cytaty z książek autora "Natalie Baszile"
Tajemnica dobrego pichcenia polega na tym, żeby robić wszystko przepisowo, aż się otrzaskamy. [...] Ale gdy już się połapiemy, jak składniki mają się łączyć, robimy po swojemu. Wcześniej nie, bo marnujemy wtedy dobre jedzenie i czas.
Bo przecież życie powinno być proste jak wiadro pełne ryb złowionych kilka mil od brzegu i furgonetka z płodami rolnymi kupionymi na przydrożnym straganie. Powinno być słodkie jak kawałek arbuza w kolorze serca.
Odwróciła twarz do okna i poczuła lekki wietrzyk niosący ze sobą woń Luizjany: zapach czerwonej gliny, szczypiący jak aromat pieprzu kajeńskiego i stęchły jak kompost, a głębiej ledwo wyczuwalna nuta pleśni i wód zatoki. Patrzyła z zadziwieniem na krajobraz, który tak bardzo różnił się od krajobrazu Kalifornii.
Więc powiem pani, że uprawianie trzciny to najtrudniejsza, najbrudniejsza, najbardziej wykańczająca, niewdzięczna i najmniej popłatna robota na świecie. Moja rodzina od sześciu pokoleń uprawiała trzcinę i po tym wszystkim nie za bardzo mamy się czym pochwalić. Proszę tylko popatrzeć na ten dom. — Zatoczyła ręką. — Babcia pracowała przy trzcinie od dziewiątego roku życia i tyle z tego ma. Uciułała jakieś pieniądze? Nie. Uskładała na emeryturę? Nie. Ma opiekę zdrowotną? Nie. Czy dorobiła się czegoś więcej niż tej przyczepy i spłachetka nędznej ziemi, na której ona stoi? Nie.
Charley znowu wzięła odrobinę ziemi i przysunęła dłoń do ust. Powąchała: drewno, dym, trawa, wilgoć jak na chodniku po deszczu. Położyła sobie grudkę na języku: ziemia była miałka jak zmielone szkło, do tego jakby nuta czekolady i co? Może popiół? Zamknęła oczy, gdy ziemia rozpuściła jej się w ustach i powoli, powoli, niemal jak wyborne wino, zaczęła snuć swoją opowieść. Charley poczuła gnój i torf, wiele lat gnijących liści, ostatnio zaorane gałęzie i pnącza oraz lekką słodycz, którą pozostawiła po sobie ścięta trzcina. Przełknęła. Do głosu doszedł posmak pleśni, który miał zostać na języku przez resztę popołudnia. I choć brakło jej słów, aby opisać to doznanie, rozumiała już trochę lepiej, czego Denton starał się ją nauczyć. Gdy znowu na niego spojrzała, pokiwał pochwalnie głową, następnie bez słowa wyprostował się, otrzepał brud z kolan i ruszył do samochodu.
- Jak ten kurz się niesie w upale, to jest jak w piecu - ciągnęła. - Człowiek by omdlał z pragnienia. Około dziesiątej zarządca stawiał wiadro na skraju pola. No i się szło, kto pierwszy, ten lepszy. Wszyscy pili z wiadra. Ale tego dnia było inaczej. Jak przyszło na przerwę, Ernest ustawił się pierwszy w kolejce. Sięgnął po chochlę i jak go coś grzmotnie w twarz. Kawał metalu. To był Andre LeJeune, na codziennym obchodzie. Uderzył Ernesta szpadlem. „Najpierw piją biali” - powiedział. Nie mógł znieść tego, że czarny chłopak napije się pierwszy.
poczuła się, jakby żeglowała po morzu zielonej herbaty, poczuła kiełkujące zadowolenie, że dzięki ciężkiej pracy i odrobinie szczęścia być może, choć tylko być może, zdoła w cudowny sposób przeobrazić tę ziemię.
Z tego, co ludzie gadają, pomyślała Charley, człowiek sądziłby, że w rozklekotanych przyczepach i ciasnych ruderach mieszkają wyłącznie czarni, ale nie, na poboczu porządkowało swój dobytek tyle samo białej co czarnej biedoty. Może na tym polegało skryte dobrodziejstwo huraganu: wyrównywał szanse, a wyładowując swój gniew, nie czynił rozróżnień.
[...] w zasadzie religia to taka witamina A: mała dawka codziennie służy zdrowiu, lecz jak człowiek przesadzi, to biją na niego siódme poty i traci klarowne widzenie.
Poczuła się, jakby długim kijem dosięgnął najskrytszych zakamarków jej duszy i rozbudził mroczne lęki. Znowu pojawiły się pytania i obawy, które nie dawały jej spokoju — jak ona i Remy ułożą sobie życie w cieniu powikłanych dziejów Południa; co ludzie — biali i czarni — na to powiedzą? Po obu stronach jest tak wiele urazy i uprzedzeń. I jak ojciec by zareagował, przecież tak wiele wycierpiał. Wszystko to wypłynęło znowu na powierzchnię. To nie były lata pięćdziesiąte, Charley mogła kochać każdego, kogo pragnęła kochać. Mimo to czuła, że łamie jakąś kardynalną zasadę.