszowi za model mógłby służyć. To nie się nim Fidiasz zachwyca, dla Ewy to było po prostu wstrętne cielsko. Baba zresztą też niezła, widać figurę mimo foliowej osłony, pasuje do niego.
Dokonał odkrycia. Oni się kompletnie nie boją policji! Ależ mu się przytrafiło, co za ludzie...
- (...) Nie wiem, czy jest sens o tym mówić, bo to nie ma nic do rzeczy, ale stanowi przykład, który zapamiętałam...
- Proszę, proszę - zachęcił Woźniak gorliwie. - Tu nic nie ma sensu, więc to bez różnicy.
Wściekłość. On też był wściekły, tak jak i ja, te dwie wściekłości się zderzyły tak jakby były materialne, wiem, że to głupie, ale co ja poradzę...
Nie istniał dla niej taki drobiazg jak prawda, nareszcie Woźniak miał podejrzaną, która mu łgała w każdym zdaniu. Właściwie poczuł ulgę, bo było to zjawisko normalne, znane, spotykane na każdym kroku, do którego przywykł i z którym wiedział, że da sobie radę.
- W efekcie go zabiłam.
- W czym...? - wyrwało się Woźniakowi.
- W efekcie. Mówią, że w efekcie to sąd mniej daje. Bezmyślnie. W nerwach mi się machło. Żadnej premendyntacji nie było.
- W ogóle uważam, że porządna furia bywa bardzo użyteczna - stwierdziłam kategorycznie (...).
Odbył także rozmowę z Zelmusiem. Nagrał ją na taśmę od pierwszego do ostatniego słowa i przepisująca później tekst aspirantka zapytała nieśmiało i grzecznie, czy nie mogłaby dla odpoczynku otrzymać rozkazu obezwładnienia samodzielnie sześciu zuchwałych złoczyńców, posiadając wyłącznie pistolet na wodę i może być nawet nienabity. Przepisała wszystko rzetelnie i straciła pewność, że zna w ogóle jakiś ludzki język.
Udziału własnego w przedsięwzięciu nie proponowałam, talent do porządkowania papierów zawsze miałam tak wielki, że cokolwiek wzięłam do ręki, natychmiast ginęło.
Feliks od zawsze był zakamieniałym wielbicielem Pauliny, wszyscy myśleli, że się z nią ożeni, chociaż jest starszy przeszło dychę, ale jakoś im się nie zbiegało. O ile sobie przypominam on miał żonę, a ona męża, w różnych czasach i ciągle im się mijało.Ona miała do niego pretensję i za jego żonę i za swojego męża, żona Feliksa umarła wcześniej...
-Rozumiem, że przez grzeczność? Żeby uciąć niesnaski?
-Możliwe, podobno łagodna była.
-I wtedy Feliks powinien był się z tą Pauliną ożenić?-odgadł Patryk, stawiając napoje na stole.
-Powinien, tylko, że wtedy właśnie ona już znów miała męża. Drugiego. Z pierwszym się rozwiodła. Dobry człowiek i uprzejmy, ale nie do tego stopnia, żeby zaraz umrzeć.
Zastanawiali się usilnie, w rezultacie czerwona morda połączyła ich węzłem znacznie silniejszym niż samotna głowa, kościotrup w inspekcie, a nawet urodziny.
- Rozumiem, że łopata się zbiesiła, ucięła łeb właścicielowi i miotnęła tym łbem za ogrodzenie - zaopiniowała Baśka tonem pełnym zadumy. - Za wiele od niej wymagał?
I taką śmiertelną powagą był zawsze wypchany, podobno powaga jest tarczą głupców, możliwe, z poczucia humoru był wyjałowiony.
Wpadłam w furię. Wcale nie miałam takiego zamiaru, planowałam odbycie spokojnej, rzeczowej rozmowy, bo jeszcze ciągle kołatały się we mnie resztki nadziei, że zdołam go uczłowieczyć. Idiotka. Uczłowieczyć mężczyznę!